Publicystyka filmowa
Szybka piątka #19 – NAJLEPSZE FILMOWE MORDOBICIA
W SZYBKIEJ PIĄTCE #19 odkrywamy NAJLEPSZE FILMOWE MORDOBICIA, które zachwycają intensywnością i emocjami w kinowym stylu.
 
																								
												
												
											
 
Jak powiedział kiedyś Lenny McLean – Arystoteles nielegalnych walk bokserkich na gołe pięści, a zarazem gwiazda „Lock Stock and Two Smoking Barrels” – „Nie ma prawdziwego życia bez odrobiny mordobicia”. Nie każdemu (na szczęście) jest dane uczestniczyć w klasycznym krwawym łomocie, bo na góralskie wesele nikt nie zaprosi, dożynek nie obchodzimy, pomeczowe ustawki omijamy szerokim łukiem, a w klubach skupiamy się na tańcu, zamiast na porównywaniu bicola z naspidowanym łysolem w czarnej koszuli z napisem „Jam ci jest rasowy napierdzielacz”.
Na nasze szczęście, jest jeszcze kino, dzięki któremu nieraz udało nam się wziąć udział w największych i najkrwawszych mordobiciach, wychodząc z nich bez chociażby najmniejszego zadrapania. Zanim zapoznacie się z kolejnym rozdaniem szybkiej piątki, mamy dla was mały aperitif – wybitną potyczkę z filmu „Undefeatable” w reżyserii jak zwykle niezawodnego Godfreya Ho:
Nie mamy co do tego żadnych wątpliwości, to zdecydowanie najlepsze mordobicie utrwalone na celuloidzie (gdyby testosteron miał składniki odżywcze, to ten film wykarmiłby Afrykę przez dekadę), którym to azjatycki reżyser sięgnął twórczego absolutu.
Jedyne, co nam pozostaje, to próba wypunktowania scen walki, które choćby odrobinę zbliżają się do geniuszu tego niekwestionowanego dzieła. Przed wami najlepsze filmowe mordobicia w historii kina – trzymajcie wysoko gardę i do boju! Uwaga, wybraliśmy wyłącznie te, w których główną rolę odgrywają ręce i nogi. Walki na miecze, noże, pręty, patyki i inne bronie białe omówimy niedługo.
Krzysztof Walecki
1. „Raid” (Rama & Andi vs Mad Dog) – w filmowym mordobiciu nie zawsze chodzi o realizm, czego finałowa walka w „Raid” jest najlepszym dowodem. Hiperbrutalny pojedynek wydaje się nie mieć końca, a jego uczestnicy powinni zwijać się z bólu już po 30 sekundach, ale jako widowisko jest to pierwszorzędnie nakręcona i zmontowana walka, jakiej już dawno nie widziałem na kinowym ekranie.
2. „Oni żyją” (Nada vs Frank) – jedna z najdłuższych walk w historii kina nie pochodzi nawet z filmu akcji, lecz fantastycznego klasyka Carpentera. Powodem dosyć realistycznego mordobicia jest potrzeba założenia okularów przeciwsłonecznych swojemu kumplowi, aby ten zobaczył, że kosmici są wśród nas. Jakby tego było mało, walka z każdą minutą staje się coraz bardziej brutalna i niebezpieczna dla obu bohaterów, choć dla widzów jest to powód do niejednego uśmiechu.
3. „Ultimatum Bourne’a” (Jason Bourne vs Desh) – wiem, że Desh korzysta na początku z pistoletu, a potem używa noża, ale w tym pojedynku chodzi przede wszystkim o niesamowitą sprawność fizyczną Bourne’a, który rozprawia się z przeciwnikiem za pomocą zwiniętej gazety. Poczciwy Jason już w poprzednim filmie poradził sobie w ten sposób, ale scena w „Ultimatum” jest lepiej nakręcona, zmontowana, zaś sam Desh jest dużo niebezpieczniejszym przeciwnikiem. Chyba tylko pojedynek z części pierwszej, kiedy Bourne broni się długopisem, może dorównywać tej walce.
4. „Pocałunek smoka” (Liu Jian vs bliźniaki) – w finale Jet Li walczy z tlenionymi, dwumetrowymi bliźniakami, którzy dysponują zabójczym arsenałem ciosów i kopniaków, ale z niewysokim Chińczykiem nie mają żadnych szans. Pojedynek ten jest szybki, brutalny i niepozbawiony humoru. Filmy ze stajni Bessona rzadko kiedy były udane, jednak całkiem zgrabne walki zawsze były jasnymi punktami tych produkcji.
Wspomniana walka zaczyna się od 3:39.
5. „Transporter” (Frank Martin vs ci źli) – pomysłowe mordobicie w autobusie, a potem w smarze, czyli Jason Statham wdzierający się do Hollywood. Również film wyprodukowany przez Bessona, z ładną choreografią walk, jeszcze zanim jego obrazy zaczęli montować ludzie z ADHD. Najlepszy Stathamowski pojedynek, który dopiero w tym roku znalazł swojego następcę w postaci krótkiej i brutalnej walki w pokoju hotelowym w filmie „Parker.
Maciej Niedźwiedzki
1. „Batman” (Batman vs Joker) – końcowy pojedynek Batmana i Jokera w pierwszym filmie Burtona jest niesamowicie dobry. Michael Keaton udowadnia dlaczego jest najlepszym odtwórcą roli Człowieka Nietoperza. Ma w sobie cynizm, mrok, siłę i powagę. Za pomocą tych samym określeń opisać trzeba styl, w jakim Batman rozprawia się z Jokerem i jego bandą. Filmy o Batmanie dostarczyły nam wielu świetnych scen walki ale właśnie tą uważam za najlepszą z nich.
 
 
 
 
 1. “Szukając sprawiedliwości” (Gino Felino vs kto się nawinie) – scena w barze. Można o radosnej twórczości Seagala powiedzieć wiele złego, ale cztery pierwsze filmy z jego udziałem (zwłaszcza „Nico” oraz „Szukając sprawiedliwości”) to absolutne klasyki – ostre kino dla dużych chłopców, które nigdy się nie zestarzeje. Sensei wpisał się do historii niespotykanym wtedy (i teraz niestety też) podejściem do filmowego mordobicia, które w jego wykonaniu to brutalny pokaz siły, precyzji oraz znajomości słabych punktów ludzkiej anatomii, a wszystko w sosie kategorii wiekowej R. Nie inaczej jest w tym filmie właśnie, a scena w barze, w której Gino spuszcza ostry łomot koneserom budweisera, to prawdziwe mistrzostwo świata. „Anybody seen Richie?” – i nie ma przebacz. Zimna, brudna, nieobliczalna, chaotyczna, wyzbyta choreograficznej taniochy, niewygodna…mogę tak bez końca…scena – chyba tylko solówka z albinosem w serialu „Banshee” zbliżyła się do tego poziomu brutalności. Mocna rzecz. 1. „Casino Royale” (James Bond vs. Fisher) – czarno-biały prolog, który na nowo definiuje serię o Bondzie i pokazuje, w jakim kierunku twórcy pójdą tym filmem. Niesamowicie intensywna i brutalna bijatyka, podczas której łazienka zmienia się w ruinę, a 007 zalicza pierwszy zgon na swoim koncie. To już nie będzie dżentelmen z drinkiem, to będzie agent ze zwierzęcym instynktem i siłą, potrafiący zniszczyć wszystko na swojej drodze.
 
 2. „Krwawy sport” (Frank Dux vs. Chong Li) – ubrudzona krwią mata i dwóch ostatnich wojowników. Klasyk ery VHS, w którym JCVD w akcie zemsty kopie tyłek wypakowanego Bolo Yeunga przy wspaniałej muzyce Hertzoga i Bishopa. Zawsze z niekrytą fascynacją oglądam pokazane w zwolnionym tempie wykopy i szpagaty mięśniaka z Brukseli. Tak było 15 lat temu i tak jest teraz. Jeden z najlepszych filmów Van Damme’a i jedna z bijatyk, które na stałe zapisały mi się w głowie. Perfekcyjny miks choreografii, mistycyzmu, muzyki plus ikona kina akcji lat 90.
 3. „Matrix” (Neo vs. Agent Smith) – pojedynek tej dwójki w metrze do tej pory powoduje u mnie przyjemne ciarki na plecach. Główny bohater, który w końcu zaczyna wierzyć we własne możliwości, pokonując kogoś, kogo nikt inny nie potrafił zwyciężyć. „My name is Neo, bitch!”. 
 4. „Wejście smoka” (Lee vs. Han) – absolutnie klasyczna scena. Rękawica ze sztyletami, gabinet luster i niesamowita zwinność Bruce’a Lee. Początkowa niepewność zastąpiona pomysłowością! 
 5. „Incepcja” (Arthur vs. projekcje) – fantastyczna scena, w której Arthur walczy z projekcjami sennymi Fischera Jr. w korytarzu przy wyłączonej grawitacji. Pomysłowość, wykonanie i choreografia na poziomie absolutnie mistrzowskim, a wszystko to sfilmowane „po bożemu”, przy minimalnej ingerencji komputera – piękny wire dance z pięściami. 
   1. „Legenda pijanego mistrza” (Wong Fei-hung vs. John i Henry) – to zestawienie mógłbym w całości wypełnić scenami z filmów Jackiego Chana, ale zacisnąłem zęby i powiedziałem sobie „dość”, ograniczając się do maksymalnie jednego tytułu. Padło na kontynuację „Pijanego mistrza” i absolutnie genialną finałową potyczkę z dwoma końcowymi bossami. A w zasadzie z bossem i jakimś leszczem, który szybko pada i już się nie podnosi. Słowa nie oddadzą tego, co dzieje się na ekranie, dlatego jeśli ktoś jeszcze nie widział, niech szybko kliknie w filmik poniżej. 
 2. „Kung fu szał” (Trzech mistrzów vs. Gang siekier) – klasyczny przykład sceny typu „paru koksów kontra wataha statystów padających po jednym strzale w twarz. Zazwyczaj za ścieżkę dźwiękową scen mordobić służą jedynie efekty dźwiękowe kolejnych szlagów, którymi z werwą obsypują się oponenci. Nie tutaj. Zabawne, że pierwsze, co przychodzi mi na myśl po wspomnieniu tej sceny akcji, to właśnie melodia. Dzięki muzyce dobra scena robi się nieprzeciętna. No i jest jeszcze motyw blokowania ciosów siekierą za pomocą metalowych pierścieni na nadgarstkach. Moc. 
 3. „Oldboy” (Oh Dae-su vs. banda karków) – mordobicie w jednym ujęciu. Początkowo z młotkiem w reku, potem na gołe pięści. Realistyczne, sugestywne, świetne. Jasne, widać, że te wszystkie kije łamią się na karku głównego bohatera za łatwo, ale poza tym choreografii nie da się niczego zarzucić. Nóż w plecach, młotek w kolano, prawy prosty w twarz – wszystko to wygląda niepokojąco prawdziwie. Ogromny plus za zauważenie czegoś, o czym większość filmów raczy nie pamiętać – bicie bliźniego okrutnie męczy. 
 4. „Terminator 2” (T-800 vs. T-1000) – nie chodzi o scenę masakrowania korytarza po zdeptaniu bukietu róż, a o tę późniejszą, w hucie. W pierwszym starciu terminatorów nie da się poczuć, z kim tak naprawdę Arnold ma do czynienia – bije się ze zwykłym gościem, który zostawia dużą dziurę po rzuceniu nim w ścianę. Dopiero pod koniec filmu T-1000 pokazuje potencjał tkwiący w maszynie z płynnego metalu walczącej wręcz. Trzy ujęcia: T-1000 wyciąga sobie metalowy pręt z boku, przelewa się w miejscu, żeby odwrócić się w drugą stronę po przyparciu do ściany oraz zamienia ręce i głowę miejscami, żeby złapać cios Arnolda. Pod względem koncepcji – geniusz. 5. „Obrońca” (Kham vs. ludzie i schody) – pewnego dnia ktoś obejrzał „Oldboya” i stwierdził: „pff… też tak umiem”, w efekcie czego powstała scena walki na schodach w tym filmie. Przez bite cztery minuty kamera łazi za Tonym Jaa po kolejnych piętrach, ukazując efektowną pacyfikację coraz to większych ilości mięsa armatniego. A cięcia w trakcie nie uświadczymy. Imponujące osiągnięcie.
 
  
 Miłosz Drewniak
 1. „Historia przemocy” (Jack Stall vs. szkolny byczek) – któż nie chciałby spuścić podobnego łomotu szkolnemu cwaniaczkowi, który sieje postrach na każdej przerwie? Już nie musimy. Jack Stall (Ashton Holmes) zrobił to za nas w filmie Davida Cronenberga. Ale w jakim stylu! Na oczach wszystkich i ku ogólnej konfuzji. Scena jest niesamowicie naturalistyczna – ach, ten rozbryzg krwi! Rzadko się coś takiego ogląda, a reżyser „Nagiego lunchu” jest mistrzem podobnych szczegółów. „In this family we do not solve our problems by hitting people!” – piekli się później ojciec Jacka (Viggo Mortensen). No niestety, czasem innej drogi nie ma, jak to sugerują kolejne dwa ujęcia.
 3. „Matrix Reaktywacja” (Neo vs. ochrona Merowinga) – żadna scena walki z całej trylogii nie zrobiła na mnie tak ogromnego wrażenia, jak potyczka Pana Andersona (Keanu Reeves) z grupką wampirów w domu Merowinga. Doprowadzona do perfekcji choreografia walki, Neo w sutannie i bezradni przeciwnicy, którzy nie potrafią go dotknąć. Do tego idealnie dobrana muzyka, która zdaje się porywać walczących do szalonego tańca. No i tańczą – tak jak zagra im główny bohater.
  
 4. „Kłamca, kłamca” (Fletcher Reede vs. Fletcher Reede) – w tej niezapomnianej komedii prawnik, grany przez Jima Carreya, przez jeden dzień nie może kłamać. Z tego powodu za wszelką cenę musi przełożyć rozprawę sądową. Jednak gdy zdaje sobie sprawę z tego, że nie może okłamać sędziego i musi podać prawdziwy i sensowny powód do jej odroczenia, idzie do łazienki i spuszcza sobie solidny łomot. Świetny Jim Carrey i przezabawna komedia, do której lubię wracać.
  
 5. „Zły Mikołaj” (Mikołaj vs. dzieci) – trudno sobie wyobrazić gorszego św. Mikołaja od tego, który ma twarz Billy’ego Boba Thorntona. Ten Mikołaj nie przepada za dziećmi, upija się w środku dnia i uprawia publiczny seks z przypadkowymi partnerkami. „Zły Mikołaj” pojawia się w moim zestawieniu ze względu na scenę, w której Billy Bob Thornton w stroju św. Mikołaja dopada dzieciaka, który wcześniej pobił małego chłopca i częstuje go serią prawych prostych. Całemu zajściu przygląda się grupka dzieci, w które Thornton rzuca później deskorolkami. Wszystko to w rytm utworu z opery „Carmen” Bizeta.
    Rafał Donica
 1. „Martwica mózgu” (Ksiądz vs chuligani) – cały kultowiec Petera Jacksona obfituje w sceny-perełki, ale krwawa potyczka rozpoczęta słowem bożym: I Kick Ass for the Lord! i zakończona urywaniem rąk, nóg i łbów – jest najlepszą z nich. I zdecydowanie najbardziej zaskakującą, bo jak to, walka karate w filmie o zombie? Na cmentarzu? Między księdzem a chuliganami? Fuck yeah! 
 2. „Poszukiwacze zaginionej Arki” (Indy vs łysy mechanik) – pocieszne w swej beznadziejności zmagania Indy’ego z przewyższającym go siłą i techniką przeciwnikiem, to nie tylko jedna z moich ulubionych bójek w historii kina, ale i najlepsza sekwencja z całego cyklu przygód dzielnego archeologa, który gdy nie może, to i do podstępu się ucieknie, i piachem w oczy sypnie. 
 3. „Kick Boxer” (finałowy pojedynek) – nie wiem, jak dziś odebrałbym finałową walkę między Van Damme’em a Tong Po, ale kiedy byłem dzieciakiem, robiłem pod siebie z wrażenia, gdy antagoniści maczali swoje pięści w żywicy i obtaczali je w tłuczonym szkle. A później napięcie rosło! 
 4. „Podziemny krąg” (Edward Norton vs. Edward Norton) – Norton powinien dostać przynajmniej nominację do Oscara za spuszczenie wiarygodnego(!) wpierdolu samemu sobie. 5. „Predator” (Dutch vs Predator) – wiele lat przed filmem McTiernana próbowano pokazać na ekranie walkę wręcz miedzy kosmicznym potworem a człowiekiem. Wynik tej próby, podjętej w serialu „Star Trek”, a na ekranie odegranej przez kapitana Kirka i potwora Gorna, nosi dziś miano „Najgorszej walki wszech czasów”. Finałowa naparzanka Arnolda z Predatorem także miała szansę popaść w groteskę, ale udało się nie wpaść w pułapkę śmieszności i mordobicie między człowiekiem a kosmicznym stworem wypadło brutalnie, wiarygodnie i emocjonująco.
 
  
 Krzysztof Połaski 1. „Kickboxer” (Kurt Sloane vs lokalni „fajterzy”) – skoro w naszym zestawieniu już znalazła się finałowa scena tego obrazu, w której „biały wojownik” mści się na Tong Po za gwałt na swojej dziewczynie i złamany kręgosłup brata, to ja Wam postanowiłem zaprezentować inny, lecz również emocjonujący pojedynek, którego głównym bohaterem jest Kurt Sloane. Jeżeli kiedykolwiek w jakimś barze, klubie czy dyskotece spotkacie tańczącego Jean-Claude Van Damme’a to pod żadnym, ale to absolutnie żadnym pozorem, nie mówcie mu, że słabo tańczy, a już nie daj Bóg nie przerywajcie jego szalonych wygibasów. Czemu? Poniższy film wszystko wyjaśnia. Piękna scena, i to sięgnięcie po kieliszek w celu wzmocnienia sił – tak to się robi panowie.
   2. „Hot Shots 2” (Topper Harley vs tajlandzki wojownik) – a kto powiedział, że ta „szybka piątka” musi być całkiem na serio? Jeżeli pojawia się „Kickboxer”, to nie może zabraknąć jego genialnej parodii z „Hot Shots 2”. Do dzisiaj niemal płaczę ze śmiechu na widok Toppera maczającego pieści w cukierkach i w żelkach. Wszystko to w rytm muzyki Basila Poledourisa, gdzie oczywiście nawiązanie do motywu przewodniego „Robocopa” (również Poledouris) nie jest przypadkowe. Tej sceny nie wolno opisywać, trzeba ją po prostu obejrzeć.
   3. „Rocky” (Rocky Balboa vs Apollo Creed) – długo się zastanawiałem czy zamieścić finałową walkę z pierwszej części, czy jednak zdecydować się na pojedynek z radziecką maszyną do zabijania, Ivanem Drago, ale pierwsze starcie z Apollo Creedem jest bardziej klasyczne. Zaczyna się od wielkiego show, z jednej strony wystrojony w amerykańską flagę Creed, a z drugiej skromny, z reklamą masarni na szlafroku, wręcz biedny Rocky Balboa. Do tego gościnnie na ringu pojawia się sam Joe Frazier. To walka na śmierć i życie, na absolutne wyniszczenie przeciwnika. Ta scena, połączona z fenomenalną ścieżką dźwiękową, powoduje, że jednocześnie się wzruszam, a moje ciało pokrywa „gęsia skórka”. I na deser to wołanie Adrian. Piękne.
   4. „Policyjna opowieść 3” (Jessica Yang vs policjanci) – widząc ten tytuł zapewne spodziewacie się walki z udziałem Jackie Chana, ale nie tym razem. Najjaśniejszym punktem trzeciej „Policyjnej opowieści” bez wątpienia jest pani inspektor Jessica Yang, w którą wcieliła się piękna Michelle Yeoh. Ta niepozorna dziewczyna potrafi rozłożyć faceta jednym ciosem, a przy tym wygląda jak grzeczna uczennica. Ideał kobiety? Być może. Jean Todt, ty szczęściarzu.
   5. „Ostry poker w Małym Tokio” (Dolph Lundgren feat. Brandon Lee vs gangusy z Yakuzy) – tytuł ten to doskonały przykład kina klasy B. Długo można by pisać na temat tego obrazu i scen, które na swój sposób stały się już klasyczne, jak np. ścięcie głowy w ramach gry wstępnej, czy użycia nagich kobiet jako żywych stołów, jednak skupmy się na jednej z pierwszych walk tego filmu. Przerażająco spokojny Dolph Lundgren, który trzymając w jednym ręku filiżankę, potrafi rozłożyć na łopatki kilku rzezimieszków, a na koniec jeszcze wyjaśnić drobne nieporozumienie ze swoim przyszłym partnerem. Co z tego, że przy okazji panowie rozwalili całą restaurację?
   Rafał Oświeciński
 1. „IpMan” (Yip-Man vs reszta) – Jedna mata. Donnie Yen kontra japońscy karatecy. Dwie ręce i dwie nogi kontra dwadzieścia rak i dwadzieścia nóg. Połamane kości, prawdopodobnie kilka trupów. Perfekcja wykonania. Niemalże egzekucja. 
 2. „Riki-Oh: The Story of Ricky” (Ricky vs Oscar) – najbrutalniejsza walka w historii kina z elementami religijnej symboliki (sic!) i chirurgii plastycznej. To trzeba zobaczyć, żeby uwierzyć. Maczeta ze swoim skokiem na jelicie to tania podróbka chińskiego klasyka. 
 3. „Ong Bak 2” (Tien vs źli wieśniacy) – „Pijany Mistrz” ale w konwencji całkiem serio: deszcz, błoto, wiocha zabita dechami, a w niej gibki Tony Jaa, praktycznie leżąc na ziemi, masakruje pokaźne grono przeciwników. 
 4. „Danny the Dog” (Jet Li vs źli) – Jet Li jest z pewnością jednym z najlepszych fighterów kina, ale spośród wielu znakomitych walk wybieram tę z niezłego filmu i przy okazji najlepszą role aktorską Li, tym razem zwierzęco wściekłą (można to traktować dosłownie) 
 5. „Rocky IV” (Rocky Balboa vs Ivan Drago) – wszyscy to znacie. Rocky dostaje w ciry przez wiele rund, potem sie przebudza, oklepuje mordę Ivana, po czym dochodzi do finałowej rundy, kiedy obaj, już bez uniesionej gardy, obijają się po szczękach. Ależ to ma moc! 
    
 EXTRA:  
 „Champion 3: Odkupienie”, czyli Uri Boyka sieje zniszczenie. Gdyby Scott Adkins rozpoczynał karierę w polowie lat 80. dziś jego filmy miałyby status kultowca większy (patrząc co ten koleś wyprawia na ekranie), niż „Krwawy Sport” i „Kickbokser” razem wzięte. Produkcje w jego filmografii są raczej średnio-słabe, ale sceny walki odpowiednio widowiskowe, szybkie i krwawe. Jest petarda! 
 „Król Kickbokserów”, czyli zemsta w cyrkowych strojach. Billy Blanks to jeden z niewielu czarnych gwiazdorów kina obijającego mordy. Pręży się aż miło. 
 „Jack Reacher„. Film przeszedł kompletnie bez echa, mimo Tomka Cruise’a w roli głównej. To dość przeciętny kryminał, ale wykonany oldschoolowo, co się może podobać. Co najważniejsze, zawiera bardzo ciekawą walkę Cruise vs opryszczki. Takimi wygibasami na pewno zaimponujecie pannom. 
 „Watchmen„. Sceny początkowe. Piękna bijatyka – fenomenalnie nakręcona z intrygująca muzyką w tle. 
 „Haywire”. Nie był to zbyt udany film Stevena Soderbergha, ale miał w sobie coś, czego nie można nie docenić: Ginę Carano. Jedna z niewielu bab z jajami, która potrafi walczyć z facetami jak równa z równym. Realistycznie, z oszczędnym montażem, klasa sama dla siebie. Na pierwszy rzut oka wygląda śmiesznie, ale naturalizm walki jest dojmujący. 
 
  Warrior. Nie ostatnia scena, oparta na zdrowych męskich emocjach, a pierwsza wściekła walka Toma Hardy’ego, który roznosi w ringu przeciwnika.
 
 Sherlock Holmes. Dystyngowany gentleman trafia na ring, gdzie stacza walkę z gorylem w ludzkim ciele. Prócz siły mięśni używa rozumu. Efekt? Efekciarstwo najwyższej próby i kołaczące się w głowie pytanie: to jest Sherlock? Guy Ritchie wie jak kręcić ekscytujące mordobicia.
 
 „Samotny wilk McQuade„, czyli Chuck Norris vs. David Carradine. Coś w stylu karate vs. coś w stylu kung fu. Klasyk z dramatyczną muzyką w tle!
2. „Gladiator” (Maximus vs Commodus) – również w Gladiatorze znajduje się niezwykle udane lanie. Maximus bezwzględnie miażdży Commodusa. Cały swój gniew wgniata w mordę syna Marka Aureliusza. Wygrywa wszystko. Łączy się z rodziną, ratuje życie Lucilli i jej syna, ustanawia w Rzymie republikę i przy okazji Russell Crowe zdobywa zasłużonego Oscara. Zaledwie jedno mordobicie, a tyle dobrego.
3. „Ojciec chrzestny” (Sonny Corleone vs Carlo Rizzi) – uwielbiam tę scenę z kilku przyczyn. Po pierwsze Sonny Corleone – bohater, którego darzę szczerą sympatią i utożsamiam się z jego gniewem. Kolejnym powodem jest przyjemność, jaką czerpię z tego, że ta gnida Carlo dostaje zasłużone solidne manto. Dzięki brawurowemu wykonaniu Jamesa Caana jest w tej scenie odczuwalna niespotykana energia. Klimatu dodaje świetna lokacja, pryskająca woda z hydrantu i dzieci przyglądające się temu brutalnemu widowisku.
4. „Bez przebaczenia” (Mały Bill vs English Bob) – bardzo sugestywna scena. Rewelacyjnie zagrana przez Gene’a Hackmana. Dobry western nie może obyć się bez porządnego mordobicia. Jest ono po prostu wpisane w ikonografię gatunku. Przemowa Little Billa w trakcie tłuczenia English Boba nadaje tej scenie mocy. Lubię tę scenę za bezkompromisowość i brutalność. W taki właśnie sposób Dziki Zachód wita na swoim terenie elokwentną Anglię.
5. „Wściekły byk” (Jake La Motta vs Vicky La Motta & Joey La Motta) – oczywiście musi też być coś od Scorsese. Tworzy on bohaterów wybitnie konfliktowych. Ceniących znacznie wyżej argument siły niż siłę argumentu. I taki też jest Jake la Motta – bokser na ringu i poza nim. Gdy dochodzi do apogeum sporu między głównym bohaterem a jego najbliższymi, Byk z Bronxu biję mordę bez jakichkolwiek zahamowań. Obrywają wszyscy: żona, brat, dzieci. Wyjątkowy film, wyjątkowe mordobicie. Jest w tej scenie gniew, rozczarowanie, zepsucie, ale również jakiś dystans (humor?) do przedstawianej sytuacji, wykreowany przez rewelacyjną reżyserię Martina Scorsese.
Radosław Buczkowski
2. „Wschodnie obietnice” (Viggo Mortensen vs zakapiory) – trzeba mieć łeb nie od parady i cohones z betonu (Cronenberg, wiadomo), żeby w dobie absolutnego zdziecinnienia Hollywood nakręcić film w którym sceny przemocy wyglądają tak naturalistycznie i tak cholenie dosadnie. W czasach gdy kategoria wiekowa PG-13 rządzi niepodzielnie, a montażowe sztuczki, matriksowe akrobacje i bohaterowie uzbrojeni w gazety wypełniają kino, takie podejście do kręcenia sceny mordobicia zasługuje na największe pochwały.
3. „Snatch” (Mickey O’Neil vs Horace 'Good Night’ Anderson) – pod względem formalnym, małe dzieło sztuki (montaż, muzyka, kadrowanie, kolorystyka), a umiejętny balans pomiędzy brutalnym realizmem a filmową umownością dopełnia dzieła zniszczenia.
4. „Droga Smoka” (Tang Lung vs Colt ) – mimo ponad czterdziestu lat na karku, jedna z najlepiej wyglądających ekranowych potyczek. Szybkość i technika Bruce’a Lee (a i Chuck „Kopytko” Norris tutaj nie próżnuje), reżyseria, choreografia, nowatorska praca kamery – tak się właśnie tworzy legendę!
5. “Dwóch jak smoła i siarka” (Ben&Kid vs chłopcy z siłowni) – Bud Spencer i Terence Hill, prawdziwe ikony B-klasowego kina spod znaku akcji i komedii. Panowie wystąpili wspólnie w ponad dwudziestu filmach i prawie w każdym z nich nie obyło się bez ostrego, slapstickowego mordobicia, które zresztą doprowadzili do groteskowej perfekcji. Durne to wszystko niemiłosiernie, ale zarazem lekkie, przyjemne i absolutnie bezpretensjonalne. Teoretycznie mógłbym wrzucić tutaj jakikolwiek pojedynek z ich filmografii, ale niech będzie ten, bo oddaje wszystko, co w ich twórczości najlepsze – zawsze uśmiechniętego Hilla, który z błyskiem w oku rozprawia się z kolejnymi przeciwnikami, oraz Spencera, który niczym sprzedający plaskacze i bułgary czołg taranuje przeciwników. Geniusz!
Szymon Pajdak
Maciej Poleszak
 2. „Hooligans” (Matt & Bower vs. kibol) – cała końcowa sekwencja ustawki to jedno wielkie naparzanie się po mordach, ale myślę tutaj o jednej scenie, w której Bower (Leo Gregory) z rozpędu (i wyskoku) wjeżdża w klatę kibolowi z wrogiej ekipy i rozpłaszcza go na masce samochodu. Następnie na zmianę z Mattem (Elijah Wood) przytrzymują go i dzieląc się sprawiedliwie – po jednym ciosie, przerabiają jego twarz na krwawą papkę. 

 
																	
																															 
									 
																	 
									 
																	 
									 
																	 
									 
																	 
									 
																	 
									 
																	 
											 
											 
											 
											 
											 
											 
											 
											 
											