Jako oddany fan talentu Nicolasa Cage’a, w ostatnich latach przeżywam prawdziwe męki, widząc jak ten uznany przecież aktor rozmienia się na drobne. Na 20 ról w tragicznych produkcjach trafi mu się jedna umiarkowanie dobra, ale to wciąż za mało, by wrócić z absolutnego filmowego marginesu do grania w poważnych, mainstreamowych produkcjach. Nicolas Cage ma na koncie wiele znakomitych, z miejsca rozpoznawalnych ról, ale okazuje się, że jego portfolio wyglądałoby znacznie bardziej imponująco, gdyby nie odrzucił kilku bardzo intratnych propozycji. Poniżej lista wyjątkowo głośnych ról, z których zrezygnował Nicolas Cage.
Gdy Keanu Reeves kąpał się w splendorze, jaki przypadł mu w udziale po występie w Matriksie, Nicolas Cage mógł tylko pluć sobie w brodę, że nie chciało mu się ruszyć czterech liter do Australii, by spędzić kilkadziesiąt dni zdjęciowych na planie jednego z najważniejszych filmów przełomu wieków. Najwyraźniej wciąż niepotrafiący wyzwolić się z postoscarowego upojenia (Nic zdobył Oscara w 1996 roku po roli w Zostawić Las Vegas) Cage odrzucił rolę w filmie braci Wachowskich, odmawiając sobie – nie bójmy się tego stwierdzenia – nieśmiertelnej sławy. Talk about bad judgement…
Mogłoby się wydawać, że po odrzuceniu jednej kultowej roli Nicolas będzie nieco rozważniej podchodził do kwestii wyboru kolejnych aktorskich zleceń. Nic bardziej mylnego – kilkanaście miesięcy po premierze Matriksa Cage otrzymał propozycję zagrania jednej z kluczowych postaci Władcy Pierścieni Petera Jacksona, Aragorna. Zapewne każdy z was przyjąłby taką ofertę z radością i jeszcze ucałował ręce, które ją złożyły – ale nie Nicolas. On – jak na supergwiazdę przystało – pokręcił nosem na blisko trzymiesięczny okres zdjęciowy w Nowej Zelandii (ej, Cage, co Ty masz do tych Antypodów??), odmawiając sobie roli w jednej z najbardziej kasowych trylogii XXI wieku.
Zanim jeszcze zaczął być znany z odjechanych, przeszarżowanych ról, Nicolas Cage miał okazję stworzyć niezwykłą kreację Willy’ego Wonki w remake’u klasycznej filmowej baśni. Z niewiadomych przyczyn odrzucił jednak ten pomysł, na czym skrzętnie skorzystał Johnny Depp, inny naczelny hollywoodzki ekscentryk, który umocnił swój wizerunek „aktora wiecznie ucharakteryzowanego”. A Nicolas? Właśnie wtedy zaczął dokonywać coraz bardziej wątpliwych aktorskich wyborów i postanowił zagrać w innym remake’u – kultowym już, nomen omen, Kulcie.
W połowie lat 90. Nicolas Cage i Jim Carrey byli bliskimi kumplami i bardzo chcieli zrobić razem film, w którym obaj graliby pierwsze skrzypce – wcześniej wystąpili w Peggy Sue wyszła za mąż, ale Carrey pojawił się wtedy w mniejszej roli. Gdy więc otrzymał angaż do komedii Głupi i głupszy, zawnioskował, by jego filmowym partnerem był Nic. Cage musiał jednak odpuścić i był to ten jeden, jedyny raz, gdy podjął słuszną decyzję – wystąpił wówczas w Zostawić Las Vegas, które przyniosło mu jedynego Oscara w karierze i wywindowało na sam szczyt. Nie mogę jednak przestać sobie wyobrażać Nicolasa w roli głupkowatego Harry’ego z językiem przyklejonym do oblodzonej rury…
Rola, która przyniosła nowe (jak się okazało – tymczasowe) otwarcie Mickeyowi Rourke’owi, miała przypaść w udziale Nicolasowi Cage’owi. To do niego najpierw zgłosił się Darren Aronofsky, oferując możliwość zagrania napakowanego sterydami zapaśnika, który próbuje odnaleźć równowagę pomiędzy mocno dołującą karierą a szarą rzeczywistością. W tym przypadku na przeszkodzie stanął Nicowi jego żelazny kodeks moralny – nie mogąc wyobrazić sobie siebie zażywającego sterydy, Cage, słynący ze swojego zamiłowania do „Metody”, postanowił zrezygnować z roli, nie był bowiem w stanie zaoferować stuprocentowej wiarygodności. Skorzystał z tego Mickey Rourke – a gdzie wtedy był Nicolas Cage? Realizował (szkoda, że nie) Ostatnie zlecenie. Sami odpowiedzcie sobie, kto lepiej na tym wyszedł.
Gdy Nicolas dowiedział się, że Warner Bros. planuje zekranizować komiksowe losy Johna Constantine’a, z miejsca zgłosił swój akces, ale zanim projekt na dobre się rozwinął, Tarsem Singh, pierwotny reżyser filmu, zwinął żagle i z oryginalnego pomysłu niewiele już zostało. Ostatecznie komiks zekranizowany został przez Francisa Lawrence’a, a główną rolę zagrał Keanu Reeves, ten sam, który kilka lat wcześniej przejął rolę Nicolasa w Matriksie… Nie zdziwiłbym się, gdyby po tym wszystkim Nic uważał Keanu za swojego nemezis.
Film Tima Burtona o Supermanie to jeden z tych projektów, których niepowstania widzowie żałują najbardziej. Nicolas Cage został oficjalnie ogłoszony jako odtwórca roli Clarka Kenta, ale film nigdy nie doczekał się realizacji – najprawdopodobniej ze względów finansowych. Jedyne, co nam po nim zostało, to to zdjęcie: