NARKOTYKI W FILMACH – 22 najlepsze filmy
Oto lista najlepszych filmów o narkotykach. Ranking filmów z narkotykami w rolach głównych, nie w roli epizodycznej. Filmy o braniu narkotyków, o ćpaniu bez opamiętania, o ćpających. Filmy, w których zażywa się wszystkiego – od marihuany, przez LSD, na ayahuasce kończąc.
Słowo wstępu
Narkotyki sprawiają przyjemność.
Tego typu konkluzja jest dość nieprzyjemna i kontrowersyjna, lecz fakt pozostaje faktem – narkotyk daje doświadczenia niczemu nie podobne, zawłaszczające ciało i duszę na kilka miłych momentów. Narkotyki zażywano od zawsze. Nie dość, że filozofowie ateńscy odkryli dość wcześnie halucynogenne właściwości haszyszu, to nawet „Baśnie z Tysiąca i Jednej Nocy” wspominają o narkotycznej żywicy słowami Szecherezady opowiadającej bajki radujące serca i dusze o przyjemnościach palenia, a nawet jadania haszyszu.
Timothy Leary, główny piewca „społeczeństwa LSD”, zwykł porównywać doznania narkotyczne do nabożeństw religijnych, w których niespotykane doświadczenia o charakterze transcendentnym prowadzą do odkrycia dotychczas niezbadanych przez nikogo właściwości mózgu. Zagubienie czasoprzestrzenne to uradowanie, przerażenie, koszmarny i jednocześnie zachwycający ontologiczny sen. Leary często używał zwrotu „podłączenie się”, co znaczyć mogło objawienie się świata niedostępnego ludzkim zmysłom tkwiącym na padole ziemskim. Z „ojcem LSD” zgodziłby się zapewne jeden z najwybitniejszych pisarzy polskich, Stanisław Ignacy Witkiewicz, który popełnił, trudno obecnie dostępne w naszym kraju, dzieło „Narkotyki” opisując bez zażenowania swe eksperymenty między innymi z opiatami, pejotlem, kokainą i haszyszem. Autor lekturowych „Szewców” piórem niemalże poetyckim daje upust swym fantazjom snując opowieści o narkotycznych stanach, przy których tworzył śmiało swe dzieła. Już „Pożegnanie jesieni” posiada kilka znakomitych opisów wizji kokainowych, które inaczej niż „rozkoszą” Witkacy nie nazywa.
Świat filmu również nie stroni od narkotyków, ba! narkotyki stają się niekiedy wręcz jedną z wartości najważniejszych, bez których pewne obrazy nie zaistniałyby, a ich twórców nikt, nigdy i nigdzie by nie kojarzył. Marilyn Monroe, Elvis Presley, Robert Mitchum, John Belushi, Judy Garland, Drew Barrymore, River Phoenix, Robert Downey Jr., Christian Slater – wielkie gwiazdy, wielkie kariery, ale ich nazwiska na zawsze pozostaną przypruszone zabójczą kokainą/heroiną. O krok od zgonu pod wpływem narkotyków był John Waters i obsada jego filmu „Pink Flamingos”. Nie lepiej działo się na planie „Czasu Apokalipsy” Francisa Forda Coppoli, w którym Martin Sheen i Marlon Brando spędzali na planie tygodnie mając w żyłach rozpuszczoną kokainę i LSD. Nie są oni jedynymi mieszkańcami Hollywood popadającymi w poważne romanse z narkotykami, bo jak wieść niesie w nocnych klubach Fabryki Snów gwiazdy kina i telewizji lekką ręką wydają tysiące dolarów na nielegalne przyjemności.
Począwszy od lat 60., kiedy ruchy kontrkulturowe zrodzone w akademickich campusach poczęły wcielać w życie filozofie wolnościowe mając w pamięci wykłady Timothy’ego Leary, poprzez słoneczne lata Woodstock i erę disco, skończywszy na hedonistycznym przełomie wieków, mamy do czynienia ze stałą obecnością wszelkich narkotyków w świecie filmu. Jedni zwykli pokrzykiwać, że wszelkie nałogi prowadzą niechybnie jeśli nie do śmierci, to na pewno do psychicznej i fizycznej niewoli, w jaką popada uzależniony; ci drudzy, o podejściu bardziej liberalnym, nic nie robili sobie z palenia marihuany i łykania wszelkiej maści kwasów. Podobnie same filmy – nie raz zdają się propagandą anty- bądź pronarkotykową, stawiają odważne tezy albo unikają powagi usilnie starając się wciągnąć widza w nieziemski filmowy odlot.
*
22. REEFER MADNESS aka TELL YOUR CHILDREN
czyli niezamierzona śmieszność
Narkotyk: marihuana
Rok 1937. Bodajże na zamówienie rządu USA powstaje dzieło propagandowe o zgubnych skutkach zażywania cannabis sativa. „Tylko dla dorosłych!”, „Women Cry For It – Men Die For It!” głosiły hasła promujące film w kinach. Kilku uczniów w szkole na przedmieściach wielkiego miasta poczęło popalać marihuanę, co zaowocowało otwarciem bram piekieł czyli: gwałtami, zabójstwami i innymi, niegodnymi prawych obywateli, zachowaniami. Bynajmniej ten obraz edukacyjny nie wzbudzał śmiechu na sali, choć dzisiaj reakcje są z goła odmienne, a „Reefer Madness” traktowany jest jako niezamierzona komedia godna podpisania przez wielkiego Eda Wooda. Niemniej klasyk, w pewnych środowiskach kultowy.
21. SUPER HIGH ME
czyli zamierzona śmieszność
Narkotyk: marihuana
81 lat po “Reefer Madness” pojawił się dokument skrajnie odmienny w wyciąganych wnioskach. Idea jest prosta i nawiązuje do świetnego dokumentu “Super Size Me” o skutkach jedzenia (wyłącznie) w McDonald’s. Komik Doug Benson postanowił palić marihuanę przez miesiąc – codziennie, nie wychodząc w praktyce ze stanu nietrzeźwości. Wcześniej zaplanował różnego typu badania fizyczne i psychologiczne pokazujące “stan zero” w momencie pełnej abstynencji, a potem – po miesiącu wypełnionym skrętami z zielskiem – znowu przeprowadził te same badania. Wnioski po eksperymencie? Tych nie zdradzę, powiem tylko, że są mocno niejednoznaczne i… wywołują kupę śmiechu.
20. PINEAPPLE EXPRESS
czyli aleosochozzi?
Narkotyk: marihuana
Może pamiętacie Prawdziwy romans Tony’ego Scotta? Była tam pewna trzecioplanowa postać mocno ujaranego gościa, którego grał Brad Pitt – w sumie nic ona nie znaczyła, ale dla ekipy Judda Apatowa stała się podstawą dywagacji “co by było gdyby”. Bo co by było gdyby umieścić totalnie zjaranego kolesia w środku gangsterskiej afery i nie pozwolić mu wytrzeźwieć? Jak mogłyby wyglądać losy takiego Pitta z jego punktu widzenia? I tak oto powstał Pineapple Express, spory hit kasowy (100 baniek na świecie). Mocno upalona komedia, w której chodzi o gromadzenie coraz większych absurdów scenariuszowych i wielką ujaraną zabawę w kino sensacyjne. Dlaczego tak? A dlaczego nie? Scenariusz na pewno nie był tworzony na trzeźwo, nie trudno zgadnąć jak wyglądały dni na planie filmowym, bo czuć odpowiednią “chemię” między Jamesem Franco, Sethem Rogenem i Dannym McBridem (choć podobno popalali nieprawdziwą, aha). W efekcie powstało coś naprawdę pozytywnego, jajcarskiego i bezpretensjonalnego.
19. HEMP FOR VICTORY
czyli miliony hektarów konopii
Narkotyk: marihuana
„Gdy greckie świątynie były jeszcze nowe, konopie indyjskie już od wieków służyły całej ludzkości. Przez tysiące lat, nawet do teraz, roślina ta używana była do produkcji lin i ubrań, szczególnie na Dalekim Wschodzie„. Tak zaczyna się słynny film o pożytkach z uprawy konopii indyjskich, tak potrzebnych Stanom Zjednoczonym, szczególnie w czasie II Wojny Światowej do produkcji lin i ubrań dla dzielnych, amerykańskich żołnierzy. Film stworzony został przez Departament Rolnictwa w 1942 roku i zawierał m. in. ostrzeżenie przed niewłaściwym wykorzystywaniem nasion. Aby hodować legalnie marihuanę należało mieć zgodę ministerstwa. Uprawa konopii indyjskich była w tym czasie bardzo dochodowa, ale oczywiście nie skończyło się wyłącznie na produkcji lin. ..
18. ŻE ŻYCIE MA SENS
czyli o samotności w blokach z wielkiej płyty
Narkotyk: marihuana, haszysz
Jedyny polski przedstawiciel na tej liście i na pewno jeden z najważniejszych polskich filmów lat 90.. Kino prawdziwie niezależne, na tyle jednak dobre, że dystrybutor zdecydował się w 2000 roku na wprowadzenie filmu do kin w całej Polsce. Krok ryzykowny, bo kino offowe nigdy nie miało wcześniej okazji na konfrontację z masową publicznością. O co się rozchodzi? Mamy grupkę przyjaciół na jednym z blokowisk w zachodniej Polsce. Dość ambitni, żeby wyrwać się ze stagnacji, w którą popadli. Pojawia się jednak chłopak z sąsiedztwa, który, oprócz miłego towarzystwa, dobrej zabawy na imprezach, proponuje eksperymenty z narkotykami. I próbują. „Że życie ma sens” to mocny, prawdziwy portret pokolenia młodych ludzi zmagających się z dość trudną, przygnębiającą rzeczywistością końca XX wieku. Film zrobiony przez grupę Sky Piastowskie – filmowych amatorów, aktorskich naturszczyków – dość szczerze mówi o narkotykowym uzależnieniu i jego nieodłącznej towarzyszce – samotności. Razić może morał, nazbyt banalny, ale odwaga reżysera, Grzegorza Lipca, zasługuje na uznanie, bo rzadko (wręcz nigdy) mamy szansę zobaczyć na polskich ekranach obraz młodzieży spędzającej bezużytecznie całe dnie pod blokami. Z nieodłączną lufką w zębach.
17. JOHN GINIE NA KOŃCU / John Dies at the End
czyli nie polewaj tego sosem!
Narkotyk: sos sojowy
Z naszej recenzji: David Cronenberg, Douglas Adams i David Lynch spotykają się na libacji u Shane’a Blacka. Leci piwko, potem wódka. Black wyciąga zioło, Lynch dorzuca kwas, ktoś inny grzybki. Jedno prowadzi do drugiego i następnego ranka budzą się z dzieckiem, którego bez wątpienia ojcami są wszyscy czterej. Tak można by pokrótce opisać „kod genetyczny” tego filmu. Historia, która nie ma większego sensu ani fabuły, a jednak przykuwa do ekranu na 100 minut i to bez poczucia, że mamy do czynienia z bełkotem naćpanego narratora. To kontrolowane szaleństwo, opanowany chaos, absurd, groteska, surrealizm i gore w jednym. I wszystko przez sos sojowy, nowy i niebezpieczny narkotyk, który biorą główni bohaterowie.
16. KOMEDIE HIP-HOPOWE (?)
czyli zblantowani chłopcy i ich foki
Narkotyk: marihuana
Niejako oddzielny filmowy gatunek, który doczekał się kilkunastu już filmów oscylujących wokół seksu, zabawy i oczywiście marihuany. Głównymi bohaterami (oprócz wszelkiej maści skrętów) są zawsze czarnoskóre gwiazdy amerykańskiego hip-hopu, grające zazwyczaj siebie, zapraszające na plan swoich kumpli i rodziny, zawsze tworzący muzykę, a niekiedy i scenariusze. Luźna atmosfera panuje na planie, a dym z jointów ulatnia się z ekranu wszelkimi porami, co cieszy wesołą gawiedź, zazwyczaj w luźnych portkach, bo dla nich, przede wszystkim, tego typu widowiska są przeznaczone. Treść jest pretensjonalna. Mamy więc zawsze kumpli, ziomali, czarnuchów (w znaczeniu pozytywnym, nic obraźliwego), obok nich foki, a blant zazwyczaj w zębach. Albo rozkręcają podupadającą myjnię samochodową („The Wash”, w rolach głównych Snoop Doggy Dogg, Dr. Dre), albo idą na studia na których zdają wszelkie egzaminy przy pomocy „magicznego zioła” („How High”, w rolach głównych Method Man, Redman), zdarza się też, że bohaterowie siedzą i nic nie robią, no może czasem uciekają przed dealerem dla którego winni są pieniądze („Friday”, „Next Friday”, „Friday After Next” w roli głównej Ice Cube). Kto lubi oglądać na ekranie olbrzymie skręty, foki wydymające piersi i fabuły doszczętnie przesiąknięte wiadomym dymem, na tego typu filmach bawił się będzie znakomicie.
15. PRZEZ CIEMNE ZWIERCIADŁO / A Scanner Darkly
czyli animowany trans w oparach psychozy
Narkotyk: Substancja D
Jedna z najciekawszych ekranizacji prozy Philipa K. Dicka, pisarza wybitnego, ale i równie znanego miłośnika amfetaminy, LSD i wszelkich środków psychoaktywnych. Na pewno jeden z tych filmów animowanych, wobec których nie sposób przejść obok z obojętnością. Richard Linklater zgromadził bowiem na planie świetną obsadę (Keanu Reeves, Robert Downey, Jr., Woody Harrelson, Winona Ryder), po czym… pomalował ich animacją (tzw. technika rotoskopowa). Fabuła? Jak to u Dicka, motywy dystopii i zniewolenia umysłu są podstawą, na bazie której bohaterowie jego historii zaczynają odkrywać prawdę, jaka by ona nie była. Pewien glina infiltruje środowisko narkomańskie, gdzie pojawił się silny psychoaktywny narkotyk zwany Substancją D powodujący rozszczep osobowości. Aby dokładnie rozpoznać sprawę i dojść do źródła, które odpowiada za wypuszczenie narkotyku na rynek, glina bierze Substancję, a ów eksperyment ze sobą widzimy na ekranie. To mroczna, posępna historia w oparach surrealizmu i pojawiającej się znienacka psychozy.
14. ŻÓŁTODZIOBY / Half Baked (1998)
czyli głupie miny
Narkotyk: marihuana
Głupia, ale i bardzo zabawna historia 4 kumpli. Pewnego razu jeden wpada w kłopoty i idzie do więzienia. Kaucja: 1 milion dolarów, na co kumple najpierw reagują szokiem, by po chwili wpaść na genialny pomysł: zatrudnić się w laboratorium badającym skutki spożywania marihuany, następnie podkraść stamtąd niewielki ułamek medycznych zbiorów, po czym sprzedać, część spalić, następną część sprzedać, pozostałości spalić. Proste, nie? Wesoła komedyjka, bezpretensjonalna, chwilami (zamierzenie) idiotyczna. Dym unoszący się z palonych jointów przesiąkł doszczętnie mózgi bohaterów, co owocuje zachowaniami przedziwnymi i irracjonalnymi. Zabawa, nic ponad to. „Marijuana is not a drug. I used to suck dick for coke. Now that’s an addiction. You ever suck some dick for marijuana?” – tego typu opinie wygłasza jeden z bohaterów. Głupie, nie? No właśnie.
13. WKRACZAJĄC W PUSTKĘ / Enter the Void
czyli wędrówka duszy opuszczającej ciało
Narkotyk: DMT
Niezwykły film Gaspara Noe, który jak zawsze robi filmy tak, jak uważa i nie chodzi na żadne ustępstwa. Tak było w przypadku Nieodwracalne, tak było niedawno w związku z Love – nikt tak jak Noe nie łączy naturalizmu z poezją. Można jego filmy uwielbiać, zachwycać się nimi, a jednocześnie równie mocno można z nich szydzić, zwracać uwagę na pustkę czającą się za piękną formą. Nie inaczej jest z “Wkraczając w pustkę” – to jeden długi trip z duchem głównego bohatera w roli głównej. Filmowa wyprawa od życia do śmierci, zawieszona w bezczasie. To ekranizacja dźwięków i kolorów, którym poddaje się mózg – cały film wygląda jak szalona podróż spod powiek naćpanego gościa, któremu wydaje się, że zginął i teraz jego dusza zwiedza świat. W tle dźwięczy muzyka klubowa pomieszana z klasyką, oko kamery wdziera się wszędzie obserwując nieraz irracjonalne poczynania bohaterów – raz szybciej, raz wolniej, ze stroboskopem walącym po oczach. Zaiste przedziwny to film, jedyny w swoim rodzaju. Męczący, niełatwy, ale i fascynujący, hipnotyzujący.