Czy są one gorsze od wyżej stojących? Skądże znowu! Większość to niekwestionowane arcydzieła w swoich gatunkach, klasyki kinematografii narodowych bądź perełki filmowe, których wartość odkrywamy na nowo, już w XXI wieku. Miały po prostu pecha, bo albo zagłosowała na nie mniejsza ilość osób lub wcale nie taka mała (bo np. 6 osób) ale przyznając w swoim głosowaniu mniejszą liczbę punktów. Niemniej każdy z poniższych tytułów jest wyjątkowy i każdy powinniście poznać. Na liście znajdują się oczywistości, ale również wpadło kilka tytułów, które większości z was będą brzmiały obco – na te szczególnie warto zwrócić uwagę.
Oczywiście wszystkich gustów nie jesteśmy w stanie zadowolić i wciąż docierają głosy malkontentów narzekających na wyniki rankingu. Z suplementem będzie podobnie, bo to raptem kilkadziesiąt tytułów spośród kilkuset, na które oddaliśmy wspólnie głos.
Dzięki za udział! Wkrótce kolejne głosowania, choć z latami 50. wstrzymamy się do jesieni.
Haskell Wexler złapał za kamerę i pobiegł w sam środek zamieszek. „Chłodnym okiem” to historia rozgrywająca się na tle prawdziwych wydarzeń w Chicago w 1968 roku, gdzie fabuła miesza się z rzeczywistością i to rzeczywistość okazuje się o wiele bardziej angażująca.[Marek Wróblewski]
Pan Smith jedzie na Dziki Zachód. Ale czy dalej taki dziki? Cywilizacja zagarnia coraz większe połacie Stanów Zjednoczonych, wzrasta napięcie pomiędzy Prawem, a Wolnością – i powoli kończy się pewna epoka i samowolka niezależnych rewolwerowców, mających samych siebie za panów. Bohaterem (anty)westernu Johna Forda jest prawnik, który nigdy w życiu nie trzymał broni, a napastującego lokalną społeczność bandziora pokonać chce za pomocą książek i żelaznych zasad. James Stewart zawsze wspaniale gra bohaterów, którzy z jednej strony zdają się wrażliwi i lekko nieporadni (jakby wysoki wzrost skutkował lekkim nieskoordynowaniem ruchów), a z drugiej budzą szacunek siłą woli i kodeksem moralnym. Towarzyszy mu symbolizujący klasyczny Dziki Zachód, John Wayne i zepsuty do szpiku kości Lee Marvin.[Paweł Klimczak]
Pod względem fabularnym „Django” to niemal remake „Za garść dolarów” (które było z kolei nieoficjalnym remakiem „Straży przybocznej” Kurosawy; doprawdy, pojęcie praw autorskich nie było we Włoszech kwestią szczególnie problematyczną) (…)Podczas gdy „Za garść dolarów” jest przede wszystkim trawestacją westernowych motywów, filmem ironicznym i momentami brutalnym, ale jednak dość lekkim, Corbucci pokazuje widzom okropności Dzikiego Zachodu w sposób dużo bardziej dosadny. Dość powiedzieć, że „Django” był jednym z najbardziej brutalnych westernów swoich czasów („Dzika banda” powstała wszak dopiero trzy lata później), a słynna scena, w której szpieg majora Jacksona zostaje pozbawiony ucha i zmuszony do zjedzenia go na oczach uradowanych Meksykanów, zdenerwowała nawet włoskich cenzorów, znanych z tego, że niewiele rzeczy im w filmach przeszkadzało. [Grzegorz Fortuna, artykuł]
Za piękną Julie Christie, muzykę Jarre’a i epicką reżyserię Leana jestem w stanie wybaczyć nawet pewne braki w stosunku do książki. Ten film coś w sobie ma.[Mateusz Wilk]
Lojalność, honor, męska solidarność i przyjaźń, czyli amerykańskie kino noir przefiltrowane przez francuską wrażliwość, a konkretnie doprawione minimalistycznym stylem Jean-Pierre’a Melville’a. Lino Ventura jako zimny drań, starający się zachować stalowe nerwy. Kieruje się regułami, które dla przeciętnego człowieka wydają się bezsensowne. Donosicielstwo i sprzeniewierzenie się zasadom to według niego największe łajdactwa, lecz rabowanie i zabijanie są jego zdaniem w porządku. Irytują go podstępne i nielegalne gierki gliniarzy, ale zabicie dwóch policjantów eskortujących przesyłkę to jego zdaniem nic nadzwyczajnego. Podkreślając absurdalność tego kodeksu reżyser nie broni swojego bohatera, ocenia go raczej negatywnie. Ventura jest w tym filmie bezbłędny, szczególnie w scenach gdy puszczają mu nerwy, gdy z zimnego łotra przeistacza się w gotującego się ze złości furiata. [Mariusz Czernic]
Franco Nero, Lee J. Cobb, Claudia Cardinale – to tylko najważniejsi wykonawcy w tej znakomicie obsadzonej i świetnie napisanej historii kryminalnej. Z północy Italii przybywa na Sycylię młody funkcjonariusz policji. Szybko okazuje się człowiekiem pełnym entuzjazmu, przebiegłym i natarczywym. Nęka tutejszych mieszkańców, którzy kryją się za murem milczenia. Jedni milczą dlatego, że boją się o własne życie, inni dlatego, że mają coś na sumieniu. Osamotniony bohater decyduje się dotknąć tych, którzy są nietykalni, więc zamiast pochwał może liczyć tylko na wrogie spojrzenia i nieprzyjazne gesty. Takiego idealistę niełatwo nastraszyć lub przekupić, nie wiadomo czy ma żonę i dzieci, nie wiadomo więc jaki jest jego słaby punkt. Nie znajdziemy w filmie efektownych pościgów, strzelanin i bijatyk, bo to nie jest żaden współczesny western, ale trzymający się zasad realizmu proceduralny kryminał. Franco Nero i Claudia Cardinale zostali wyróżnieni Dawidem Donatella, czyli włoskim odpowiednikiem Oscara. Dodatkowym atutem filmu jest porywająca i nieszablonowa muzyka Giovanniego Fusco. [Mariusz Czernic]
Piękny i ujmujący – artystyczny surrealizm w najlepszej odsłonie.[Szymon Ryrych]
Bezsenność, koszmar, halucynacje, surrealistyczne wizje, paraliżująca obawa przed utratą kogoś, kogo kocha się całym sercem i kto jest treścią naszego życia i poczucie całkowitej bezradności w starciu z nieuniknionym. Folie à Deux w najlepszym Bergmanowskim wydaniu. [Karolina Chymkowska]
Nie ma tu klasycznego pojedynku dobra ze złem. Wszyscy są skłonni do przemocy, chciwi i zdesperowani. Broń fascynuje ich bardziej niż kobiety, zaś napady na pociągi (i nie tylko) stanowią doskonałą okazję do wzbogacenia się i sprawdzenia własnych możliwości. Nie boją się śmierci – żyją przede wszystkim po to, by godnie umrzeć w słusznej sprawie. Damiani znakomicie ustawił choreografię scen akcji – fragmenty bitewne i kanonady stoją tu na najwyższym poziomie. Jakość widowiska podwyższa świetna kreacja Giana Marii Volontè. Widać, że to kino z głównego nurtu, a nie tania rozrywka. Przemoc i humor są idealnym dopełnieniem charakterystyki postaci, opowiadanych wydarzeń i historycznego tła. [Mariusz Czernic]
Ten film jest dla kina samurajskiego tym, czym „Dzika banda” dla westernu – brutalną opowieścią o zmierzchu, lojalności i honorze. Hideo Gosha przyozdobił swój film obrazową symboliką, która czytelnie opisuje schyłek panowania szogunatu. Wzburzone wody zwane „cmentarzyskiem okrętów”, kruki-demony, zimowa sceneria – wiele wskazówek, jakie zawarł Gosha w filmie kojarzy się ze śmiercią, końcem, bezpowrotnym odejściem w niebyt. Ale oprócz tej symbolicznej otoczki mamy tu rasową samurajską chanbarę, w której nie brakuje dobrych walk na miecze oraz fenomenalnych akcji. Fragment pokazujący ratowanie okrętu i bezbronnych rybaków to zapierający dech w piersiach kawał kina. Muzyka autorstwa Masaru Satô brzmi znajomo, ale zawiera też mocne akcenty. Film cechuje się wysoką jakością tak jak wykuty w prowincji Echizen miecz głównego bohatera. [Mariusz Czernic]
Zaduma nad przeminięciem epoki ludzi z zasadami na rzecz skonsternowanych, zderzenie charakterów, pełnokrwiste postacie i znakomite oscarowe aktorstwo.[Kamil Małek]
Zapomniana perła Michaiła Kałatazowa jest jak srebrny krążownik szos zaparkowany na jednym z placów Hawany – nic tylko podziwiać i głowić się, dlaczego takie cudeńko stało w garażu przez pół wieku. [Marek Wróblewski]
Dziwny, absurdalny, jedyny w swoim rodzaju, a przy tym całkowicie pochłaniający.[Kamil Małek]
Film Lindsaya Andersona stanowi kolejny (ostatni?) krok kina młodych gniewnych. To jego punkt kulminacyjny. Mick nie tylko śni o krwawej zemście, ale wprowadza ją w życie. Nie marzy o karabinie, ale faktycznie ma go w rękach. Wyładowując magazynek i mordując nauczycieli wyraża frustrację wszystkich swoich poprzedników. Po nim już nikogo nie będzie, po nim rozpocznie się nowa epoka. Inspiracją Jeżeli… był niewątpliwie głośny film Jeana Vigo Pała ze sprawowania z 1933 roku, opowiadająca o buncie uczniów w jednej z francuskich szkół. Anderson sięgnął po ten sam temat, ale zrealizował go ze zdecydowanie większą sugestywnością. [Maciej Niedźwiedzki, recenzja]
Doskonałe kino gangsterskie, wzór francuskiej elegancji i najlepsze dokonanie w karierze reżysera Henriego Verneuila. Rozrywka na bardzo wysokim poziomie. Budżet z pewnością był dość duży, ale reżyser nie wykorzystał go do bezmyślnego epatowania przemocą i mechanicznego mnożenia atrakcji. Efektem pracy filmowców jest dzieło hipnotyzujące, precyzyjne i rzeczowe, w którym trudno doszukać się słabych stron. Dodatkowe punkty za obsadę (Jean Gabin, Alain Delon, Lino Ventura) i muzykę Ennia Morricone. [Mariusz Czernic]
Kolejny film, który urzeka przede wszystkim stroną formalną. Morze traw, czy raczej trzcin, w którym toczy się ta kameralna opowieść przeraża i fascynuje jednocześnie.[Łukasz Koperski]
Dla mnie najlepsza polska komedia romantyczna. Jest lekko, zabawnie i przyjemnie. Współcześni reżyserzy tych polskich koszmarków powinni obejrzeć „”Lekarstwo na miłość””, tak to się kiedyś robiło. Do tego Kalina Jędrusik i oszałamiająco przystojny Andrzej Łapicki.[Justyna Wilczek]
Koszmar Holocaustu, nigdy nie był tak dosłowny, i tak spersonifikowany jak w filmie Lumeta. Każdy krok, gest, mina Sola Nazermana uosabia to co przeszedł. Coś co wymaga zapomnienia, i jest nieprzekazywalne zwykłymi słowami. Zostaje powłoka tego co kiedyś było człowiekiem , której siły wystarcza na odhaczenie codziennych czynności, ale na kontakt z człowiekiem już nie. Dał do myślenia Lumet.[Maks Pełczyński]