Najbardziej ROZCZAROWUJĄCE FILMY 2022 roku. Ranking czytelników

W tym roku przyznaliśmy nasze tegoroczne nagrody redakcyjne – Złote Kraby. Mogliście się zapoznać z wynikami wewnętrznego głosowania na najlepsze filmy oraz kategorie techniczne, jak również z rezultatami głosowania czytelników oraz listą najbardziej rozczarowujących filmów roku wg Film.org.pl. Jako bonus do całości, chcieliśmy dać szansę wybrania tych produkcji z 2022 roku, które zawiodły was najbardziej.
W ciągu ostatniego tygodnia głosowaliście na tytuły, które miały polską premierę w 2022 roku. Poniżej te produkcje, które uznaliście za najbardziej rozczarowujące – podobnie jak w przypadku naszego rankingu, znajdziecie tu 10 pozycji, które otrzymały największą liczbę głosów.
Podobne:
(ex aequo) 10. Glass Onion: Film z serii "Na noże"
Niby w kryminałach zagadka jest najważniejsza, ale ta w Glass Onion jest aż nazbyt banalna. Przykład filmu, który skutecznie zrobił wokół siebie sporo szumu, marketingowo wygrał, ale poległ w tym, w czyn powinien brylować – efekcie zaskoczenia. Doceniam Craiga, bo to kapitalna rola, doceniam realizacyjną sprawność filmu Johnsona. Ciekawa lokacja i anturaż ma ten film, to także przyznaję. Wszystko to jednam marność, gdy po seansie zostajemy z uczuciem pustki. [Jakub Piwoński]
(ex aequo) 10. Buzz Astral
Mamo! Ja nie lubię tego Buzza Astrala! On jest jakiś taki inny od wcześniejszego! Stworzenie Lightyear (tak brzmi oryginalny tytuł filmu Angusa MacLane’a) miało dość oczywisty cel. Seria Toy Story nie mogła kończyć się już więcej razy, więc należało podtrzymać źródło dochodu z franczyzy poprzez produkcję filmu (spin-offu) o jednej z najbardziej lubianych zabawek Andy’ego. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że twór MacLane’a z 2022 roku wydaje się opowiadać o zupełnie innej, jedynie przebranej za Buzza postaci. Doprawdy trudno jest uwierzyć mi w to, że Andy mógł zauroczyć się tak przedstawionym bohaterem. Ja na jego miejscu chciałbym dostać od rodziców Kotexa. [Przemysław Mudlaff]
8. Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a
Fabuła Tajemnic Dumbledore’a jest pretekstowa. Zarówno plan Grindelwalda, jak i dowodzony przez Dumbledore’a projekt jego pokrzyżowania służą głównie uzasadnieniu przesuwania bohaterów z miejsca na miejsce i budowania kolejnych pomniejszych sekwencji akcji, przeplatanych sytuacyjnym i charakterologicznym humorem. Magiczny quilin to z kolei typowy MacGuffin, mający głównie uzasadniać kluczową rolę Newta w całej historii. Zasadniczym daniem ma tu być jednak nie sama intryga, ale stanowiąca dla niej kontekst historia Dumbledore’a i jego wspólna przeszłość z Grindelwaldem. Tytuł jest jednak nieco mylący – tytułowe tajemnice okazują się w przeważającej większości faktami, które doskonale znamy z ostatniego aktu sagi o Harrym Potterze. W nowej scenerii Rowling opowiada więc ponownie tę samą historię młodzieńczej fascynacji dwóch czarodziejów i będącej jej pokłosiem tragedii. Jedynymi nowościami, jakie dostajemy w Tajemnicach Dumbledore’a, jest kilka detali (jak dokładniejsze wyjaśnienie, dlaczego Albus nie chce stanąć do konfrontacji z dawnym partnerem) oraz potraktowany jakby od niechcenia, okrutnie generyczny w swojej esencji wątek Credence’a i jego powiązań z familią Dumbledore’ów (w świetle ostatnich doniesień na temat aktora trudno mi oprzeć się wrażeniu, że grana przez Ezrę Millera postać została częściowo wypisana z fabuły). [Tomasz Raczkowski, fragment recenzji]
(ex aequo) 7. Jurassic World Dominion
Finał wielkiej historii, w dużej mierze opartej od samego początku na spektakularności, składał obietnicę tak dużą, jak duże są widoczne w nim zwierzęta. Bo tak jak wcześniej widzieliśmy już wiele zapierających dech scen, Dominion nie mogło na tym tle ustępować reszcie filmów. Niestety, ustępuje, i to mocno. Szczerze mówiąc, nie pamiętam z tego filmu ani jednej sceny (a widziałem go stosunkowo niedawno), która wywołała we mnie efekt wow, adekwatny do tego, co czułem podczas wyłonienia się tyranozaura z dżungli (część pierwsza), albo biegu tego samego zwierzęcia przez miasto (część druga). Nie dało się też tutaj odczuć tego charakterystycznego stopniowania napięcia, znanego z wcześniejszych odsłon. Owszem, w wypadku Dominion można powiedzieć, iż karty są już na stole, nie trzeba nic już po krzakach ukrywać, bo wszystko jest jasne – dinozaury zdominowały, a człowiek musi przed tą dominacją się obronić. Natomiast nie mogę powiedzieć, by twórca choć raz zdołał zaprezentować przede mną grozę tej sytuacji. Sceny akcji są przewidywalne, mało wyraziste, letnie. Akcja w Dominion jest przez to elementem wtórnym i mało angażującym w porównaniu do tego, co już w tej serii uświadczyliśmy. [Jakub Piwoński, fragment zestawienia]
(ex aequo) 7. Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu
W ostatecznym rozrachunku najnowsza produkcja Marvel Studios niestety nie należy do udanych. Chaos i brak pomysłu na zaopiekowanie się światem Wakandy po śmierci jej króla widoczne są tu jak na dłoni, chociaż chciałbym z pełną mocą podkreślić, że jestem bardzo wdzięczny Ryanowi Cooglerowi i włodarzom Marvela, że nie zdecydowali się obsadzić na nowo postaci granej przez niezastąpionego Chadwicka Bosemana. [Filip Pęziński, fragment recenzji]
5. Blondynka
Blondynka Andrew Dominika podzieliła zarówno krytyków, jak i widzów. To film jednocześnie uwielbiany i znienawidzony. Chociaż nie należę ani do jednych, ani do drugich, to bardzo dziwi mnie, że chociaż Dominik o zrobieniu Blondynki myślał i marzył od 12 lat, nakręcił go w zaledwie 45 dni. Przypomnę, że film trwa prawie 3 godziny i w moim odczuciu nie jest, jak chce tego część recenzentów, niezwykle oryginalną biografią, ale raczej tworem, który chciałby taką biografią być, ale nie wie, jak to uczynić. Techniczne zabiegi, chociaż imponujące, zdają się to jedynie potwierdzać. [Przemysław Mudlaff]
4. Morbius
Zacznijmy od lecącej po łebkach historii, której założenia nie trzymają się żadnej kupy, podział na kolejne akty jest pretekstowy i dość umowny, a bohaterowie porozumiewają się między sobą ekspozycjami, przy których scenariusze braci Nolan to finezja godna literackich wyróżnień. Przejdźmy do bohatera tytułowego, który nie budzi cienia sympatii widza, a któremu jakiejkolwiek motywacji do działania wystarcza na pierwszy kwadrans filmu. Zauważmy, że antagonista jest po prostu tą samą postacią co Morbius, a zatem tak nieciekawą, że znaczące wydaje się, że praktycznie nie istniał w kampanii reklamowej filmu. Porozmawiajmy o głównej postaci kobiecej, która mimo doktoratu zostaje sprowadzona do krzątającego się po planie ozdobnika, któremu trzeba wszystko tłumaczyć i który wymaga groteskowego wręcz ratowania z opresji, czym na myśl przywodzi najmniej chlubne tradycje hollywoodzkich blockbusterów minionych dekad. Zwróćmy uwagę na bohatera Jareda Harrisa, który w założeniu, jak mniemam, miał pełnić rolę mentora głównego bohatera, a w praktyce jest niemal statystą, który chyba sam nie wie, czemu gra w tym filmie. Doceńmy swoistą wisienkę na torcie w postaci zastępów policji, a w szczególności pary detektywów, która do samego końca filmu nie pełni w nim żadnej znaczącej roli, a którą trudno nazwać inaczej niż określeniem, jakim znany polski pisarz opisał jakiś czas temu prezydenta najjaśniejszej Rzeczypospolitej. [Filip Pęziński, fragment recenzji]
3. Kolejne 365 dni
Kolejne 365 dni niestety trzyma słaby poziom swoich poprzedników, a fabułę tego filmu z powodzeniem można opisać z pomocą jednego wersu z popularnej piosenki Budki Suflera: „scenarzysta forsę wziął, potem zaczął pić”. Scenariusz do tego filmu chyba nigdy nie powstał, a aktorów w ciemno wysłano na plan, bo fabuła praktycznie tu nie istnieje. W efekcie film jest zlepkiem teledyskowych scen, które z powodzeniem można by zmontować w innej kolejności, bez szkody dla filmu. Bohaterowie uprawiają seks, imprezują w klubach, piją alkohol, jeżdżą samochodami – niewiele więcej ponad to możemy zobaczyć na ekranie. Brakuje zupełnie jakichkolwiek wyjaśnień dla dramatycznego zakończenia drugiej części, a główna bohaterka przez prawie dwie godziny snuje się na ekranie, nie wiedząc, co zrobić ze swoim życiem. Żeby chociaż te emocje i przeżycia uzewnętrzniły się na jej twarzy, lecz niestety poziom aktorstwa jest spójny z jakością materiału wyjściowego. [Michalina Peruga, fragment recenzji]
2. Black Adam
Generyczne kino blockbusterowe, o którym zapomnicie za godzinę. Dużo akcji, pełno CGI, eskalująca stawka, nawiązania do komiksów i próba osadzenia wszystkiego w ramach większego uniwersum. Widzieliście to już 38 razy, zobaczycie kolejne 46. Względem nawet mniej udanych produkcji, chociażby Marvel Studios, na minus Black Adam wyróżnia się naprawdę, ale to naprawdę nieciekawym protagonistą (może The Rock, zamiast od roku opowiadać, jak potężna jest jego postać, mógł poprosić twórców by dali mu chociażby jedną scenę pozwalającą go polubić) i przezroczystym przeciwnikiem stworzonym według „najlepszej” szkoły randomowych supervillainów imienia Davida Ayera. [Filip Pęziński, fragment recenzji]
1. Thor: Miłość i grom
Po tym, w jak spektakularny i zabawny sposób Taika Waititi odświeżył nie tylko postać Thora, ale również przewietrzył nieco całe uniwersum Marvela za sprawą Ragnaroka, na Miłość i grom oczekiwałem z niemałym podnieceniem. Kiedy jednak ponownie spotkałem na ekranie boga piorunów, poczułem rozczarowanie. Niby wszystko się zgadzało: fajny bohater, mnóstwo dowcipów, kolorowe światy. Cóż jednak z tego, skoro to, co okazało się w tym filmie najciekawsze i najbardziej angażujące widza, trwało zaledwie ok. 30 minut i dotyczyło niejakiego Gorra, w którego w fascynujący sposób wcielił się Christian Bale. Reszta była zaledwie festiwalem gagów, przekomarzanek, drących pyski kóz. Thor: Miłość i grom nie wniósł właściwie nic nowego do marvelowskich światów. Zdaje mi się, że film Taiki wygrałby na tym, gdyby stosunek kolorowej, nieco infantylnej zabawy do opowieści o stracie i niesprawiedliwości bogów został odwrócony. Wszak najlepszą częścią tej produkcji są mroczne monochromatyczne sceny z Gorrem. [Przemysław Mudlaff]
Jako ciekawostkę dodamy, że w drugiej dziesiątce znalazły się kolejno: Moonfall, Doktor Strange w multiwersum obłędu, Avatar: Istota wody, Halloween. Finał, Gray Man, Uncharted, Predator: Prey, Batman, Listy do M. 5 oraz Men.