Sean Bean jest znany z tego, że jego postaci często umierają (łącznie zdarzyło się to już ponad dwadzieścia razy). W nowym wywiadzie aktor wypowiedział się na temat tego, dlaczego twórcy filmowi postanawiają w ten sposób traktować jego postaci.
Bean stwierdził:
Nie wiem, po prostu mnie uśmiercają. Ale chyba zagrałem całkiem sporo złoczyńców. A oni, wiadomo, zawsze muszą zginąć, prawda? No, chyba że jesteś Drakulą. Nie mam z tym naprawdę żadnego problemu. Czasami sam im sugerowałem: „Słuchajcie, jestem dostępny tylko przez kilka tygodni, a potem wchodzę w inny projekt. To może mnie zabijecie? Zawsze odpowiadają: „Och, powinniśmy byli cię zostawić przy życiu!” A ja wtedy mówię: „Teraz to już k**a za późno”.
W innym, starszym wywiadzie Bean wybrał swoją ulubioną ekranową śmierć. Postawił na odejście Boromira z Drużyny Pierścienia. Aktor opowiada:
Ta we „Władcy Pierścieni” była dobra. Moją pierwszą śmiercią na ekranie był film „Caravaggio” Derka Jarmaina, wspaniałego faceta i reżysera. Tam poderżnięto mi gardło. Myślałem sobie wtedy: „to twój pierwszy dzień, super”. Potem były kolejne. Ta Boromira była bardzo doniosła, emocjonalna i poruszająca. Peter Jackson wystarczająco wiele czasu, żebym wycisnął z tego, ile się da. Do tego muzyka i patos. Lubię ją.
Boromir we Władcy Pierścieni ginie po tym, jak zostaje śmiertelnie zraniony strzałami Uruk-hai broniąc Merry’ego i Pippina. Przed śmiercią rozmawia jeszcze z Aragornem i nazywa go swoim królem.
Aktor powtórzył rolę Boromira w rozszerzonej wersji Dwóch wież oraz w Powrocie króla.