Najlepsze FILMY 2022 roku. Ranking czytelników
W ostatni dzień 2022 roku oddaliśmy w wasze ręce listę filmów, których premiera miała miejsce w Polsce w minionych 365 dniach, abyście wybrali z nich 10 swoich ulubionych tytułów. Wasze głosy ułożyły się w niezwykle interesujący ranking, którego pierwsze 20 miejsc przedstawiamy poniżej. Koniecznie dajcie znać w komentarzach, czy wśród wymienionych filmów pojawili się wasi faworyci. Możecie też porównać swój TOP z naszym redakcyjnym zestawieniem najlepszych tytułów 2022 roku.
20. „Drive My Car”
Drive My Car to film, który oferuje widzom bardzo wiele, ale też wymaga od nich zaangażowania. To dzieło elegijne, traktujące o miłości, żalu i sztuce, która staje się sposobem na łagodzenie traum. Hamaguchi inspiruje się tu opowiadaniem Murakamiego i dodatkowo je rozwija w celu stworzenia tajemniczego, pięknego, intrygującego, dającego do myślenia, pełnego pasji i wzniosłości kina. [Przemysław Mudlaff]
Podobne:
19. „Thor: Miłość i grom”
Drugie pełnometrażowe podejście Taiki Waititiego do historii boga piorunów to emocjonalny rollercoaster, który wielu fanów Marvela przyprawił o mdłości i zawrót głowy. Na szczęście znaleźli się też tacy, którzy dali się porwać tej szalonej przygodzie, by odkryć, że pod kampową estetyką i sporą dawką absurdalnego humoru Waititi ukrył antyreligijny manifest, głęboko humanistyczny przekaz i piękny w swej prostocie traktat o miłości. Thor nigdy wcześniej nie był tak ludzki, altruistyczny i wrażliwy, a film MCU tak intertekstualny i wielowymiarowy. [Natalia Hluzow]
18. „Menu”
Mark Mylod zaserwował widzom dzieło niezbyt skomplikowane i nieszczególnie zaskakujące, ale z pewnością świetnie skomponowane obsadowo i wysmakowane wizualnie. Podczas seansu The Menu można delektować się klimatycznymi zdjęciami, minimalistyczną scenografią oraz wyśmienitym aktorstwem, a jednocześnie przypomnieć sobie, w czym tkwi najbardziej podstawowa rola sztuki – nie tylko kulinarnej. I choć satyra na bogatych i uprzywilejowanych nie jest tu ani odważna, ani zawoalowana, ani specjalnie pomysłowa, trzeba przyznać, że jest naprawdę zabawna. [Natalia Hluzow]
17. „Fabelmanowie”
Fabelmanowie to niezwykle poruszające dzieło. Co ważniejsze jednak, emocje, jakie generuje Spielberg, są autentyczne i naturalne. Twórca Szczęk jest bowiem świetnym gawędziarzem i człowiekiem oddanym rodzinie. Nawet jeśli dochodziło w niej do pęknięć i problemów. Ponad wszystko Spielberg kocha jednak kino i to właśnie ta, przedstawiona w Fabelmanach relacja, trafia nas prosto w serce. [Przemysław Mudlaff]
16. „Bullet Train”
Bullet Train Davida Leitcha pędzi na złamanie karku i właściwie tego od niego oczekiwaliśmy, prawda? Jasne, można narzekać, że to wszystko jest jakieś takie głupkowate, powtarzalne, a pod koniec męczące, ale jakie inne filmy sprawdzają się lepiej w gorące dnia lata albo mroźne zimowe noce aniżeli świetne, niezobowiązujące i gwarantujące wysokooktanową, pełną humoru zabawę akcyjniaki? No właśnie! A gdy na pokładzie takiej produkcji znajduje się jeszcze Brad Pitt, to właściwie nie ma podstaw, by na nią narzekać. [Przemysław Mudlaff]
15. „Guillermo del Toro: Pinokio”
Guillermo del Toro uczynił z powieści Carlo Collodiego niesamowicie bogatą w konteksty przypowieść o miłości, stracie, posłuszeństwie i poświęceniu. Znajdziemy tu wątki polityczne i religijne, a także wiele odniesień do oryginalnej historii o drewnianym chłopcu, który dzięki wrodzonej dobroci stał się wreszcie chłopcem z krwi i kości. To filmowa adaptacja najwyższej jakości – kreatywna, osobna, wchodząca w dialog z materiałem źródłowym, a jednocześnie wierna jego podstawowym założeniom tematycznym. W pojedynku na Pinokia Netflix wygrywa więc z Disneyem 1 : 0 – i jest to zwycięstwo więcej niż przekonujące. [Dawid Myśliwiec, fragment recenzji]
14. „C'mon C'mon”
C’mon C’mon to mądre i empatyczne kino. Zachęcające do dialogu opartego przede wszystkim na uważnym słuchaniu tego, co drugi człowiek ma nam do przekazania. To ważne, ponadczasowe przesłanie zostaje wyeksplikowane przez Millsa dwupoziomowo. Zarówno na poziomie relacji Johnny–Jesse, w której bohaterowie powoli uczą się ze sobą komunikować, jak i na poziomie zawodowych poczynań Johnny’ego, polegających właśnie na uważnym słuchaniu i zadawaniu odpowiednich, stymulujących odbiorcę pytań. Jeżeli w taki sposób będziemy budować relacje z innymi, to powinniśmy stać się nie tylko odrobinę lepszymi rodzicami i przyjaciółmi, ale po prostu: lepszymi ludźmi. [Janek Brzozowski, fragment recenzji]
13. „X”
Już dawno żaden slasher nie zapewnił mi tak dobrej rozrywki. Ti Westowi kapitalnie udało się odtworzyć na ekranie atmosferę produkcji sprzed kilku dekad, co samo w sobie nadaje jego filmowi wyjątkowości, a przy tym zebrać na ekranie naprawdę interesującą galerię bohaterów. Świetna jest Mia Goth w podwójnej roli Maxinne i Pearl (którą zagrała pod grubą warstwą charakteryzacji). Ta pierwsza to interesująca, charyzmatyczna protagonistka, z kolei Pearl, choć z pozoru niedołężna i wiekowa, potrafi wywołać niemałe uczucie niepokoju. Warto zwrócić uwagę także na rolę Jenny Ortegi, teraz cieszącej się wielką popularnością dzięki Wednesday – aktorka po raz kolejny dowodzi tu swojego talentu i tego, że zasługuje na miano królowej krzyku. [Łukasz Budnik]
12. „Nie!”
Arthouse’owy blockbuster. Ten pozorny oksymoron idealnie oddaje ducha najnowszego filmu Jordana Peele’a. Twórca Uciekaj! i To my tym razem przedstawia nam historię dwójki rodzeństwa (rewelacyjni Daniel Kaluuya i Keke Palmer), których ranczo nawiedza pozaziemska istota. W ramach tej prostej fabuły Peele opowiada o potędze natury, wykorzystywaniu zwierząt, potrzebie życie w blasku reflektorów i – oczywiście – miłości do kina, który jest kamieniem węgielnym każdego tytułu tego twórcy. Nie! to realizacyjna petarda, mariaż horroru i fantastyki naukowej, celuloidowy fetyszyzm. [Filip Pęziński]
11. „Najgorszy człowiek na świecie”
Każde pokolenie ma swoje filmy, które trafiają idealnie w jego ducha i wrażliwość, przenosząc je za pomocą, mimo silnego zakorzenienia w momencie historycznym, ponadczasowych historii. Jednym z takich filmów, który może być swoistym hymnem europejskiego pokolenia millenialsów, jest Najgorszy człowiek na świecie Joachmia Triera. Historia życiowych rozterek i zakrętów Julie to słodko-gorzka opowieść o dryfowaniu w morzu możliwości, eklektycznym żonglowaniu karierami, cichym siłowaniu się w związkach, próbie nadążenia za czasami i ich kakofonią informacji, a w końcu o poszukiwaniu coraz to nowej, lepszej wersji siebie i swojego życia, na którego horyzoncie majaczą rozczarowanie, przemijanie i śmierć. Niesiony genialną rolą Renate Reinsve film jest niezwykle subtelny, a równocześnie wyraziście celny w sposobie portretowania spleenu współczesnych trzydziestolatków i zapewnia całe spektrum przeżyć – od śmiechu aż po łzy. [Tomasz Raczkowski]