Najlepsze filmy gangsterskie. WYNIKI GŁOSOWANIA!
Filmowi gangsterzy kryją w sobie ciekawy paradoks. Wszyscy uwielbiamy oglądać zarówno ich, jak i ich poczynania, jednocześnie czując głęboki moralny opór przed identyfikowaniem się z nimi. Jakbyśmy przyzwalali gangsterom na całe zło, jednocześnie umywając od niego ręce. Ta fascynacja przybierała w kinie przeróżne oblicza. Zawsze jednak po seansie obecne było znamienne pytanie: czy mi także tak niewiele brakuje do przejście na stronę diabła?
Przed wami trzydziestka najlepszych filmów gangsterskich, powstała także przy udziale głosów czytelników.
Przypomnę, jakie zasady przyświecały głosowaniu. Pod uwagę braliśmy te filmy, w których gangster lub kryminalista jest głównym bohaterem opowieści. Ewentualnie pełni tę rolę na równi z policjantem, który depcze mu po piętach. Nie interesowały nas z kolei klasyczne kryminały, w których całą sympatię widza zawłaszcza policjant ścigający oprawcę lub grupę przestępczą (wyjątek – Nietykalni i tym podobne). Nie interesowały nas także filmy o złodziejach oraz skokach na bank, nie braliśmy pod uwagę kina więziennego.
Chodziło raczej o ukazanie zaplecza przestępczego świata, co siłą rzeczy najlepiej oddają filmy odnoszące się do słynnego okresu prohibicji w USA. Ale na liście znajdziecie także kilka perełek, ukazujących bardziej współczesne oblicze gangsterskiego świata. I co istotne – w głosowaniu braliśmy pod uwagę filmy, nie seriale – na liście nie znajdziecie zatem ani Rodziny Soprano, ani Zakazanego imperium.
Czegoś twoim zdaniem zabrakło? Podziel się swoimi spostrzeżeniami w komentarzu pod tekstem.
***
30. Burzliwe lata dwudzieste, 1939, reż. Raoul Walsh
W drugiej fazie wielkiego kryzysu, która doprowadziła do wybuchu wielkiej wojny, Raoul Walsh opowiedział historię z czasów pierwszej fazy kryzysu, kiedy to po zakończeniu innej wielkiej wojny nasiliły się niepokoje społeczne i narodziły się zbrodnicze jednostki. James Cagney i Humphrey Bogart wcielili się w role gangsterów, ale nie są to postacie jednakowe. Jednemu zabijanie sprawia przyjemność, więc rola gangstera jest dla niego stworzona, ale drugi widzi w łamaniu prawa tylko sposób na zdobycie środków do życia – sposób na to, by wyjść z nędzy i nie skończyć jak kloszard. Film Walsha jest doskonałą kroniką tamtych czasów i dla współczesnego widza powinien mieć wartość szczególną. Tym bardziej, że jest znakomicie zrealizowany i nie razi w oczy jego studyjność (całość powstała w studiu Warner Bros.). [Mariusz Czernic]
29. Ulice nędzy, 1973, reż. Martin Scorsese
Ta stara jak świat produkcja nie należy do najlepszych filmów Scorsesego, nie zapisała się też w historii kina złotymi zgłoskami, mimo to uważam ją za dzieło niezwykle interesujące chociażby ze względu na to, że emanuje młodzieńczą energią i dzikością, że jest do bólu szczere i w najmniejszym stopniu nie próbuje moralizować widza, co w tamtych czasach było na porządku dziennym. Film jest też cennym świadectwem tego, jak hartowała się stal, czytaj – jak kształtował się styl Scorsesego i gdzie znajdują się jego korzenie. Mało spójny i przemyślany scenariusz nie zmienia faktu, że każdy fan tego reżysera powinien Ulice nędzy obejrzeć z przyjemnością. [Michał Bleja, fragment recenzji]
28. Infernal Affairs: Piekielna gra, 2002, reż. Wai-keung Lau, Alan Mak
Podobne wpisy
27. Biały żar, 1949, reż. Raoul Walsh
Gdy Biały żar Raoula Walsha wszedł do amerykańskich kin w 1949 roku, James Cagney miał już za sobą dwie nominacje do Oscara, w tym jedną – za Yankee Doodle Dandy (1942) Michaela Curtiza – zamienioną na statuetkę. A jednak wielu widzów właśnie za rolę bezwzględnego Cody’ego Jarretta, herszta przestępczej bandy z Białego żaru, pamięta go najlepiej. Nie ma w tym nic dziwnego – Cagney w filmie Walsha stworzył jedną z najbardziej pamiętnych kreacji w kinie gangsterskim Złotej Ery Hollywood, a nawet w historii tego gatunku w ogóle.
Jarrett w jego wykonaniu to przywódca gangu tak dalece skonfliktowany wewnętrznie – pomiędzy uczuciem do wzgardzającej nim żony, niezdrową relacją z matką i nieufnością wobec współpracowników – że pomimo jego bezwzględnie odpychającej natury trudno nie współczuć skazanemu na klęskę przestępcy. [Dawid Myśliwiec]
26. Rififi, 1955, reż. Jules Dassin
Adaptacja powieści Auguste’a Le Bretona i jeden z czołowych francuskich kryminałów (nurt rozpoczęty rok wcześniej filmem Nie tykać łupu Jacques’a Beckera). Film pamiętany głównie dzięki – rozegranej bez słów i bez muzyki – długiej scenie napadu na sklep jubilerski. Ale gra nerwów, która toczy się po tej scenie, to również kawałek mistrzowskiego kina suspensu. Powstał rzetelny obraz paryskiego półświatka, wypełniony krytyką społeczną i cierpką ironią. Antykomunistyczna nagonka, która amerykańskiego filmowca Julesa Dassina wygnała do Francji, przyniosła – jak na ironię – bardzo pozytywny skutek. Dzięki temu powstały bowiem takie inspirujące klasyki europejskiego kina. [Mariusz Czernic]