search
REKLAMA
Ranking

Najlepsze FILMY ROKU 2022 według redakcji Film.org.pl. Złote Kraby

Wręczamy Złote Kraby!

REDAKCJA

7 stycznia 2023

najlepsze filmy 2022
REKLAMA

Koniec 2022 i początek 2023 roku był dla redakcji portalu film.org.pl czasem dość intensywnym. Wszystko z tego względu, że tradycyjnie w okolicach końca pierwszego tygodnia stycznia, wręczamy najlepszym filmom, serialom, aktorkom i aktorom Złote Kraby. Każdy, kto nie zdołał więc obejrzeć najważniejszych tytułów, których polska premiera miała miejsce w minionych 365 dniach, musiał jak najprędzej się z nimi zapoznać. Jakie filmy z 2022 roku spodobały nam się najbardziej? Zapraszamy do zapoznania się z poniższym rankingiem i komentowania naszych wyborów.

10. „Film balkonowy"

Celując obiektywem z balkonu, Łoziński zaczepia przechodniów, pozwalając im się wygadać. Robi to w myśl, że zawsze jest jakiś temat do rozmowy. Jego bohaterowie z krwi i kości nie mają czasu na przygotowanie swoich odpowiedzi. Dzięki temu ich refleksje brzmią unikalnie i szczerze. Nie ma w nich również miejsca na wyświechtane banały. Tylko najczystsza surowizna, z tematyką kręcącą się wokół potrzeb, życia, bliskości i sensu tego wszystkiego. Otwartość wobec ukrytej kamery urzeka już od pierwszych mikrowywiadów. Ich bazę stanowią pytania, powiedzielibyśmy, błahe, aczkolwiek fundamentalne: „co słychać?”, „jak minął dzień?” czy wręcz „co mi powiesz?”. [Tomasz Ludward, fragment recenzji]

9. „Vortex"

Czy Vortex stanowi w twórczości Noégo całkowicie nowe otwarcie? Raczej nie – wystarczy bliżej przyjrzeć się kluczowym dla filmu motywom, aby dostrzec, że argentyńsko-francuski reżyser wciąż opowiada o tych samych, uniwersalnych kwestiach. O miłości (już nie intensywnej, angażującej cieleśnie jak w Love, ale długofalowej, wynikającej nie tyle z uczucia, co przyzwyczajenia i przywiązania), śmierci (już nie o duszy dryfującej w przestworzach jak we Wkraczając w pustkę, ale o czysto fizycznych, brutalnych przejawach umierania) i, rzecz jasna, temporalności (tym razem w formie podzielonego ekranu, umożliwiającego nam obserwację wydarzeń, które niejednokrotnie rozgrywają się w dwóch różnych miejscach jednocześnie). Vortex należy rozpatrywać w związku z tym raczej jako konsekwentne rozwinięcie tematów i motywów, którymi Noé interesował się już od początku swojej kariery – coś jednocześnie świeżego i logicznego. [Janek Brzozowski, fragment recenzji]

8. „Fabelmanowie"

Fabelmanowie to niezwykle bogate dzieło. Traktujące nie tylko o miłości do kina, dojrzewaniu artysty i rozpadzie rodziny, ale także o specyfice czasów, spielbergowskiego raju utraconego – Ameryce lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Naznaczonej dynamicznie rozwijającą się branżą IT, która przerzuca ojca Sama z Phoenix do Arizony i z Arizony do Kalifornii; fetyszem drobnych kamer filmowych – kupowanych za ostatnie centy Bolexów i Arriflexów; wreszcie, powoli dogorywającym, złotym wiekiem Hollywood, którego namacalnym symbolem staje się odwiedzony przez bohatera Ford. W latach siedemdziesiątych to Spielberg, Scorsese, De Palma, Lucas i Coppola przejmą stery, tworząc, wespół ze Swobodnym jeźdźcem Hoppera oraz Bonnie i Clyde’em Penna, podwaliny Nowego Hollywood. Fabelmanowie to najbardziej żywy i energiczny film Spielberga od lat. [Janek Brzozowski, fragment recenzji]

7. „Titane"

titane

Symbole, metafory, alegorie, archetypy. Titane Julii Ducournau to mariaż b-klasowego thrillera z niejednoznaczną refleksją nad technologiczną inwazją na społeczną tkankę. Znajdziemy tu tropy cielesnego horroru Cronenberga, tożsamościowy szyfr Davida Lyncha, neonową estetykę Windinga Refna czy dreszczowca gdzieś z pogranicza Terminatora czy Obcego Ridleya Scotta. Słowem akademicka gratka dla filmoznawców, szukających w kinie ukrytych znaczeń, dekodowania misternej narracji i wypatrywania erotycznych podtekstów. Seksualne napięcie, strach przed pożądaniem i przekroczeniem intymnej linii ciągle unosi się nad głowami bohaterów. [Maciej Niedźwiedzki, fragment recenzji]

6. „Wiking"

Napisać, że Wiking to film pięknie zrealizowany, to nic nie napisać. To dzieło powstało po to, by doświadczać go na wielkim ekranie, w najwyższej jakości dźwięku i obrazu. Dokładnie tak, doświadczać – film oddziałuje na widza wręcz sensorycznie, jest intensywny, wchodzi pod skórę, wywołuje dreszcze, ciarki, przyspieszone bicie serca. To senny koszmar (Eggers, nawet nie kręcąc horroru, pozostaje mistrzem kreowania grozy i poczucia dziwności), ale taki, o którym marzymy, by się nie kończył. Z pewnością nie każdy odbiorca doceni ten efekt. Większość widzów preferuje kino wtórne wobec literatury, czyli oparte na słowie, opowieści i rozwoju postaci, z którymi łatwo się utożsamić. Jednak Eggers doskonale rozumie, że kino jest medium przede wszystkim audiowizualnym, które do rangi sztuki urasta w momencie doskonałego wykorzystania środków stricte filmowych. A w świecie, w którym opowiedzieliśmy już sobie wszystkie możliwe historie, ważniejsze od co staje się jak – czyli forma, która zawsze jest nośnikiem treści. [Katarzyna Keberbnik, fragment artykułu]

5. „Najgorszy człowiek na świecie"

najgorszy człowiek na świecie

Poznajcie Annie Hall…przepraszam. Poznajcie Julię! Zafascynowaną chirurgią studentkę. Choć może nie do końca. Ciało ciałem, ważniejsze jest przecież to, co tkwi w głowie. Poznajcie Julię! Zakochaną w psychologii aktywną uczestniczkę wykładów. Człowiek to jednak coś więcej niż dręczące go przez sny demony. Poznajcie Julię! Aspirującą fotografkę, doskonale odnajdującą się w artystycznych portretach. To zdjęcia najprecyzyjniej wydobywają ludzkie wnętrze. Poznajcie Julię! Sumienną, choć odrobinę roztrzepaną, pracowniczkę księgarni. Codzienny kontakt z książkami, z literaturą piękną, otwiera oczy. To tam wszyscy mistrzowie pióra, intelektualni przewodnicy, są na wyciągnięcie ręki. Nie myślcie jednak, że Najgorszy człowiek na świecie traktuje o wszystkim. Film Joachima Triera to rozpisana na dwanaście rozdziałów (plus prolog, plus epilog) opowieść o naszym dzisiaj. O uzależnieniu od smartfonów, o światopoglądowych wojenkach, o singlach, o parach, o zdradach, o małżeństwach, o posiadaniu dziecka i wiecznym, nierozwiązalnym konflikcie między tym, co oczekiwane/wymarzone i tym, co od szarości życia dostajemy. [Maciej Niedźwiedzki, fragment recenzji]

4. „Batman"

Batman

Po dziesięciu chudych latach Matt Reeves dostarcza fanom Batmana nie tylko film, za który w końcu nie muszą się wstydzić, lecz arcydzieło deklasujące wszystko, co o Mrocznym Rycerzu nakręcono do tej pory – nawet trylogię Nolana, która wyniosła film superbohaterski do rangi sztuki. Seria mistrza stawiała bowiem bardziej na jego autorską wizję niż na wierność komiksowemu pierwowzorowi. Tymczasem film Reevesa to Batman w czystej postaci; dzieło, które przypomina, dlaczego zwykło się go nazywać największym detektywem świata. To także reżyserski majstersztyk z pogranicza ponurego thrillera, psychologicznego dramatu i klasycznego filmu noir. Matt Reeves serwuje widzom trzygodzinną ucztę, pozwalając delektować się każdym ujęciem. Powolna narracja buduje napięcie, sceny wybrzmiewają bez pośpiechu, a szalone tempo zarezerwowane jest wyłącznie dla obłędnych scen walk i pościgów. W Batmanie zachwyca właściwie wszystko – od scenografii, przez kostiumy, charakteryzację, zdjęcia, montaż i muzykę, po absolutnie doskonałe aktorstwo. John Turturro, Colin Farrell i Paul Dano zasługują na Oscary, Jeffrey Wright w roli Jima Gordona bije na głowę samego Gary’ego Oldmana, a Zoë Kravitz pozostawia w cieniu niemal wszystkie swoje poprzedniczki. Nad całą tą genialną obsadą góruje zaś Robert Pattinson, który właśnie zapisuje się na kartach historii jako najlepszy Batman w dziejach kina. [Natalia Hluzow, fragment recenzji]

3. „Wszystko wszędzie naraz"

Intensywny prolog, zrealizowany przy wykorzystaniu długich, ruchomych ujęć, zapowiada solidny dramat egzystencjalny, skupiony wokół problemów rodzinnych i finansowych. I owszem, tym Wszystko wszędzie narazjest, ale tylko do pewnego stopnia. Za reżyserię filmu odpowiadają bowiem Daniel Scheinert i Dan Kwan – jeden z najbardziej kreatywnych duetów współczesnego kina amerykańskiego, odpowiedzialny m.in. za znakomitego Człowieka-scyzoryka oraz pamiętne teledyski do takich piosenek jak Turn Down For What DJ Snake’a i Lil Jona czy Houdini i Don’t Stop zespołu Foster The People. Jeżeli zna się chociaż jedno z tych szalonych dzieł, to naprawdę trudno jest być zdziwionym, gdy cały świat przedstawiony Wszystko wszędzie naraz staje w pewnym momencie na głowie. Podczas wizyty w urzędzie skarbowym z Evelyn kontaktuje się Alpha Waymond (charyzmatyczna i waleczna wersja jej męża, pochodząca z alternatywnego uniwersum), informując bohaterkę, że jest ostatnią nadzieją na powstrzymanie niejakiej Jobu Tupaki, lubującej się w chaosie istoty, niszczącej każdy wszechświat, który nawiedza. Z dramatu egzystencjalnego, choć cała fabuła do końca pozostaje nim podszyta, film Danielsów przeistacza się w zwariowane science fiction, nieustannie kwestionujące i poszerzające granice naszej wyobraźni. [Janek Brzozowski, fragment recenzji]

2. „Top Gun: Maverick"

Top Gun: Maverick

Top Gun: Maverick to kino większe niż życie, nie tylko ze względu na potężny ładunek emocjonalny, oparty przecież na nostalgii przez wielkie N. To także realizacyjny majstersztyk, zapierający dech w każdej scenie, w której pojawiają się samoloty – aktorzy naprawdę przechodzili szkolenie z pilotażu (Tom oczywiście nie musiał, bo już to umie), a w kokpitach maszyn zainstalowano 6 kamer IMAX. Dzięki temu Top Gun: Maverick to jedyne takie dzieło, w którym filmowa immersja osiąga zupełnie nowy poziom. Jeśli połączymy to z misternie zaplanowaną główną misją pilotów (doprawdy, wyzwanie rodem z Mission: Impossible!), znakomitą muzyką i doskonałą formą aktorów (Cruise i Connelly są przepiękni!), otrzymamy blockbuster doskonały, wyhodowany na mieszance nostalgii i amerykańskiego patriotyzmu. Top Gun: Maverick ma papiery na to, by zostać największym filmowym widowiskiem tego lata. A Hold My Hand Lady Gagi kiedyś będzie miało taki sam status jak Take My Breath Away, zobaczycie! [Dawid Myśliwiec, fragment recenzji]

1. „Red Rocket"

red rocket

Red Rocket mógłby być ciężkim dramatem o zmarnowanym życiu i trudach egzystencji. Sean Baker jednak w elegancki sposób kieruje swój film na terytorium komedii i satyry. Rozmowy wypełnione ciętymi ripostami i wpadającymi w ucho wiązankami. Niezręczne sytuacje z teściową, małomiasteczkowy absurd dający o sobie znać to tu, to tam. Przesadna pewność siebie lekkoducha Mikeya co chwilę generuje humorystyczny zgrzyt konfrontujący bezpodstawne marzycielstwo z bezwzględną szarą codziennością. Kilka montażowym sekwencji stopniowo przechodzi od realnych społecznych problemów w stronę świadomej parodii. Od: „wiem, że nie mam wymaganego doświadczenia, ale dajcie mi szansę na tym stanowisku”, po: „proszę wpisać w wyszukiwarkę ‘Mikey Saber XXX’. Nie znajdzie pani nikogo bardziej znanego ode mnie”. Sean Baker skleja to wszystko z wyjątkową lekkością. Naturalne dialogi i realistyczna, przyziemna oprawa. Czasami przełamana jaskrawo pomalowanym domkiem, romantycznym zachodem słońca czy chwytliwym muzycznym kawałkiem. [Maciej Niedźwiedzki, fragment recenzji]

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA