search
Plebiscyt

NAJLEPSZE SERIE FILMOWE wszech czasów. Ranking czytelników

Oto wyniki waszego głosowania!

REDAKCJA

12 listopada 2023

Już 17 listopada 2023 roku swoją premierę będzie miał film Ballada ptaków i węży. Produkcja wyreżyserowana przez Francisa Lawrence’a stanowi kolejną część, a dokładniej rzecz ujmując prequel, bazującej na bestsellerowych powieściach Suzanne Collins serii filmowej Igrzyska śmierci. Premiera Ballady ptaków i węży skłoniła nas do przeprowadzenia plebiscytu czytelników na najlepsze filmowe serie wszech czasów. Oto wyniki waszego głosowania! Jak oceniacie poniższy ranking? Na którym miejscu znalazły się wasze typy?

30. Adaś Miauczyński (seria filmów Marka Koterskiego)

W Adasia Miauczyńskiego, kultowego bohatera jednej z najbardziej rozpoznawalnych polskich serii filmowych, wcieliło się do tej pory aż siedmiu aktorów. Chociaż najpewniej najbardziej popularną wersją Adasia jest ta grana przez Marka Kondrata w Dniu świra, to moim zdaniem każdy artysta odgrywający tę postać stanął na wysokości zadania. Miauczyński jest tak naprawdę po trochu każdym z nas, Polaków. Dość łatwo jest nam więc znaleźć w nim przede wszystkim własne wady. Marek Koterski za sprawą postaci Adasia umożliwia nam spojrzenie w lustro. Bynajmniej jednak nie w celu podziwiania swojego odbicia. [Przemysław Mudlaff]

29. „Batman" (seria Tima Burtona i Joela Schumachera)

Od 1989 do 1997 roku kultowy superbohater doczekał się czterech filmów kinowych: BatmanaPowrotu BatmanaBatman Forever oraz Batmana i Robina. Chociaż w latach 90. wizje Tima Burtona i Joela Schumachera dzieliły widzów, a seria była komercyjnym rollercoasterem, to z perspektywy dzisiejszego widza trudno nie uznać ich za najciekawsze filmy superbohaterskie w historii. Wizualny przepych, podniosła muzyka, galeria niesamowitych łotrów. Wszystko to doprowadzało mnie do ekstazy, gdy miałem kilka lat, doprowadza też dziś. A role Michaela Keatona, Jacka Nicholsona, Danny’ego DeVito czy Michelle Pfeiffer to kreacje wprost ikoniczne. [Filip Pęziński]

28. „Krzyk" („Scream")

Krzyk to moja ulubiona seria horrorów. Każda część stanowi doskonałą zabawę konwencją i (auto)ironiczne spojrzenie na Hollywood. Na każdej trudno się źle bawić. Każda wciąga intrygą, emocjonuje finałowym rozwiązaniem. Każda też cieszy zgromadzoną obsadą. Neve Campbell, David Arquette, Courteney Cox, Rose McGowan, Emma Roberts, Melissa Barrera, Jena Ortega to życie. Cieszy mnie, że po śmierci Wesa Cravena (twórcy części 1–4) udało się sprawnie stworzyć nowe odsłony i z ekscytacją czekam na „siódemkę”. [Filip Pęziński]

27. „Rambo"

Rambo to jeden z filmów, które pamiętam z dzieciństwa. I chyba nie tylko ja, skoro znalazł się w tym zestawieniu. Tytułowy bohater zafascynował mnie swego czasu tak bardzo, że trafił nawet na moją listę pierwszych filmowych crushów.
Pierwszy film skupia się wokół żołnierza, który walczył w Wietnamie i po powrocie do kraju nie umie się odnaleźć w zwyczajnym świecie. Poza akcją spory nacisk położony jest też na psychikę Johna Rambo. Dalsze części skupiają się głównie na akcji.
Mimo tego, że seria jest moim zdaniem nierówna, to John Rambo na zawsze pozostanie w moim serduszku jako heros kina akcji z prawdziwego zdarzenia. [Alicja Szalska-Radomska]

26. „Martwe zło" („Evil Dead")

Seria Martwe zło to przede wszystkim triumf szalonej wyobraźni Sama Raimiego oraz dzikiej energii Bruce’a Campbella To także jeden z ostatecznych dowodów na to, że aby tworzyć doskonałe horrory, wcale nie są potrzebne dziesiątki milionów dolarów. Jasne, posiadanie pieniędzy nie przeszkadza, ale ważniejsze przy tworzeniu kultowych serii grozy okazują się wiedza, talent, pasja i umiejętności. W cyklu Raimiego każdy miłośnik horroru znajdzie coś dla siebie. Bawią cię wyraziste sceny przemocy, gore, a może okultyzm? Zapraszamy! Martwe zło napędza stracha i doprowadza do łez śmiechu już od ponad czterdziestu lat! Istne wariactwo! [Przemysław Mudlaff]

25. „Szklana pułapka" („Die Hard")

Jak to się stało, że po Wigilii Polacy zasiadają przed telewizorami, aby oglądać, jak John McClane wybija terrorystów w wieżowcu? Któż to wie. Może to przez to, że akcja rozgrywa się podczas świąt? A może to dzięki końcowej piosence Let It Snow? Nie wiem, ale mając w święta do wyboru Kevina samego w domu lub Szklaną pułapkę, zdecydowanie postawię na ten drugi tytuł. Seria zmieniała się przez lata, aby dopasować się do współczesności. Mimo to tylko oryginalne Die Hard chwyciło mnie za serce tak mocno, że do dziś mam do niego ogromny sentyment. Żarty ciągle mnie bawią, akcja interesuje, a konfrontacja Bruce’a Willisa z Alanem Rickmanem – zachwyca. Jak widać, walka z terrorystami zawsze jest na topie. [Alicja Szalska-Radomska]

24. „Piraci z Karaibów" („Pirates of the Caribbean")

Piraci z Karaibów. Klątwa Czarnej Perły w reżyserii Gore’a Verbinskiego pojawili się na tym pięknym świecie równo 20 lat temu, dając dojrzałym widzom rozkosznie lekki powrót do czasów klasycznych filmów przygodowych, a młodszym widzom wspaniałą, świeżą odsłonę tego gatunku. Rola Johnny’ego Deppa, czyli ikoniczny już kapitan Jack Sparrow, zrosła się z nim tak bardzo, że fani nie tylko nie wyobrażają sobie nikogo innego w tej roli, ale też i nie chcą kolejnych produkcji serii bez niego. Verbinski odpowiada za pierwsze trzy tytuły serii (oprócz Klątwy Czarnej Perły nakręcił jeszcze Skrzynię Umarlaka i Na krańcu świata), które – choć oczywiście tracą urok świeżości – ze względną godnością trzymają poziom. Kiedy na stołku reżysera zasiadł Rob Marshall (Na nieznanych wodach), a później duet Joachim Rønning i Espen Sandberg (Zemsta Salazara), a Keira Knightley i Orlando Bloom opuścili pokład, seria zaczęła zjadać własny ogon i nawet zaokrętowanie Penélope Cruz, a potem Javiera Bardema niewiele pomogło. Tak naprawdę warto wracać tylko do pierwszych części, które nadal dostarczają klasycznej rozrywki. [Agnieszka Stasiowska]

23. Bourne

Jako fanka ekranizacji z Richardem Chamberlainem w roli głównej sceptycznie podchodziłam do remake’u z Mattem Damonem. Okazało się, że niesłusznie. Damon uniósł rolę bez trudu, a film w reżyserii Douga Limana odświeżył historię agenta z amnezją w bardzo dobrym stylu. Kolejna odsłona serii, Krucjata Bourne’a w reżyserii Paula Greengrassa, utrzymała dynamikę solidnego akcyjniaka i reżyser, zachęcony jej dobrym przyjęciem, nakręcił także kolejne – Ultimatum Bourne’a i ostatni z udziałem Matta Damona – Jason Bourne z 2016 r. Zarówno jednak ten ostatni, jak i nakręcony przez Tony’ego Gilroya Dziedzictwo Bourne’a z Jeremy Rennerem w roli agenta Aarona Crossa, nie dorównały pierwszym filmom serii. Wracając do tych tytułów, warto zatem trzymać się pierwszej trójki, a na resztę spuścić zasłonę milczenia. [Agnieszka Stasiowska]

22. „Igrzyska śmierci" („The Hunger Games")

Jak przetrwać w świecie, w którym tylko nielicznym zależy na pokoju i współpracy, podczas gdy reszta toczy ze sobą nieustanne polityczne gry? Jaką strategię przybrać na igrzyskach będących symbolem zniewolenia państwa, które co roku pochłaniają życia kilkudziesięciu młodych zawodników? Igrzyska śmierci porwały czytelników, a później także i kinomanów drastyczną i przerażającą wizją świata, która jednocześnie może nie być nam wcale tak odległa (i w tym cała groza). W stolicy Panem rządzi chciwość, bogactwo i przepych – zmienić to może natomiast nastoletnia Katniss Everdeen, nieustraszona łowczyni z najbiedniejszego z dystryktów, szybko stająca się symbolem długo wyczekiwanej rewolucji. Kinowy hit z Jennifer Lawrence i Joshem Hutchersonem nie bez powodu uplasował się tak wysoko w tym zestawieniu – to uniwersalna opowieść o tym, jak łatwo jest zboczyć ze ścieżki dobra, wybierając to, co łatwe. Warto powrócić do tej niebanalnej serii, zwłaszcza że już za chwilę głośna premiera prequela IgrzyskBallada ptaków i węży, która przybliży nam dzieje Panem kilkadziesiąt lat przed rebelią Kosogłosa. [Mary Kosiarz]

21. „Strażnicy Galaktyki" („Guardians of the Galaxy", MCU)

Początek serii o Strażnikach Galaktyki traktowano jako przedsięwzięcie ryzykowne i raczej nie wróżono mu spektakularnego sukcesu. Wszak dla ludzi, którzy nie byli zaznajomieni z komiksami Marvela, takie postaci jak szop Rocket, antropomorficzne drzewo Groot czy kosmiczny najemnik Peter Quill nie były w nawet najmniejszym stopniu rozpoznawalne. Tymczasem Strażnicy wdarli się do MCU przebojem, a filmy tej serii przez wielu uznawane są za najlepsze w najpopularniejszym superbohaterskim uniwersum. Za tym sukcesem stoi James Gunn, który zapewnił widzom na całym świecie doskonałą rozrywkę. Jest kolorowo, zabawnie, nostalgicznie, kosmicznie, świeżo, a momentami również niezwykle wzruszająco. [Przemysław Mudlaff]

20. „Brudny Harry" („Dirty Harry")

Gdy western znalazł się w fazie zmierzchu, filmowcy postanowili przenieść jego specyfikę we współczesne realia, konie zastępując samochodami, bezkresne pustkowia aglomeracją miejską, a szeryfów policjantami. Między dwoma gatunkami manewrowali aktorzy, grając często podobne typy postaci. Jednym z nich był Clint Eastwood, który przemieścił się nie tylko w czasie, ale i przestrzeni – z hiszpańskiej Almerii do San Francisco. Jako policyjny inspektor Harry Callahan wraz z dwoma przyjaciółmi: Smithem i Wessonem ścigał po ulicach San Francisco szalonego zabójcę zwanego „Skorpionem”. Działalność psychopaty została zainspirowana rzeczywistymi wydarzeniami, których negatywnym bohaterem był nieuchwytny „Zodiak”. Natomiast pierwowzorem Brudnego Harry’ego jest policjant śledczy David Toschi. Zainicjowana przez Dona Siegela w 1971 seria została zaplanowana na trzy części – kolejne to Siła magnum (1973, reż Ted Post) i Egzekutor (1976, reż. James Fargo). Postać gliniarza z San Francisco była potem eksploatowana na rynku księgarskim. Pod szyldem Warnera oraz pod wspólnym pseudonimem Dane Hartman (pod którym ukrywało się kilku autorów) wydano 12 powieści o Callahanie w krótkim okresie 1981–1983. Jednakże po tym jak Eastwood zaliczył kilka dość znaczących wpadek filmowych na przełomie lat 70. i 80., stwierdził, że uratować go może tylko powrót do kultowej postaci. W związku z tym dokręcono jeszcze dwa sequele: Nagłe zderzenie (1983, reż. Clint Eastwood) i Pula śmierci (1988, reż. Buddy Van Horn). Recenzje były mieszane, ale Nagłe zderzenie okazało się najbardziej dochodowym filmem serii. Produkcja wyróżnia się m.in. połączeniem oszczędnego w środkach thrillera policyjnego z fabułą typu rape and revenge. Z tego sequela pochodzi również jeden z najsłynniejszych cytatów w historii kina – „Go ahead, make my day”. [Mariusz Czernic]

19. Trylogia dolarowa

Historia westernu ma swoje trzy przełomowe momenty w dziejach. Pierwszy to rok 1903 i pokaz Napadu na ekspres (reż. Edwin S. Porter), który zainicjował serię obrazów o Dzikim Zachodzie. Drugi to rok 1939 i premiera Dyliżansu (reż. John Ford), który uszlachetnił gatunek, uzyskując dla niego miejsce w głównym nurcie kinematografii. Trzeci moment przełomowy nastąpił w 1964 wraz z ogromnym sukcesem filmu Za garść dolarów (reż. Sergio Leone). Reżyser wziął na warsztat fabułę Straży przybocznej (1961, reż. Akira Kurosawa), przerobił ją na western i ku zaskoczeniu wszystkich stworzył nową jakość w gatunku. Włoch wszedł na teren zarezerwowany dla Amerykanów i pokazał kraj Johna Wayne’a bardzo daleki od hollywoodzkiej mitologii. Bardzo daleki również od historycznych realiów, ale w kinie to zadziałało tak dobrze, że wielu aktorów, nawet amerykańskich (może poza Johnem Wayne’em), było gotowych pojedynkować się, by trafić na plan filmu tego twórcy i obserwować z bliska styl jego pracy. Z tych pojedynków zwycięsko wyszli: Clint Eastwood, Lee Van Cleef, Gian Maria Volonté i Eli Wallach. Niesamowicie doborowa ekipa w imponującej wizualnie trylogii. Omawiając tę serię, nie można oczywiście pominąć wielkiego wkładu Ennia Morricone. Jego muzyka jest jednym z głównych bohaterów – wspaniale kreuje atmosferę i dopowiada to, czego nie udałoby się osiągnąć wizualnymi trikami. Za garść dolarów (1964), Za kilka dolarów więcej (1965), Dobry, zły i brzydki (1966) – to coś więcej niż seria filmowa, to Legenda, która na wieczność zapisała się w historii. [Mariusz Czernic]

18. „Mad Max"

Nie jestem fanem powrotu do marki po latach i odświeżenia jej w formie, jaką prezentowało Na drodze gniewu. Mocno bowiem zespoliłem się z Maxem o twarzy Mela Gibsona. Nawet Pod kopułą gromu, najbardziej infantylne z tego zestawienia, ma w sobie więcej Maxa w Maxie. Tak czy inaczej, George Miller dał w tej serii coś osobliwego. To bowiem koniec świata w wersji akcyjniaka. Najbardziej energetyczna i wysokooktanowa seria filmów postapokaliptycznych w historii kina – ktoś to podważy? [Jakub Piwoński]

17. „Naga broń" („The Naked Gun")

Uwielbiam. Po prostu uwielbiam! Jeśli chodzi o komedie, to jest to zdecydowanie jedna z moich ulubionych serii z młodości. Nie pamiętam już, czy to od Nagiej broni pokochałam Lesliego Nielsena, czy trafiłam na te filmy dzięki niemu. Za to wiem, że dosłownie płakałam na nich ze śmiechu. Dobrze znałam dzieła, które parodiował, więc trafiały do mnie także delikatniejsze do nich nawiązania. Pojawienie się niezbyt rozgarniętego Franka Drebina do dziś wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Teraz takie filmy już nie powstają. [Alicja Szalska-Radomska]

16. „John Wick"

Seria filmów o Johnie Wicku i ich popularność to dość interesujący przypadek. Wszyscy już przecież kiedyś widzieliśmy filmy o facetach, którzy zostawali zmuszani ponownie chwycić za broń, chociaż jakiś czas wcześniej postanawiali, że już więcej tego nie zrobią. A jednak John Wick wypalił i to nie raz, ale już cztery. Dzieje się tak, bo za każdym razem filmy tej serii dostarczają widzom furę wrażeń, energii, wspaniałej choreografii scen walki i elegancji. Już od prawie 10 lat twórcom Wicka udaje się zachować odpowiednie proporcje pomiędzy wysmakowanym stylem i rozpierduchą, humorem i elementami dramatycznymi. Ja mógłbym oglądać tę serię w nieskończoność, więc strzelaj Keanu w najlepsze, sto lat! [Przemysław Mudlaff]

15. „Mission: Impossible"

Seria Mission: Impossible, w której Tom Cruise wciela się w pomysłowego i utalentowanego agenta Ethana Hunta, przedstawia niezwykle ryzykowne misje tajnej agencji Impossible Mission Force. Znane ze swoich wyszukanych scenografii, trzymających w napięciu sekwencji akcji i odważnych akrobacji filmy zabierają widzów w ekscytującą podróż, podczas której Hunt i jego zespół zmagają się ze szpiegostwem oraz zdradą. W wielu przypadkach agenci dokonują rzeczy dla zwykłego śmiertelnika niemożliwych, aby uchronić świat przed najniebezpieczniejszymi zagrożeniami. Już od ponad 25 lat M:I wciąga, fascynuje i powoduje opad szczęki, gdy ponownie dowiadujemy się o szalenie niebezpiecznych scenach, które Tom Cruise nakręcił bez pomocy kaskaderów. [Przemysław Mudlaff]

14. „Avengers" (MCU)

Kiedy świat znajduje się w „zwykłym” niebezpieczeństwie, uratować może go jeden superbohater. W przypadkach niemożliwych ustaliliśmy już, że najlepiej wezwać Toma Cruise’a.  Co jednak, gdy przeciwnik włada zdecydowanie większą mocą od jednego herosa i Toma Cruise’a razem wziętych? Tak! Potrzebujemy całej ekipy superbohaterów! Oto oni, Avengersi! Seria Avengers była chyba najbardziej rozpoznawalną i wyczekiwaną częścią MCU. Cztery filmy tego cyklu skupiały bowiem w sobie wszystkie kochane przez nas superbohaterskie postaci. Może nie zawsze wszystkim im dawano błyszczeć po równo. Może i nie wszystkie potyczki ze złolami należały do najciekawszych, ale trzeba przyznać, że w chwilach, w których filmy z serii Avengers dawały radę, to dawały ją na maksa, dostarczając najlepszych scen akcji w całym liczącym już sobie 15 lat kinowym uniwersum. [Przemysław Mudlaff]

13. „Terminator"

Terminator to jedna z najbardziej absurdalnych serii science fiction w historii kina. Niesiona bicepsem i charyzmą Arnolda Schwarzeneggera miała jednak zasadniczy problem logistyczny. Te czasoprzestrzenne głupoty jeszcze dało się przełknąć u Camerona, ale im dalej w las tym twórcy bardziej zaczęli odlatywać i zaprzeczać sobie nawzajem. A jednak. Z jakiegoś powodu marka Terminator elektryzowała i elektryzuje. Szkoda tylko, że fabuły starczyło w niej na dwa filmy, a i tak powstało sześć. I choć psioczę, to każdy z tych filmów obejrzałem z niemałym zainteresowaniem. [Jakub Piwoński]

12. „Zabójcza broń" („Lethal Weapon")

Bardziej niż jako twórca pierwszego Omena Richard Donner przejdzie do historii jako autor tetralogii kryminalnej z Melem Gibsonem i Dannym Gloverem. Zabójcza broń miksuje elementy rasowego kina sensacyjnego, miejscami nawet dość mrocznego, z sytuacyjną komedią, zapewniając wszechstronną rozrywkę. Sercem serii jest bromance postaci Gibsona i Glovera, być może najlepszego ekranowego duetu wszech czasów, który lśni w czterech sprawnie prowadzonych opowieściach, naświetlających narodziny i rozwój zażyłości. Zabójcza broń pełna jest kultowych cytatów oraz scen akcji, które nie nudzą się nawet po n-tym seansie, dzięki czemu seria nadaje się do niezliczonych powtórek i zasługuje na miano ponadczasowego klasyka. [Tomasz Raczkowski]

11. „James Bond" (Daniel Craig)

James Bond to filmowa seria szpiegowska, która nie bez powodu doczekała się już 25 filmów. Bond od zawsze dostosowywał się do czasów, w których przychodziło mu pracować, pozostając jednocześnie zawsze pełen uroku, odwagi i siły. Trudno nie zauważyć, że każdy aktor wcielający się w 007 wniósł do serii swoją własną osobowość. Wybór Daniela Craiga na Bonda w 2005 roku nie był przypadkowy. Chociaż aktor zdawał się w pierwszej chwili nie pasować do galerii złożonej ze swoich ciemnowłosych poprzedników, już wkrótce nikt nie potrafił odmówić Craigowi charyzmy, nienagannej prezencji w stylowych smokingach, męskości i seksapilu. Jego występ w Casino Royale (2006) zrestartował serię o Bondzie. Craig rozkochał w sobie rzesze nowych fanek i zyskał szacunek wśród nowych fanów. Trudno mi będzie przestawić się na nowego 007. [Przemysław Mudlaff]

10. „Mroczny Rycerz" („The Dark Knight")

Oto Batman od Nolana. Batman, jakiego nigdy wcześniej nie widzieliśmy. Mroczny Rycerz jest nie tylko superbohaterem, ale także człowiekiem pełnym wad, nękanym wewnętrznymi demonami, zmaganiami i bitwami. Osobiste problemy Bruce’a Wayne’a czynią fabułę filmów o Batmanie o wiele bardziej intrygującą. A to przecież tylko główny bohater! Nie zapominajmy o wszystkich innych przedstawionych tu postaciach z ich własnymi, bogatymi historiami. Gdy dodamy do tego zapierające dech w piersiach, skrupulatnie wyreżyserowane sceny akcji, otrzymamy jedną z najlepszych trylogii superbohaterskich w historii kina. [Przemysław Mudlaff]

9. „Matrix"

Często usłyszeć można głosy, że w matrixowej twórczości sióstr Wachowskich liczy się tylko pierwsza część. Nigdy nie podzielałem tej opinii, cieszy mnie zatem, że pozostałe trzy części (i Animatrixa!) cenią także nasi czytelnicy. Bo o ile do doskonałości i przełomowości filmu z 1999 nie trzeba nikogo przekonywać, tak dopełniające trylogię Reaktywacja i Rewolucje stanowią jedne z najefektowniejszych filmów akcji początku XXI wieku i pompatyczne, pełne rozmachu dopełnienie mitologii Neo i jego towarzyszy, a dopisane po latach Zmartwychwstania pełną energii i ironii zabawę oczekiwaniami widzów i własną spuścizną tym razem samotnej na reżyserskim stołku Lany Wachowski. [Filip Pęziński]

8. „Rocky"

Być może najważniejsza narracja w historii Hollywood. Opowieść o underdogu, który po prostu chce wytrzymać do ostatniego gongu i udowodnić sobie, że coś znaczy. Nieważne, czy weźmiemy tu na warsztat przepełnionego brudem lat 70. Rocky’ego, pełne energii lat 80. trójkę i czwórkę czy nostalgicznego Rocky’ego Balboę. Seria o tym bohaterze tytułowym od dekad wypełnia serca widzów dobrem, motywacją, sensem. A dla Sylvestra Stallone’a pozostanie nieśmiertelnym pomnikiem jego tytanicznej pracy jako aktor, scenarzysta, reżyser, producent. Just keep punchin’! [Filip Pęziński]

7. „Ojciec chrzestny" („The Godfather")

Mało jest filmów, które w równym stopniu wpłynęły na branżę, co podbiły serca publiczności. Jeszcze mniej jest sequeli, które dorównały genialnej części pierwszej. Ojciec chrzestny robi jednak obydwie te rzeczy. Mafijna saga Francisa Forda Coppoli zachwyca realizacyjną maestrią, ponadczasową opowieścią i stylem, który zainspirował samą mafię, stylizującą się po premierze filmu na rodzinę Corleone. Dwie części z lat 70. to bezdyskusyjny klasyk, uzupełniony może mniej spektakularnym, ale dalej kultowym epilogiem w postaci części trzeciej. Nieśmiertelna spuścizna Ala Pacino i Coppoli to jedna z najbardziej stylowych i obfitych w dramaturgiczne wzorce serii, jakie trafiły na ekrany. [Tomasz Raczkowski]

6. Harry Potter

W pierwszej dziesiątce najlepszych serii wszech czasów nie mogło zabraknąć Jego – chłopca, który przeżył, Wybrańca, Gryfona z wrodzonym talentem do pakowania się w kłopoty. Harry Potter był niezwykle istotną częścią dzieciństwa mojego, a z tego, co widzę – także i waszego! W praktycznie każde święta wracamy do udekorowanego bożonarodzeniowymi dekoracjami Hogwartu, w gorące lato oglądamy zmagania uczniów w Turnieju Trójmagicznym, a w zimne jesienne wieczory zanurzamy się w mroku Insygniów Śmierci i wyruszamy z Harrym na poszukiwania horkruksów. To istnie niezwykłe, jak czarodziejski świat przed laty połączył miliony mugoli na całym świecie i jego popularność ani myśli słabnąć, nawet w najmłodszym pokoleniu widzów. Nieważne, czy jesteście fanami od premiery pierwszej książki, czy wasza miłość do serii oparta jest wyłącznie na filmach – wszystkich nas łączy jedna sentencja: uroczyście przysięgamy, że knujemy coś niedobrego! [Mary Kosiarz]

5. „Star Wars" (trylogia oryginalna)

Oryginalna trylogia Star Wars nie jest dziełem idealnym, ale z perspektywy – już teraz można powiedzieć – pokoleń, widać jej ikoniczność i to, w czym te filmy były odkrywcze w swoich czasach. Tak więc nie byłoby sukcesu, gdyby nie odważne pomysły George’a Lucasa na historię synkretyczną, opowiadającą o walce dobra ze złem symbolami, które w naszej popkulturze już wtedy były zadomowione. Nadano im tylko nową formę estetyczną. Opakowano w przebogaty świat gwiezdnych cywilizacji, które odróżniały się od siebie na tyle, że zostały przez widzów zapamiętane poprzez swój wygląd, kulturę, unikalną technologię i środowisko życia. Główne postaci SW również potraktowano z jednej strony nowatorsko, a z drugiej liniowo, ewolucyjnie, co w filmie zawsze się sprawdzało. Widzowie uwielbiają, gdy główni bohaterowie przechodzą jakąś przemianę, gdy mogą brać udział w wydarzeniach, które zmieniając bieg opowiadanej historii, zmieniają również motywację bohaterów. Do tej wciągającej treści dodano niesamowitą muzykę – można powiedzieć, że ponadczasową – autorstwa Johna Williamsa, co np. dzisiaj już tak oczywiste nie jest. Z rzadka wielkie filmy mają na tyle wielką muzykę, że ją pamiętamy bez obrazu filmowego. I wreszcie ikoniczność sagi Lucasa przypieczętowały efekty specjalne. W tamtym czasie wyobraźnia jeszcze wyprzedzała techniczne możliwości kina, ale Lucas wraz z ekipą się nie poddali. Odkrywali efekty specjalne na nowo, opracowywali konkretne ujęcia niemal jak wynalazcy, co sprawiło, że kręcenie Gwiezdnych wojen stało się trochę jak praca w laboratorium, które opracowuje nowe patenty używane później szeroko w świecie kina fantastycznego. Oryginalna trylogia wciąż estetycznie może konkurować z wieloma współcześnie kręconymi filmami SF i fantasy, co nie oznacza, że się nie starzeje. Proces ten jednak zachodzi wolniej, co w połączeniu ze scaleniem się historii z popkulturą daje Gwiezdnym wojnom kultowy status jeszcze na wiele pokoleń. [Odys Korczyński]

4. „Powrót do przyszłości" („Back to the Future")

Chociaż Powroty powstały w drugiej połowie lat 80. (trzecia część w 1990 roku), są do dziś niedoścignionym przykładem tego, jak powinna wyglądać przygodowa komedia z elementami SF. Mnóstwo szalonej akcji, napięcia, humoru, a także znakomity scenariusz i aktorstwo sprawiają, że filmy te po dziś dzień są wspaniałą rozrywką dla każdego. Michael J. Fox i Christopher Lloyd stworzyli na ekranie niesamowity i doskonale współpracujący duet, który z powodzeniem wpisuje się w niesamowitą opowieść i dodaje jej prawdziwego smaku. Powrót do przyszłości to jedna z najlepszych serii filmowych w historii kina w swoim unikatowym gatunku. [Przemysław Mudlaff]

3. Indiana Jones

Doktor Henry Jones Junior. Był przy mnie od wczesnej młodości, przez okres dojrzewania, po moment wchodzenia w czwartą dekadę życia. Od doskonałych Poszukiwaczy zaginionej Arki po pokraczny Artefakt przeznaczenia zabierał w ograniczoną tylko wyobraźnią George’a Lucasa, Stevena Spielberga (i Jamesa Mangolda) przygodę pełną akcji, humoru, wzruszenia i obitych nazistowskich gęb. Ze wszystkim tym okraszonym nieśmiertelnym uśmiechem zawadiackiego Harrisona Forda, który był moim Indianą, mając i trzydzieści dziewięć lat, i osiemdziesiąt jeden. [Filip Pęziński]

2. „Obcy" („Alien")

Rozpoczęta w 1979 roku kultowym dziś Obcym – 8. pasażerem Nostromo seria wciąż pozostaje żywa i na ten moment liczy sześć tytułów (gdy siódmy jest już za rogiem). Przez te cztery dekady raczyła nas prawdziwymi arcydziełami gatunku i campowymi opowieściami, którym bliżej było do pulpowych czytadeł science fiction z połowy ubiegłego wieku, ale zawsze dostarczała pełnych wyobraźni i ponurej fascynacji kosmosem widowisk. Jej trzon, doskonała trylogia o Ripley, to być może największe osiągniecie kina science fiction. Tejże przybudówki – Obcy: PrzebudzeniePrometeuszObcy: Przymierze – to urocze w swej niedoskonałości wizje, o których trudno zapomnieć. [Filip Pęziński]

1. „Władca Pierścieni" („The Lord of the Rings")

Trylogia Władca Pierścieni to moje ukochane filmy i definicja magii kina. Nie ukrywam, że jestem wobec nich mocno bezkrytyczny. Adaptację dzieł Tolkiena uważam za cudowny przykład tego, co może powstać, gdy zbierze się grupa ludzi, którzy czują pasję do realizowanego projektu i wkładają w to całe serce. Pomimo upływu lat Władca Pierścieni trzyma się doskonale, wciąż zachwycając scenografią, kostiumami, muzyką, skalą, reżyserią – ogólnie rzecz biorąc, wszystkimi elementami składowymi, które razem tworzą wielkie, emocjonujące, wzruszające widowisko. Cieszę się, że doceniają to także czytelnicy, których głosy wywindowały Władcę Pierścieni na najwyższy stopień podium. [Łukasz Budnik]

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA