search
REKLAMA
Artykuł

INDIANA JONES I ARTEFAKT PRZEZNACZENIA. Co wyszło, a co nie?

Jak wypada pożegnanie serii?

Filip Pęziński

6 lipca 2023

REKLAMA

Już jest. Po 15 latach przerwy na wielkie ekrany powrócił i – to po raz ostatni – Harrison Ford jako Indiana Jones. Dzisiaj wiemy, że Indiana Jones i artefakt przeznaczenia będzie potężną porażką komercyjną, ale odbiór filmu wśród – nie tak licznej jak oczekiwał Disney – publiczności jest dość zróżnicowany. Co mnie, wielkiego fana marki, nie dziwi. Piąta odsłona serii jest bowiem filmem bardzo nierównym, trudnym do ocenienia. Niektóre elementy zadziały, inne zupełnie nie. O czym poniżej.

Tekst co prawda mówi o konkretnych elementach filmu, ale w sposób raczej ogólny, pozbawiony spoilerów. Każdy punkt je zawierający rozpoczyna się od odpowiedniego ostrzeżenia.

WYSZŁO: Prolog

Przewrotnie zacznę od tego, co mi się nie podobało. Po raz pierwszy w historii serii nie wykorzystano logo studia Paramount do płynnego przejścia w kadr rozpoczynający film. Było to, zdaje się, jedyne odejście od elementów w filmach Stevena Spielberga obowiązkowych.

Aby jednak natychmiastowo odbić w stronę pozytywów, chciałbym podkreślić, że jestem prawdopodobnie w mniejszości, która uważa komputerowe odmłodzenie tytułowego bohatera za całkiem udane i sprawnie dające poczucie, że naprawdę oglądamy na ekranie Harrisona Forda z dawnych lat.

Cieszę się, że twórcy skorzystali z tej okazji i po raz pierwszy pokazali nam Indianę walczącego z nazistami nie przed wojną, ale w jej trakcie, co pozwoliło jeszcze mocniej pogłębić nienawiść doktora Jonesa do popleczników Hitlera. Cała zaś sekwencja – chociaż jest dość długa – oferuje nam wszystko to, za co pokochaliśmy prologi serii: zwartą, efektowną i stanowiącą zamkniętą całość przygodę.

NIE WYSZŁO: sytuacja rodzinna doktora Jonesa

Uwaga na spoilery!

Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki kończy się słodkim happy endem, w którym główny bohater odnajduje na nowo dawną miłość i odkrywa, że ma syna. Piąty rozdział przygód doktora Jonesa bezceremonialnie syna go pozbawia (jako ofiary wojny, prawdopodobnie wietnamskiej) i czyni samotnikiem w trakcie rozwodu z Marion.

Oczywiście, taka kolej rzeczy nie jest niczym nadzwyczajnym, ale lekkie i przygodowe kino, którym filmy o Indianie Jonesie są, to w moim odczuciu nie miejsce na tego typu dramaty, a uczynienie z Jonesa postaci tragicznej po prostu nie działa.

James Mangold może twierdzić, że to ciekawy wątek, może też nie lubić rodziny Indiany wprowadzonej w czwórce, ale pominięcie w filmie postaci Mutta (granego wcześniej przez będącego dziś na marginesie Hollywood Shię LaBeoufa) bez pozbawienia go życia nie byłoby czymś niemożliwym.

WYSZŁO: Helena

Abstrahując od leniwego pozbycia się Mutta, jego zastępstwo wypadło bardzo dobrze. Mowa tu o Helenie, córce chrzestnej Jonesa, granej brawurowo przez pełną energii Phoebe Waller-Bridge. Świetnie wpisuje się ona w historię kontrastowych duetów Indiany (nie tylko wspomniany Mutt, ale też Henry Jones Senior czy Short Round) i sprawnie odnajduje się u boku Harrisona Forda, uzupełniając Artefakt przeznaczenia o potrzebną tu mimo wszystko młodzieńczą energię. Zły casting tej postaci mógłby całkowicie położyć film, rola Waller-Bridge niesie go przez największe mielizny.

NIE WYSZŁO: antagonista

Równie serdecznie nie mogę wypowiedzieć się o antagoniście. Zatrudnienie do roli złowrogiego nazisty Madsa Mikkelsena było wyborem po linii najmniejszego oporu. Duński aktor od lat bowiem cieszy się już w Hollywood statusem villaina do wynajęcia, a w kolejnej podobnej roli wypada po prostu wtórnie.

Nie pomaga mu też nieciekawie napisana postać, której brakuje charyzmy i energii adwersarzy Jonesa z filmów Spielberga, że powołam się chociażby na cudowną Cate Blanchett w ostatniej, niezbyt przecież ciepło przyjętej, odsłonie serii nakręconej przez twórcę Szczęk.

Dużo lepiej wypadają dwaj pomocnicy doktora Vollera grani przez Boyda Holbrooka (który z Jamesem Mangoldem pracował już przy Loganie) i imponującego fizyczną wielkością Olivierem Richtersem.

WYSZŁO: podążanie śladem poprzednich części

Indiana Jones i artefakt przeznaczenia działa wtedy, kiedy twórcy bezpiecznie prowadzą nas przez rejony doskonale znane z poprzednich odsłon. Można wspomnieć tu awanturnicze sceny walk i pościgów, odkrywanie zagubionych miejsc, rozwiązywanie archeologicznych zagadek, mierzenie się z budzącymi odrazę zwierzętami czy nawet spokojne życie doktora na uniwersytecie.

We wszystkich tych scenach (które stanowią lwią część seansu) czujemy się jako widzowie i fani serii bezpiecznie i komfortowo. Nawet jeśli Mangold ma wyraźnie cięższą od  Spielberga rękę, a jego filmowi brakuje serca i lekkości pierwowzorów.

NIE WYSZŁO: zabieranie serii w nowe rejony

Uwaga na spoilery!

Niestety, w ostatnim akcie filmu twórcy bezpardonowo nas z tej strefy komfortu zabierają i każą doktorowi Jonesowi przeżyć bez wątpienia największą przygodę życia, tj. cofnąć się w czasie o jakieś dwa tysiące lat…

Motyw podróży w czasie jest co prawda zapowiadany w dialogach już we wcześniejszych minutach filmu, ale i tak wypada bardzo niezgrabnie, jakby bez pomysłu na odpowiednie go przedstawienie, fabularne umotywowanie. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Indiana Jones przyglądający się morsko-lądowej bitwie z czasów rzymskich to moment, w którym – jak to się mówi – seria przeskoczyła rekina.

Seria oczywiście od początku związana była z paranormalnymi elementami, zahaczając o wierzenia judaistyczne, chrześcijańskie, pogańskie, a nawet spiskowe teorie związane z kosmosem. Zawsze było to jednak zaledwie muśnięcie, gram niedopowiedzenia. W piątej odsłonie Indiana po prostu… spotyka Archimedesa.

Nie działa to szczególnie też dlatego, że równie szybko wracamy do 1969 roku, a cała sekwencja w odległej dla Jonesa przeszłości nie ma chwili na odpowiednie wybrzmienie.

WYSZŁO: Harrison Ford

Elementem, który stanowi jednak największą siłę filmu, jest bez wątpienia Harrison Ford. To już z pewnością ostatni (gdyby film okazał się hitem kasowym, moglibyśmy gdybać na temat kolejnego sequela) występ aktora w tej ikonicznej roli i nawet śledząc promocję filmu i wywiady, których udzielał, czuć, że również dla niego – często przecież zdystansowanego czy nawet zblazowanego – było to niezwykle emocjonalne pożegnanie.

Harrison Ford był, jest i będzie naszym Indianą Jonesem. Kiedy jako niemal osiemdziesięciolatek po raz kolejny założył kultowy strój, magia powróciła jak za pstryknięciem palców, a forma, energia i charyzma aktora ani przez chwilę nie pozwoliła nam przestać wierzyć w tę postać.

Nie zdziwię się, jeśli Disney któregoś dnia postawi na reboot, prequel, sequel czy serialowy spin-off Indiany Jonesa, już bez angażu Harrisona Forda, ale bez względu na poziom i liczbę kolejnych tytułów marki zawsze będziemy mieli pięć filmów z aktorem, który tworzył tę postać na wielkim ekranie przez ponad czterdzieści lat. I nawet jeśli jest to pożegnanie dalekie od doskonałości, to cieszę się, że mogłem w nim uczestniczyć.

Filip Pęziński

Filip Pęziński

Wychowany na filmach takich jak "Batman" Burtona, "RoboCop" Verhoevena i "Komando" Lestera. Pasjonat kina superbohaterskiego, ale także twórczości Davida Lyncha, Luki Guadagnino czy Martina McDonagh.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/ BERMAIN MAHJONG WAYS TANAM POHON BOCORAN MAHJONG TIPS AUTO WD JELAJAHI DUNIA MAHJONG WAYS 2 FITUR STRATEGI LANGIT JINGGA MAHJONG WAYS REZEKI TAK TERDUGA MELATI MEKAR MAHJONG WAYS UNTUNG GANDA MENCETAK SEJARAH BARU STRATEGI JITU MAHJONG WAYS 2 POLA TERBARU MAHJONG WAYS MAXWIN RAHASIA KEBERUNTUNGAN MAHJONG WAYS 2 RAHASIA MAHJONG WAYS 2 CARA MUDAH MENANG DI SLOT MAHJONG WAYS 2 CHEAT MAXWIN SLOT THAILAND BOCOR DUA POLISI DIDEMOSI KARENA PERAS UANG UNTUK MODAL MAIN SLOT ONLINE PELAKU PEMBUNUHAN SANDY PERMANA TERUNGKAP INGIN CURI UANG WD SLOT GACOR RAHASIA COIN STARLIGHT PRINCESS TEKNOLOGI DIGITAL SLOT 777 CARA MENANG TEKNIK TERBARU TIPS DAN TRIK MAXWIN DI GAME STARLIGHT PRINCESS TRIK JACKPOT SLOT OLYMPUS DENGAN POLA UNIK