Nowy amerykański klasyk? Dlaczego warto zobaczyć film BRACIA ZE STALI
Już wkrótce na ekrany polskich kin trafią Bracia ze stali. Dlaczego ten film już teraz uznaje się za amerykański klasyk? Co takiego wyróżnia nową produkcję studia A24? Istnieje co najmniej kilka powodów, dla których warto na niego czekać.
Klasyczna, amerykańska historia
To fabuła, która podejmuje się niebezpiecznych zagadnień, ale w której – paradoksalnie – każdy z nas odnajdzie się bez większych problemów. Z pierwszych opisów filmu oraz z tego, co prezentuje też jego zwiastun, wynika, że Bracia ze stali opowiadają o rodzinie z oryginalnymi zainteresowaniami. Ot co. Jest to jednak portret naznaczony bólem, nie każdemu więc będzie tu do śmiechu. W tle przewija się bowiem braterska rywalizacja, a klasyczna, konserwatywna figura ojca ponownie służy podziałom wewnątrzrodzinnym i wywołaniu chęci sprostania oczekiwaniom. O tym, jak trudny jest to cel i że w tym dążeniu do ojcowskiej aprobaty zatraca się bycie dla siebie, bycie w relacji z innymi, robienie czegoś głównie dla radości z faktu uczestniczenia w tym, mają opowiadać właśnie Bracia ze stali. Dodajmy, że film oparty został na faktach. Czuć w tej fabule amerykańskiego ducha, a całość ma mocno czerpać ze stylu dramatów kręconych w latach 90 i wcześniej. Z punktu widzenia sposobu prowadzenia narracji, wskazywane są już teraz nietypowe porównania do Łowcy jeleni, Ojca chrzestnego i innych klasycznych amerykańskich sag rodzinnych. Tam także figura ojca odgrywała przecież niebagatelne znaczenie. Bracia ze stali zapowiadają także, co oczywiste, najlepsze emocje kina sportowego. Wydaje się zasadne patrzeć na film jak na Rocky’ego, z tą jednak różnicą, że jest tu więcej bohaterów szukających swej drogi.
Nieprzeciętni twórcy, nieprzeciętne studio
Działające od 2012 roku studio A24 rozwinęło się w sposób niebywały. Swego czasu kojarzone stricte z kinem festiwalowym (Sundance), art-housowym, niezależnym dziś rozszerzyło swoją działalność także na produkcje bardziej komercyjne. Jedno jednak pozostało niezmienne – A24 zawsze jest blisko człowieka, opowiadane historie są z rodzaju tych angażujących, skupiających się na trudnych do rozwikłania dramatach. W wypadku Braci ze stali tym razem na straży tej zasady stanął Sean Durkin. Być może to nazwisko nie mówi wiele szaremu widzowi, ale to naprawdę nieprzeciętny twórca, który zawsze chwyta się problematycznych, niebłahych historii. Wypłynął filmem Martha Marcy May Marlene z przełomową rolą w karierze Elizabeth Olsen, która wciela się w młodą kobietę próbującą wyjść na prostą po tym, jak udaje jej się zerwać relację z niebezpieczną sektą. W serialu Nierozłączne, opowiadającym o bliźniaczkach z wątpliwą etycznie „misją”, Durkin także opowiadał z punktu widzenia kobiecej bohaterki. Jestem zatem ciekaw, jak uda mu się obranie męskiego punktu widzenia w Braciach ze stali.
Charakterystyczni aktorzy, „mięsiste” role
Na „pomoc” Durkinowi w opowiadaniu historii przyszli niezwykle charakterystyczni aktorzy. Ich występ zapowiada się co najmniej ciekawie. Po kolei. Zac Efron od dobrych kilku lat udowadnia, że nie boi się ról bardziej wymagających, że łatka dzieciaka z High School Musical w żaden sposób już do niego nie pasuje. Powoli staje się specjalistą z dziedziny ról fizycznych, z racji dobierania sobie postaci wymagających odpowiedniej muskulatury. Wcielającego się w jego ojca Holta McCallany’ego doskonale pamiętamy z roli detektywa w Mindhunterze. Ten serial pozwolił mu rozbłysnąć na nowo. Bo czy ktoś jeszcze pamięta, że to jeden z aktorów, który bił się w kultowym Podziemnym kręgu? Harris Dickinson to z kolei gwiazda wschodząca, choć ten młody, dwudziestosiedmioletni aktor ma już na swoim koncie występy w głośnych filmach, jak choćby w rewelacyjnym W trójkącie, zwycięzcy festiwalu w Cannes. Zdecydowanie jednak najgorętszym nazwiskiem pośród Braci ze stali jest Jeremy Allen White, który przeżywa obecnie swoje pięć minut dzięki popularności serialu The Bear i zyskanego za jego sprawą uznania. Aktor niedawno postawił na swojej półce drugi już Złoty Glob za udział w tym samym serialu. Teraz już tajemnica niebagatelnej sylwetki serialowego kucharza, w którego aktor wciela się w The Bear, została wyjaśniona – okazuje się, że Allen White, grając w szlagierze platformy Hulu, jednocześnie przygotowywał się do roli w przyszłym (jak przypuszczam) hicie A24. Mieszanka aktorska w Braciach ze stali jest więc iście wybuchowa.
Wrestling
W dobie popularności zjawiska zwanego Fame MMA warto odrobić lekcję z historii. Kiedyś aktorzy, wyćwiczeni w zapasach i z niebagatelną sylwetką, udawali, że się biją i robili to ku uciesze publiczności, która doskonale zdawała sobie sprawę z umowności tej sytuacji. Dziś osoby, które bić się nie potrafią i nie mają żadnych warunków fizycznych do walki, wchodzą na ring po to, by stworzyć pozory pojedynku, bazując na iluzorycznym, napompowanym medialnie konflikcie. Także ku uciesze publiki, ale przy znacznie gorszym warsztacie. Jakie czasy, taki „wrestling”, można by rzec. Gdy byłem dzieckiem, fascynowały mnie amerykańskie zapasy i w żaden sposób nie przeszkadzało mi, że jest to forma walki na niby. Była to konwencja spektaklu, która za sprawą dobrej realizacji i przygotowania fizycznego miała przede wszystkim wzbudzać emocje i zaangażowanie. Swego czasu Darren Aronofsky, amerykański reżyser, trochę odmitologizował amerykańskich zapaśników filmem, nomen omen, Zapaśnik, gdzie zajrzał do ich wnętrza, ukazując rysy na duszy. Mickey Rourke był wówczas o krok od otrzymania Oscara, choć i tak każdy zgodnie uznał, że był to iście przebojowy powrót z aktorskiego niebytu. Mam nadzieję, że Bracia ze stali także, przez pryzmat wrestlingu, dotkną ludzkich dramatów, udowadniając, że ci, co łakną poklasku i aprobaty, mają nierzadko skonfliktowane wnętrza.
Data premiery
Film Bracia ze stali na ekrany polskich kin wchodzi dzięki dystrybucji Gutek Film. Premiera przypada dokładnie 16 lutego. Nie wiem jak wy, ale ja rezerwuję sobie bilet do kina. To jeden z ciekawiej zapowiadających się dramatów rodzinnych ostatnich lat.