GDZIE DWÓCH SIĘ BIJE… Najlepsze pojedynki 1 na 1
Mano a mano, faccia a faccia, do pierwszej lub ostatniej krwi, o honor albo na śmierć i życie. Pojedynki były kiedyś codziennością – obecnie stanowią atrakcję spotykaną głównie między linami ringu albo właśnie na dużym ekranie. Być może dlatego lubimy sobie popatrzeć, jak dwóch chłopa okłada się bronią białą, względnie pięściami po mordach. Z reguły są to faceci, choć i niewiasty potrafią czasem pokazać pazury. Poniżej przykłady jednych z najlepszych, względnie najciekawszych filmowych pojedynków.
Obowiązują trzy zasady: same fizyczne, a więc bez broni zabijającej na odległość, wymyślnych czarów lub futurystycznych urządzeń, bez typów sportowo-turniejowych, które zajęłyby z pewnością drugie tyle miejsca i bez faworyzowania uczestników. Gong!
Chaney vs Street
Ciężkie czasy
W debiucie reżyserskim Waltera Hilla walk jest dużo. Jednak swą czystością najbardziej imponuje ta finałowa – o wszystko, gdzieś w opuszczonym magazynie, w którym staje naprzeciw siebie dwóch mistrzów ulicznych pojedynków. Bez koszulek, bez wspomagaczy, bez trzęsącej się kamery i wzmagającej sztucznie napięcie dramatycznej muzyki w tle. Ot dwóch, zdrowych chłopów, siarczyste ciosy pięściami i okazjonalne kopniaki w duchu fair play, do momentu, aż któryś padnie pierwszy. Prosty, ale skuteczny minimalizm w starym stylu.
Tang Lung vs Colt
Droga smoka
Bruce Lee i Chuck Norris. Razem. W jednej scenie. Tyle wystarczy za rangę pojedynku. Szczególnie że o ile w momencie powstania był on jedynie przyjemną ciekawostką, z czasem tylko zyskał na swojej zajebistości. Po 44 latach od śmierci Bruce’a i w dwie dekady po tym, jak Chuck trzasnął obrotowymi drzwiami, to już nawet nie jest kult nad kulty i pozycja obowiązkowa w każdym podręczniku dobrego bicia – to jest po prostu TO! Nawet biorąc pod uwagę, że kotek w tle odrobinę kradnie dla siebie show, a rozgrzewka wojowników wydaje się być ciekawsza od ich faktycznej potyczki…
https://www.youtube.com/watch?v=TYHZEu7Y7DU
Maximus Decimus Meridius vs Tygrys z Galii
Podobne wpisy
Niewolnik z przypadku i wytrawny strateg wojenny kontra zasłużony jedynie w bojach na arenie emeryt. Niby wynik takiego pojedynku można z góry przewidzieć, ale nie oznacza to, że będzie on nudny. Zwłaszcza jeśli dodamy do tego wypełnione widownią Koloseum oraz niespodzianki w postaci wyskakujących znienacka tygrysów, które również czekają, aż komuś powinie się noga. Być może całość jako taka mogłaby być nieco dłuższa, a i brakuje tu też jakiejś kropki nad i, która wyniosłaby ten pojedynek na absolutne wyżyny. Ale też i nie ginie on w tym epickim widowisku, dokładając cegiełkę do jego spektakularności.
Luke Skywalker vs Darth Vader
Gwiezdne wojny: Część V – Imperium kontratakuje
Ojciec i syn stają naprzeciw siebie – ten ostatni w dodatku bezwiednie rusza do boju. Już sam ten fakt sprawia, że chociaż nie jest to ich jedyne starcie ani tym bardziej samotny przykład dobrego pojedynku w uniwersum Lucasa, to najlepiej definiuje całą sagę, będąc w niej wciąż najlepszym, najbardziej dramatycznym i emocjonującym starciem dwóch stron mitycznej Mocy, ucznia i mistrza. Trudno bez tego ikonicznego momentu – zaskakującego i rewelacyjnie zainscenizowanego również wizualnie – w ogóle wyobrazić sobie Gwiezdne wojny.
https://www.youtube.com/watch?v=C-DeI3ohVbY
Panna Młoda vs Elle Driver
Kill Bill 2
I trochę damskiej rywalizacji. Jednooka, zazdrosna i sadystyczna Elle versus mszcząca się za śmierć najbliższych ******* Kiddo, to bezpardonowa potyczka zarówno jajników, życiowych priorytetów, jak i czystych zdolności walki wręcz, wnóż oraz katanami. Nie brakuje krwi, ran ciętych, ciętych ripost, nagłych rewelacji z przeszłości godnych wspomnianych wcześniej wojen wśród gwiazd oraz niesmacznego, a przy tym wyjątkowo ironicznego zakończenia. A wszystko to w ograniczającej swobodę ruchów, niewielkiej, obskurnej przyczepie Budda, który wciąż dogorywa na podłodze. Palce lizać (choć może nie dosłownie).