Na ekranach polskich kin można już oglądać film Sherlock Gnomes, nie wiadomo dlaczego u nas znany pod tytułem Gnomeo i Julia. Tajemnica zaginionych krasnali. Po tym jak w pierwszej części filmu mieliśmy adaptację Romea i Julii rozgrywającą się wśród krasnali ogrodowych, przyszła pora na Sherlocka Holmesa. Słynny detektyw w oryginale mówić będzie głosem Johnny’ego Deppa – amerykański aktor dołączył tym samym do naprawdę zacnego grona tych, którzy mieli okazję wcielić się na ekranie w Holmesa. Ekranizacji opowiadań Arthura Conana Doyle’a mieliśmy całe mnóstwo, jedne bardzo wierne, inne dość luźno traktujące pierwowzór (Sherlock, Elementary – dla niektórych herezja, dla innych arcydzieła). Były też jednak takie naprawdę odjechane. Dość powiedzieć, że gnom to wcale nie najdziwniejsze wcielenie Sherlocka.
Młody Sherlock Holmes pokazuje, co by było, gdyby Holmes i Watson spotkali się znacznie wcześniej, niż miało to miejsce w książkowym pierwowzorze – mianowicie w… szkole. Dwaj przyjaciele postanawiają rozwikłać tajemniczą sprawę morderstw, mających miejsce podczas srogiej zimy w Londynie. Zagadka kryminalna jest dość ciekawa, ale nie ona stanowi największą zaletę filmu. Tą zdecydowanie jest strona wizualna – widać, że twórcy dbali o każdy detal. Udało im się zbudować świetny klimat, trochę przypominający pierwsze części sagi o Harrym Potterze. Wcielający się w główną rolę nastoletni Nicholas Rowe wciąż występuje przed kamerą. Ostatnio mogliśmy go oglądać choćby w The Crown albo Geniuszu. Ciekawostka: to właśnie w tym filmie pojawiła się pierwsza cyfrowo animowana postać w historii kina.
Nie jest to najbardziej znana produkcja Disneya. Ale mamy do czynienia z kolejną naprawdę udaną pozycją z tego studia. Bazyli, bo tak ma na imię nasz mysi detektyw, mieszka tuż pod Sherlockiem Holmesem w wiktoriańskim Londynie. Zgłasza się do niego mała Olivia, której ojciec został porwany przez arcyłotra profesora Ratigana. Będzie to najtrudniejsza sprawa w całej karierze Bazylego. Trzeba przyznać, że film świetnie oddał angielski klimat oraz przyjaźń między Holmesem a Watsonem (choć tutaj nie chodzi bezpośrednio o nich). Mówi się, że to właśnie Wielki mysi detektyw zainspirował wytwórnię Disneya do większych nakładów na animacje – wcześniej poważnie myśleli bowiem o ograniczeniu ich produkowania! Jak się to skończyło, wiemy. Kolejne filmy, Mała syrenka oraz Piękna i bestia, zapoczątkowały renesans, który trwał do końca lat dziewięćdziesiątych.