AUTA. Świetne kino
Pixar kolejny raz udowodnił, że ze wszystkiego jest w stanie skonstruować spójną opowieść wypełnioną barwną galerią postaci – mogą to być owady, potwory, zabawki, superbohaterowie, rybki czy samochody. I choć Auta nie dorównują klasą takim hitom jak Iniemamocni czy Gdzie jest Nemo, to jest to doprawdy spory kawałek świetnego, animowanego kina z pomysłem.
Oglądając trailery Cars – nowego dzieła słynnej wytwórni Pixar – nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że oto wielkimi krokami nadchodzi, a raczej nadjeżdża, pierwszy niewypał w historii firmy. W trailerze nie było bowiem niczego, co mogłoby zapowiadać film ciekawy, zabawny, wciągający, a co najważniejsze – zaludniony intrygującymi, a przynajmniej barwnymi postaciami. Pixar z wielkimi sukcesami przedstawiał już na ekranie przygody plastikowych zabawek (klasyczne już Toy Story i Toy Story 2), owadów (trochę niedoceniony, ale naprawdę świetny Dawno temu w trawie), rybek (mega hit Gdzie jest Nemo) czy wreszcie potworów (Potwory i spółka) i superbohaterów (oscarowy Iniemamocni). We wszystkich tych filmach – pomijając może Iniemamocnych – głównymi bohaterami były stworzenia / przedmioty, które albo nie istnieją (potwory), istnieją, ale nie powinny się same poruszać (zabawki), albo żyją, lecz nie powinny mieć głosu (rybki i owady) ani osobowości. We wszystkich jednak przypadkach widz łatwo mógł zaakceptować fakt, że niesamowite istoty krzątające się po ekranie mówią, poruszają się, tętnią emocjami i przeżywają zwariowane przygody.
Za każdym razem były to bowiem albo istoty żywe obdarzone przez Pixara głosem, albo dwu(i więcej)nogie plastikowe zabawki, futrzaste potwory i owady, które nafaszerowano ludzkimi cechami. I o ile za każdym razem w taki czy inny sposób można się było z tymi wszystkimi postaciami identyfikować, tak wraz z nadejściem Aut nadszedł czas wielkiej próby dla tolerancji widza. Oto bowiem bohaterami filmu zostały myślące, gadające i posiadające uczucia samochody. Co więcej, całe uniwersum filmu Auta opiera się tylko i wyłącznie na samochodach. Mamy więc pierwszy przypadek w historii kina, gdzie w pełnometrażowym, fabularnym filmie kinowym nie pojawia się człowiek. Ba! Nawet muchy mają wygląd małych samochodów ze skrzydełkami. Tu samochody nie są tylko pojazdami. Wszystkie bowiem kierują się same, decydując o swoim życiu. I tak podczas otwierającego film, rewelacyjnie nakręconego wyścigu, gdzie animacja komputerowa wspina się na wyżyny wyżyn, obserwujemy zmagania na torze, którym przyglądają się tysiące widzów, mnóstwo ekip telewizyjnych, a całość komentowana jest przez dwóch konferansjerów i jedną dziennikarkę – w polskiej wersji językowej głosów użyczyli Panowie Zientarscy i Martyna Wojciechowska, co było strzałem w dziesiątkę. Oczywiście nie trzeba chyba dodawać, że wszyscy są samochodami, jakkolwiek dwuznacznie to brzmi.
Po niesamowitym prologu przychodzi zawiązanie akcji, czyli perypetie Zygzaka MacQueena (Piotr Adamczyk), który przez niewielki splot okoliczności trafia do zapomnianego przez boga i… samochody miasteczka, w którym musi pozostać, dopóki nie naprawi zdemolowanej przez siebie drogi i nie odnajdzie swojej własnej drogi życiowej – co oczywiście staje się osią fabuły i stanowi moralizatorską część Aut. Największym problemem nowego filmu Pixara jest to, czy widz zaakceptuje i kupi wizję twórców, którą chcą nam sprzedać. Z początku naprawdę ciężko w jakikolwiek sposób zaangażować się w problemy samochodów, których ludzkie cechy przedstawiono za pomocą wielkich oczu na przednich szybach i ust na zderzaku – że nie wspomnę o języku Zygzaka, przezabawnie wykorzystanym w pierwszym wyścigu. Dla mnie jednak momentem przełomowym podczas oglądania Aut była dopiero scena drażnienia głupich traktorów na polu. Stężenie absurdu i humoru sytuacyjnego osiąga tu tak wysoki poziom, że począwszy od sceny traktorowej – która mnie dosłownie rozbroiła, zacząłem kupować te wszystkie gadające auta, a pod koniec coraz lepiej szło mi wczuwanie się w ich problemy emocjonalne i na nowym filmie Johna Lassetera bawiłem się coraz lepiej!
Podobne wpisy
Tak więc moje bardzo sceptyczne nastawienie do Aut zaczęło stopniowo maleć. I tak aż do finału, który wzruszył nie nachalnym moralizowaniem, a przesłaniem, że zasady fair-play, wierność sobie i wiara w przyjaciół jest prawdziwym zwycięstwem. W tym miejscu szczere gratulacje dla Pixara za wybrnięcie z klasą z trudnego tematu, jaki stanowiły gadające samochody w świecie pozbawionym ludzi. Film pod względem realizacyjnym jest istną perełką, historia niesie ze sobą przesłanie, a i humoru w Autach znalazło się dużo – m.in. durne traktory, wiecznie płaczący wóz strażacki, czy Guido – francuski sprzedawca opon, którego marzeniem jest spotkanie Ferrari. Pixar kolejny raz udowodnił, że ze wszystkiego jest w stanie skonstruować spójną opowieść wypełnioną barwną galerią postaci – mogą to być owady, potwory, zabawki, superbohaterowie, rybki czy samochody. I choć Auta nie dorównują klasą takim hitom jak Iniemamocni czy Gdzie jest Nemo, to jest to doprawdy spory kawałek świetnego, animowanego kina z pomysłem. Brawa także dla twórców polskiej wersji językowej. Dialogi są pomysłowe i pełne nawiązań do motoryzacji. Także głosy dobrano bez pudła – Daniel Olbrychski jako Wójt Hudson (w oryginale Paul Newman), Witold Pyrkosz jako Złomek i Piotr Adamczyk w roli Zygzaka (w oryginale Owen Wilson). I na koniec ciekawostka. Auta są kolejnym filmem animowanym nakręconym w formacie pełnej panoramy 2,35:1 – który to format do niedawna zarezerwowany był dla kinowych filmów aktorskich.
Tekst z archiwum film.org.pl (12.06.2006).