search
REKLAMA
Plebiscyt

NAJLEPSZE FILMY SCIENCE FICTION XXI wieku! Ranking czytelników

50 najlepszych filmów science fiction XXI wieku według czytelników Film.org.pl!

REDAKCJA

4 sierpnia 2024

REKLAMA

30. „Ja, robot” (2004)

Alex Proyas dał światu Kruka i za to będzie miał miejsce w panteonie twórców filmowych po wsze czasy. Dziesięć lat później podjął próbę ekranizacji zbioru opowiadań Issaca Asimova, giganta fantasy. Ja, robot to pytanie o istotę człowieczeństwa w świecie, w którym obok ludzi funkcjonują myślące maszyny. Jakże wciąż – a może nawet dużo bardziej niż wtedy – aktualne. Dzieło Proyasa dało szansę Willowi Smithowi na udowodnienie, że potrafi solo udźwignąć film – co ten uczynił w pięknym stylu i wykorzystał to doświadczenie w swoich późniejszych projektach. [Agnieszka Stasiowska]

29. „Dredd” (2012)

Mimo upływu już ponad 10 lat od premiery Dredd wydaje się wciąż jeszcze mało znanym szerszej publiczności tytułem. Wszystko to ma związek z krzywdą, jaką tytułowej postaci wyrządził w połowie lat 90. swoim filmem Danny Cannon i odtwórca głównej w nim roli – Sylvester Stallone, który kompletnie nie zrozumiał postaci Josepha Dredda. Zdecydowanie lepiej odnalazł się w niej Karl Urban, który w klimatycznym, bezwstydnym, bezpretensjonalnym, krwawym i wysokooktanowym akcyjniaku science fiction autorstwa Alexa Garlanda i Pete’a Travisa błyszczy, wzbudza szacunek, a momentami nawet wzrusza. [Przemysław Mudlaff]

28. „Godzilla Minus One” (2023)

Godzilla Minus One jest naprawdę tak dobry, jak się o nim mówi. To triumf KINA w jego najczystszej postaci i absolutne spełnienie marzeń fanów Króla Potworów. Na 70. rocznicę jego powstania dostaliśmy perłę, do której przez lata będą się odnosić inni twórcy. Japońska produkcja wyznacza nowy-stary kierunek gatunkowi i udowadnia, że w klasyce tkwi ogromny potencjał. To POTWORNIE dobry film na każdym poziomie realizacyjnym – efektów, scenariusza, realizacji i gry aktorskiej. Produkcja Toho ma (dosłownie i w przenośni) kilka pęknięć w samym finale, jednak przez cały seans dostarcza wrażeń, na które już w kinie o wielkich Kaijū chyba nie liczyłem. I to wszystko za symboliczne 15 mln dolarów. To nie mieści się w głowie. [Marcin Kończewski, fragment recenzji]

27. „Atlas chmur” (2012)

Wspólne dzieło sióstr Wachowskich i Toma Tykwera – ekranizacja książki o tym samym tytule – mocno podzieliło odbiorców i krytyków. Trudno się dziwić, bo Atlas Chmur to rzeczywiście produkcja bardzo specyficzna i zdecydowanie wymagająca od widza kupienia konwencji. Jeśli to się już na początku nie uda, to łatwo się od filmu zwyczajnie odbić. Film rozgrywa się bowiem w różnych epokach czasowych, zróżnicowanych zakątkach świata i opowiada pozornie niezależne od siebie historie ludzi, których jednak czyny mają na siebie nieoczywisty wpływ. Atlas Chmur to przede wszystkim świetna zabawa formą i konwencją oraz wciągająca rozgrywka polegająca na łączeniu rozsypanych przez twórców elementów układanki. Świetny Tom Hanks w bardzo nieoczywistych, wyłamujących się z jego emploi kreacjach. [Filip Pęziński, fragment zestawienia]

26. „Jestem legendą” (2007)

Film z Willem Smithem to z pewnością jeden z lepszych remake’ów w historii kina science fiction. Spokojnie może stanąć półce obok Cosia i Muchy. Bardzo dobry w sferze wizualnej, która umiejętnie oddała klimat odosobnienia głównego bohatera. Will Smith także zaskakująco dobrze poradził sobie z dramatem samotności. Najwięcej dostało się CGI wampirom, ale da się na ten uszczerbek przymknąć oko. Jestem legendą to dobre, uniwersalnie skrojone kino, dające przyzwoitą ilość rozrywki i przemyśleń. [Jakub Piwoński]

25. „WALL·E” (2008)

WALL·E to doskonały sposób na wprowadzenie do filmowego świata science fiction młodych odbiorców. Jest też wizualnym cudem i po prostu naprawdę świetną opowieścią. Historia tytułowego robocika inspiruje, daje do myślenia oraz bez reszty wzrusza. Chociaż od jej premiery minęło już ponad 15 lat, WALL·E wciąż znajduje się w topce moich ulubionych animacji Pixara. Piękne i ponadczasowe dzieło dla każdego! [Przemysław Mudlaff]

24. „Prestiż” (2006)

Czy patrzycie uważnie? Oto kolejna potyczka Christophera Nolana z nauką, tym razem przeniesiona do wiktoriańskiego Londynu. Prestiż to ciągłe zmaganie – z poświęceniem, niepohamowaną zazdrością i żalem po stracie ukochanej osoby. Dwóch obsesyjnie rywalizujących ze sobą magików, tak jak widzowie, próbuje zrozumieć istotę iluzji. Ścigają się na różnych liniach czasowych, wprowadzając znajomy dla reżysera narracyjny zamęt. To, co zakrawa na kłamstwo, ściera się w Prestiżu z nauką, której twarzą staje się David Bowie we wspaniałej, choć epizodycznej roli Nicolasa Tesli. [Tomasz Ludward]

23. „Matrix Reaktywacja” (2003)

W 2003 roku premierę miały dwie kręcone jednocześnie i ogromnie wyczekiwane kontynuacje Matriksa. Pierwsza z nich – Matrix Reaktywacja – zadebiutowała na ekranach kin w maju. Film opowiadał dalsze losy bohaterów znanych z pierwowzoru, pokazywał ich kolejne starcie ze złowieszczym agentem Smithem, a także znacząco rozwijał motyw wybrańca, którym miał być oczywiście Neo. Produkcja zebrała mieszane recenzje, wielu fanów filmu z 1999 roku nie kryło swojego rozczarowania, chociaż ogólny odbiór był raczej pozytywny. Osobiście – przyszło to do mnie z czasem i po latach – nie mam problemu z nazwaniem Matriksa Reaktywacji moją ulubioną (ale nie najlepszą!) odsłoną trylogii. Myślę, że ma na to wpływ fakt, że jest to jej środkowy rozdział, w którym siostry Wachowskie zwyczajnie mogły pójść na całość, nie przejmując się ani tym, jak rozpocząć, ani tym, jak zakończyć tę historię. Zamiast tego naładowały film mnóstwem świetnych i zwariowanych pomysłów, galerią niezwykle ciekawych postaci i – może przede wszystkim – imponującymi scenami akcji, które, nawet jeśli pod względem realizacji miejscami nieco się zestarzały, wciąż przynoszą ogromną satysfakcję. Wielki blockbuster dla dorosłych. Niemal zapomniana dziś sztuka. [Filip Pęziński, fragment zestawienia]

22. „Grawitacja” (2013)

Jedna z bardziej wymagających i emocjonalnych ról Sandry Bullock, która zapewniła jej w pełni zasłużoną nominację do Oscara. Grawitacja bardziej niż na kosmosie i fizycznych obliczeniach skupia się na dramatycznej pozycji, w której znajduje się główna bohaterka Ryan – osamotniona, zdana wyłącznie na siebie w niezwykle ekstremalnych warunkach. Techniczna perfekcja, rzemiosło reżyserskie Alfonso Cuaróna oraz wybitne aktorstwo Bullock i George’a Clooneya czynią z Grawitacji tytuł niemal bezbłędny, obok którego nie przejdziemy obojętnie, nawet jeśli klimat podróży kosmicznych jest nam zupełnie obcy. [Mary Kosiarz]

21. „Kroniki Riddicka” (2004)

Kroniki Riddicka nie zostały przesadnie ciepło przyjęte przez krytyków, ale trafiły bez pudła w serca fanów. Kontynuacja Pitch Black dała się uwieść typowemu „mocniej, bardziej, szybciej”, niemniej jednak nadal jest to sprawne SF z nieoczywistym bohaterem, a Vin Diesel w głównej roli, choć do Oscara mu daleko, pokazuje na ekranie coś więcej niż wiecznie zatroskane o losy rodziny oblicze Doma Toretto. [Agnieszka Stasiowska]

20. „Donnie Darko” (2001)

Oryginalna, mroczna łamigłówka bez jednoznacznych odpowiedzi. Film, który ubiera w fantastyczny kostium to, co najbardziej przerażające w zwykłym, codziennym życiu, ubiera w formę niewygodne pytania, niewypowiedziane lęki. Daje też pewne poczucie komfortu, serwując widzowi złudzenie, że niemożliwe staje się możliwe, że bezradność to tylko pochodna braku woli, że nic nie jest nieodwracalne. Trzeba tylko mieć odwagę, by podjąć decyzję i coś poświęcić; co prawda, najczęściej siebie, niemniej czasem warto. Kiedy codziennie ryzykujesz tym, że twój starannie budowany świat może się zawalić, nadzieja na to, że da się zapanować nad nieuchronnym, jest bezcenna. Być może każdy mógłby być bohaterem, gdyby tylko dano mu szansę. Niezapomniana historia, niezapomniany klimat, niezapomniany Jake, niezapomniana muzyka, coś jeszcze? Reżyser zafascynowany twórczością Lyncha równie mocno jak ja. [Karolina Chymkowska, fragment plebiscytu]

19. „Alita: Battle Angel” (2019)

Ekranizacją mangi autorstwa Yukito Kishiro miał zająć się James Cameron. Jako że zajęły go inne projekty, za kamerą zasiadł Robert Rodriguez, odpowiedzialny m.in. za Sin City czy Od zmierzchu do świtu, przez Camerona wspierany tylko przy scenariuszu i w produkcji. Współpraca wyszła panom doskonale i na ekranie pojawiła się Alita, nastolatka-cyborg o ogromnych manga-oczach. Na początku zagubiona, wrażliwa, krucha, w ciągu dwóch godzin seansu zmienia się w maszynę do zabijania. I choć fani komiksu mogą narzekać, że jest nie dość brutalnie, widz nie czuje się w żaden sposób rozczarowany. Przeciwnie, czeka na zapowiadaną kolejną część. [Agnieszka Stasiowska]

18. „Raport mniejszości” (2002)

Świetna ekranizacja opowiadania geniusza SF Philipa K. Dicka. W świecie przyszłości zbrodni się nie karze, zbrodnię się wykrywa, zanim ta się wydarzy. Jakaż to piękna wizja! Przestępczość spada niemal do zera, wszyscy żyją w spokoju i dobrobycie. Wszyscy, oprócz oskarżonych o zbrodnie, których nie popełniono… Steven Spielberg świetnie czuje się w klimatach moralnego niepokoju, a do roli komisarza Andertona wybrał sobie Toma Cruise’a, który z kolei jak nikt potrafił zagrać praworządnego, gardzącego występkiem agenta Prewencji. Świat Andertona w oku kamery Spielberga wspomaganym zdjęciami Janusza Kamińskiego jest jednocześnie bez mała rajski i niebezpieczny. Klimatyczne, stawiające widzowi pytania o granice kino. [Agnieszka Stasiowska]

17. „Moon” (2009)

Duncan Jones (z tych Jonesów) w swoim debiucie stworzył niemal perfekcyjne studium kosmicznej samotności – pełne tajemniczego klimatu, paranoi i tęsknoty za drugim człowiekiem. Jest też zabawnie parafrazujący Kubrickowskiego HAL-a robot o głosie Kevina Spaceya i atrakcyjny motyw krwiożerczych korporacji. Na to wszystko wchodzi znakomity popis aktorski Sama Rockwella, dopełniając dzieła jednego z najbardziej oszczędnych w środkach, a jednocześnie efektownych filmów SF ostatnich dekad. [Tomasz Raczkowski]

16. „Efekt motyla” (2004)

Efekt motyla to jeden z tych tytułów, które cieszą się ogromną popularnością wśród widzów i niskimi ocenami filmowych krytyków. To dość ciekawe, ponieważ zazwyczaj podobnie gorzkie, mroczne i pozbawione nadziei produkcje traktujące o nieuchronności losu raczej nie trafiają w gusta dużej części publiczności. Wydaje się, że Efekt motyla swój właściwie już kultowy status zawdzięcza przede wszystkim nieszablonowej i zakręconej fabule oraz ciekawej roli Ashtona Kutchera – nietypowej dla jego emploi. Myślę też, że popularność filmu Mackye Grubera i Erica Bessa wynika z jakiegoś rodzaju nostalgii. Doskonale bowiem pamiętam cały ten hajp wokół Efektu… w 2004 roku. Obejrzenie tego obrazu po 20 latach zdecydowanie zaniża jego ocenę, co nie znaczy wcale, że jest on zły i pozbawiony interesującego konceptu, jak opisuje to wielu recenzentów. [Przemysław Mudlaff]

15. „Nowy początek” (2016)

nowy początek

Gdy swoją niedawną premierę miała druga część Diuny, pozwoliłem sobie trochę żartem, a trochę na serio skomentować, że nie tylko nie jest ona najlepszym filmem Denisa Villeneuve’a, ale nie jest nawet najlepszym filmem science fiction tego skądinąd znakomitego reżysera. Palmę pierwszeństwa bowiem w tym gatunku dzierży bez wątpienia Arrival, czyli Nowy Początek. Arrival ma coś, co w filmach science fiction jest niebywałą rzadkością: problematykę kontaktu z obcą cywilizacją „na poważnie”, podaną w taki sposób, że nie tylko nie drażni swoją naiwnością, człekopodobnymi kosmitami i tego typu antropopodobnymi naleciałościami, ale iście Lemowską tajemnicą, której rozwiązanie leży w nauce i rygorystycznie poważnym i metodycznym podejściu do prób jej rozwikłania. Przy tym Villeneuve po mistrzowsku prowadzi nieliniową narrację: jednocześnie bardzo spokojnie, nie spiesząc się, dając czas widzowi na zagłębienie się i zrozumienie niuansów historii i w taki sposób, że siedzisz na skraju fotela, zastanawiając się, w jakim kierunku zmierza. Mistrzostwo, które osadza Arrival w czołówce światowej kinematografii nie tylko w wymagającym i zatłoczonym gatunku science fiction. [Edward Kelley]

14. „K-Pax” (2001)

k-pax

Moim zdaniem to jeden z bardziej intrygujących filmów, który stara się łączyć elementy dramatu z wątkami science fiction. To nie tylko zasługa świetnego scenariusza (adaptacja książki), ale również pierwszorzędnej obsady z moim ukochanym Kevinem Spaceyem na czele. Tak, wiem, że dalej jest on persona non grata, ale w tym filmie naprawdę pokazuje swój niebywały talent. Do tego dochodzi naprawdę świetna reżyseria Iaina Softleya. To świetnie zagrany i pełen werwy dramat science fiction, który pokazuje, że każdy z nas może być lekarstwem dla drugiej osoby, o ile jesteśmy w stanie przejrzeć na oczy, jak tego dokonać. Twórcy mówią wprost: musimy najpierw odłożyć na bok wszelkiego rodzaju dualizmy, które bardziej dzielą, niż łączą. Być może najlepszą radą, jaką kiedykolwiek usłyszałam, jest finalna, pożegnalna mądrość: „Zostań tutaj i bądź przygotowany na wszystko”. [Gracja Grzegorczyk-Tokarska]

13. „Ludzkie dzieci” (2006)

Ekranizacja Ludzkich dzieci powołała do życia jedno z najlepiej wizualnie zrealizowanych filmów science fiction ostatnich 20 lat. Wielka Brytania jest rozdarta ciągłymi wojnami i atakami terrorystycznymi. Ludzie przestali się rozmnażać. Tymczasem rewolucyjna organizacja The Fishes odnajduje ostatnią kobietę w ciąży, której ochroniarzem i przewodnikiem zostaje aktywista Theo. Najmocniejszą stroną Ludzkich dzieci jest jej oprawa wizualna. Niezwykła jest zwłaszcza scena leśna, nakręcona jednym długim ujęciem, jakby jej celem było scalenie chaosu z dynamiką obrazu Alfonso Cuaróna. Apokaliptyczna wizja wspomagana jest przytłaczającą, religijną muzyką Johna Tavenera. Zasłużona obecność w zestawieniu. [Tomasz Ludward]

12. „Equilibrium” (2002)

Equilibrium

Produkcja z 2002 roku to niejako pokłosie Matrixa, po którego pierwszej części czarne długie peleryny oraz karate połączone z używaniem broni stało się niejako musem. Ale trzeba przyznać, iż film jest od dzieła sióstr Wachowskich dużo bardziej brutalny. Historia koncentruje się na betonowym megamieście, w którym sztuka jest całkowicie zakazana, leki tłumiące emocje to absolutna konieczność, a szwadrony śmierci pod okiem Christiana Bale’a pilnują porządku i nie cofną się przed morderstwem, by utrzymać obecny status quo w tym dystopijnym świecie. Jestem absolutnie oburzona tym, że wiele osób zarzuca produkcji brak oryginalności, zarozumiałość, a niekiedy nawet głupotę w prowadzeniu historii. W moim przekonaniu pierwszy – powierzchowny – odbiór może wprawdzie budzić takie refleksje. Kiedy jednak przyjrzymy się głębiej, mamy do czynienia z ukrytą bogatą warstwą znaczeniową z elementami science fiction, który nie tylko wykorzystuje elementy znane z Orwellowskiego Roku 1984, ale również podteksty znane z książki 451 stopni Fahrenheita Raya Bradbury’ego, dodatkowo racząc widza na wiele lat przed Johnem Wickiem znakomitym „gun-fu”. [Gracja Grzegorczyk-Tokarska]

11. „Na skraju jutra” (2014)

Dzień Świstaka pożeniony z Pacific Rim? Tylko Tom Cruise mógł sprawić, żeby taki projekt nie sięgnął dna, a że miał dużą ochotę wystąpić w widowisku del Toro, uczynił to z typowym dla siebie zaangażowaniem. Na skraju jutra Douga Limana to świetne, dynamiczne kino, które wykorzystuje motyw pętli czasowej z humorem, który sprawdza się doskonale w połączeniu ze zwykle patetycznie surowym Cruise’em. Ten, w roli niepozbieranego majora, który wojaczkę prowadzi głównie zza biurka i nagle zostaje postawiony przed skromnym zadaniem uratowania świata – ciągle i ciągle od nowa od tego samego dnia, dopóki mu się nie powiedzie, dumnie prezentuje swój nieprzeciętny talent aktorski. [Agnieszka Stasiowska]

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA