JA, ROBOT. Nie przełomowe, a wciąż świetne science fiction
Można nawet powiedzieć, że to czysty prequel do “Matrixa” sióstr Wachowskich. Tak przynajmniej wyglądało to w trailerach i reklamówkach z kin. Ale po kolei. Fabuła filmu jest luźno oparta na książce Isaaca Asimova, który napisał swoje dzieło w pierwszej połowie XX w. i dlatego zacznę może od niej, poprzez muzykę, aktorów, wykonanie i smutny koniec. A więc jest rok 2035. Robot nie jest niczym dziwnym ani strasznym w tych czasach. Maszyny wykonują za nas całą pracę. Pracują jako kelnerzy w barach, gosposie w domach, kierowcy w autach, nawet psy wyprowadzają na spacer. Wszystko wydaje się być piękną bajką dopóki jeden robot nie zostaje podejrzany o zabicie człowieka, a dokładnie dr Lanninga – twórcę wszystkich robotów. Detektyw Del Spooner (Will Smith) zamierza rozwiązać tę zagadkę. Trzy prawa robotyki zabraniają skrzywdzić robotowi człowieka, ale Spooner ma inne na ten temat zdanie.
Ciekawy scenariusz, dobrzy aktorzy i wspaniałe efekty specjalne Ja, Robot powinny poradzić sobie z wymaganiami współczesnego widza, jednak coś jest nie tak… Musze przyznać, że po obejrzeniu tego obrazu trochę się rozczarowałem. Ale to chyba już normalka, że film głośno reklamowany ostatecznie zawodzi oczekiwania, (aby nie szukać daleko; “Troja”, “Underworld”). Do efektów specjalnych raczej nie można się przyczepić. Roboty poruszają się bardzo realistycznie, a miasto przyszłości wygenerowane komputerowo jest wręcz cudowne (nie wspomnę już o samochodach). Wydaje mi się, że to akcja potoczyła się trochę w złym kierunku. Zamiast wgłębić się bardziej w wizję świata, w którym maszyny stanowią część życia ludzkiego w tej większej połowie, (bo przecież temat robotów jest i będzie cały czas aktualny), scenarzyści zrobili z tego całkiem dobry film sensacyjny z elementami science-fiction.
Will Smith cały czas próbował być zabawny, ale Del Spooner z Ja, robot to niestety nie Mike Lowrey z “Bad Boys” i zbyt dobrego efektu z tego nie było. Wracając do fabuły; w pewnym momencie doszedłem do wniosku, że film obracał się wokół jednego robota, który chciał być człowiekiem, co wydaje się być dobrym pomysłem, jednak reżyser wyraźnie spudłował i trafił gdzieś obok. Jedyne, w co się bardziej wgłębiamy to przeszłość detektywa Spoonera, która naprawdę jest jednym z lepszych momentów tego filmu. Muzyka stoi na dobrym poziomie i idealnie dopełnia akcję. Nie ma tu takiej nudy jak w “Troi”. Tam gdzie muzyka być powinna jest, a tam gdzie ma jej nie być – to jej nie ma. I o to właśnie chodzi. Nikt nie chce być uszczęśliwiany na siłę.
Tak więc, należy pochwalić pomysł, efekty specjalne, muzykę i akcję, lecz to chyba by było na tyle. “Ja, robot” miał być filmem przełomowym, takim jak “Matrix”. Miał wprowadzić nowe rozwiązania i możliwości (tak się obecnie reklamuje co drugi film) jednak zdecydowanie rozczarował. Jeżeli liczycie na dobre kino akcji z dobrą dawką efektów specjalnych, to bardzo dzieło Proyasa polecam. Jednak jeśli chcecie znaleźć tu znacznie głębsze przesłanie i znaleźć kilka innych, godnych uwagi motywów, to niestety tego tu nie ma. No cóż, pozostaje nam czekać dalej na godnego następcę takich kultowych dzieł jak “Blade Runner“, “Terminator” czy “Matrix“. Do tego czasu będziemy się musieli zadowolić takimi produkcjami, które mają tylko zająć czas i nic więcej.
Tekst z archiwum film.org.pl