PITCH BLACK. 20 lat od premiery kultowego science fiction
Czy da się przy udziale typowych (żeby nie powiedzieć oklepanych) elementów zaprojektować film tak, by w przyszłości stał się kultowy? Choć wydaje się to trudne, twórcom Pitch Black się udało. Wyłożyli na stół sprawdzone pionki – kosmicznego awanturnika, tajemnicze potwory, nieprzyjazną planetę, survivalowy sznyt – i sprężyli to w jedną ujmującą całość. Nie znajdziecie w Pitch Black oryginalności, nie znajdziecie też technicznych fajerwerków. Nie znajdziecie niczego, czego wcześniej w kinie science fiction nie widzieliście. Ale kosmicznego klimatu jest tutaj tyle, że jest on w stanie rozświetlić nawet najgłębszą ciemność.
Choć trudno to sobie dziś wyobrazić, blisko było, by Richard B. Riddick został kobietą. W pierwotnym koncepcie filmu nie było bowiem mowy o widzącym w ciemnościach łysolu. Nightfall – bo taki tytuł miał film, nim stał się Pitch Black – opowiadał o kobiecie nazwiskiem Tara Krieg będącej członkinią międzyplanetarnego plemienia barbarzyńców. Trochę z tego pomysłu przeszło na Riddicka, o czym dowiadujemy się szerzej w Kronikach Riddicka, kontynuacji przygody kosmicznego buntownika. Nie byłoby jednak o tym mowy, gdyby w tamtym czasie, w 2000 roku, twórcy powołując do życia byłego więźnia z noktowizorem w oczach nie sprostali jeszcze jednemu dylematowi: czy główny bohater powinien zostać uśmiercony, czy też powinien przeżyć?
Pitch Black miał być samodzielnym filmem. W trakcie produkcji twórcy zaczęli jednak na tyle silnie zgłębiać postać Riddicka, że postanowili nie tylko ją ocalić, ale także oprzeć na niej całą serię filmów. Dopisano mu nawet tło (pozwalające aktorowi lepiej wczuć się w postać), według którego Riddick miał być kosmicznym buntownikiem walczącym w słusznej sprawie, niepotrafiącym jednak znaleźć we wszechświecie ani grama sprawiedliwości. Riddick był żołnierzem wykonującym różne zlecenia dla prywatnej firmy na księżycu Sigmy 3. Wypowiedział się przeciwko tamtejszemu systemowi i panującym zwyczajom, publicznie ujawniając, że życie na księżycu jest podobne do niewolnictwa, a egzekwujący prawo personel morduje i torturuje pracowników. W ten właśnie sposób, przy udziale tuszowania dowodów, Riddick trafił do więzienia, a z niego – w sam środek akcji Pitch Black.
Podobne wpisy
Jeśli w ramach rekomendacji miałbym wskazać film, z którym Pitch Black ma wiele wspólnego, z pewnością byłaby to seria Obcy. Mamy tu bowiem po raz kolejny do czynienia z grupką ludzi, która pozostając w odosobnieniu na obcej planecie, konfrontuje się ze śmiercionośnym zagrożeniem w postaci tajemniczych, trudnych do ujarzmienia stworów. Ale z kultową serią Pitch Black ma jeszcze jeden, niebagatelny związek. Mrok? Brutalność? Też, ale nie tylko. David Twohy, twórca tak Pitch Black, jak i jego kontynuacji, był bowiem jednym z autorów powoływanego w 1989 roku scenariusza do trzeciej odsłony Obcego. Los potoczył się inaczej, Twohy musiał obejść się smakiem, ale jak to mówią, w przyrodzie nic nie ginie. W 2000 roku, gdy zaproszono go do realizacji Pitch Black, Twohy postanowił wrócić do kilku pomysłów z tamtego scenariusza (m.in. motywu kosmicznego więzienia) i zaadaptować je w nowym filmie.
Choć to ciemność jest głównym elementem składowym klimatu Pitch Black, kilka pamiętnych kadrów filmu zostało stworzonych przy pełnym pustynnym słońcu. I tu pojawia się związek z innym, także trzecim (w kolejności serii) filmem SF – Mad Max pod Kopułą Gromu. Pitch Black był bowiem kręcony w tej samej australijskiej lokacji co trzeci Mad Max, czyli Coober Pedy. Riddickowi zresztą blisko pod pewnym względem do Maxa. Obaj tak samo zaciekle bronią swojej sprawy, mając przy tym w głębokim poważaniu resztę i nie bojąc się przy tym, jeśli trzeba, przekroczyć granicy nieprzekraczalnej. Nie boją się stać się źli, by walczyć o dobro.
Skoro już przy postaci głównej jestem, to wypada podkreślić, że jest to najważniejszy i najciekawszy element recenzowanego filmu. Bez dwóch zdań. Ta przełomowa dla kariery Vina Diesla rola ma w sobie wszystkie cechy klasycznego antybohatera. Riddick jest skurczybykiem, który wiele w życiu przeszedł i jeszcze więcej nabroił, ale jadąc na oparach moralności, potrafi jeszcze stanąć po właściwej stronie barykady. I dlatego go tak lubimy – niby nie stanowi wzoru do naśladowania, ale za sprawą siły, charyzmy i bezkompromisowego usposobienia potrafi w jednej chwili wejść w rolę prawdziwego idola. Dołóżmy do tego noktowizyjną zdolność stanowiącą przewagę nad resztą grupy, kozacki nóż, atletyczną budowę ciała, szelmowski wyraz twarzy oraz bardzo charakterystyczny głos i mamy z tej zlepki bohatera, który z powodzeniem zdołał poprowadzić własną serię filmową.
Mające swoją premierę w 2004 Kroniki Riddicka podzieliły widownię, gdyż rozszerzyły wstępny, bardzo minimalistyczny koncept o nowe planety, podróże i politykę. Mnie się to podobało, ale trudno nie zgodzić się z tymi, którzy uważają, że kto jak kto, ale akurat ten bohater najlepiej czuje się w ciemności. Dlatego powstały w 2013 roku Riddick to jeden z lepszych comebacków ostatnich lat i dowód na to, że Vin Diesel może i jest znany światu z występu w Szybkich i wściekłych, ale dla fanów SF już na zawsze zostanie kosmicznym awanturnikiem Richardem B. Riddickiem.
A Pitch Black? Prócz wiejącego grozą klimatu podoba mi się w nim także zasugerowana wizja przyszłości. Niekoniecznie jest się w niej z czego cieszyć. Wiara w Boga, moralność, tradycja? Jest szansa, że to zostanie. Ale w sytuacji zagrożenia już zawsze będziemy zachowywać się zwierzęco. Pozostanie nam odnaleźć pośród nas wilka i dopuścić go do głosu.