search
REKLAMA
Felietony

Twórcy, u których POWINNA zagrać MARGOT ROBBIE

Największe role jeszcze przed Margot Robbie.

Odys Korczyński

10 sierpnia 2023

REKLAMA

Od czasu wcielenia się w Harley Quinn o Margot Robbie jest coraz głośniej, ale wciąż mam wrażenie, że największe role jeszcze przed nią. Dopiero przygotowuje się na nie, dojrzewa. Jeszcze z 10 lat, a zamknie to mozolne szlifowanie talentu czymś naprawdę wielkim. Wciąż jest aktorką na dorobku, nie świeci jak gwiazda, która wszystko dookoła prześwietla swoim blaskiem. Można więc z nią poeksperymentować, gdyż po jej aktorskim portfolio nie widać specjalizacji. Mam nadzieję, że tak będzie jeszcze długo, bo aktorzy przestają być artystami w zawodzie, gdy wybierają tylko jeden gatunek ról. U kogo więc Margot Robbie mogłaby zagrać, żeby nas jeszcze przed swoimi 40. urodzinami zaskoczyć i zachwycić?

Geralt z Rivii doskonale to wiedział – kiedy raz się spotka Renfri, nie będzie można już o niej zapomnieć. Naznaczona Przekleństwem Czarnego Słońca, a raczej przekleństwem ludzkich przesądów, księżniczka, a potem znakomita przestępczyni, znała sposoby nawet na Rzeźnika z Blaviken. Była dzika, nieokiełznana, potrafiła rozbierać i rozdzierać dusze przeciwników. Piszę o niej dlatego, że dopiero po zakończeniu 3. sezonu Wiedźmina i znakomitej wolcie z broszą Renfri, którą pożegnał się z widzami Henry Cavill, uświadomiłem sobie, że znakomitą Dzierzbą byłaby właśnie Margot Robbie. Oczywiście nie mam zamiaru krytykować Emmy Appleton, bo Renfrii w jej wykonaniu była niezwykle sugestywna, ale Margot zrobiłaby to przynajmniej równie dobrze. Pewnie się to nigdy nie spełni, ale gdyby tak kiedykolwiek przyszło do głowy komuś zekranizowanie opowiadania Andrzeja Sapkowskiego pt. Mniejsze zło, wydanego jeszcze w „Fantastyce” z 1990 roku, warto by rozważyć Robbie właśnie jako Renfri. Innym problemem jest, kto mógłby ten film wyreżyserować. Może Alfonso Cuarón?

Snyder i Villeneuve

Pozostając jeszcze w stylistyce bohaterek z pogranicza fantasy i science fiction, jest taki film bardzo niedoceniony przez widzów i krytyków Sucker Punch. Wyreżyserował go Zack Snyder, reżyser lubiący drugie podejścia. Główną rolę zagrała wciąż pozostająca nieco w cieniu gwiazd Emily Browning. Narzuca się więc pytanie, czy Zack Snyder kiedykolwiek odważy się wrócić do tematu i nakręcić sequel, gdyż oryginał został mocno niezrozumiany ze względu na swoją zbytnią fantastyczną abstrakcyjność. Babydoll powróciłaby oczywiście w kontynuacji. Pierwszą kandydatką do tej roli rzecz jasna byłaby Emily Browning, ale Margot Robbie zaraz po niej, głównie dzięki kreacji Harley Quinn. Logiczną konsekwencją tej roli zapewne powinna być już naprawdę wielka, historyczna i kultowa superprodukcja gatunkowa w reżyserii Denisa Villeneuve’a, usilnie starającego się odpokutować nudną, pacyfistyczną naukowość zaprezentowaną w usilnie aspirującym do arthouse’u Nowym początku. Zakładam, że kolejna część Diuny, którą obejrzymy w listopadzie tego roku, będzie sukcesem. Dlaczego by więc nie iść za ciosem i nie zrealizować kolejnego filmu z uniwersum Łowcy androidów? Serial pojawi się przecież na Amazonie i będzie traktował o wydarzeniach następujących po tych przedstawionych w Blade Runnerze 2049. A co z czasem pomiędzy rokiem 2019 a 2049? Powstał o tym serial pt. Blade Runner: Black Lotus. Myli się jednak ten, kto spodziewa się po nim jakiegoś konkretnego uzupełnienia linii czasowej po śmierci Roya Batty’ego, a je właśnie mam na myśli. Denis Villeneuve miałby więc ambitne zadanie do zrealizowania, tym razem bez pretensji do zbyt filozoficznego kina SF – tylko wtedy ta sztuka naprawdę wychodzi. Margot Robbie zaś widzę jako następczynię wprost zjawiskowej Daryl Hannah w roli Pris, z tym że Robbie mogłaby zagrać replikantkę tylko wzorującą się na kochance Roya Batty’ego. Robbie także byłaby modelem typowo rozrywkowym Nexusa, ale wyciągającym głębsze wnioski ze swojego krótkiego życia. I tak doszlibyśmy zawiłymi ścieżkami do losów Rachaeli i Deckarda w Blade Runnerze 2049.

Åkerlund i Yan

Margot Robbie jest aktorką młodą, a już w pewnym sensie bardziej związaną z fantastyką i superbohaterstwem niż z innymi gatunkami filmów. Nawet po tym, jak rozwija się ten tekst, widać, że piętno ról komiksowych odciska się na aktorce mocno. Jest hype w dzisiejszych czasach na przepełnioną efektami specjalnymi fantastykę. Nawet przecież Barbie wpisuje się w ten gatunek, chociaż jest filmem jakże z drugiej strony obyczajowym i uświadamiającym. Tak więc wystarczy już wpychania Margot Robbie do produkcji SF. Czekają przecież dramat psychologiczny, horror i typowe kino akcji/eksploatacji. Zacznijmy od tego ostatniego.

Margot Robbie dobrze wypada, kiedy na ekranie jest niezależna, niegrzeczna, agresywnie feministyczna i wręcz niszczycielska, a przy tym w całej tej swojej przemocy radykalnie przejaskrawiona. Idealnym więc dla niej miejscem jest praca na planie kontynuacji Polara z reżyserem Jonasem Åkerlundem jako kapitanem projektu oraz Madsem Mikkelsenem w roli Duncana Vizli. Mikkelsen w tej odsłonie Polara wykazuje się również jako scenarzysta, więc nie mogę się doczekać kolejnej porcji niewybrednej, mięsistej rozrywki w stylu, no cóż, znów komiksowym, a mieliśmy Margot Robbie wyrwać ze świata fantazji, przynajmniej tej widocznej prima facie. Akcji jednak w tego typu kinie eksploatacji jest więcej niż samej fantastyki, chociaż jest ona specyficznie, bo komiksowo, zaprezentowana. Ćwiczenie się w tego typu gatunkach może prowadzić do stania się gwiazdą kina typowej akcji, co w przypadku silnego charakteru Robbie powinno zaowocować współpracą nie z reżyserami, którzy tego typu filmy wyssali z mlekiem matki, co reżyserkami, które potrafią na gatunek spojrzeć bez oglądania się na tradycyjne ograniczenia i mody.

No i wracamy do Cathy Yan, na której kolejny film również czekam, a Margot Robbie czułaby się bardziej oswojona niż z kimś, u kogo jeszcze nie grała. Ptaki nocy arcydziełem nie są, a sama nasza główna bohaterka przegadała scenariusz, zamiast realistycznie w nim zagrać. Niemniej rozrywka to niegłupia, zwłaszcza na tle miałkiego dzisiejszego kina superbohaterskiego. Cathy Yan ma jeszcze w ramach kina akcji wiele do zrobienia. Pewną szansą dla niej byłoby zostawienie fantastyki na boku i realizacja typowego filmu sensacyjnego z archetypowymi postaciami, z tym że historia opowiedziana by była z punktu kobiecej bohaterki, która wcale gorsza z zasady od męskiej gwiazdy kina akcji nie jest. Przypomnijmy sobie chociażby znakomity polski przykład Agnieszki Grochowskiej w Dniu Matki. Jeśli Polakom się to udało, specjalistom w zachodnim kinie tym bardziej powinno, i wiele razy już się ta sztuka wydarzyła. W ogóle samo pisanie o niej jako o zjawisku rzadkim już świadczy o kolosalnej drodze, jaką jeszcze w kulturze medialnej musi przejść ten gatunek robiony przez kobiety. Postaci takie jak te grane przez Margot Robbie udowadniają, że żadna płeć nie może być uprzywilejowana w kinie – i nie mam tu na myśli podziału na mężczyzn i kobiety. Tak więc Cathy Yan stoi przed szansą, którą już wykorzystała Kathryn Bigelow, prawdziwa królowa akcji w filmie.

Całkiem niedawno usłyszeliśmy o jej najnowszym projekcie nazwanym roboczo Smuggler. Od ostatniego filmu Bigelow minęło już dobrych kilka lat i widzowie z pewnością są ciekawi, co jeszcze nowego reżyserka mogłaby wnieść do kina sensacyjnego. Być może się o tym przekonamy w ciągu kilku najbliższych lat. Można więc bezkarnie pomarzyć, że Margot Robbie bierze udział w tym projekcie, a raczej nie konkretnie w tym, lecz współpracuje z taką twórczynią jak Bigelow.

von Trier

Gdzieś jednak w tym gdybaniu o potencjalnych rolach zapomnieliśmy o dramacie psychologicznym. Po Terminalu, Wyśnionym świecie i Babilonie wiemy już, że dramatyzm i teatralność nie są obce Margot Robbie. Ten kierunek jej kariery rozwija się jednak w cieniu efekciarskich ról w fantastycznym świecie przedstawionym. Tak postępuje z wolna właśnie szufladkowanie, a szansą na wyrwanie się z niego byłaby współpraca z trudną postacią w kinowej rzeczywistości psychologicznych dewiacji – Larsem von Trierem. Swoją drogą, dawno już nie wzbudził żadnych kontrowersji w stylu tych z Nimfomanki. To właśnie on mógłby być przełomem w karierze Margot Robbie, bo umówmy się, angaż u Tarantino to już dzisiaj ani żadne osiągnięcie, ani kontrowersja, co najwyżej burżujska autoreklama.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA