STREFA MROKU (1959–1964). Wszystko, co musisz wiedzieć o słynnym THE TWILIGHT ZONE, nim obejrzysz serial od JORDANA PEELE’A
1 kwietnia 2019 roku wznowienia doczekała się legendarna Strefa mroku. Za sterami projektu stoi jedno z najgorętszych nazwisk współczesnego horroru: Jordan Peele (Uciekaj!, To my). Teaser serialu na tegorocznym Super Bowl wzbudził niemałe poruszenie w zachodnich mediach, w Polsce przeszedł jednak praktycznie bez echa. Nie do końca rozumiem czemu, ale The Twilight Zone – rzecz przełomowa i kultowa, fenomen popkulturowy i arcydzieło amerykańskiej telewizji – pozostaje u nas stosunkowo mało znane; a mówimy przecież o produkcji, bez której nie powstałyby Archiwum X, Czarne lustro czy tegoroczne Miłość, śmierć i roboty i z której przez następne kilkadziesiąt lat czerpali inspirację zarówno twórcy science fiction, jak i szeroko pojętego horroru. I nie ma w tych stwierdzeniach cienia przesady – The Twilight Zone było dla przemysłu rozrywkowego prawdziwym kamieniem milowym. A położył go jeden genialny człowiek: Rod Serling.
Serling, przyszły scenarzysta Planety małp, był weteranem tzw. złotej ery amerykańskiej telewizji, przypadającej na lata 40. i 50. W tamtych latach telewizja nie dotarła jeszcze do każdego domu w USA i wciąż pozostawała towarem luksusowym, wręcz elitarnym. Stąd twórcy ówczesnych produkcji nie musieli schlebiać najtańszym gustom: mogli pozwolić sobie na jakość, a nawet artyzm. Z biegiem czasu jednak, gdy telewizory stawały się coraz powszechniejsze, spowszechniało także to, co wyświetlały. Jakość przestała być tym, czego wymagano od scenarzystów i reżyserów – w jej miejsce weszły pogoń za popularnością i komercjalizacja. Stawiano na takie seriale i show, które przyciągną przed ekrany możliwie największą liczbę widzów. To właśnie wtedy, u progu nowej komercyjnej ery, scenarzysta i pisarz Rod Serling wystąpił ze swym niezwykle ambitnym i idącym na przekór trendom pomysłem.
Producenci byli sceptyczni; kiedy jednak wyemitowany przez stację CBS sales pitch serialu spotkał się z rewelacyjnym przyjęciem krytyki i widzów, Serling otrzymał zielone światło na wystartowanie z projektem. We wstępie do pitchu pt. The Time Element (puszczonym jako jeden z odcinków serialu Westinghouse Desilu Playhouse) twórca Twilight Zone wyłuszczył swoje plany i zamierzenia względem projektu. Zapewniał, że jego serial nie będzie czystą rozrywką, że chce, by wzbudził w widzach niepokój i trzymał ich na „brzegu krzeseł”; by udowodnił, że telewizja nadal może służyć czemuś więcej niż rozrywce i prostemu przekazowi informacji. Po jego przemowie rozpoczęła się właściwa opowieść: nieprawdopodobna historia człowieka, który co noc we śnie przenosi się do Honolulu na dzień przed atakiem na Pearl Harbor i bezskutecznie próbuje ostrzec otaczających go ludzi przed nadchodzącym zagrożeniem. Kiedy przyszedł ze swoim problemem do psychiatry, ten usiłował przekonać go, że to tylko sen; kiedy jednak w koszmarze mężczyzny zaczął się nalot, jego ciało na kozetce rozpłynęło się w powietrzu na oczach lekarza. A kiedy pokazały się napisy końcowe, widzowie byli już kupieni: nieodwracalnie wciągnięci do Strefy mroku.
Twilight Zone wystartowało równo 60 lat temu, w 1959 roku, z miejsca zyskując uznanie krytyki i zainteresowanie widzów. Serial miał formułę antologii: każdy z odcinków opowiadał inną historię, zamkniętą w 25 minutach (z wyjątkiem czwartej serii, w której epizody trwały dwukrotnie dłużej). To, co spaja całość, to narrator w osobie Roda Serlinga, pojawiający się na początku i końcu każdego odcinka, wprowadzający w wydarzenia i podsumowujący je. Historie łączy ponadto obecność rzeczy dziwnych, tajemniczych, paranormalnych i niesamowitych. Serial charakteryzuje duża różnorodność stylistyczna i tematyczna, prawdziwy rozmach gatunkowy i realizacyjny. Większość odcinków utrzymana jest w konwencji fantastyki, SF i horroru, ale zdarzają się i takie, w których wątki nadnaturalne stanowią jedynie smaczek, dodatek do realistycznego, ludzkiego dramatu. Twilight Zone z reguły jest utrzymane w mrocznym nastroju; ale przygnębiające epizody przeplatane są lżejszymi, a nawet komediowymi. Już opening wprowadza nas w nastrój nierealności i surrealizmu:
Kultowe intro z niepokojącą muzyką zmieniało się nieco z sezonu na sezon, do dzisiaj inspiruje też twórców serialowych czołówek, np. tej z Ricka i Morty’ego. Jak informuje nas z offu głos Serlinga, roznoszący się w upstrzonej galaktykami i gwiazdami przestrzeni: istnieje piąty wymiar, swoista „sfera mroku”. Tym wymiarem jest ludzka wyobraźnia, która może zawędrować w najróżniejsze rewiry świata:
There is a fifth dimension, beyond that which is known to man. It is a dimension as vast as space and as timeless as infinity. It is the middle ground between light and shadow, between science and superstition, and it lies between the pit of man’s fears and the summit of his knowledge. This is the dimension of imagination. It is an area which we call The Twilight Zone.
— Rod Serling, monolog z openingu Strefy mroku
Serling napisał większość scenariuszy do poszczególnych odcinków, ale wiele z nich stworzyli też Charles Beaumont (wzięty pisarz SF) oraz Richard Matheson (scenarzysta m.in. Szczęk 3 i Człowieka, który nieprawdopodobnie się zmniejsza, a także autor znanej powieści Jestem legendą). Słynną ścieżkę dźwiękową w przeważającej mierze stworzyli Jerry Goldsmith i Bernard Herrmann. Serling z wielką starannością dobierał też aktorów do swojego serialu. Przez Strefę mroku przewinęło się zarówno wielu uznanych mistrzów, jak i artystów dopiero czekających na uznanie; zobaczymy tu i gwiazdy wytwórni Hammer, i aktorów związanych raczej ze sceną teatralną. Widz obeznany ze starym amerykańskim kinem bez trudu wypatrzy aktorki i aktorów tak różnych, jak: William Shatner, Everett Sloane, Hazel Court, Carol Burnett, Anne Francis, Peter Falk, Robert Redford, Janice Rule, John Carradine, Charles Bronson, Agnes Moorehead, Lee Van Cleef, Buster Keaton, Gladys Cooper, Lee Marvin… i cały szereg innych, bardzo zdolnych, a czasem zapomnianych osób.
Podobne wpisy
Chociaż The Twilight Zone do samego końca cieszyło się uznaniem krytyki i gromadziło przed telewizorami oddaną grupę wiernych fanów, nie było tak popularne jak konkurencyjne, mniej ambitne show. Stacja CBS nie chciała inwestować dalej w serial, który może i zdobywał co roku nagrody Emmy oraz Złote Globy, ale nie miał tak dobrych wyników oglądalności jak lżejsze programy rozrywkowe. Produkcja Strefy mroku przestała być opłacalna: budżet jednego 25-minutowego odcinka wynosił od 50 000 do 100 000 dolarów, co stanowiło zawrotną sumę jak na tamte czasy. Serial stał się ofiarą swojego własnego rozmachu. Pracując przy piątej serii, Serling wiedział już, że będzie ona ostatnią. Po 156 odcinkach i pięciu latach emisji Strefa mroku została zdjęta z anteny, jej wkład w kino amerykańskie rezonuje jednak do dziś. Do poszczególnych odcinków nawiązywał i David Lynch, i Matt Groening w Simpsonach.
Serial wznawiano dwukrotnie – niestety, już bez Roda Serlinga, który zmarł w wieku zaledwie 50 lat. Do jego śmierci walnie przyczyniły się papierosy, które wypalał w liczbie pięciu paczek dziennie – i które ćmił także na ekranie Strefy mroku, kiedy to pojawiał się w swoim serialu jako narrator ubrany w elegancki garnitur. Drugie wznowienie The Twilight Zone emitowano w latach 1985–1989. Choć nie prezentowało tak wysokiego poziomu jak poprzednik, to i tak zdobyło uznanie oraz popularność. Stworzyły je osoby wychowane na oryginalnej Strefie mroku, w tym scenarzyści tacy jak m.in. George R. R. Martin czy Stephen King – ten drugi bardzo często czerpał pomysły z serialu Serlinga, np. ożywiony samochód z odcinka A Thing About Machines zainspirował jego Christine. Drugie wznowienie z początku XXI wieku nie udało się najlepiej i dzisiaj mało kto o nim pamięta. Trzecie wznowienie przed chwilą wystartowało. Oprócz tego w ramach franczyzy pisano książki, komiksy, kręcono filmy i tworzono słuchowiska radiowe – wszystkie z nich pozostają jednak w cieniu „prawdziwej” Strefy mroku.
Dlaczego nikomu do tej pory nie udało się przebić oryginału Serlinga? Czemu mimo upływu 60 lat pierwsza Strefa mroku wciąż zdobywa kolejnych zwolenników? Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy udać się w niebezpieczną podróż i wkroczyć wprost do Strefy mroku.