NAJGORSZY CZŁOWIEK NA ŚWIECIE. Nigdy nie jest OK
Poznajcie Annie Hall…przepraszam. Poznajcie Julię! Zafascynowaną chirurgią studentkę. Choć może nie do końca. Ciało ciałem, ważniejsze jest przecież to, co tkwi w głowie. Poznajcie Julię! Zakochaną w psychologii aktywną uczestniczkę wykładów. Człowiek to jednak coś więcej niż dręczące go przez sny demony. Poznajcie Julię! Aspirującą fotografkę, doskonale odnajdującą się w artystycznych portretach. To zdjęcia najprecyzyjniej wydobywają ludzkie wnętrze. Poznajcie Julie! Sumienną, choć odrobinę roztrzepaną, pracowniczkę księgarni. Codzienny kontakt z książkami, z literaturą piękną, otwiera oczy. To tam wszyscy mistrzowie pióra, intelektualni przewodnicy, są na wyciągnięcie ręki.
Nie myślcie jednak, że Najgorszy człowiek na świecie traktuje o wszystkim. Film Joachima Triera to rozpisana na dwanaście rozdziałów (plus prolog, plus epilog) opowieść o naszym dzisiaj. O uzależnieniu od smartfonów, o światopoglądowych wojenkach, o singlach, o parach, o zdradach, o małżeństwach, o posiadaniu dziecka i wiecznym, nierozwiązalnym konflikcie między tym, co oczekiwane/wymarzone i tym, co od szarości życia dostajemy.
Trzydzieści lat na karku. W CV nie wiele znaczących zawodowych sukcesów, więcej mniej lub bardziej przypadkowych partnerów: na noc, na dzień, na tydzień, na miesiąc. Z ilością związków konkurować może jedynie liczba rozpoczętych kierunków studiów albo plików z pomysłem na kolejną wielką powieść. Sporo w Najgorszym człowieku na świecie wątków, bohaterów i rozmów, ale filmem Triera nie rządzi przypadek. To przemyślana fabularna kompozycja, która na przykładzie jednostkowych perypetii koncentruje wiele współczesnych usterek i socjologicznych pułapek. Najważniejszym z nich jest przesyt możliwości, nagromadzenie okazji i przytłoczenie ilością bodźców. Napływają one ciągle i nieustannie. W powiadomieniach na ekranie telefonu, w bombardujących informacjami mediach, w pożądliwych spojrzeniach nieznajomych, w krępującej rozmowach ze starzejącymi się rodzicami. Na wszystkie należy jakość odpowiadać. Z mniejszym i większym zaangażowaniem. Podążając za głosem serca albo je wobec kogoś udając. Nieraz w firmie parafrazowane jest zdanie, że „tak ciężko dalej udawać, że jest OK”.
Nigdy nie jest OK. Pierwszy ukochany Julii – Aksel – ma wiedzę, ma umiejętności, zna filozofów, zna historię, zna trudne pojęcia, zna pisarzy. Doskonały kompan do dyskusji przy winie, ale mniej zadowalający do codziennego przytulania. Eivind z kolei pocieszy, obejmie, chwyci za rękę, dostarczy odpowiednią ilość czułości i ciepła, ale w teatrze po raz ostatni był pewnie w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Praca w kawiarni również nie podnosi jego reputacji. W jednym związku jest zgoda na nieposiadanie potomka, w drugim to powracający, niewygodny temat. Reżyser uważnie śledzi każdy krok zbłąkanej Julii, ale tak naprawdę jego film jest diagnozą całego jej pokolenia. Borykacie się na studiach, zawodowo, w związku, zdrowotnie, z rodzicami, z własnym wnętrzem? Joachim Trier nie przyniesie wam raczej odpowiedzi, ale powinien dostarczyć warty uwagi punkt widzenia, komentarz bądź drobne słówko. Nie odmówię Najgorszemu człowiekowi na świecie terapeutycznego potencjału.
Julie, podobnie jak allenowska Annie, nigdy nie zaznaje spełnienia. Przy wszystkich wariantach czegoś jej brakuje. Czuje, że coś jej umyka, że konieczna jest kolejna ucieczka. Zagląda więc za każdy róg, bo czyhać tam może jakaś okazja (może lot w kosmos, może intrygujący flirt), szansa na odrobinę więcej szczęścia. Możliwość, by na chwilę odetchnąć, przerwać ciągłe poszukiwania. Pytaniem zupełnie innej kategorii jest czy przedłużające się status quo nie niepokoiłoby jej znacznie dotkliwiej. Czy nie zgasiłoby witalnej siły i iskry w oczach. Na pewno jednak Julia nie jest najgorszym człowiekiem na świecie. Wielu zgodziłby się również, że mimo wszystko, nie jest to też najgorszy świat dla człowieka.