HANNIBAL. „Mizumono”, czyli krwawy deser od fannibala
W poprzednim odcinku #43: Hannibal. „Mizumono”, czyli krwawy deser od fannibala
W latach 60. XX wieku w umyśle Thomasa Harrisa narodził się pomysł na postać, która jakieś 30 lat później na zawsze odmieniła kino. Wszystko za sprawą niejakiego Alfredo Ballí Treviño, skazańca osadzonego w więzieniu stanowym Nuevo Leon w Monterrey, w którym młody Harris bawił, jako dziennikarz pulpowego magazynu „Argosy”. To bowiem właśnie Treviño stał się inspiracją do powstania jednego z najpopularniejszych złoczyńców w historii kinematografii – Hannibala Lectera. Zanim jednak powstały filmy z udziałem tej postaci, Harris napisał o niej książki. W 1981 roku Czerwonego smoka, którego 5 lat później na język filmowy przełożył Michael Mann, a w 2002 roku Brett Ratner; w 1998 roku Milczenie owiec, które zaadaptował Jonathan Demme; w 1999 roku Hannibal, którego na ekran przeniósł Ridley Scott; w 2006 roku Hannibal. Po drugiej stronie maski, na podstawie której powstał film Petera Webbera. Po artystycznej porażce ostatniej z wymienionych wyżej produkcji z Gaspardem Ullielem w roli głównej wieszczono bolesny koniec postaci słynnego kanibala. Wszyscy zapomnieliśmy jednak, że poza kinem istnieje również telewizja, która już nieraz stawała się defibrylatorem dla fikcyjnych bohaterów z zatrzymaną akcją serca. Krążenie Lecterowi przywrócił w 2013 roku Bryan Fuller za sprawą swojego serialu pod tytułem Hannibal.
Fannibal esteta
Chociaż najłatwiej byłoby uznać serial Fullera za telewizyjną adaptację Czerwonego smoka, to showrunner Hannibala wykorzystuje tu właściwie całą książkową serię Harrisa, a także dodaje coś swojego, aby opowiedzieć historię Lectera z zupełnie innej perspektywy i w zupełnie nowym stylu. Bryan Fuller jest fannibalem (fan Hannibala) od czasów Manhuntera Michaela Manna. Od momentu obejrzenia tego filmu, a następnie przeczytania Czerwonego smoka zapragnął przedstawić światu swoją interpretację historii ni to socjopatycznego, ni to psychopatycznego mordercy. Kolejne książki Harrisa i ich adaptacje jeszcze bardziej rozbudziły jego pragnienia. Marzenie Fullera ziściło się w 2011 roku, kiedy jego przyjaciółka ze stacji NBC zwróciła się do niego z prośbą o napisanie wstępnego scenariusza serialu o Lecterze. Pracę nad skryptem Hannibala Fuller rozpoczął z dość zaskakującą myślą. Zastanawiał się bowiem: „Co z postacią Lectera zrobiłby David Lynch?”. Jak się wkrótce okazało, scenariuszowe pomysły Fullera były strzałem w dziesiątkę, bo NBC postanowiło sfinansować 13 odcinków serialu wyłącznie na podstawie tego, co Bryan naskrobał na setkach kartek.
Poza odświeżającą reinterpretacją materiału źródłowego Hannibal zasługuje na uwagę również pod kilkoma innymi względami. Z całą pewnością jednym z wyróżniających się elementów produkcji NBC jest jej styl wizualny. Według Fullera inspiracją dla ostatecznego wyglądu serialu była nie tylko twórczość wspomnianego wyżej Lyncha, ale również Stanleya Kubricka, Davida Cronenberga, Dario Argento oraz Tony’ego Scotta. Makabryczne, groteskowe, surrealistyczne sceny mordów idealnie współgrają tu więc z dopracowaną w każdym szczególe scenografią i pięknymi kostiumami bohaterów. Na tak odważne, oryginalne i oszałamiające wizualizacje w telewizji w czasie największej oglądalności pozwolił sobie później chyba tylko… David Lynch.
Nie tylko Mads Mikkelsen
Największą gwiazdą serialu Bryana Fullera jest niewątpliwie Mads Mikkelsen wcielający się w tytułową rolę. Chociaż niejako automatycznie porównuje się jego występ do najsłynniejszej filmowej interpretacji Lectera autorstwa sir Anthony’ego Hopkinsa w Milczeniu owiec, to są to postaci tak odmiennie rozpisane, że ta komparacja nie ma po prostu większego sensu. Największym sukcesem obu tych wcieleń jest fakt, iż pod maską – zdawałoby się – normalnego człowieka czai się przerażający potwór, którego na szczęście najprawdopodobniej nikt z nas nie spotka w prawdziwym życiu. Hannibal Mikkelsena jest charyzmatycznym psychiatrą, diabelsko podstępnym kucharzem-samoukiem, zawsze elegancko ubranym, budzącym zaufanie snobem. Gra Duńczyka opiera się na niuansach, detalach, subtelnościach. Jest nawet miejscami celowo karykaturalna. Jego charakterystyczna twarz i niepokojące spojrzenie są ponadto cudownie sfotografowane. Hannibal to jednak nie tylko show Madsa Mikkelsena. To bowiem również serial Hugh Dancy’ego. Jego Will Graham jest przekonywający w swoim cierpieniu, wrażliwości, strachu i człowieczeństwie. Fuller koncentruje swój serial wokół relacji między Willem i Lecterem, skupia się na ich podobieństwach, wzajemnej manipulacji, niemal homoerotycznej zabawie w kotka i myszkę. Wszystkie pozostałe postaci pojawiające się w serialu służą rozbudowaniu tej relacji, chociaż warto przyznać, że nie zostały potraktowane po macoszemu; fantastycznie splatają się z losami tych bohaterów w książkach Harrisa, a także zostały z pasją i odwagą odegrane. Na drugim planie Hannibala występują m.in. Gillian Anderson, jako dr Bedelia Du Maurier czy Laurence Fishburne w roli Jacka Crawforda. Postać Bedelii Du Maurier to kolejny dowód na niezwykłość wizji Bryana Fullera i jego pomysłowość. Pani doktor nie pojawia się bowiem w żadnej z książek serii Harrisa i została wymyślona na potrzeby serialu. Jej imię pochodzi od jednej z postaci słynnej serii Creepshow, a nazwisko to hołd złożony autorce Rebeki i Ptaków, które na język kina przełożył oczywiście Alfred Hitchcock.
Piękna katastrofa
Cóż jednak z tego wszystkiego, skoro serial Bryana Fullera anulowano po trzech sezonach, czyli właściwie w momencie, kiedy na dobre się rozkręcał. Złośliwi powiedzą zapewne, że skasowano go właśnie dlatego, iż rozkręcał się aż przez 36 odcinków. Ja jednak nie miałem nic przeciwko czerpaniu grzesznej przyjemności z tych nieco pretensjonalnych, chorych, ale przepięknych, apetycznych pomysłów i zdjęć podbijanych aż nadto pompatyczną muzyką. Wciąż liczę po cichu, że prośby społeczności fannibali zostaną wysłuchane przez którąś z platform streamingowych, która to z kolei pozwoli Fullerowi i spółce na kontynuację tej niecodziennej, ryzykownej i oszałamiającej produkcji.
„Mizumono”
Najlepszym dowodem wyjątkowości Hannibala jest wyreżyserowany przez Davida Slade’a ostatni odcinek 2. sezonu, czyli Mizumono. Bez dwóch zdań należy uznać ten epizod za jedną z najdoskonalszych godzin telewizyjnych w ostatniej dekadzie. Mizumono pozostawia bowiem widza w szoku, odrętwieniu i na skraju fotela (jeśli jakimś cudem nie zdążył z niego podczas seansu spaść).
Cały drugi sezon Hannibala przygotowywał nas do pojedynku Willa i Jacka Crawforda, którego migawki widzieliśmy już w pierwszym odcinku tej serii. W Mizumono Slade bawi się tym oczekiwaniem. Wprowadzenie do ścieżki dźwiękowej epizodu charakterystycznego tykania zegara buduje jego tempo oraz wzmaga napięcie u odbiorcy. Atmosferę tworzą tu również niezwykle piękne i niepokojące surrealistyczne sceny, obrazujące sny i myśli głównych bohaterów. Kluczową postacią dla finału 13. części drugiego sezonu Hannibala jest oczywiście Will Graham. Sceny otwierające Mizumono przedstawiają detektywa w rozmowie zarówno z Crawfordem, jak i z Hannibalem. Efektowne podzielenie ekranu, a następnie jego połączenie na twarzy Willa sugeruje, że Graham ze swoją delikatną psychiką nie do końca wie, po której stronie chce w tej potyczce stanąć. Nie wdając się zanadto w szczegóły decyzji podjętej przez postać Hugh Dancy’ego, napiszę tylko, że ta okazuje się dość skomplikowana i niejednoznaczna. Gdzieś w okolicach 25. minuty odcinka wspomniane tykanie zegara przyspiesza, wzmaga się. Jack wchodzi do kuchni Hannibala. Wiemy już, że oto właśnie nadszedł moment, w którym dojdzie do pojedynku między nimi. Jeśli komukolwiek wydawało się, że Fuller popełnił błąd i uznał, iż w pierwszym epizodzie 2. sezonu serialu twórca Hannibala odsłonił przed widzami zbyt wiele kart, to był w ogromnym błędzie. Po efektownej wymianie ciosów z użyciem noży kuchennych, deski do krojenia, a nawet drzwi lodówki kameralne spotkanie Lectera i Crawforda przemienia się w wystawną kolację pełną i nieproszonych, i niespodziewanych gości. Skąpana we krwi i deszczu jatka wzbudza sprzeczne emocje: szok, podziw, konsternację, a nawet dziwne wzruszenie. Po chwilowym wyciszeniu i napisach końcowych odcinka Slade i Fuller wprawią nas w osłupienie raz jeszcze.
Wszystkie odcinki drugiego sezonu Hannibala to nazwy dań wchodzących w skład tradycyjnego, misternie przygotowywanego japońskiego posiłku Kaiseki. Mizumono to ostatnie danie Kaiseki, czyli deser. Wyraz ten oznacza również dosłownie „coś wodnego”. Ostatni odcinek 2. sezonu Hannibala to zarówno kwintesencja telewizyjnego deseru, jak i „czegoś wodnego”.