Historia Josepha Merricka wydarzyła się tak niedawno. Chronologia wydarzeń jest bezlitosna dla naszej ludzkiej kultury, a dokładnie dla wrażenia, że poszanowanie praw człowieka jest w naszej historii czymś trwałym i oczywistym od wieków. Nieprawda. Kultura zachodnia w istocie od jakichś 30 lat zajmuje się na poważnie dawaniem szans słabszym i formułowaniem jasno i wyraźnie ich podstawowych praw. Papierkiem lakmusowym tego, jak w danej społeczności są traktowani ludzie, jest sytuacja osób niepełnosprawnych oraz mniejszości seksualnych. Człowiek słoń przedstawia, jak jeszcze całkiem niedawno wyglądało życie chorego na nerwiakowłókniakowatość. Joseph Merrick mógł być jedynie atrakcją w cyrku. Gdyby nie miał szczęścia, umarłby jak zwierzę w objazdowym teatrzyku osobliwości. A tak dokonał żywota jako osobliwość medyczna pod okiem naukowców. To jeden z najważniejszych potworów, o których Lynch zechciał nakręcić film. Potworów, których potworność jest w istocie wytworem naszej lękliwej wyobraźni, a nie namacalnych faktów.
[web_stories_embed url=”https://film.org.pl/web-stories/5-najlepszych-filmow-davida-lyncha/” title=”5 najlepszych filmów Davida Lyncha” poster=”https://film.org.pl/wp-content/uploads/2021/01/img-david-lynch-01-_184117216071-640×853.jpg” width=”360″ height=”600″ align=”none”]
Diuna to dobry film. Jak to brzmi? Podobnie do stwierdzenia Jana Hochwandera na temat Oli Kozeł („Bardzo porządna dziewczyna”) do Ryszarda Ochódzkiego, który na to odpowiada: „Trudno, co robić”. To wcale jednak nie oznacza, że Diuna jest złym filmem. Diuna jak na dokonania Davida Lyncha jest zwykła. Nie czuć w niej reżyserskiego pazura twórcy Twin Peaks. Tego skradania się nieoczywistości po kolejnym elementach budujących fabułę aż do finału, gdy widz czuje się jeszcze bardziej skonfundowany niż na początku. Powiedzmy, że traktuję Diunę jako dobrą zachętę do odkrycia prozy Franka Herberta. Lynch oddał mu odpowiedni hołd. Uplastycznił wiele wyobrażeń, które zrodziły lub zrodzą się w wyobraźni czytelnika. Nie chciał jednak radykalnie poeksperymentować z formą. Poszedł w surrealizm sci-fi, tak rzadko spotykany w tym gatunku, ale kompletnie mu obcy jako filmowemu artyście. Za mało Lyncha w Lynchu, chciałoby się powiedzieć, lecz czy mogło być go więcej, skoro to właśnie Diuna? Potworów natomiast było w niej niemało, lecz żaden z nich nie okazał się lynchowski.
A gdy chodzi o lynchowskie potwory, Inland Empire jest ich pełny. Nie są to wymyślne zjawy, wilkołaki czy wysysające mózgi z czaszek zombie. Potworność według Lyncha polega na uświadomieniu sobie podzielenia własnej jaźni i przez to utraty bądź niepewności własnej tożsamości. Dodatkowym źródłem strachu, a także, o czym przekonuje się bohaterka grana przez rewelacyjną Laurę Dern, przechodniości fikcji w rzeczywistość. Okazuje się bowiem, że praca aktora otwiera go na utajnione dla większości ludzi doświadczenie wielu wymiarów , z których jest zbudowana rzeczywistość. Fikcja jest jedynie nazwą, nieweryfikującą negatywnie faktów, a jedynie opisującą niemożność ich doświadczenia. Faktami natomiast są odtwarzane przez aktora wydarzenia, pozwalające mu zanurzyć się w inną rzeczywistość, nazywaną fikcją, a w rzeczywistości będącą zupełnie realnym poziomem otoczenia. Czy więc to film, czy rzeczywistość – nie ma znaczenia.