Filmy z LAT 80., które mają otrzymać NOWĄ WERSJĘ
Filmy, które mają otrzymać nową wersję lub ją już otrzymały, lecz nikt jej jeszcze nie widział. Planów remake’owych w kinie jest dużo, więc starałem się wybrać te najbardziej prawdopodobne i jednocześnie przeze mnie wyczekiwane, może z jednym wyjątkiem, ale tutaj liczę, że projekt zostanie wkrótce wznowiony, bo warto, gdyż oryginał wyjątkowo nie przetrwał próby czasu. Ciekawe jest również to, jak współcześni twórcy poradzą sobie z przetransponowaniem klimatu lat 80. na obecne czasy. Czy będą starali się za wszelką cenę kopiować, czy pójdą swoją drogą? Wolałbym to drugie rozwiązanie. Remaki powinny być robione bez uzależnienia od tzw. ducha oryginałów. Pożądana jest jedynie racjonalnie pojęta inspiracja. Wiem, że niektóre pozycje mogą budzić radykalny sprzeciw, ale sentymenty w kinie nie służą jego rozwojowi, nigdy nie służyły.
„Ucieczka z Nowego Jorku”, reż. Matt Bettinelli-Olpin, Tyler Gillett (oryginał: 1981, reż. John Carpenter)
A teraz fani Carpentera łapią się zapewne za głowy. Mnie samemu trudno się połapać, jakie naprawdę są plany wobec tego filmu. Sam Carpenter nakręcił już przecież sequel Ucieczka z Los Angeles w 1996 roku. Teraz mówi się i o remake’u Ucieczki z Nowego Jorku i jednocześnie o sequelu, co większego sensu chyba nie ma. Można nakręcić sequel Ucieczki z Los Angeles. To jest bardziej logiczne, zresztą sam Carpenter miał takie plany. Projekt ciągnie się jeszcze od 2007 roku, kiedy został bardziej konkretnie zapowiedziany. W pierwszej wersji Gerard Butler miał zagrać Snake’a Plisskena, Neal H. Moritz miał być producentem za pośrednictwem swojej wytwórni Original Film, a Ken Nolan miał odpowiadać za scenariusz. Ogłoszono, że reżyserem będzie Len Wiseman, ale później został zastąpiony przez Bretta Ratnera, który również zrezygnował z projektu. W kwietniu 2010 r. pojawił się za to Breck Eisner jako reżyser, a poprawki do scenariusza wprowadzili David Kajganich i Allan Loeb. Co ciekawe w 2011 roku ogłoszono, że New Line całkowicie porzuca remake. Kilka lat było o nim cicho, aż w styczniu 2015 r. 20th Century Fox zakupiło prawa do remake’u. W marcu 2017 roku z kolei ogłoszono, że Robert Rodriguez wyreżyseruje remake, z jakże ciekawą koncepcją Johna Carpentera jako producenta. To wszystko jednak nadal się nie kleiło. W lutym 2019 roku podobno za scenariusz zabrał się Leigh Whannell, tyle że Gerard Butler zniknął z horyzontu. Propozycję roli Snake’a złożono synowi Kurta Russella Wyattowi, ale on mądrze uznał, że porywanie się na tak kultową rolę ojca mogłoby zdemolować jego karierę. W listopadzie 2022 ponownie wybrano reżysera, w tym przypadku kolektyw filmowy Radio Silence, w skład którego wchodzą Matt Bettinelli-Olpin, Tyler Gillett i Chad Villella. Produkcją mają zająć się Andrew Rona, Alex Heineman, a producentem wykonawczym jest John Carpenter. Nic konkretnego nie wiem o scenarzyście. Podobno również zrezygnowano z formy remake’u, ale czy to będzie ostatecznie sequel, okaże się być może w tym roku.
„Władcy wszechświata”, reż. Adam i Aaron Nee (oryginał: 1987, reż. Gary Goddard)
Próby zrobienia remake’u Władców wszechświata podejmowały już zarówno Warner Bros., jak i Sony Pictures. Bez powodzenia z różnych przyczyn – najczęściej scenariusza, braku ogólnej koncepcji, jak powinien film wyglądać, i kosztów. Ostatnio jednak coś się ruszyło, bo pojawiło się kilka filmów animowanych na temat He-Mana i Szkieletora (He-Man i władcy wszechświata, Władcy wszechświata: Rewolucja, Władcy wszechświata: Objawienie), wciąż jednak nie pojawiła się wersja aktorska, a przecież jej potrzeba najbardziej, bo film Goddarda, nawet w swoich czasach, nie był efektem najwyższych artystycznych osiągnięć kina fantasy. Nadzieja pojawiła się ze strony Netflixa, który wszedł w uniwersum animacjami i naturalne wydawało się, że będzie kontynuował ten wątek z żywymi aktorami. Wydano nawet około 30 milionów dolarów na projekt, wybrano reżyserów (Adam i Aaron Nee, Zaginione miasto), a nawet głównego aktora (Kyle Allen). Niestety od drugiej połowy tamtego roku wiemy, że nic z projektu nie wyjdzie. Netflix zrezygnował z produkcji, tłumacząc się spadkiem liczby subskrybentów, podobno także brakiem zgody na zmniejszenie kosztów oraz strajkami w Hollywood, co jest dość dziwnym uzasadnieniem. Takich kultowych projektów, skoro już się rozpoczęły, się nie porzuca, więc cała nadzieja teraz w Amazonie, który jest zainteresowany Władcami wszechświata, nawet z tym samym duetem reżyserskim i tym samym aktorem w roli He-Mana. Może trochę szkoda, bo Amazona stać na lepszych twórców. Zaginione miasto było niestety słabym filmem, więc trudno się spodziewać, że duet Nee we Władcach wszechświata nagle zdobędzie szczyt kultowego fantasy, a poza tym Kyle Allen również nie gwarantuje sukcesu – He-Manowi potrzeba o wiele bardziej znanego nazwiska, np. któregoś z braci Hemsworthów. Remake Władców wszechświata powinien być wydarzeniem, a nie kolejnym wydmuszkowym produktem, który po roku już zapomnimy, nawet jeśli coś realnie zarobi.
„Ucieczka nawigatora”, reż. Bryce Dallas Howard (oryginał: 1986, reż. Randal Kleiser)
Nawet jak na przykłady familijnego kina przygodowo-science fiction z lat 80. Ucieczka nawigatora nie jest uznawana za pozycję kultową ani charakterystyczną dla tamtego okresu. Z powodzeniem więc można nakręcić jej remake, który technicznie z pewnością będzie lepszy. Czy treściowo? Nie ryzykowałbym teraz konkretnej odpowiedzi. Na remake pieniądze wyłoży Disney, a reżyserką będzie Bryce Dallas Howard. Córka Rona Howarda zajmie się również produkcją wraz z Johnem Swartzem, Nine Muses i Justinem Springerem.
„Nieśmiertelny”, reż. Chad Stahelski (oryginał: 1986, reż. Russell Mulcahy)
Wielu widzów pewnie zada to pytanie – po co poprawiać coś, co jest dobre? A ja odpowiem tak – zobaczcie, kto poprawia i z kim w rolach głównych. Oryginał Nieśmiertelnego niedługo będzie miał 40 lat i chociaż jest filmem wręcz już legendarnym dla gatunku, to widać po nim starość i niedostosowanie do oczekiwań współczesnych widzów. Henry Cavill gwarantuje sukces, a forma Johna Wicka z mieczami brzmi ciekawie. Jeśli do obsady dołączy Michael Fassbender, który mógłby zagrać czarny charakter, lub w tej samem roli Dave Bautista, kto wie, może ten projekt mógłby przyćmić oryginał? Czy to będzie prequel, remake, reboot czy sequel, okaże się zapewne, gdy ruszą zdjęcia. Stahelski chce tak poprowadzić projekt, żeby stworzyć nową franczyzę. Skopiuje zapewne część postaci i wprowadzi nowe. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, film ze scenariuszem Michaela Fincha zobaczymy w 2026 roku.
„Człowiek z blizną”, reż. Luca Guadagnino (oryginał: 1983, reż. Brian De Palma)
Oceniając filmografię Guadagnino, jestem pewny, że poradziłby sobie z remakiem Człowieka z blizną, a Al Pacino wcale nie jest aktorem w tej roli niezastąpionym. Nowa wersja Człowieka z blizną przewija się przez wiadomości o możliwych remake’ach od co najmniej 10 lat. Najpewniejszym reżyserem powiązanym z projektem był właśnie Luca Guadagnino, niestety w listopadzie 2023 roku poinformował, że nie będzie już pracował nad filmem. Odetchnęliście z ulgą? Wielu zapewne tak, bo produkcja Briana De Palmy uchodzi za wręcz idealną, więc nie można zrobić lepszej. Można za to zrobić nowszą, współcześniejszą i dosadniejszą. A aktorami, których planowano obsadzić w roli Tony’ego Montany, byli chociażby Leonardo DiCaprio i Diego Luna. W ekipie mieli znaleźć się razem bądź osobno David Ayer, Terence Winter, Antoine Fuqua i wielu innych. Tym, którzy tak protestują przeciwko remake’owi, przypomnę, że film De Palmy również był remakiem produkcji Howarda Hawksa z 1932 roku.
„Kaskader”, 2024, reż. David Leitch (oryginał: 1981–1986)
W Polsce serial jest nieznany. Dla miłośników tego typu seriali na szczęście jest YT. I to bardzo dobrze, że tak zapomniane produkcje są wybierane do remake’ów. Nie pozwala się im ostatecznie przepaść w gąszczu niedoinwestowanych telewizyjnych produkcji z przełomu lat 70. i 80. W projekt zaangażowali się chociażby reżyser Deadpoola 2 David Leitch i scenarzysta Iron Mana 3 Drew Pearce. Nowy Kaskader postawi na mieszankę humoru i akcji. Główne role zagrają Ryan Gosling i Emily Blunt. Temat kaskaderów w kinie jest jeszcze niewyeksploatowany, więc możemy spodziewać się sukcesu.
„Amator”, 2024, reż. James Hawes (oryginał: 1981, reż. Charles Jarrott)
Zimna wojna w jakimś sensie wróciła, więc może jest szansa, że tym razem Amator odniesie sukces. Trzeba by go było jednak mocno uwspółcześnić. W tej lokacji jest szansa, gdyż odwołanie do tamtych czasów, gdy Charles Jarrott kręcił film, nie będzie odebrane ze zrozumieniem przez młodszych widzów. Reżyser James Hawes wydaje się dobrym wyborem, biorąc pod uwagę jego pracę przy Doktorze Who, Czarnym lustrze i chociażby Snowpiercerze. Zaplanowano również silną obsadę, a więc Rami Malek, Rachel Brosnahan, Laurence Fishburne i Holt McCallany. Thriller szpiegowski będzie adaptacją powieści pisarza Roberta Littella, więc możemy z powodzeniem nie określać remakiem, jeśli to dla kogoś problem. Powieść Littella trafiła na ekrany już wcześniej, w tym samym roku, w którym została wydana, czyli w 1981 roku. W kanadyjskim filmie Amator wystąpił m.in. John Savage w roli kryptografa CIA Charlesa Hellera. Oryginał nie był sukcesem kasowym, ale raczej wtopą finansową.
„Plusk”, reż. Brian Grazer (oryginał: 1984, reż. Ron Howard)
Zanim przejdę do „szokujących” stwierdzeń w opisie rebootu Czerwonej Sonji, trochę „szokujących” wieści na temat nowego Plusku. Wyobraźcie więc sobie Channinga Tatuma w roli syrena, a nie syreny, którą w starej wersji grała długowłosa Daryl Hannah. To zupełne odwrócenie perspektywy, zgodne ze współczesnymi czasami. Bo dlaczego nie? Skoro są kobiety-syreny, to mogą być również mężczyźni-syreny. Scenariusz ma napisać, albo już pisze, Sarah Rothschild znana z Nocnej przygody, a reżyserem został już kilka lat temu Brian Glazer, chociaż tutaj powątpiewam, czy się utrzyma w najnowszej wersji projektu. Channingowi Tatumowi ma partnerować Jillian Bell. Eksperyment może wyglądać ciekawie, jeśli tylko twórcy bardziej postawią na niezobowiązującą komedię niż na poważne moralizatorstwo.
„Czerwona Sonja”, 2024?, reż. M.J. Bassett (oryginał: 1985, reż. Richard Fleischer)
Niegdyś film okazał się klapą finansową. Kosztował prawie 18 milionów dolarów, a zarobił niecałe 7. Przyznajmy szczerze, po latach, gdyby nie rozwój kariery Arnolda Schwarzeneggera i sentyment do jego legendy, produkcja by nie przetrwała w świadomości fanów fantasy. Podobnie jak Władców wszechświata, powinno się ją zremake’ować. Są takie plany od dawna. Może to nawet nie będzie remake, ale reboot. Wiemy nie za dużo, ale są też konkrety. Tytułową bohaterkę zagra Matilda Lutz, a w obsadzie dołączą do niej także Wallis Day, Robert Sheehan i Michael Bisping. Nowa Czerwona Sonja będzie miała również nowe zadanie – trafić do współczesnej publiczności i na nowo zdefiniować postać kobiecej wojowniczki dla nowego pokolenia. Twórcy postawią na różnorodność i zmianę punktu ciężkości narracji z męskiej na kobiecą. Decyzja o odejściu od męskiego spojrzenia i polityki seksualnej na rzecz narracji celebrującej siłę i złożoność kobiet jest ciekawym pomysłem.
„Trop”, reż. James Bobin (oryginał: 1985, reż. Jonathan Lynn)
A na koniec film, który wzbudza i moje największe wątpliwości co do sensu kręcenia remake’u, zwłaszcza że na rynku mamy już znakomitą serię „Na noże”, a i Kenneth Branagh wciąż zajmuje się najbardziej ikonicznymi powieściami Agathy Christie. Luka więc została wypełniona, a w materii Tropu chyba nie da się nic odkrywczego już osiągnąć. Oryginalny film stanowi idealne połączenie komedii slapstickowej, sprytnej gry słów, czarnego humoru i eksperymentów strukturalnych z narracją i montażem, co wywyższa go nad przeciętną komedię i sprawia, że wydaje się równie świeży i zabawny dzisiaj, po prawie 40 latach. Lepiej byłoby, gdyby Hasbro zaadaptowało coś nowego, bo teraz wydaje się, że Trop jest traktowany jak kolejna marka zabawek. Ryan Reynolds, mimo swojego niewątpliwego talentu komediowego, nie gwarantuje sukcesu, James Bobin również, bo są chyba obydwaj zbyt blockbusterowi, i w tę stronę idzie ten remake.