Sceny z serii NAGA BROŃ, które do dziś BAWIĄ do łez

Trudno polemizować z Davidem Zuckerem, który nie jest przekonany do remake’u Nagiej broni, zwłaszcza po tym, jak Paramount zignorował jego scenariusz mający przywrócić tę komediową świętość do życia. Czy naprawdę trzeba raz jeszcze powoływać porucznika Drebina do służby? Być może tak, jeśli potraktujemy Nagą broń jako naczelną satyrę nie tylko na gatunek kryminalny, ale i na całą medialną rzeczywistość w danym okresie. Problem w tym, że lata mijają, poprawność polityczna ma się lepiej niż kiedykolwiek, a komediowy arsenał Drebina odbiłby się dziś od drzwi decydentów niczym kojot Wiluś od wymalowanego przez strusia pędziwiatra tunelu. Po zwiastunie nowej Nagiej broni widz staje w rozkroku – jak sam Leslie Nielsen. Żart z bankiem jest dosłowny i efekciarski, ten z Goldbergiem daje natomiast pewną nadzieję. Zanim Akiva Schaffer pokaże nam swoją interpretację komedii, przypomnijmy sobie najzabawniejsze sceny z klasyku, przyjmując za kryterium poziom absurdu, niepodrabialną grę słów, śmiertelną powagę, której policjanci z brygady specjalnej nigdy nie przełamują, a także – po prostu – czystą frajdę i pierwsze skojarzenia, jakie przychodzą do głowy po latach oglądania serii.
Czołówka
To jeden ze znaków rozpoznawczych Nagiej broni, zgrabnie łączący ją z Police Squad! — sześcioodcinkowym serialem z 1982 roku, będącym pierwowzorem wersji kinowej, choć zdjętym po pierwszym sezonie. Czołówkę Police Squad! oglądamy z perspektywy syreny na dachu policyjnego radiowozu. W serialu trwa to jedynie chwilę, natomiast we wszystkich trzech filmach twórcy eksploatują ten pomysł do maksimum. Radiowóz mija ulice, wjeżdża do domów, damskiej przebieralni, rozbija kręgle i pojawia się na diabelskim młynie. Zabawny i zaskakujący przekrój Ameryki, jej znaków kulturowych, dynamiki, kapitalizmu, a także samej popkultury – ze słynną sceną ataku na korytarz przed zniszczeniem Gwiazdy Śmierci w Gwiezdnych wojnach: Części IV – Nowej nadziei.
Negocjacje w porcie
Scena negocjacji w porcie jest starannie przygotowana pod względem przewrotności. Sam dialog między Drebinem a pracownikiem doków poprzedza fatalne parkowanie, potrącenie rybaka i absurdalny obrys zwłok unoszących się na wodzie. To typowy przykład „deadpan chaos”, konwencji zaszczepionej przez ZAZ (Davida Zuckera, Jima Abrahamsa i Jerry’ego Zuckera), kiedy to nikt nie reaguje na toczący się wokół absurd. Frank pyta, czy rozmówca rozpoznaje osobę ze zdjęcia, ten potrzebuje „odświeżenia pamięci” za pomocą łapówki. A to z kolei rozpoczyna cykl wzajemnego przekupywania się, by wydobyć informacje. Całość rozgrywa się bez cienia uśmiechu, przy jawnym łamaniu prawa przez funkcjonariusza.
Cygaro
To jeden ze znaków rozpoznawczych serii – gra słowna i wzajemne niezrozumienie komunikatu. Zaczęło się od papierosa w Police Squad!, w pełnej niejasności scenie przesłuchania. W pełnometrażowej wersji żart przenosi się na cygaro, kiedy Vincent Ludwig, oferując jedno, pyta Drebina: „Kubańskie?” – ten odpowiada: „Nie, holendersko-irlandzkie. Mój ojciec był Walijczykiem”.
Nordberg na statku
W pełnej napięcia sekwencji, kiedy Nordberg dostaje się na statek, by zinfiltrować grupę przestępczą, pojawia się moment rozładowujący wszelki suspens w zupełnie nieoczekiwany sposób. Zucker demontuje wtedy klasyczny motyw wejścia stróża prawa przez wyważenie drzwi. Nordberg traktuje drzwi z kopa, ale te, zamiast ustąpić, pękają, a on sam zalicza wejście z nogą uwiezioną we framudze. Chwilę potem dostajemy scenę z uzbrojonymi bandziorami zakończoną znajomą, slapstickową gehennę rannego Nordberga.
Parodia „Nietykalnych”
Otwarcie Nagiej broni 33 1/3 to dosłowna parodia Nietykalnych Briana De Palmy. Mamy gangsterów w gmachu sądu, latające kule, dziecięce wózki oraz szereg absurdalnych dodatków wyolbrzymiających scenę, np. zwolnione tempo lub papież zbiegający ze schodów. Zwrot w stronę kina gangsterskiego wychodzi twórcom nieźle, tym bardziej że poruszamy się we śnie Drebina, gdzie realizm schodzi na dalszy plan.
Lekcja prawa jazdy
Najzabawniejszy fragment całej tej pokręconej sekwencji pościgu za uciekającym lekarzem odkryłem całkiem niedawno. Nie chodzi mi o spokojnego instruktora, sam pościg ani o wysunięty środkowy palec Stephanie w stronę kierowcy tira. Absurd sięga zenitu, gdy Frank, już po wszystkim, dostrzega powoli, jak gdyby nigdy nic, jadące auto kilka przecznic dalej i wykrzykuje: „Tam jest!”.
Enrico Pallazzo
To legendarna scena i legendarna postać. Do momentu, gdy Drebin zdejmuje bejsbolową maskę, można zupełnie zapomnieć, że chwilę wcześniej wyśpiewał hymn USA jako Enrico Palazzo, jednocześnie niepostrzeżenie starając się wypatrzyć zamachowca w 50 000 tysięcznym tłumie. W końcu gdy Leslie Nielsen ratuje Elżbietę II i w akcie triumfu zdziera z siebie sędziowski strój, ktoś z tłumu rozpoznaje go i całe brawa za tę spektakularną akcję lecą… na konto Enrica Pallazzo. Zaskoczeni jesteśmy my, zakłopotany jest Drebin, jego szefowa i partner Ed, podczas gdy tłum szaleje, skandując imię fałszywego bohatera. Jeden z tych żartów, które na stałe przykleiły się do popkultury – choć samo dość beztroskie, jeśli nie powiedzieć obrazoburcze, wykonanie The Star-Spangled Banner pewnie dziś wylądowałoby w śmietniku.
Nocny spacer
To klasyczne obśmianie detektywistycznej konwencji rodem z kina noir. Drebin udaje się na wieczorny, samotny spacer zmęczonego gliny. Analizuje w głowie wszystkie elementy zbrodniczej układanki. Zadaje pytania. Próbuje skleić wszystko w całość. Mija kolejne ulice. Jego wewnętrzny monolog angażuje nas w proces. Próbujemy połączyć pinezki sznurkiem na mapie miasta, przyklejając pod każdą zdjęcie podejrzanego. I gdy tak idziemy krok w krok, dochodzimy do… krańca wzgórz Hollywood z australijskimi kukaburami w tle? Idealne i, jak zawsze, niespodziewane zakończenie, spuentowane zasadniczym pytaniem: Gdzie ja do cholery jestem?
„Platon” w kinie
Gdyby podobny żart znalazł się w nowej wersji Nagiej broni, Liam Neeson opuszczałby kino, płacząc ze śmiechu razem ze swoją partnerką — po seansie The Hurt Locker, Na Zachodzie bez zmian albo Listy Schindlera. Trudno mi to sobie wyobrazić, ale ZAZ i Pat Proft najwyraźniej niespecjalnie przejmowali się odbiorem tego dość ryzykownego gagu.
Montaż baseballowych wpadek
Pełny stadion. Rodzinna atmosfera. Bejsbolowy szlagier. Finałowa, przeszyta humorem sekwencja, która spina wszystkie wątki Nagiej broni: Z akt Wydziału Specjalnego w całość, parodiując zupełnie poważną dla Amerykanów sprawę: baseball. Za chwilę Królowa Elżbieta II rozpocznie mecz królewskim rzutem. Ale najpierw dwóch gotowych na widowisko komentatorów przypomina na stadionowym ekranie sportowe wpadki. Wśród nich są zderzenia zawodników przy łapaniu piłki, samochód potrącający przyjmującego, a nawet tygrys rzucający się na jednego z graczy Los Angeles Angels.
Blues
Bez szans na podobny żart dzisiaj. Frank spędza samotny wieczór w restauracji, słuchając bluesa, którego tekst – krótko mówiąc – opowiada o skończeniu ze sobą. Atmosfera jest gęsta, wszyscy przygnębieni. Obsługa roznosi na tacach papierosy, tabletki, a nawet sznur. Po chwili Frank prosi o „coś najmocniejszego, co mają”, po czym kelner zaprasza do jego stolika kulturystę.
Bingo
Najważniejsza w tej scenie jest muzyka Iry Newborna. Buduje napięcie, milknie, a potem stanowczo wybrzmiewa w chwili, gdy Frank, przeszukując gabinet Ludwiga, otwiera szufladę biurka i rzuca wszystko mówiące: „Bingo!”, po czym wyciąga… grę Bingo. Żart tak banalny, głupi i nieoczekiwany, że plasuje się w ścisłej czołówce nie tylko całej serii, ale może i filmowej komedii w ogóle.
Oscary
W Nagiej broni 33 1/3: Ostateczna zniewaga akcja ma kulminację podczas gali Oscarów. To właśnie stąd pochodzi słynny facepalm, który wszyscy wykonują jednocześnie, gdy Frank dokonuje fatalnej wymiany koperty na pistolet. ZAZ ponownie wykorzystują formułę sprawdzoną w pierwszej części, kiedy na warsztat biorą ikoniczne wydarzenie oglądane przez miliony – tam był mecz baseballu, tutaj gala Oscarów – i serwują żart za żartem. Choć trzeba przyznać, że podobna dawka humoru co w pierwszej części nie uderza z podobną siłą.