search
REKLAMA
Zestawienie

FILMY, które miały NIESAMOWITĄ OBSADĘ (z perspektywy czasu)

Jakim cudem w tych filmach udało się zebrać tak imponującą obsadę?

Maciej Kujawski

18 lipca 2025

REKLAMA

Żyjemy w trudnych czasach dla kina od strony promocyjnej. Czym reklamować realizacje wchodzące na wielkie ekrany? Łatwiej dzisiaj sprzedać film Kapitanem Ameryką i Thorem — niż aktorami, którzy ich odgrywają. Z drugiej strony pamięć i sympatia widzów do dinozaurów z serii Jurassic World wydaje się do nich silniej przemawiać o kupnie biletu na seans niż obsada — a w najnowszej odsłonie są m.in. Scarlett Johansson i Mahershala Ali. Czy znanymi twarzami można jeszcze sprzedać film? Telewizyjne kanały pokroju TVN i Polsatu wciąż słyną z reklam, w których lektor próbuje przekonać odbiorców do spędzenia wieczoru z danym megahitem niemal wyłącznie za pośrednictwem popularnych nazwisk.

Dzisiaj odbędziemy małą podróż w przeszłość — gdy kinowe gwiazdy miały większe znaczenie. Na tej liście zebrałem wszystkie te dzieła, które oglądane dzisiaj prowokują w umyśle odbiorcy pytanie: „Jakim cudem udało się zebrać TAKĄ obsadę?”.

Haczyk polega na tym, że wybrałem takie filmy, które robią wrażenie tą listą nazwisk, ale Z PERSPEKTYWY CZASU. Więc częstokroć mam na myśli dzieła z aktorami, którzy w okresie preprodukcji danych filmów wygrali casting, ale wówczas jeszcze nie byli znani. Wielka kariera zaledwie mgliście rysowała się przed nimi.

Tak, poniżej wykażę filmy, gdzie lista płac jest imponująca. Miejscami wręcz wydaje się niemożliwa. Jakim cudem tak wielkie gwiazdy znalazły się razem obok siebie? Chciałoby się rzec: czy gwiazdozbiór wytrzyma? Zapraszam.

„Parszywa dwunastka” (1967)

Na pierwszej pozycji znalazł się jeden z ulubionych Hollywoodzkich filmów Quentina Tarantino. Według tego reżysera Parszywa dwunastka absolutnie w żadnym wypadku nie nadaje się do remake’u. Dlaczego? Jego zdaniem nie ma już takich aktorów-twardzieli.
Lee Marvin, Charles Bronson, John Cassavetes, Donald Sutherland, Telly Savalas, Ernest Borgnine, Jim Brown, George Kennedy, Robert Ryan — aż tylu mężczyzn o tak charakternych, szorstkich twarzach w jednym miejscu? Parszywa dwunastka to absolutny testosteronowy dynamit. Kino wojenne, które weszło na wyższy poziom z pirotechniką i sekwencjami akcji. Występy aktorskie tutaj, poza tym, że mają wartość rozrywkową, potrafią także nieść prawdziwy kunszt. Lee Marvin błyszczy w każdej scenie, a Telly Savalas pokazuje to, co zwykle, ale równie imponująco: że jak mało kto potrafi grać najczarniejszych z czarnych charakterów. Do tego epickiego filmu, który zainspirował Tarantino przy okazji Bękartów wojny, zdecydowanie warto wracać.

„Ojciec Chrzestny” (1972) i „Ojciec Chrzestny II” (1974)

Nie ma co ukrywać: gdy myślimy o niesamowitej obsadzie… pewnie jest to jeden z pierwszych filmów, który przychodzi do głowy. Dzisiaj widzimy Ojca chrzestnego jako film zrobiony z wielką pasją i pewnością siebie jego twórców. Ale wcale nie wyglądało to tak różowo w procesie produkcyjnym. Studio nie wierzyło ani w reżysera, ani w zatrudnionych aktorów. Na etapie jedynki nieco przykurzoną, ale znaną gwiazdą był Marlon Brando; znany z melodramatów lat 50. Na etapie lat 70. mało kto chciał pracować z jego trudnym charakterem. Ryzyko – w postaci angażu jeszcze niesprawdzonych, początkujących nazwisk i niełatwego w obyciu Brando się opłaciło. Wymieńmy sobie genialną sumaryczną obsadę obydwu części gangsterskiej sagi: Marlon Brando, Al Pacino (który początkowo nie podobał się studiu i dopiero dzięki tym filmom zaczął być jakkolwiek rozpoznawalny), James Caan, Diane Keaton, Talia Shire, Robert De Niro, John Cazale (świetny aktor zmarły przedwcześnie w 1978 roku), Robert Duvall i Sterling Hayden. Uczta.

„Scott Pilgrim kontra świat” (2010)

Kiedy ten film miał premierę, z pewnością nikt nie patrzył na niego z zainteresowaniem ze względu na obsadę. Ta nie wydawała się specjalnie imponująca – całe szczęście film nadrabiał niepowtarzalnym, komiksowym stylem Edgara Wrighta i przez to go pokochaliśmy. Sytuacja dziś zmieniła się diametralnie i obsada po latach jednak może robić wrażenie na fanach popkultury. Dzieło to miało premierę na kilka lat przed Avengersami – obecnie dwójka aktorów ze Scotta Pilgrima znalazła swoje miejsce w uniwersum Marvela, mimo że swego czasu wydawało się, że pozostaną w swojej niszy: Chris Evans i Brie Larson. Również dwójka wykonawców z komedii Edgara Wrighta obecnie ma na koncie Oscara: wspomniana przed chwilą Brie Larson (Pokój), a także tegoroczny laureat, Kieran Culkin. Ciężko nie lubić tej obsady! Są tu jeszcze zyskujące na popularności i grające w coraz głośniejszych filmach nazwiska: Aubrey Plaza, Jason Schwartzman, Michael Cera czy Anna Kendrick.

„Ocean’s Eleven” (2001) – cała seria

Jakie są najciekawsze przykłady seriali zamienionych później w filmy? Na pewno Mission: Impossible nieco zapomniany serial z lat 60. zamieniło w dochodowy, pełen od zjawiskowej akcji cykl Toma Cruise’a. A inne przykłady? Jest jeszcze Ocean’s Eleven, w reżyserii Stevena Soderbergha, na które pomysł był prosty: zróbmy typowy heist movie z aktorami, na których dobrze się patrzy. I tak właśnie do pana Oceana o twarzy George’a Clooneya dołączyli: Brad Pitt, Matt Damon, Andy García, Julia Roberts, Casey Affleck, Don Cheadle, Elliott Gould, a z czasem również Catherine Zeta-Johnes, Vincent Cassel, Bruce Willis (w epizodzie, ale jednak) i Al Pacino. To poczciwa seria rozrywkowa, idealna do oglądania na rozweselenie w pochmurne dni – chwilę można ponapadać na banki z Clooneyem i spółką i poczuć się trochę lepiej.

„Rękopis znaleziony w Saragossie” (1964)

Przenieśmy się z Hollywood na polskie ziemie. Obsada jakiego filmu waszym zdaniem spełnia wymogi niezwykłego gwiazdozbioru? Ziemia obiecana? Potop? A może któryś z filmów Smarzowskiego? Ja jednak postawiłem na jeden z najważniejszych filmów nurtu Polskiej szkoły filmowej lat 50. Wiele z tych dzieł to introspektywne, kameralne obrazy. Ale w tym wypadku tak nie jest: Rękopis znaleziony w Saragossie Wojciecha Jerzego Hasa, mistrza kreowania magicznych, wciągający światów, robi wrażenie w każdym swoim aspekcie. Do rzeczy: obsada. Obsada wówczas była złożona z gwiazd, ale i przyszłych gwiazd. Z perspektywy czasu można zachodzić w głowę, jak tak olbrzymie, charakterne nazwiska udało się zebrać w jednym filmie. Mnóstwo tu pamiętnych epizodów i ukrytych perełek aktorskich. Kto ostatecznie znalazł się w tym poetyckim, wielowątkowym eposie Hasa? Pytanie powinno brzmieć: kto się nie znalazł??? Lista jest długaaaaa: Zbigniew Cybulski, Iga Cembrzyńska, Elżbieta Czyżewska, Gustaw Holoubek, Bogumił Kobiela, Zdzisław Maklakiewicz, Leon Niemczyk, Franciszek Pieczka, Barbara Krafftówna, Beata Tyszkiewicz, Kazimierz Opaliński, Jan Machulski, Witold Pyrkosz i Wacław Kowalski. Prawdziwa śmietanka. A to, że sam film jest być może nawet najlepszy w naszej historii – to chyba nikogo nie muszę przekonywać.

„Boogie Nights” (1997)

Ile lat powinien mieć dojrzały w swym fachu reżyser? Powiecie, że co najmniej 30? 40? A może niektórzy rozkręcają się jeszcze później? Im starsi, tym lepsi? Tej tezie próbował zaprzeczyć z pewnością Paul Thomas Anderson. Jego drugi film pełnometrażowy, oceniany jako brawurowy, Boogie Nights ukazał się już w 1997 roku – reżyser miał wtedy 27 lat, a mimo tego już zdawał się starym mistrzem. Mało tego, studio zaufało mu na tyle, że pozwoliło skompletować do odegrania wybitnego scenariusza ponadczasową obsadę, bogatą w rozmaite indywidualności. Dla Marka Wahlberga była to pierwsza poważna rola i trampolina do pierwszej ligi Hollywood. Kogo jeszcze znajdziemy na liście płac? Julianne Moore, Burt Reynolds, Heather Graham, John C. Reilly, Don Cheadle, William H. Macy, a także wyśmienity jak zawsze Philip Seymour Hoffman! Co ciekawe, Burt Reynolds nienawidził tej roli i filmu i nigdy się do niego nie przekonał! Natomiast cała reszta świata jest raczej zgodna, że to wielkie kino. Jeśli jeszcze nie widzieliście Boogie Nights – to lećcie oglądać w tej chwili!

„Na skróty” (1993) i „Gosford Park” (2001)

Robert Altman nie od zawsze, ale od pewnego momentu, oprócz bawienia się formą filmową i gatunkami, z czego był znany już od początku, lubił także bawić się… doborem wielu znakomitych aktorów do swoich filmów. Przełom nastąpił bodaj w latach 90. Już Gracz robił wrażenie obsadą, ale to dopiero Na skróty, zwłaszcza po latach, wydaje się przeładowane znanymi i lubianymi twarzami najróżniejszego typu: Tim Robbins, Andie McDowell, Frances McDormand, Robert Downey Jr., Jennifer Jason Leigh, Julianne Moore, Tom Waits, Matthew Modine, Jack Lemmon, Chris Penn… Ale będę szczery: nie wiedziałem, który film Altmana wybrać. Dlatego umieszczam również symbolicznie na tym miejscu jeden z jego ostatnich wielkich obrazów, kryminał pt. Gosford Park, w którym wystąpili: Maggie Smith, Michael Gambon, Emily Watson, Kristin Scott Thomas, Charles Dance, Helen Mirren, Clive Owen, Richard E. Grant, Derek Jacobi, Kelly MacDonald i Stephen Fry. Jednak Gosford Park dyskredytuje to, że ta obsada była niesamowita już w dniu premiery dzieła, nie tylko z perspektywy czasu.

„Wielka ucieczka” (1963)

Wracamy do klimatów Parszywej dwunastki: przedstawiam, klasyczne jak mało co, męskie kino o spektakularnej ucieczce z więzienia z 1963 roku. W tamtych latach, jak coś było niemożliwe, to było to możliwe, ale tylko dla Steve’a McQueena, który bez szwanku, z bohaterską, pokerową twarzą wychodził z każdej opresji. Gdy na ekranie już znajduje się gwiazdor, należy zadbać, by drugi plan nie odstawał i świecił równie mocno. W wypadku Wielkiej ucieczki reżyser zdecydowanie się o to postarał. W obsadzie błyszczą również: Charles Bronson, James Garner, Donald Pleasence, Richard Attenborough i James Coburn.

Dzisiaj nie sposób, myśląc o obsadzie Wielkiej ucieczki, pominąć faktu, że Tarantino w swojej fantazji wskazywał: niewiele brakowało, a główną rolę otrzymałby Rick Dalton… W Pewnego razu… w Hollywood zmodyfikował słynne ujęcia z filmu Johna Sturgesa, wmontowując w nie Leonardo DiCaprio. Bohater z żalem wspomina, że przez moment był w plotkach możliwym kandydatem do tej roli… ale moc i popularność McQueena była zbyt duża.

„Prawdziwy romans” (1993)

Po raz kolejny wraca nam tu Quentin Tarantino. Tym razem nie tak bardzo w tle do rozważań, bo ten reżyser odpowiadał za scenariusz do tego dzieła. To jeden z jego pierwszy tekstów z olbrzymim potencjałem, doceniony przez Hollywood. Jego renoma nie był jednak wtedy tak duża, by mógł stanąć za kamerą. Dlatego napisał dwa teksty dla innych twórców, by umocnić swoją pozycję: pierwszy, do Urodzonych morderców, przejął Oliver Stone, drugi, który jest tematem tego akapitu, Prawdziwy romans – poszedł pod dobrą opiekę Tony’ego Scotta. Co ciekawe, największą siłą obsadową tego filmu nie są role główne (Patricia Arquette i Christian Slater), tylko drugi plan – tu już jest bogato i pełno od pamiętnych epizodów: Gary Oldman, Christopher Walken, Dennis Hopper, Brad Pitt, James Gandolfini, Samuel L. Jackson, Tom Sizemore, Val Kilmer i Chris Penn. Muzykę zaś skomponował dopiero budujący wówczas swoje przyszłe nazwisko niejaki Hans Zimmer.

„Sen nocy letniej” (1999)

Oto być może najbardziej (zresztą słusznie) zapomniany film tego zestawienia. Jest to o tyle zaskakujące, że gdybyście wiedzieli, kto tu gra, pobieglibyście w podskokach, by to obejrzeć. Jednak recenzje krytyków nie zachęcają. No ale dobra, to kto znany w takim razie zaszczycił adaptację słynnego dramatu Szekspira swoją obecnością? Proszę bardzo: Kevin Kline, Michelle Pfeiffer (!), Rupert Everett, Stanley Tucci (!), Christian Bale (!), Dominic West (jeszcze przed wybitnym występem w serialu Prawo ulicy), David Strathairn, Sophie Marceau (!), Sam Rockwell (!). Jak widać, nie zawsze gwiazdorskie nazwiska najwyższej jakości i klasy sprzyjają sukcesowi samego filmu. Przeciętna reżyseria i średni scenariusz skutecznie sprowadziły Sen nocy letniej w rejony całkowitego zapomnienia i naszej nieświadomości o jego istnieniu. Zupełnym przypadkiem jednak natrafiłem na niego, przeglądając któregoś razu filmografię Christiana Bale’a. Ciekawe, jacy jeszcze niezwykle popularni aktorzy skrywają w swojej historii takie rodzynki?

Kogo waszym zdaniem zabrakło na tej liście? Genialny klan? A może Czas Apokalipsy? Ziemia obiecana? Koniecznie dajcie znać.

Maciej Kujawski

Maciej Kujawski

Absolwent filmoznawstwa na Uniwersytecie Łódzkim. Miłośnik westernu, filmu noir, horroru, filmów gangsterskich, samurajskich i o sztukach walki. Jego przygoda z kinem zaczęła się wraz z otrzymaniem kolekcji filmów Alfreda Hitchcocka na DVD. Wciąż jednym z jego ulubionych filmów jest „Psychoza” z 1960 roku. Uwielbia mieć własne zdanie i dyskutować na przeróżne tematy. Oprócz uprawiania kinofilii, amatorsko fotografuje przyrodę, czyta klasyczne powieści, kolekcjonuje i gra w gry planszowe. Jest autorem fanpage'a Specjalny Zakład Opieki Filmowej.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA