NA SKRÓTY. Kalifornijska mozaika Altmana
Czy pamiętacie film, w którego obsadzie znalazły się obok siebie takie nazwiska jak Julianne Moore, Frances McDormand, Andie MacDowell, Jack Lemmon, Matthew Modine, Robert Downey Jr., Jennifer Jason Leigh, Tim Robbins, Tom Waits czy Madeleine Stowe? Właśnie taki zespół aktorski, wspomagany przez znakomite twarze drugiego planu w rodzaju Chrisa Penna, zebrał się na planie Na skróty, być może ostatniego z wielkich filmów Roberta Altmana, od którego premiery mija w tym roku 25 lat.
Podobne wpisy
Na film składają się rozgrywające równolegle historie, których bohaterów łączą mniej lub bardziej przypadkowe sprawy i nici powiązań. Małżeństwo Marian i Ralpha Wymanów rozkłada się pod wpływem nieprzepracowanej urazy z przeszłości, podczas gdy spotkanych przez nich przypadkowo Kane’ów z równowagi wytrąci podmiejski wypad na ryby. Siostra Marian, Sherri, jest zdradzana przez policjanta Gene’a, którego kochanka Betty zmaga się z samotnym wychowaniem syna i rozwodem. Kelnerka Doreen cierpi w związku z alkoholikiem, rodzina prezentera telewizyjnego przeżywa dramat związany z chorobą dziecka, ich nastoletnia sąsiadka męczy się w toksycznej relacji z matką, a czyszczący baseny Jerry nie może poradzić sobie z profesją żony. Wszystko splata się i przecina, tworząc gorzką układankę czasem banalnych, ale bardzo sugestywnych ludzkich dramatów. Rozłożone na różne warstwy społeczne opowieści uwidaczniają, jak różne, pozornie całkowicie odmienne, problemy w podobny sposób urastają do rangi nierozwiązywalnych, bez względu na profesję czy zamożność. Śmierć, zdrada, kłamstwo czy obojętność ukazane są jako nieodłączne elementy życia, kładące się cieniem na pozorach szczęścia zapewnianego przez karierę, pozycję społeczną czy stabilizację.
Obraz z 1993 roku to jeden z najlepszych przykładów tak często wykorzystywanej przez legendarnego amerykańskiego reżysera polifonicznej narracji, w której przeplatają się historie różnych bohaterów, tworząc coś na kształt refleksyjnej społecznej panoramy. Osadzone w przestrzeni aglomeracji Los Angeles Na skróty przypomina w swojej formie i zamyśle wcześniejsze o niemal dwie dekady Nashville. Tam też Altman snuł rozpisaną na wiele postaci gorzką refleksję na temat ówczesnych Stanów Zjednoczonych, obnażał apatię, alienację i rozkład relacji społecznych. Grzechy i grzeszki brawurowo punktował, używając umiejętnie popkulturowych obrazków, utożsamianych z idyllą amerykańskiej wolności. Po latach reżyser ponownie obrał za cel swego rodzaju demaskowanie kondycji rodzimej kultury, w odpowiedni dla upływu lat sposób zmieniając akcenty i formułę swojej krytyki.
Wraz ze zmianą realiów zmieniły się nieco trawiące społeczeństwo choroby i formy ich manifestacji. Wielkie koncertowe show, na którego obrzeżach rozgrywały się małe sprawy szarych ludzi, zastąpił duszny porządek korporacyjnego kapitalizmu, w którym prezenter telewizyjny i lekarz nie będą razem podrygiwać w rytm muzyki country z czyścicielem basenów i gospodynią domową. Postacie z Na skróty żyją w swoich klarownie wyznaczonych bańkach, jedynie czasami spotykając mieszkańców innych. Takie momenty, wyraźnie niezręczne, uwidaczniają przenikającą film Altmana alienację i fiksacje na własnych, niekiedy absurdalnych w zestawieniu z innymi zmartwieniach. Równocześnie ukazuje to, jak liczne historie i dramaty krzyżują się i przenikają, mimowolnie wiążąc wyobcowanych ludzi w egzotyczne sieci powiązań.