AKTORSKIE PARY, których współpraca była KOSZMAREM
Konflikty w miejscu pracy są niestety dość częstym zjawiskiem. Wynikają one z faktu, że pracujący wspólnie ludzie są od siebie pod wieloma względami różni. Mają przecież odmienne cechy charakteru, osobowość, temperament, przyzwyczajenia itd. Nie inaczej jest na filmowym planie. Oczywiście nie jest wymagane, aby występujący wspólnie artyści obdarzali się serdecznością. Wzajemna życzliwość sprawia jednak, że praca przy filmowej produkcji przebiega znacznie przyjemniej. Niniejsze zestawienie skupi się na tych aktorskich parach, które nie potrafiły się dogadać w trakcie kręcenia filmów. Co więcej, konflikty te były na tyle silne, że biorące w nich udział gwiazdy poprzysięgły, iż już nigdy nie zrealizują jakiegokolwiek materiału z tą drugą osobą. Interesujące, że nie zawsze efekty tych trudnych kooperacji były nieudane.
Harrison Ford i Josh Hartnett
20 lat temu przewidywano, że Josh Hartnett będzie kolejną wspaniałą gwiazdą pokroju Leonarda DiCaprio czy Matta Damona. Występy w hitach Michaela Baya (Pearl Harbor) i Ridleya Scotta (Helikopter w ogniu) uczyniły z Josha jednego z najbardziej rozchwytywanych aktorów w Hollywood. Zbyt duża popularność zmęczyła jednak aktora, postanowił więc odwrócić się od wielkich studiów filmowych na rzecz tych niezależnych. Ostatnią próbą przywrócenia artyście blasku, o który właściwie nigdy nie prosił, był występ u boku Harrisona Forda w komedii kryminalnej Wydział zabójstw, Hollywood (2003). Z pewnością duet Ford–Hartnett miał w sobie potencjał. Mieliśmy przecież okazję otrzymać wybuchową mieszankę świeżości, jaką gwarantował wówczas Josh, i klasycznej elegancji, którą miał zapewnić Harrison. Film okazał się jednak finansową i krytyczną porażką. Głównym powodem takiego stanu rzeczy była zapewne dość chłodna relacja gwiazd, którą aż zanadto widać w produkcji Rona Sheltona. Donoszono, że aktorzy obrzucali się inwektywami, a podczas przerw w kręceniu scen, gdy przebywali tylko we dwóch, w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Podobno dochodziło do sytuacji, że przez godzinę siedzieli bez słowa w samochodzie, czekając na rozpoczęcie nagrywania zdjęć. Mało towarzyska para.
Jim Carrey i Tommy Lee Jones
Batman Forever (1995) był absolutnym, naszpikowanym gwiazdami kinowym hitem połowy lat 90. XX wieku. Wszelkie dziwactwa i absurdy, których mnóstwo w filmie Joela Schumachera, były wodą na młyn dla Jima Carreya i jego stylu gry aktorskiej. Grając Człowieka–Zagadkę, czuł się więc niezwykle swobodnie. Trochę gorzej pod tym względem miał z kolei wcielający się w Dwie Twarze Tommy Lee Jones. Jones podobno dał temu wyraz podczas przypadkowego spotkania z Carreyem w jednej z restauracji w pobliżu planu wspomnianej produkcji. Gdy Jim zauważył siedzącego przy stoliku Tommy’ego, postanowił się do niego dosiąść i porozmawiać o trwających zdjęciach. W zamian usłyszał jednak, że Jones go nienawidzi, a jego aktorska gra w Batmanie Forever to dla niego bufonada. Według Joela Schumachera Carrey nie wymyślił sobie całej tej sytuacji i słów Jonesa, ponieważ wyczuwał napięcie pomiędzy gwiazdami podczas kręcenia scen. Reżyser superprodukcji z 1995 roku wyznał, że Tommy był poirytowany faktem, iż Jim dzięki swojemu ogromnemu talentowi komicznemu kradł mu każdą scenę, gdy pojawiali się wspólnie na ekranie.
Bill Murray i Lucy Liu
Czy wiecie, dlaczego Bill Murray nie wystąpił jako John Bosley w kontynuacji Aniołków Charliego (2000)? Podobno wpływ na jego nieobecność w Aniołkach Charliego: Zawrotna szybkość (2003) miał związek z Lucy Liu. O co chodzi? Na pewno nie o romans. Ta dwójka po prostu nie potrafiła się dogadać. Powody takiego stanu rzeczy nie są co prawda znane, istnieją jednak dowody na to, że tak właśnie było. Pewnego razu na planie Aniołków… doszło nawet pomiędzy aktorami do rękoczynów. Właściwie to Lucy zaatakowała Billa Murraya po tym, jak ten głośno wyraził dezaprobatę wobec techniki jej gry aktorskiej. Bójka mogła trwać naprawdę długo i właściwie nie wiemy, jak by się skończyła, gdyby w porę nie zainterweniowała ekipa filmowa. Chociaż parę lat później Bill zapewniał, że jego relacja z Liu uległa już polepszeniu, a media po prostu rozdmuchały całą sprawę bójki, to zapewne było w tym sporo prawdy.