REKLAMA
Szybka piątka
NAJLEPSZE role ulubionych aktorów
REKLAMA
Szybka piątka #153
Pisaliśmy już o najgorszych rolach naszych ulubionych aktorów, zatem dziś – dla równowagi – wymieniamy te, które nas szczególnie zachwyciły. Koniecznie dajcie znać, jak wyglądałyby wasze piątki!
Odys Korczyński
- Rutger Hauer jako Roy Batty (Łowca androidów) – to nie tylko rola, ale i legenda. Poza tym Rutger Hauer nakierował wszystkich aktorów po nim, jak mają grać androidy, zwłaszcza te zmagające się z nazbyt ludzką naturą. Mało tego, bez niego niektóre kwestie napisane w scenariuszu nie byłyby tak mocne. Czy trzeba czegoś więcej na Oscara?
- Krystyna Janda jako Agnieszka (Człowiek z żelaza) – rozważałem jeszcze Przesłuchanie, ale mimo całej swojej znakomitości w odgrywaniu walczącej o każdy dzień ofiary systemu Janda lepiej sprawdziła się w kreacji dość zjadliwej i zbuntowanej dokumentalistki.
- Maciej Stuhr jako Paweł Zawadzki (Belfer) – niesamowicie naturalny, mocny, tajemniczy, czasem dwulicowy, potrafiący zachować się niemoralnie, zatem człowiek z krwi i kości – Paweł Zawadzki, nauczyciel, ten mój wymarzony, którego chciałbym mieć, gdy byłem w liceum. Na szczęście miałem takich dwoje, tym milej było mi więc oglądać Maćka Stuhra w znakomitym serialu Belfer.
- Jennifer Lawrence jako Matka (mother!) – nieoczywista rola matki, bogini, ofiary, a może jeszcze kogoś innego. Interpretacji jest mnóstwo, i powinno być, gdyż reżyser chciał, żeby widz nieco się zagubił. Szczerze, to nie sądziłem, że Jennifer Lawrence da radę wejść w taką rolę na tyle głęboko, żebym jako odbiorca nie poczuł się… jest takie dobre, staromodne słowo na określenie tego stanu – skonfundowany. Lubią je osoby chcące poudawać inteligentnych. Tak, patrząc na Matkę, czuję się skonfundowany.
- Debra Winger jako Kit Moresby (Pod osłoną nieba) – śledziłem losy tej pięknej istoty z równym zapałem w filmie, co i w książce. Do dzisiaj nie wiem, która wersja bardziej mi odpowiada. Niemniej mnogość twarzy, które Winger pokazała, zasługuje na Oscara.
Filip Pęziński
- Colin Farrell jako Ray (Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj) – zdecydowanie jeden z najlepszych, a przy tym szalenie niedocenionych aktorów czynnie pracujących obecnie w zawodzie. Prawdziwy kameleon, który odnajduje się doskonale w każdej roli i kreacji. Mnie urzekł najmocniej w doskonalej, zniuansowanej roli płatnego mordercy odbywającego drogę ku odkupieniu.
- Brad Pitt jako porucznik Aldo Raine (Bękarty wojny) – nie potrafię nie cieszyć się, widząc na ekranie Brada Pitta, wszak amerykański aktor do każdej, nawet najmniej wymagającej kreacji wnosi bowiem swoją ogromną charyzmę. Jego zwariowaną rolę w Bękartach wojny Quentina Tarantino cenię jednak najbardziej. Mógłbym do tego filmu wracać codziennie, między innymi dzięki tej kreacji.
- Timothée Chalamet jako Elio (Tamte dni, tamte noce) – zdecydowanie mój ulubiony aktor młodego pokolenia. Magnetycznie przyciąga mnie do ekranu. Na tyle, że po kolejne tytuły sięgam czasem wyłącznie dzięki jego obecności. Miłość ta zaczęła się właśnie w Tamtych dniach, tamtych nocach.
- Sylvester Stallone jako Rocky Balboa (Creed: Narodziny legendy) – kocham Sylvestra Stallone’a najszczerzej głównie dzięki jego nieustępliwej walce o swoje. Wspaniale widać to właśnie w Creedzie, gdzie gwiazdor po raz siódmy (!) wciela się w postać Rocky’ego i przebija wszystkie swoje dotychczasowe kreacje. To piękna, poruszająca rola. Nagrodzona Złotym Globem, wyróżniona nominacją do Oscara.
- Zendaya jako Rue (Euforia) – młodziutka aktorka może nie jest w stanie pochwalić się jeszcze dużą filmografią, ale każdorazowo urzeka mnie swoim talentem i charyzmą. A rola w Euforii jest po prostu wybitna.
Jakub Zalewski
- Al Pacino jako Frank Slade (Zapach kobiety) – jest tyle świetnych ról Ala Pacino, że trudno wybrać jedną. Moja miłość do stworzonych przez niego kreacji jest tak ogromna, że najchętniej wymieniłbym kilka. Pozostaję jednak przy postaci nieco przerysowanego, ślepego, ale bardzo charyzmatycznego pułkownika. W jaki sposób zagrać osobę niewidomą o tak silnym temperamencie? To było nie lada wyzwanie, a Pacino zrobił to wybitnie.
- Gary Oldman jako Winston Churchill (Czas mroku) – jak byłem małym chłopcem i oglądałem Harry’ego Pottera, to bałem się Syriusza Blacka. Po latach bardzo cenię rolę więźnia Azkabanu, jednak to kreacji Churchilla postanowiłem przyznać główną nagrodę. Obłędna przemiana oraz bardzo wzruszająca, wyniosła scena monologu. Zasłużony Oscar.
- Joe Pesci jako Tommy DeVito (Chłopcy z ferajny) – „I’m funny how, I mean funny like I’m a clown, I amuse you? I make you laugh, I’m here to fuckin’ amuse you?” – to tylko część dialogu, który przeszedł do historii. Kiedy jakimś dziwnym trafem przypominają mi się te słowa, włączam scenę barową z Chłopców z ferajny i za każdym razem jestem pełen podziwu dla umiejętności aktorskich Pesciego.
- Jake Gyllenhaal jako Louis Bloom (Wolny strzelec) – Jake pokazał w tym filmie kawał dobrego aktorstwa. Kompletnie odłączony od świata człowiek, któremu żądza pieniądza i chęć bycia wysoko w hierarchii uderzyły do głowy. Uwielbiam scenę negocjacji pomiędzy Lou a Niną, a wyraz twarzy i zachowanie głównego bohatera budzą we mnie niepokój.
- Robert de Niro jako Jake La Motta (Wściekły byk) – pomimo wielkiej sympatii do Roberta de Niro jego role od kilkunastu lat nie urzekają mnie wcale. Cofając się jednak do początków kariery tego znakomitego aktora, mógłbym wymienić kilka ról, które nieustannie wspominam. Wybieram legendarnego „Byka z Bronxu”, który jako pierwszy przyszedł mi do głowy. Niech tak zostanie, bez uzasadnienia.
REKLAMA