Największe ABSURDY w filmach CHRISTOPHERA NOLANA
Podobno w Memento nie znajdziemy niczego, co mogłoby być absurdalne, chociaż główny bohater funkcjonuje zadziwiająco sprawnie z dysfunkcją pamięci krótkotrwałej. A może jednak powinien zapomnieć, że ma z nią problem, skoro wszystko inne mu umyka? Ten sugestywny tytuł w filmografii Christophera Nolana zostawiłem jednak w spokoju. Z innymi jest inaczej, zwłaszcza gdy Nolan sięga po tematykę science fiction często doskonale wręcz udającą racjonalne ujęcie typowo fantastycznej historii bez żadnego pokrycia w nauce. Z powodzeniem cały ten artykuł mógłby być więc zajęty przez Teneta, high-endowe SF niezrozumiałe o wiele bardziej niż najtrudniejsze rozważania Jacka Dukaja lub Johna Leslie Mackiego. Trzeba jednak dać szansę innym produkcjom, uznanym za niemal doskonałe, lecz mimo to wypełnione nieścisłościami i absurdami. Z pewnością nie da się inaczej, bo film to fikcja. Co zaś do samej kategorii absurdu…
Absurd
W dziełach Nolana w większości przypadków absurd nie działa na niekorzyść jego filmów. To w pewnym sensie smaczek, odkrywanie go to intelektualna przygoda, dzięki niemu jesteśmy świadomi, gdzie jest granica między fabularną fantasmagorią a rzeczywistością. Absurd jest brakiem logiki, jak również wyraźną niezgodnością z naszym potocznym doświadczeniem. Nawet jeśli brakuje nam wiedzy szczegółowej, z tzw. potocznego, życiowego doświadczenia potrafimy wywieźć refleksję, że coś jest lub nie jest absurdem. To nasze samoświadome poznanie holistyczne, którym górujemy nad resztą ssaków, które w absolutnej większości myślą liniowo i bodźcowo.
W głębszym sensie, który Christopher Nolan również porusza, absurd oznacza kontradykcję między ludzką potrzebą znalezienia sensu w życiu, co warunkuje chęć podtrzymywania istnienia, a brakiem sensu samego życia, który wydaje się obiektywny. Ludzkość jest więc skazana na funkcjonowanie biologiczne w świecie, który jest obojętny i bezcelowy per se. Nie istnieje żadne absolutne źródło sensu ani wartości w otaczającej nas rzeczywistości, co prowadzi do uczucia samotności i… absurdu. Paradoksalnie jednak ludzie nadal dążą do znalezienia sensu, rozumienia życia i przekształcania chaosu w porządek, chociaż wiedzą, że jest to niemożliwe. Dążą, bo funkcja biologiczna jest większą siłą niż deprywacja moralności dokonywana przez absurd jako kategorię pojęciową intelektu. Christopher Nolan pachnie więc Albertem Camusem, Immanuelem Kantem i po trosze nawet Arturem Schopenhauerem. Reżyser korzysta z absurdalnych postaci, żeby pokazać nam logikę świata, w której ludzie nie są konieczni.
Jak ugotować mieszkańców Gotham w kuchence mikrofalowej („Batman: Początek”)
Gazy to w uniwersum Batmana popularna broń masowego rażenia. Próbował Joker u Tima Burtona, gazu używała również dr Pamela Isley. W Batmanie Nolana znów pojawił się gaz. Dr Jonathan Crane, służąc Ra’s Al Ghulowi, skonstruował halucynogen powodujący paniczny strach, tak mocny, że mógł zabić, a ludzie pod jego wpływem mogli przez jakiś czas zachowywać się jak losowo działająca broń wroga wszystkiemu, co żywe. O to Ra’s Al Ghulowi chodziło, jednak sposób realizacji planu zniszczenia Gotham wydaje się nieco absurdalny. Można nazwać to dziurą fabularną, lecz niestety tak poważną, że jeśli się bezsens tego sposobu zrozumie, inaczej się będzie już patrzyło na antagonistów w całym filmie. Gaz stworzony przez Stracha na Wróble miał być rozproszony po Gotham za pomocą specjalnego emitera mikrofal, którego Ra’s Al Ghul zamierzał użyć do odparowania wody, co w założeniu doprowadziłoby do powstania halucynogennych oparów zatruwających populację miasta. Zastanówmy się jednak, czy dysponując już tak potężnym emiterem mikrofal, potrzebny jest jakikolwiek gaz do spowodowania śmierci mieszkańców? Ciała istot białkowych składają się w większości z wody, a więc użycie emitera mikrofal w Gotham spowodowałoby w efekcie natychmiastową śmierć wszystkich. Po co więc tworzyć tak bezsensownie wielopoziomowe i wysublimowane koncepcje, jeśli są one naznaczone u źródła naukowym bezsensem. Są łatwiejsze sposoby, żeby ugotować mieszkańców Gotham.
Czy można widzieć na odwrót? („Tenet”)
Nie można, bo ogólnie rzecz biorąc, nie pozwala na to ruch fotonów do nerwu wzrokowego i kory wzrokowej. Wyjdźmy jednak od masek tlenowych, które nosili bohaterowie filmu. Były one konieczne, bo gdy podróżnik nie był „odwrócony”, całe otoczenie poruszało się w przeciwnym kierunku, a więc również powietrze. Stąd konieczność ubrania masek tlenowych, bo inaczej bohaterowie oddychaliby powietrzem wydychanym, jakkolwiek to brzmi. Mało tego, potrzebują tlenu zgromadzonego w butli, której czas jest nieodwrócony w stosunku do przestrzeni, gdzie przebywają. Co więc z dźwiękiem – słychać go z przodu czy z tyłu, oczywiście zawsze w opozycji do wypowiadającego, oraz wspak. Jak więc można widzieć, skoro światło ma naturę korpuskularno-falową?
Batman ma chrypkę jak w seks-telefonie (np. „Mroczny Rycerz”)
Jest taki stereotyp, że im niższy głos męski, tym seksowniejszy, więc nadawałby się do sekstelefonu. W praktyce może jest mniej w tym prawdy niż w miejskich legendach, aczkolwiek osobniki z niskimi głosami, a zwłaszcza z chrypką, są uznawane za silniejsze. Batmanowi zależało na byciu silnym, na tworzeniu wrażenia, że jest silny, a jednocześnie tajemniczy. Używał zatem przesadnego warczenia, aby ukryć swój normalny głos Bruce’a Wayne’a. Ma to sens w kontekście historii jego życia, ale w praktyce jest pretensjonalne, brzmi idiotycznie i trudno brać takiego Batmana na poważnie. Na przykład, gdy Batman chwyta Jokera i mówi tym swoim Batmanowskim charczeniem: „To miasto właśnie pokazało ci, że jest pełne ludzi, gotowych stać po stronie dobra”, można się przed ekranem nieco skręcić ze wstydu. W Mroczny Rycerz powstaje dochodzi do jeszcze bardziej absurdalnych sytuacji. Pod koniec filmu, kiedy Batman wyjawia Gordonowi swoją tożsamość, nadal mówi głosem Batmana, mimo że wszyscy w okolicy znają teraz jego prawdziwą tożsamość. Tak się przyzwyczaił, że nie potrafił już mówić jak Bruce Wayne?
Absurdy moralne są absurdami? („Oppenheimer”)
Tak, bo mają bezpośrednie przełożenie na nasze życie, konkretne, fizyczne, a ono jest źródłem absurdalnych decyzji. Z niego wynika życie etyczne, a co najważniejsze, ocena etyczna postępowania. Robert Oppenheimer, obok Jokera, jest najbardziej paradoksalną postacią w Nolanowskim świecie, gdyż jest oczywiste, że bez jego wiedzy, odkryć i zdolności spajania ze sobą w pracy naukowców (np. w Projekcie Manhattan), nasza obecna wiedza o energii atomowej nie byłaby kompletna. Z drugiej strony przyjemnie jest sobie wyobrazić świat bez broni masowego rażenia, której istnienie w ogóle na ziemi jest czystym bezsensem. A więc Oppenheimer był naukowcem, który ewidentnie przyczynił się do stworzenia broni masowego rażenia, a to jest sprzeczność. Zajmował się przecież nauką, która była pokojowa, a jednocześnie nie protestował, kiedy jeszcze przed testem Trinity, tj. próbnym wybuchem jądrowym, naukowcy z Los Alamos sprzeciwiali się jej użyciu w działaniach wojennych. A dokładnie trzy czwarte z nich głosowało w specjalnej ankiecie, żeby bomba została zdetonowana wyłącznie demonstracyjnie np. nad jakimś niezaludnionym obszarem. Tak należało uświadomić Japończyków, że w obliczu takiej broni nie mają najmniejszych szans. Oppenheimer nie protestował. Doskonale wiedział, że bomba spadnie na japońskie miasta. Absurdalny był z niego człowiek, zwłaszcza że należał do społeczności żydowskiej, narodu doświadczonego masową zagładą, a sam pomógł w stworzeniu takiej broni, sympatyzował z komunistami, co sprowadziło na niego ponurą czerwoną gorączkę makkartyzmu. Mało tego – po wojnie udzielał się antyatomowo. Nic w tej biografii się do końca nie zgadza. Jest absurdalna.
Limbo („Incepcja”)
Jeśli Cobb stworzył incepcję tylko po to, żeby wrócić do swoich dzieci, to jest to absurdalne? Racjonalnie może się tak wydawać. Dla wielu będzie. Za takie będą mieli również zakończenie filmu. Będą cały czas oczekiwali odpowiedzi – bączek przestał się kręcić czy kręcił się w nieskończoność? Odpowiedź nie ma znaczenia, bo Cobb wrócił do domu – on wrócił, on tego doświadczył. Nawet jeśli był to sen, to wystarczający dla Cobba. Żaden inny, potencjalnie obiektywny, by go nie zadowolił. Racja istnienia rzeczywistości nie ma znaczenia dla doświadczenia osobniczego w procesie poznawczym. Dla solipsysty to oczywiste, dla racjonalisty absurdalne, bo zweryfikowaną prawdę trzeba znać ponad wszystko, najlepiej empirycznie.
Istnienie Jokera („Mroczny Rycerz”)
Joker jest tym przykładem absurdu, który Christopher Nolan skonstruował perfekcyjnie, ale niestety nie był pierwszy. Kluczowy dla absurdalności Jokera jest Tim Burton i Jack Nicholson. Niemniej u Nolana, aktorskimi rękami Heatha Ledgera, udało się doprowadzić Jokera do najgorętszej refleksji na temat absurdu jako kategorii poznawczej, zupełnie podobnej do kategorii opisujących ludzki umysł u Kanta. Dodajmy więc do nich Jokerowski absurd. Kiedy analizujemy postać Jokera, zaczynamy rozumieć, że postać ta jest spersonifikowaną krytyką społeczeństwa, które samo siebie postrzega jako zupełnie pozbawione sensu, lecz istnieje, utrzymując się dzięki mniej lub bardziej sensownym zasadom. Wszystkie wojny, zbrodnie i konflikty wydają się jedynie częścią wielkiego żartu, którego nikt nie może zrozumieć. Joker z jednej strony jest postrzegany jako czyste zło, ale z drugiej jako uosobienie tego, co ludzkie, w swojej istocie, równocześnie coś, co jest najbardziej nieobliczalne.
Zasadne jest porównać Jokera do postmodernistycznego bohatera literackiego z genami Vonneguta, Kafki i Kundery. To postać, która przekracza granice dobra i zła rozumiane po arystotelesowsku, a potem tomistycznie. Dążenia Jokera wydają się beznadziejnie absurdalne. Każde zniszczenie, które wyrządza, to wyraz buntu wobec porządku społecznego, który sam uważa za nonsensowny, chociaż jest jego efektem działania. Uzupełnieniem absurdalnego Nolanowskiego Jokera jest produkcja Joker Todda Phillipsa. Joker w tym kontekście staje się antybohaterem i bohaterem jednocześnie, który budzi współczucie i przerażenie, a jego życie to absurdalna opowieść o upadku człowieka w świat pełen chaosu.
Joker jako postać absurdalna jest odbiciem naszych własnych sprzeczności i irracjonalności. To przypomnienie, że nie jesteśmy wolni od szaleństwa i że granica między porządkiem a chaosem jest cienka. Dziś wstajemy jako dobrzy ludzie wrażliwi na cierpienie w świecie. Jutro być może obudzimy się jako mordercy, których społeczeństwo będzie chciało za wszelką cenę usunąć z wszechświata. Tak więc Joker to postać absurdalna, ale to właśnie w tym absurdzie tkwi jej siła i urok, odpowiedź na nasze najskrytsze marzenia o bezapelacyjnym buncie wobec wszystkiego. To ikona, która nie pozwala nam zapomnieć, że w świecie pełnym tajemnic, paradoksów i chaosu istnieje miejsce dla każdego z nas – zarówno bohatera, jak i szaleńca. I może właśnie w tym tkwi największa lekcja, jaką od Jokera możemy dostać: zrozumienie, że czasem absurd jest bliżej nas, niż byśmy chcieli przyznać… i jest nieodzowny, konieczny, byśmy funkcjonowali.
Sens incepcji („Incepcja”)
Incepcja nie jest fikcją. Odpowiedni trening umysłu może doprowadzić do tego, że w okresie snu nasz umysł dokona refleksji nad przedstawionymi mu wcześniej problemami i zaproponuje nam rozwiązanie po obudzeniu. Inaczej koncepcję incepcji nazywa się sterowanymi snami. Nie ma w tym żadnej szarlatanerii, tylko nauka. Sam wielokrotnie stosuję incepcję, żeby chociażby pisać teksty. Często po obudzeniu tekst felietonu mam praktycznie gotowy, zapisany na wirtualnych kartkach, które dosłownie widzę w całości w myślach. Wystarczy je przepisać, co trwa maksymalnie godzinę. Gdybym pisał na żywo, bez incepcjowania myśli, trwałoby to 3–4 godziny, a tak jaka oszczędność czasu – prawda? Co zaś do incepcji w filmie Nolana, to posiada ona zgoła odmienny charakter. W pewnym zakresie faktycznie możemy implementować obce myśli i sposoby reagowania do umysłów innych ludzi, chociażby na zasadzie hipnozy, lecz wizja zaproponowana w filmie wychodzi daleko poza nasze obecne możliwości. Nie o to jednak dokładnie mi chodzi, ale o pewną logiczną koncepcję Nolanowskiej incepcji. Otóż absurdalne jest przede wszystkim to, że to, co dzieje się z ciałem śniącego, ma wpływ na fizyczne aspekty jego snu, i na odwrót. To, co dzieje się we śnie, ma wpływ na fizyczny aspekt ciała do tego stopnia, że przyśnienie śmierci spowoduje śmierć.
Pluszowy miś Bane’a („Mroczny Rycerz powstaje”)
Niezależnie od tego, jak bardzo realistyczne są superbohaterskie produkcje Christophera Nolana, bohaterowie przez niego pokazywani zostali stworzeni w ramach uniwersum DC, więc ich fikcyjność jest ogromna. Nie da się pominąć ich komiksowości, Bane jest jednym z nich, więc nie bądźmy zdziwieni jego absurdalnością. Mam tu na myśli maskę i koncepcję środka psychostymulującego, który musi by mu cały czas podawany, inaczej Bane co najmniej pogrąży się w spazmach bólu. Koncepcja maski i funkcjonowania przez cały czas na zasadzie stymulacji środkami o działaniu narkotycznym, może jest sensowna w komiksie, ale w świecie Nolanowskim, który jest nad wyraz realistyczny, a nie komiksowo-pulpowy, maska Bane’a wygląda już nieco absurdalnie. Wcale bym się więc nie zdziwił, gdyby Bane nosił w plecaku swojego symbolicznego, komiksowego misia, tyle że w filmie Nolana.
Entropia chodzi rakiem („Tenet”)
Spójrzmy, co ma na ten temat do powiedzenia fizyka, i sami oceńmy absurdalność tej koncepcji odwracania. Entropia jest koncepcją termodynamiczną, co oznacza, że opisuje stopień wzrostu chaosu lub nieporządku w układach fizycznych. Zgodnie z drugą zasadą termodynamiki entropia w zamkniętym układzie termodynamicznym zawsze rośnie lub pozostaje stała, ale się nie zmniejsza. Oznacza to, że procesy naturalne prowadzą do zwiększania entropii, co jest związane z rozpraszaniem energii i wzrostem nieporządku w układzie, a więc jego stopniową degeneracją. W przyrodzie wszystkie przemiany są nieodwracalne, m.in. ze względu na zjawisko tarcia, a więc entropia wszystkich rzeczywistych układów rośnie. Procesy, w których entropia układu zachowuje stałą wartość, zawsze są jakąś idealizacją.
W praktyce oznacza to, że nie możemy odwrócić wzrostu entropii w zamkniętym układzie. Procesy termodynamiczne są zawsze nieodwracalne, a energia rozprasza się w miarę, jak układ ewoluuje w kierunku równowagi termodynamicznej. To jest znane jako reguła, która mówi, że energia i porządek zmierzają w kierunku chaosu w zamkniętych układach. W skrócie: entropia w zamkniętym układzie nie może być zmniejszana, a procesy naturalne zawsze prowadzą do wzrostu entropii. Absurdem jest więc podróżowanie w czasie na zasadzie nie przeskoków z jednych czasów do drugich, lecz funkcjonowania w ramach układu cofającego się zgodnie z umownie przyjętą miarą czasu, podczas gdy podróżnik ów istnieje w innym czasie typowo entropijnym. Mamy więc układ niezgodny z termodynamiką oraz obserwatora wewnątrz układu zgodnego z termodynamiką.
Paradoks wolnej woli („Tenet”)
Wolna wola jest pojęciem absurdalnym nie tylko w Tenecie, lecz właśnie w nim widać lepiej, na czym ten paradoks jest oparty. Przypomnę tylko, że Tenet jest oparty na funkcjonowaniu w czasowej inwersji. Bohaterowie nieodwróceni funkcjonują w odwróconym świecie na zasadzie przeciwnej strzałki czasu, wykonując przeciwne decyzje, lecz czy na pewno? Inwersja ogólnie oznacza, że nie ma wolnej woli, bo wszystko jest odwracalne. Decyzja wolnej woli zaś nie ma sensu, skoro naznaczona jest możliwością zmiany. Wolność nie polega tylko na samej możliwości podjęcia decyzji niezależnej od wpływów, ale przede wszystkim na podjęciu jej jako czegoś, co jest nieodwracalne, bo właśnie wolne. Absurdalne jest więc, że bohaterowie Teneta podejmują decyzje, ale z fabuły wynika, że zawsze mieli zamiar je podjąć, musieli je podjąć. Są wykonawcami raz wprawionego w ruch systemu, który jest na dodatek absurdalnie nieentropijny, cokolwiek to znaczy, bo Nolan nie wytłumaczył konkretnie, na czym polega tzw. algorytm zarządzający czasem jak klawisze „przewiń w przód” i „przewiń do tyłu”. Postaci w Tenecie nie są w najmniejszym stopniu wolne. Są zdeterminowane swoimi multiwersjami. Niezależnie od tego, jakiego dokonają wyboru, Protagonista uratuje wszystkich, Kat wyskoczy z łodzi, a Sator zginie. Absurdalna jest zatem wolność czyjejkolwiek woli.