Film Stevena Spielberga był pod wieloma względami zaskakującym doświadczeniem. Kino akcji podszyte dystopijnym, z gruntu pesymistycznym klimatem, z wieloma zwrotami akcji przypomina w tym wydaniu bardziej film Nolana niż Spielberga. Choć doświadczenie w science fiction ma Spielberg duże, to jednak do czasu realizacji Raportu celował bardziej w obserwacje gwiazd (Bliskie spotkania trzeciego stopnia), snując też domysły odnośnie do rozwoju bioinżynierii (Park Jurajski) i sztucznej inteligencji. Nowe milenium przyniosło jednak nowe lęki. Późniejsze kino Christophera Nolana przede wszystkim nawiązuje do Raportu mniejszości stylistyką i tempem podszytej intrygą akcji. Gdyby tak odłożyć na bok tematykę, widać związki filmu z 2002 z Incepcją.
W Tenet Christopher Nolan raz jeszcze dał do zrozumienia, jak bardzo fascynuje go czas i jego względność. Ciekawym przykładem filmu, który w bardzo podobny sposób miesza widzowi w głowie rozwojem różnych ścieżek czasoprzestrzennych i podróżą przez czwarty wymiar, jest nieco zapomniane Przeznaczenie z Ethanem Hawkiem. Widać podobieństwa stylów, tematyki, rozmachu. Zgadza się też uczucie zakłopotania, z jakim Przeznaczenie żegna się z widzem – najchętniej obejrzałoby się go jeszcze raz, by tym razem elementy układanki dodać do siebie trafniej.
Nolan niejednokrotnie nawiązywał stylem tworzenia do widowisk Stanleya Kubricka. To chyba najbardziej znaczący i ewidentny przykład inspiracji brytyjskiego reżysera. Kto jak kto, ale Nolan uwielbia dopracowywać swoje dzieła z nie mniejszą od Kubricka skrupulatnością. Wszystko musi działać jak w zegarku. Filmem Nolana najbardziej nawiązującym do Kubricka jest rzecz jasna Interstellar, opowiadający o dramatycznym locie w kosmos. Fascynacja kosmosem Kubricka znalazła odzwierciedlenie w kultowej 2001: Odysei kosmicznej, ale zarówno tu, jak i u Nolana ta opowieść odlatuje znacznie dalej, niż statek na to pozwala.
Swego czasu Danny Boyle obrał z pozoru niemożliwy do realizacji koncept – wyruszył w stronę słońca. Choć z ekranu po oczach bije absurd, wszystko to podane jest w aurze niewiarygodnego wręcz prawdopodobieństwa. To twarda fantastyka bardziej w stylistyce niż w podstawach naukowych stojących na straży scenariusza, ale i tak trudno odeprzeć wrażenie, że chciało się tą skądinąd głupią historię opowiedzieć na serio. W roli głównej wystąpił tu Cillian Murphy, co jeszcze bardziej budzi skojarzenie z filmami Nolana. Równie dobrze to on mógłby podpisać się pod W stronę słońca, bo realizowane są tu podobne ambicje, pokonywania niemożliwego.
Film dla tych, którzy wierzą w cudowne działanie różnorakich tabletek. Tutaj jest ta myśl zaprezentowana w postaci ewidentnej hiperboli, bo główny bohater po zażyciu pewnego specyfiku nie tylko czuje się lepiej, ale wręcz zamienia się w nadczłowieka – poszerzają mu się możliwości percepcji. Ciekawe się na ten film patrzy po latach, gdy wiemy już o trawiącym amerykańskie społeczeństwo kryzysie opioidowym. Niezależnie od tego film pobudza wyobraźnię, przedstawia historię w sposób prawdopodobny. Jeśli zamiłowaniem Nolana jest ukazywanie destrukcyjnych konsekwencji działań człowieka, to Jestem Bogiem ma na ten temat dużo do dodania.
W kategorii niskobudżetowego, minimalistycznego kina SF Wynalazek to już klasyk. W kategorii twardej fantastyki także. Pod względem rozmachu filmowi z 2004 roku jest oczywiście daleko do przeciętnego filmu Christophera Nolana, który wydaje na produkcje z reguły bardzo dużo pieniędzy. Widać jednak zbieżność w podejściu reżysera Wynalazku do tematu podróży w czasie i generalnie nauki jako źródła inspiracji dla kina. To lejtmotyw Nolana, który jest przy tworzeniu swoich widowisk bardzo dokładny, by jak najlepiej oddawały one zasady świata rzeczywistego i były wiarygodne dla odbiorcy. Jeśli więc lubicie SF na serio, musicie obejrzeć Wynalazek.
Kathryn Bigelow swego czasu przewidziała wpływ technologii VR na nasze życie. Technologii, dodajmy, dziś powszechnej i niezwykle popularnej. Wizja roztoczona przez reżyserkę, wespół z Jamesem Cameronem (byłym mężem), jest jedną z tych o wydźwięku negatywnym. Christopher Nolan z pewnością podpisałby się pod tak nakreślonymi tezami mówiącymi o technologii przynoszącej zgubę, a nie ratunek. Są tym rodzajem myślenia nasączone jego późniejsze wizje, na czele z Intestellar – najważniejszym filmem SF w jego dorobku.
Bardzo ciekawy, wciągający thriller, podszyty elementami science fiction, któremu bliżej jest do Nolanowskiego Memento i Bezsenności niż do widowisk czysto fantastycznych. Cenię tu przede wszystkim klimat rodem z czarnego kryminału i udane kreacje aktorskie – Boyd Holbrook jest na razie niedoceniany, ale to bardzo dobry aktor. Film opowiada o tajemniczych zbrodniach, które wyłamują się wszelkiej logice – są popełniane równo co dziewięć lat. Policjant, chcąc wyjaśnić sprawę na własną rękę, wchodzi w obszar podróży w czasie, co może budzić w widzu zaskoczenie. Film ma kilka wyświechtanych frazesów fabularnych, ale nie bolą one aż tak podczas seansu.
Tekst oryginalnie opublikowany w 2023 roku.