Gradowe chmury co jakiś czas zbierają się nad tą produkcją, gdy ktoś o niej wspomni albo fanboje animacji Masamune Shirowa przypomną sobie akurat o istnieniu filmu Ruperta Sandersa. Na szczęście hejt nie był i nie jest aż tak bezkrytyczny oraz ślepy jak w stosunku do wymienionego na początku tego zestawienia Prometeusza. Scarlett Johansson została o dziwo oszczędzona, gdyż nie było się czego przyczepić. Jej angaż był okazaniem wielkiego szacunku historii. Do zagrania Major predestynowały ją zarówno warunki fizyczne, jak i dość twardy sposób gry aktorskiej. Wiem, że dla niektórych mógł się on okazać niestrawny, zwłaszcza na początku filmu. Trzeba jednak dać mu szansę i pogodzić się z tym, że to jest obraz fabularny, a nie manga – rządzi się więc innymi prawami konwencji. Obserwowanie, jak Scarlett Johansson dojrzewa do bycia „pełnokrwistym robotem”, jest czystą przyjemnością.
Drugiej tak wyciskającej łzy z oczu roli Osment nigdy już potem nie zagrał. Podobnie Jude Law nie otrzymał szansy zagrania myślącego androida. Przyznam się, że oglądając Prometeusza, zastanawiałem się, jak by się sprawdził w roli Davida. Czy byłby równie doskonały jak Fassbender – doskonały znaczy sztuczny. Wciąż się nie zdecydowałem. Może mi pomożecie, ale bez spiny w gaciach na temat Promka i Przymierza? Wracając do Osmenta i Lawa, ich kontakt na planie Sztucznej inteligencji przeszedł do historii kina jako relacja dwóch uczłowieczonych robotów – dorosłego i dziecka. Przedtem ani potem nie było już żadnej podobnie udanej i poruszającej próby zaprezentowania losów nowego, myślącego gatunku androidów, z których jeden jako dziecko jest konsekwencją oraz rozwinięciem istnienia poprzedniego (dorosłego). Już tłumaczę, na czym polega na ta konsekwencja. Wynika ona z samotności ludzi. Najpierw tworzą androidy do zaspokajania seksualnego, ale wiadomo przecież, że seks w końcu nie wystarcza. Znów pojawia się samotność, więc trzeba stworzyć sobie dzieci do kochania – sztuczne. Osment i Law dojrzale odegrali narzędzia.
Nie bójcie się. Nie zapomniałem o Harrisonie Fordzie z Łowcy androidów, Willu Smithie z Facetów w czerni, Alicii Vikander z Ex Machiny, Ianie Holmie z Obcego, Chrisie Hemsworthie z Avengers, Jodie Foster z Kontaktu, Leslie Nielsenie z Zakazanej planety, Jeffie Goldblumie z Muchy, Brusie Dernie z Niemego wyścigu, Richardzie Dreyfussie z Bliskich spotkań trzeciego stopnia, Jerzym Stuhrze z Seksmisji i oczywiście Chrisie Pinie z najnowszej odsłony Star Treka. Moje zestawienia mają jednak to do siebie (i w ogóle powinny tym się cechować), że zakładam zwykle pewną ilość pozycji i do niej dostosowuję wybór. To pomaga metodycznie się zorganizować oraz uświadomić sobie, co w danym temacie jest naprawdę subiektywnie ważne, a co można dać jako bonus lub pozostawić na dalszym planie.