search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

ZABIĆ NIEŚMIERTELNEGO, czyli 20 ŻENUJĄCYCH SCEN

Rafał Donica

14 grudnia 2018

REKLAMA

LODÓWKA vs. BOMBA NUKLEARNA (Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki, 2008)

O tej żenującej scenie, która już na starcie spaliła czwartą odsłonę Indiany Jonesa skuteczniej niż bomba atomowa lodówkę, napisano już chyba wszystko. Ale nie wspomnieć o niej w artykule o żenujących scenach, to jak być Zuzanną, pojechać jesienią na plac Pigalle i nie znaleźć kasztana.

JAZDA NA PIECHOTĘ (Mission: Impossible 2, 2000)

Znakomita seria filmów szpiegowskich to jeden wielki ciąg niesamowitych popisów kaskaderskich, w większości wykonywanych osobiście przez Toma Cruise’a, który wciela się w postać Ethana Hunta już 22 lata. W tym całym katalogu spektakularnych, zapierających dech atrakcji jest też jednak jedno zgniłe jajo. A mowa tu o drugiej części serii (moim zdaniem najsłabszej w całym cyklu) i scenie, w której Tom Cruise “surfuje” po asfalcie w butach, trzymając się jadącego obok motocykla (niezły paradoks, niby stoi, a jedzie, tudzież niby jedzie, a stoi). Zabrakło tylko ognistych śladów po butach pozostawianych na jezdni, na podobieństwo płomieni z Powrotu do przyszłości.

CZŁOWIEK-EMO (Spider-Man 3, 2007)

science fiction

Jedna żenująca scena może nawet przekreślić filmową karierę, a inne przyhamować. Po tym, jak Tobey Maguire przeszedł się przez miasto jako… Emo-Man (?), parodiując (?) Johna Travoltę z czołówki Gorączki sobotniej nocy, z fryzurą à la “polizany przez krowę”, by ostatecznie wykonać kompletnie żenujący występ taneczny, jego kariera wyhamowała skuteczniej od Indiany Jonesa przypalającego buty w finale pościgu wagonikami w Świątyni przeznaczenia. W takich przypadkach jak Emo-Maguire zawsze zastanawia mnie, dlaczego tak żenująca scena, a w zasadzie długa sekwencja, przedostała się do gotowego filmu. Czy aktor nie widział, w czym bierze udział i co z siebie (i postaci) robi? Czy nikt z dziesiątek/setek ludzi obecnych na planie i różnych etapach pre- i postprodukcji, pokazach testowych, kolaudacji itd. nie zwrócił uwagi na to, że coś tu cholernie zgrzyta? Z drugiej strony, skoro coś takiego jak Fiat Multipla dało radę prześlizgnąć się z deski kreślarskiej do fabryki, a potem do salonów sprzedaży, i nikt po drodze nie zorientował się, jaki pokemon powstaje, to chyba wszystko jest możliwe. Żenujący występ Maguire’a był jednak zaledwie jedną z wielu przyczyn, które złożyły się na… dość chłodne przyjęcie trzeciej części przygód człowieka pająka. Natłok postaci i wątków, za mało scen akcji, zmasakrowana postać Venoma, mdły wątek miłosny (nijaka Kirsten Dunst i tonący we łzach Tobey), wszystko to doprowadziło do zakończenia trylogii na trylogii, a Sama Raimiego strąciło z reżyserskiego piedestału. Tobey Maguire po Spider-Manie 3 zagrał zaledwie w kilku filmach kinowych, z czego tylko dwa zdobyły większy rozgłos (Bracia oraz Wielki Gatsby).

GDY KOMIK PRZESADZI (Zwariowani detektywi, 1990)

Bridgertonowie

Jasne, komik może więcej. Może robić z siebie głupka na 1000 sposobów, bo ma komiczny “immunitet” i żaden widz nie wlepi mu mandatu za przesadę. Ale, jak się okazuje, nawet komik może przekroczyć granicę żenady, co udowodnił Dan Aykroyd w nadzwyczaj słabiutkiej komedii sensacyjnej. Bohater grany przez Aykroyda cierpi na pewną przypadłość, polegającą na tym, że podczas niekontrolowanych ataków przemienia się w różne fikcyjne postaci. Gdy w sekwencji w pociągu Aykroyd i Hackman (Gene) zostają zaatakowani przez uzbrojonych złych ludzi, Aykroyd staje się nagle… Strusiem Pędziwiatrem, wykonuje słynne “Mip, mip…” (czy też “Bip, bip…” whatever), podskakuje raźnie i rusza biegiem na bandziora, przewracając go. Sam koncept, na etapie scenariusza, nie brzmiał może idiotycznie, ale patrząc na Aykroyda, który podczas tej przemiany w kretyński sposób porusza oczami, ustami i językiem… no przyznam się wam szczerze, że cofałem tę scenę kilka razy, żeby się upewnić, że naprawdę widziałem to, co widziałem. Uwierzcie mi, po obejrzeniu Aykroyda “Pędziwiatra” nabierzecie tolerancji dla Jima Carreya, którego powodowanie wymiotów za pomocą przepychacza sanitarnego (Ace Ventura) czy wyjście z dupska nosorożca (Ace Ventura: Zew natury) będą wam się jawić jako metoda Stanisławskiego i dojrzałe aktorstwo.

GDZIE MNIE Z TYMI BUCIORAMI?! (Batman v Superman: Świt sprawiedliwości, 2016)

Nie, nie “Martha!”. Bo w sumie nie wiem, czemu cały Internet polewał z tego, że jedna Marta i druga Marta, i że Superman powiedział o swojej matce Marta, i że akurat Batmana matka też Marta i dlaczego do cholery on wypowiedział imię mojej Marty, to znaczy mojej matki, skoro matka siedzi z tyłu… a nie, sorry, to nie ten film. No dobra, w sumie jest z czego polewać! Ale ja nie o tym. Dla mnie naprawdę żenującą sceną jest wanienna scena miłosna (?) między Clarkiem Kentem a Lois Lane. Włażenie do nagiej kobiety w kąpieli w buciorach prosto z dworu, i udawanie, że to jest romantyczne, jest według mnie gorsze od zepchnięcia kogoś ze schodów i spytanie, dokąd się tak spieszy. Ta żenująca scena, skąpana w dodatku w szaroburej, dołującej tonacji kolorystycznej, przedstawia pożądanie dwóch osób w sposób równie romantyczny, co seks z użyciem masła w Ostatnim tangu w Paryżu.

Rafał Donica

Rafał Donica

Od chwili obejrzenia "Łowcy androidów” pasjonat kina (uwielbia "Akirę”, "Drive”, "Ucieczkę z Nowego Jorku", "Północ, północny zachód", i niedocenioną "Nienawistną ósemkę”). Wielbiciel Szekspira, Lema i literatury rosyjskiej (Bułhakow, Tołstoj i Dostojewski ponad wszystko). Ukończył studia w Wyższej Szkole Dziennikarstwa im. Melchiora Wańkowicza w Warszawie na kierunku realizacji filmowo-telewizyjnej. Autor książki "Frankenstein 100 lat w kinie". Założyciel, i w latach 1999 – 2012 redaktor naczelny portalu FILM.ORG.PL. Współpracownik miesięczników CINEMA oraz FILM, publikował w Newsweek Polska, CKM i kwartalniku LŚNIENIE. Od 2016 roku zawodowo zajmuje się fotografią reportażową.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA