Publicystyka filmowa
50 prawd objawionych przez KOBIETY MAFII 2. Męki i zażenowania ciąg dalszy!
W KOBIETACH MAFII 2 kontynuacja nieprzemyślanej akcji, chaotyczne postaci i humor na pograniczu absurdu. Czas na kolejne męki i zażenowania!
To wyjątkowe wydanie 50 prawd – tym razem są one poprzedzone alternatywną recenzją prezentującą mocno odmienną opinię od tej, z którą mogliście się zapoznać w tekście autorstwa Kuby. W moim odczuciu w świecie produktów filmopodobnych Patryka Vegi nie ma zmian – chaotyczny i najeżony idiotyzmami scenariusz, tanie efekciarstwo i wszechobecna tandeta.
Tym razem obyło się bez większych zaskoczeń. Po spektakularnie fatalnych Kobietach mafii z zeszłego roku trudno było oczekiwać, że ich naprędce nakręcony sequel będzie wolny od problemów większości filmów Vegi. Druga część powiela więc wszystko to, co niektórych mierzi, a innych zachwyca i przyciąga do kin. Dokładnie tak jak można było się spodziewać, całość sprawia wrażenie, jakby powstawała bez konkretnego pomysłu na fabułę i przebieg wydarzeń. Przez ekran przewija się cała galeria postaci, akcja co chwilę przenosi się w inne miejsce, a tonacja zmienia się ze sceny na scenę – wszystko to wydaje się jednak przypadkowe i kompletnie nieprzemyślane.
Większości bohaterów nadal nie da się lubić (choć tym razem są tu małe wyjątki), a od przeszarżowanych występów uzdolnionej obsady będziecie przewracać oczami. Mimo wszystko, wbrew temu, co sugerowały zwiastuny, Kobiety mafii 2 wywołują nieznacznie mniejszy ból głowy niż zeszłoroczna część.
Jest to w dużej mierze zasługa nieco bardziej stonowanego poczucia humoru i żartów, które przez większość czasu nie wydają się aż tak wymuszone jak wcześniej. Bardzo pomogła w tym ewolucja postaci głupawej żony gangstera (Katarzyna Warnke), jako że osobiste tragedie i pobyt w więzieniu paradoksalnie wyszły jej na dobre. Choć nie brakuje tu idiotycznych żartów nieustannie wałkujących ten sam temat (niedostatki w inteligencji bohaterki), to na całe szczęście nie oglądamy tylu nieprzekonująco zagranych wybuchów agresji/histerii/rozpaczy czy wszystkich trzech naraz. Ten wątek miał największy potencjał ze wszystkich trzydziestu, które śledzimy w tym filmie, ale nie sposób uznać go za dobrze napisany i należycie poprowadzony. Cierpi bowiem na przypadłość charakterystyczną dla całego filmu – jest kompletnie nieprzekonująco napisany i niepotrzebnie skrócony.
Kluczowe wewnętrzne przemiany, kiełkujące uczucia, punkty zwrotne – wszystko to dzieje się scena po scenie. Nie ma tu ani chwili na zwolnienie tempa i stopniowy rozwój wypadków, a zamiast tego odhaczane są kolejne punkty. W efekcie bohaterowie w 5 minut odbywają drogę, która normalnie trwałaby przynajmniej pół filmu, tracąc przy tym jakąkolwiek wiarygodność. Nie wierzymy w ich miłość, smutek, nienawiść, a po oczach uderza nas wyjątkowa umowność świata przedstawionego.
To także wina tego, że Vega oraz jego towarzysz niedoli, Olaf Olszewski, nie potrafią zawrzeć w swoich scenariuszach choćby małej cząstki człowieczeństwa. Ich bohaterowie nie rozmawiają ze sobą, oni przekazują sobie informacje przeplatane bluzgami i sucharami. Ich wizja ekranowej miłości opiera się na deklaracjach rodem z dresiarskiej wersji harlekina oraz scenach namiętnego seksu/pocałunków. To wyjątkowo rzuca się w oczy w prawdziwie kuriozalnym wątku Siekiery (Aleksandra Popławska), która przeżywa miłość swojego życia w pustynnej scenerii Maroka. Jej zabójczo przystojny arabski książę z bajki okazuje się wprawdzie bojownikiem ISIS (!), ale prawdziwa miłość nie takie rzeczy wybacza! Konia z rzędem temu, kto opanuje kpiący uśmiech, słuchając koszmarnego angielskiego akcentu Popławskiej wyznającej dozgonne uczucie człowiekowi, z którym odbyła na ekranie ze dwie rozmowy. Trudno jest uwierzyć w prawdziwą miłość między bohaterami, jeśli jedyne, co robią, to uprawiają seks i przerzucają się frazesami.
Żeby skontrować tę romantyczną słodycz, Agnieszka Dygant dwoi się i troi, żeby wprowadzić jak najwięcej czarnego humoru do filmu. I choć ma ona kilka nieco zabawniejszych momentów, to jej charyzma jest bardzo znikoma, a wiarygodność w roli postrachu całego miasta zerowa. Nie sposób uwierzyć w to, że taka kobieta zdobyła i utrzymała jakąkolwiek władzę – to postać, która może i budziłaby respekt, gdyby napisał ją ktoś z namiastką talentu. Wspomniany czarny humor opiera się zaś na przegiętych i kompletnie zbędnych scenach krwawej przemocy, która nie gorszy, ale nudzi z racji swojej bezcelowości.
Lanie krwi dla samego lania krwi i taniego szoku to nie jest coś, co charakteryzuje „mocne kino”, a filmowe popierdółki, które nieudolnie je imitują. W tym wątku jak w żadnym innym widać także brak spójnej i przemyślanej historii – to zlepek mniej lub bardziej nieudanych scen, nic więcej. Zaskakująco dobrze wypadł tu jednak występ rapera Soboty, który ma kilka autentycznie zabawnych i niewymuszonych momentów.
Na pochwałę zasługuje także Aleksandra Grabowska, która w roli córki znanego gangstera (przyzwoity Piotr Adamczyk) przyćmiewa resztę obsady i intryguje swoją przekonującą zadziornością. Gdyby wyciąć idiotyczny pustynny wątek, a więcej czasu poświęcić tym postaciom, z pewnością otrzymalibyśmy nieco lepszy film. Na dobre wyszłoby mu też znaczne ograniczenie roli (a już z pewnością wywalenie romansu z papieżem-gangsterem) kolumbijskiej handlarki kokainą, która wprowadza dużo niezamierzonej śmieszności (takie podrabiane Narcos z przeceny). Zamierzona śmieszność w jej przypadku okazuje się zaś kompletnym niewypałem, a żarty z zespołu Tourette’a pamiętają nawet najstarsze dinozaury. Podobny zarzut można zresztą postawić wielu innym gagom, które rozbawią co najwyżej zagorzałych miłośników polskich kabaretów.
Dobrze, że tym razem Vega nie sili się zbyt często na powagę i ważne emocjonalne momenty między postaciami. Dzięki temu można odnieść wrażenie, że Kobiety mafii 2 są filmem nieco bardziej samoświadomym niż ich poprzednik. Nie zrozumcie mnie jednak źle – to wciąż bardzo kiepskie kino, które próbuje udawać coś więcej. Niestety, cały ten realizacyjny rozmach i niewątpliwie wysoki budżet rozbijają się o nieistniejącą reżyserię i bardzo ewidentną chęć zaimponowania czymś, co po prostu nie robi większego wrażenia. Koziołkujący samochód czy wybuch nie znaczą nic bez należytego kontekstu.
Tego ostatniego brakuje zresztą całości. Jest ona przepełniona kompletnie zbędnymi scenami, które są wyłącznie irytującą stratą czasu (chociażby „egzamin” u kierownika marketu), a bohaterowie przez większość filmu nie zmierzają w żadnym konkretnym kierunku. Żeby było śmieszniej, całość zostaje ucięta zupełnie nagle – nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem równie zaskoczony napisami końcowymi. To tania zagrywka rodem z serialu telewizyjnego i splunięcie w twarz każdego widza, który oczekiwał jakiejkolwiek autonomiczności fabuły. Wiecie, co mnie jednak najbardziej zszokowało? Fakt, że w pewnym momencie przestałem sprawdzać zegarek, a na sam koniec pomyślałem, że mimo wszystko jestem ciekaw, jak to wszystko się skończy. Mógłbym napisać drugie tyle tekstu o tym, dlaczego Kobiety mafii 2 są złym filmem, ale to nie umniejsza mojego zainteresowania. Zgroza.
2/10
Prawdy objawione
- Radiowóz ścigający główną bohaterkę zalicza kraksę i dachowanie na pustej drodze. Bo czemu nie.
- Kiedy na wesele trafia wino wzbogacone cyjankiem potasu możesz liczyć na to, że goście sięgną po nie dopiero przy toaście. Nikt wcześniej nawet nie zamoczy ust – albo wszyscy giną jednocześnie, albo wcale.
- Krótki pobyt w więzieniu zmieni bezbronną kobietę w nieślubne dziecko Johna Wicka i Jasona Bourne’a.
- Kiedy wredny właściciel wynajmowanego lokalu nęka niepłacących najemców, właściwym tokiem postępowania jest przewiercenie mu nóg, wbijanie gwoździ i spiłowanie zębów. Biedni najemcy to samotny ojciec z córeczką, więc tortury są uzasadnione.
- Namiętny seks jest równoznaczny z dozgonną miłością. Nie trzeba wcale znać drugiej osoby, grunt to dobre orgazmy.
- Widok kraksy na autostradzie motywuje pozostałych kierowców do depnięcia w pedał gazu.
- Tuż przed kontrolą graniczną auta zasuwają z taką prędkością, że każda stłuczka kończy się koziołkowaniem w powietrzu.
- Filmy Patryka Vegi mają miejsce na skolonizowanym Marsie – tylko tak można wytłumaczyć mniejszą grawitację i auta fruwające z byle powodu.
- Modna fryzura i drogie ciuchy zmienią miłego i pomocnego chłopaka w chamskiego skurwiela z gangterskimi zapędami. Pamiętajcie o tym przed wizytą w centrum handlowym.
- Jeśli ktoś pomógł ci finansowo, a ty odwdzięczyłeś/odwdzięczyłaś się za przysługę seksem, to znaczy, że jesteście zakochani.
- Prawdziwą miłość najłatwiej jest znaleźć, kiedy twój dotychczasowy partner próbuje sprzedać cię do burdelu.
- Nieważne, w jakie kłopoty się wpakujesz – możesz liczyć na to, że w samą porę odnajdzie cię przystojny i szlachetny mistrz sztuk walki, który nastukałby samemu Jasonowi Bourne’owi.
- Jeśli chcesz mieć pewność, że twój arabski książę cię poślubi wyceluj w niego kałachem i zapytaj go „AR JU GOŁINK TU FAKIN MERY MI OR NOT”. Pamiętaj o zachowaniu koszmarnego akcentu, wymuskani bojownicy ISIS uwielbiają groźby i kaleczony angielski.
- Twój ukochany terrorysta został zabity w akcji zbrojnej przeprowadzanej przez wojsko? Wysadź w powietrze przedstawicieli polskiego rządu i pół parady.
- Terroryzm i mordowanie niewinnych ludzi są ok, jeśli robisz to w imię miłości i jesteś jedną z piętnastu głównych bohaterek.
- Kiedy nie wiesz, co nowego wprowadzić do sequela swojego kasowego (s)hitu zaserwuj widzom Narcos w wersji dla przygłupów.
- Kiedy kolumbijscy handlarze kokainą nie wierzą w twoje przywiązanie do zakładnika kłóć się z nim przez pięć minut, wymieńcie dwa nieprzekonujące pocałunki, a następnie zrób mu dobrze przy rozmówcach – wówczas wszelkie wątpliwości znikną, a wasza miłość stanie się oczywista.
- Nie masz pomysłu na zabawną cechę jednej z nowych postaci? Podaruj jej zespół Tourette’a! Boki zrywać, prawda?
- KURWA! CHUJ! (rzut zeszytem przez pół pokoju) – no i czy taka nadpobudliwość i przypadkowe bluzgi nie są zabawne? Nie? No cóż.
- Kolumbijskie kartele zatrudniają idiotów, którzy pozwalają się zaskoczyć i wykosić kobiecie, która prawdopodobnie nigdy wcześniej nie strzelała z broni automatycznej.
- Te same kartele zatrudniają idiotów, którzy nie widzą, że kobieta, którą ścigają wyskoczyła z łodzi tuż przed eksplozją i dryfuje gdzieś w pobliżu.
- Kiedy nie wiesz, co nowego wprowadzić do sequela swojego kasowego (s)hitu zaserwuj widzom Hostel w wersji dla przygłupów.
- Nawet nie próbuj przedstawić przemocy w interesujący sposób, zapomnij o ciekawej pracy kamery czy montażu – po prostu postaw kamerę w jednej pozycji i każ widzowi obserwować przez 10 sekund jak ktoś odcina komuś głowę.
- Możesz być pocięty piłą łańcuchową na kawałki, ale wciąż będziesz przytomny i skłonny do ujawnienia kluczowych informacji.
- ZAWSZE czekaj z ujawnieniem kluczowych informacji do momentu aż będziesz w kawałkach.
- Krojenie niewinnych ludzi na kawałki to niezła beka!
- Kiedy potrzebujesz 10 milionów, na kilka dni przerzuć się na handel organami – aż dziwne, że więcej osób nie dorabia sobie w ten sposób.
- Możesz porywać i kroić ludzi w biały dzień – nikt nie będzie ich szukać, miejski monitoring to ściema, a policja nawet nie zacznie śledztwa.
- Mordowanie i sprzedawanie organów niewinnych ludzi jest ok, jeśli robisz to, by spłacić dług i jesteś jedną z piętnastu głównych bohaterek.
- Kiedy facet, którego masz zabić, mając na uwadze dobro swojej rodziny prosi cię o godny pogrzeb, odetnij mu głowę i zostaw ją na wycieraczce jego bliskich. Boki zrywać, w końcu jesteś jedną z piętnastu głównych bohaterek.
- Nie ma nic śmieszniejszego niż niedźwiedź/facet w stroju niedźwiedzia jadący rowerem przez las.
- Filmowy szef ABW musi mieć dostęp do tych samych dronów, których Vega używa do kręcenia wybitnie tadnetnych ujęć, bo w magiczny sposób udaje mu się zlokalizować swoją podopieczną stojącą na dachu budynku w Kolumbii.
- Skoro już jesteśmy przy szefie ABW – jeśli jesteś skorumpowanym dupkiem, to ZAWSZE chodź z lizakiem w pysku, żeby każdy od razu wiedział, że jesteś skorumpowanym dupkiem.
- Jeśli skończą ci się lizaki, pamiętaj o zamiennikach: guma do żucia, papieros, jabłko, dropsy, miętówki, cukierki, żelki, mieszanka wedlowska.
- Jeśli wpadnie ci w oko ładna dziewczyna narzucaj się jej, serwuj jej frazesy i powtarzaj w kółko, że jest twoja. W ten sposób sprawisz, że sie w tobie zakocha, bo właśnie tak wygląda miłość. BROŃ BOŻE Z NIĄ NIE ROZMAWIAJ.
- Rozmowy są dla frajerów, prawdziwi twardziele i twardzielki bluzgają, rzucają suchary i oznajmiają sobie ważne informacje.
- Kiedy nie wiesz, co nowego wprowadzić do sequela swojego kasowego (s)hitu zaserwuj widzom przydługie i nic nie wnoszące sceny dotyczące pracy jednej z piętnastu głównych bohaterek w supermarkecie.
- Kiedy uroiłeś sobie, że twój paszkwil nosi znamiona kina feministycznego, upewnij się, że widz na pewno to zrozumie i zadbaj o to, żeby słowo „równouprawnienie” pojawiło się kilka razy w filmie.
- Masz pomysły na pięć różnych filmów? Zrealizuj wszystkie w jednym filmie!
- Zamordowanie ojca, jego ciężarnej świeżo upieczonej żony oraz wszystkich gości na weselu jest ok, jeśli robisz to w imię zemsty i jesteś jedną z piętnastu głównych bohaterek.
- Nie masz pomysłu na ścieżkę dźwiękową? Patrk Vega Ci pomoże! Akcja ma miejsce w kraju arabskim – ok, przez cały czas mają być pustynne smęty, nieważne, co się dzieje w danej scenie.
Wydarzyło się coś szokującego? Dobra, wstaw donośne BWAAAA znane z ok. połowy trailerów, które powstały po Incepcji. Cała reszta niech będzie oprawiona niepokojącym ambientem, żeby widz nie zapomniał, o tym, że ma styczność z MOCNYM KINEM.
- Drobna kobieta jest w stanie samodzielnie zjeść połowę pozycji z karty dań w restauracji.
- Żart dotyczący zamawiania połowy pozycji z karty dań w restauracji jest tak wybitny, że musi pojawić się w filmie dwukrotnie. To zbyt dobry pomysł, żeby wykorzystać go tylko raz.
- Jeśli nie masz pomysłu na finał wieńczący swoje dzieło i/lub chcesz zwabić zdezorientowaną widownię na seans kolejnej części, utnij film w przypadkowym momencie i nie zapomnij przypomnieć o tym, że KOBIETY MAFII POWRÓCĄ.
Jako, że sam wyprztykałem się już z pomysłów, wezmę przykład z pana Vegi i skończę ten tekst w połowie zda
- MIKOŁAJ LEWALSKI POWRÓCI.

