5 filmów duńskich, które TRZEBA znać!
Na przestrzeni ostatnich lat zdarzyło mi się napisać kilka podobnych zestawień na temat kinematografii państw świata, ale wybranie tej piątki było bez wątpienia najtrudniejszym dotychczasowym zadaniem tego typu. Kino duńskie ma do zaoferowania tak wiele, że ograniczenie się do zaledwie pięciu tytułów – a jest to nadrzędna zasada tego ćwiczenia – graniczyło z cudem. Przed wami 5 filmów duńskich, które trzeba znać – z zaznaczeniem, że podobnych piątek mógłbym ułożyć jeszcze co najmniej kilka.
„Słowo” (1955), reż. Carl Theodor Dreyer
Niemal cały dorobek Carla Theodora Dreyera należałoby uznać za rzecz, którą każdy szanujący się fan kina powinien znać. Wielki mistrz duńskiego kina zrealizował liczne arcydzieła, poczynając od Męczeństwa Joanny d’Arc (1928; film uznawany za produkcję francuską), a kończąc na Gertrudzie (1964). Duńskim dziełem Dreyera najczęściej pojawiającym się na listach najważniejszych tytułów w historii kina jest Słowo, nagrodzone Złotym Lwem na festiwalu w Wenecji. W tym niezwykle podniosłym i mistycznym dziele Dreyer eksploruje swoje ulubione tematy: moralności, wiary i śmierci. W historii rodziny Borgenów, w której jeden z dorosłych synów uważa się za inkarnację Jezusa Chrystusa, Dreyer zgłębia mistyczny wymiar wiary i jej miejsca w życiu człowieka. Wielkie, poruszające kino.
Podobne:
Trylogia „Pusher” (1996–2005), reż. Nicolas Winding Refn
Choć Nicolas Winding Refn nie był jednym z sygnatariuszy manifestu Dogma 95 (było ich czterech: Lars von Trier, Thomas Vinterberg, Kristian Levring, Søren Kragh-Jacobsen), jego Pusher, nakręcony tuż po ogłoszeniu manifestu, spełnia co najmniej kilka zasad ogłoszonych przez ten ruch. Zanim bowiem twórca Drive rozsmakował się w neonoirowej stylizacji, zrealizował brutalną, surową trylogię kryminalną, w której niemal zerowy styl ważniejszy jest od gatunkowych elementów. Każda z części trylogii opowiada o innym bohaterze, ale żadna z nich nie daje widzowi zbyt wiele nadziei – protagoniści wszystkich trzech części Pushera to przedstawiciele kopenhaskiego półświatka, którzy pomimo przebłysków przyzwoitości, zepsuci są do cna. Surowy i przygnębiający cykl filmów dowodzi jednej z głównych prawd przyświecających twórczości Refna: gdy raz pochłonie cię zło, nigdy nie wypuści cię z rąk.
„Przełamując fale” (1996), reż. Lars von Trier
W tym samym roku, w którym premierę miała pierwsza część trylogii Pusher, Grand Prix w Cannes za Przełamując fale zdobył Lars von Trier. Jeden z ojców założycieli Dogmy 95 stworzył film, który akurat w kilku miejscach łamie zasady tego manifestu. Nie przeszkodziło to jednak von Trierowi w stworzeniu jednego z najbardziej przejmujących duńskich filmów w historii. Opowieść o bogobojnej Szkotce Bess (filmowy debiut Emily Watson) i pracującym na platformie wiertniczej Duńczyku Janie (Stellan Skarsgård) jednocześnie chwyta za serce i uderza prosto w twarz – jest tu bezkresna miłość, popychająca do największych poświęceń, ale i nieprawdopodobne ludzkie okrucieństwo, napędzane ślepą wiarą (zupełnie inną niż ta Dreyerowska). Potężne kino, do którego wyświechtane nieco określenie „większe niż życie” pasuje jak żadne inne.
„Otwarte serca” (2002) reż. Susanne Bier
Susanne Bier to jedna z niewielu kobiet-reżyserek, których dzieła wymieniane są jednym tchem z innymi najważniejszymi duńskimi filmami – oprócz niej chyba tylko Lone Scherfig może pochwalić się podobną rozpoznawalnością i uznaniem. Gdy premierę miały Otwarte serca, Susanne Bier była już uznaną twórczynią, a jej siódmy film oficjalnie został uznany za przedstawiciela nurtu Dogmy 95. I choć osiem lat później Bier zdobyła Oscara za W lepszym świecie, to Otwarte serca należy uznać za jeden z jej najbardziej reprezentatywnych obrazów. W historii dwóch par, których losy złączył tragiczny wypadek, czuć echa Przełamując fale, ale niebagatelna jest tu też rola przeznaczenia, które od czasów Dreyera inspiruje duńskich filmowców. Otwarte serca to film ewokujący ogromne emocje i pozostający w pamięci widza na długo po seansie.
„Polowanie” (2012), reż. Thomas Vinterberg
W osobistym rankingu wyżej podpisanego to absolutny numer jeden duńskiego kina. Thomas Vinterberg, reżyser pierwszego oficjalnie zatwierdzonego filmu ruchu Dogma 95 (Festen, 1998), stworzył w Polowaniu coś na kształt „społecznego horroru”. Głównym pytaniem nurtującym znakomitego duńskiego twórcę jest: jak szybko może zniszczyć człowieka niewinne kłamstwo? Mads Mikkelsen w życiowej roli wciela się w przedszkolnego nauczyciela, który w wyniku jednego małego kłamstwa podopiecznej zostaje oskarżony o jej molestowanie. Tytułowe Polowanie, w którym ofiarą jest właśnie główny bohater, to przerażające studium społecznego zezwierzęcenia, podobnego do tego, które niemal dekadę wcześniej pokazywał w Dogville Lars von Trier. Kino znakomite, wnikliwe i obrzydliwe jednocześnie.