Wszystko, co chciałeś wiedzieć o Marvelu, ale bałeś się zapytać Stana Lee – recenzja niezwykłej książki
Co Ty tam wiesz o Marvelu, dzieciaku? Że Spider-man śmiga na pajęczynie, Hulk zieleni się ze złości, Tony Stark buduje fajne zabawki, a charyzmatyczny wujaszek Stan Lee, ojciec sukcesu, świeci sztuczną szczęką w czasie swoich filmowych cameo? Doprawdy? Taki masz obraz?
To może wyobraź sobie, że wydawnictwo, które zrodziło ten cały panteon superbohaterów przoduje dziś w Hollywood, a także jest partnerem biznesowym Disneya. Wielka sprawa, prawda? Pomyśl nad tym, że aby dojść na szczyt, należało kilka razy upadać z przedostatniego piętra i może kilka osób z niego – na szczęście tylko metaforycznie – wypchnąć. Popełniać błędy. Podnosić się znowu. Upadać na nowojorski chodnik. Kombinować. Książka „Niezwykła historia Marvel Comics” Seana Howe’a opowiada właśnie o pewnym gigancie, który nieraz musiał rozpychać się łokciami, aby w końcu stanąć tam, gdzie stoi. Na komercyjnym Olimpie.
Sean Howe korzystał z najlepszych narzędzi reporterskich – wychodzi od ogółu do szczegółu, zarysowuje konflikty prywatne, rzutujące na procesy wewnątrzkorporacyjne, zajmuje się kontekstem historycznym, politycznym i kulturowym. W samym środku tej opowieści są ludzie, których znamy z listów do redakcji bądź wesołych wywiadów w telewizji, oczywiście z nieśmiertelnym Stanem Lee na czele.
Zadziwiające jest, jak małe biuro przy Madison Avenue zmienia się w coś, czego nie przewidzieli sami inwestorzy – wylęgarnię kreatywności. Kreatywności, która – jak się okazuje – staje się bardzo szybko produktem nieskrępowanego obiegu. To odróżnia książkę Howe’a od reportaży i thrillerów traktujących o mafii czy wielkich korporacjach. Tutaj produktem, który ciągle musi „żyć” na rynku nie są narkotyki, alkohol czy broń, ale… pomysły. Pomysły na tyle dobre, że pomogły Marvelowi przetrwać kryzys na Wall Street, cenzurę komiksową i początkowe nieprzemyślane oraz nieudane mariaże z Hollywoodem. Ogromne wrażenie robi fakt, że książka opiera się na ponad 100 oryginalnych wywiadach, nie zawsze autoryzowanych (jak również – cała książka), przełamujących jednak mit szczęśliwej pracy komiksiarza, w której „robi się tylko ładne historyjki”. Cała ta opowieść rozpoczyna się w końcówce lat 30., kiedy to Martin Goodman zakłada Timely Comics, a kończy na Hollywood, a dokładniej – umowie z Disneyem i szaleństwem wywołanym pierwszym filmowym crossoverem, czyli „Avengers”. Mimo że całość dotyczy tematyki wydawniczej, mamy tutaj miejsce na indywidualne dramaty, charakterystyki tych, którzy pod drodze gdzieś odpadli (Steve Ditko, Jack Kirby), niekoniecznie będąc potraktowanymi fair przez Marvela. Historie twórców, którzy zostawiają swoje „dzieci” na pastwę korporacyjnej machiny, dają do myślenia, jeśli ktokolwiek chce zająć się pracą w tej branży.
Bardzo zresztą dobitne są fragmenty, w których przedstawiono ludzi nie mających już żadnego wpływu na los stworzonych przez siebie superbohaterów. Wszystko to wpisane w kontekst przemian w Stanach Zjednoczonych, więc jeśli czytelnik myśli, że czeka go tylko i wyłącznie skakanie po kadrach komiksowych, na których przedstawiona jest historia fantastycznej, napromieniowanej czwórki czy może kaczora Howarda z innej planety – zawiedzie się. Na szczęście. To coś o wiele więcej, bo niekiedy wraz z autorem w tej napisanej na modłę dreszczowca narracji zawitamy do zaułków Nowego Jorku, zażyjemy LSD z młodymi aktywistami, którzy manifestują swój pacyfizm poprzez rysowanie komiksów, a nawet dowiemy się, jak bardzo ważne dla wydawnictwa było wprowadzenie czarnoskórych bohaterów. Zresztą, w kompozycji książka ta bardzo przypomina filmy typu „Boogie Nights” – są czasy złote, kiedy może i kokosów na komiksach się nie zbijało, ale istniał jako taki etos pracy pozwalający czuć się i wytwornikiem, i artystą. Potem jest impas, mrok, a wszelkie problemy z lat wcześniejszych się nawarstwiają. Kolejny etap? Hollywood oraz – przystosuj się albo zgiń! Korporacja wita!
Należy więc pochwalić pracę tłumacza, Bartosza Czartoryskiego, jak również jego konsultanta, Radka Pisuli (na co dzień jeden z „naszych”, czyli recenzent w KMF). Nie tylko udało im się dokonać świetnego przekładu, ale widać również, że wykonali kawał ciężkiej pracy, aby nie pogubić się w gąszczu dat, nazwisk i „incydentów”. Oczywiście merytoryczne przygotowanie to podstawa, gdy zabieramy się za tego typu publikacje, ale rzeczywistość opisywana przez Howe’a jest podobna do uniwersum kreowanego na łamach kart komiksów Marvela. Pełne postaci, wątków pobocznych, korelacji, wpływów i sztabu specjalistów, którzy muszą pilnować, aby całość fabularna się nie rozeszła w szwach. I nie rozchodzi.
To najlepsza książka o komiksach, jaką kiedykolwiek czytałem.
NIEZWYKŁA HISTORIA MARVEL COMICS
Oryginalny tytuł: Marvel Comics: The Untold Story
Autor: Sean Howe
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawnictwo: SQN
Stron: 512
Oprawa: twarda
Cena: 59,90 zł