search
REKLAMA
Analizy filmowe

JA, TY, ON, ONA. Feministyczny manifest Chantal Akerman

Tomasz Raczkowski

13 sierpnia 2019

REKLAMA

Historia kobiecej perspektywy w kinematografii jest w zasadzie tak długa jak tradycja samego kina. Podobnie rzecz się ma z tzw. awangardą, wyznaczającą szlaki i mapującą nieznane filmowe terytoria. Ścieżki tych dwóch nurtów niejednokrotnie przecinały się, tworząc nierzadko fascynujące dzieła w pionierski sposób spoglądające na tematykę kobiety i kobiecości. Jedną z najważniejszych postaci, które uosabiają takie przecięcie była Chantal Akerman. Jej pierwszy pełnometrażowy film fabularny, Ja, ty, on, ona z 1974 roku, to film dowodzący, że etykieta „kino feministyczne” nie musi kojarzyć się ani z publicystyką, ani tym bardziej z kreowaniem symetrycznych wobec męskich bohaterów heroin równoważących parytet kina rozrywkowego.

Obraz Belgijki czerpie swoją feministyczną siłę ze skonstruowania filmowej tkanki wokół autorskiej, kobiecej perspektywy reżyserki. Jest to więc dzieło wyrosłe ze sfery osobistej refleksji na temat własnej tożsamości, przeistoczone w manifest feministycznej świadomości oraz niezależności. W tytule filmu Akerman pojawiają się cztery osoby, sam film podzielony jest natomiast na trzy następujące po sobie segmenty. Każdemu z nich przyporządkować można jeden z tytułowych zaimków, wyróżniających osoby, z którymi konfrontuje się protagonistka. Ta z kolei, łącząca wszystkie trzy sytuacje, jest tu prymarnym i nadrzędnym „ja”, które w ramach filmu jest określane. Akerman tworzy w Ja, ty, on, ona osobliwe studium konstruowaniu podmiotu, przechodzącego od samookreślenia przez charakterystykę w relacji z innymi aż do finalnej reprezentacji własnej osoby, ukształtowanej pomiędzy intymnością a graną wobec innych rolą.

JA: Chantal Akerman

W główną bohaterkę wciela się sama reżyserka, nadając swojemu dziełu autotematyczny charakter. W przestrzeni symbolicznej filmu Chantal Akerman można uznać za osobę równoznaczną z bohaterką. Stając po dwóch stronach kamery, artystka dokonuje przez swój film autoprezentacji, budując refleksyjny obraz samej siebie jako kobiety i lesbijki. Kreuje na ekranie psychologiczny proces stawania się samoświadomą jednostką, w samodzielny sposób kształtującą siebie przez pryzmat płci i akceptującą własną seksualność. Ze względu na to osadzenie w perspektywy protagonistki-reżyserki optyka każdej ze scen Ja, ty, on, ona jest otwarcie subiektywna, zapośredniczana przez doświadczenie kobiety, której osoba generuje zdarzenia, organizujące się wobec jej aktywności jako quasi-laboratoryjne doświadczenia, z których wyłania się jej osobowość.

Złożona gra z wchodzeniem w rolę (filmową, psychologiczną i społeczną) zostaje przez Akerman jednak zuniwersalizowana przez dystans na poziomie języka filmu. Statycznie chłodne, czarno-białe kadry generują atmosferę z pogranicza obserwacyjnego eseju filmowego i nowofalowej introspekcji głównej bohaterki. Pomimo że jest ona emanacją samej reżyserki, w wyniku pewnej umowności świata przedstawionego ma także wymiar prototypowego „ja” młodej dziewczyny, konfrontującej się z rzeczywistością, wobec której konstytuuje siebie samą. W tym kontekście minimalistyczna, surowa forma Ja, ty, on, ona jest przełamaniem subiektywizmu historii, a cały film zyskuje wymiar eksperymentu badającego elastyczność granic filmowej kreacji psychologicznej oraz przekazu. Otwierające tytułowy ciąg „ja” jest tu bowiem zarówno demiurgiem, nakładającym intymny charakter na całość akcji, jak i tożsamością zrodzoną z filmowanego procesu. Innymi słowy, Akerman rozciąga swoją podmiotowość na cały film, pozwalając, by stał się on poligonem, z którego wyłania się jej artystyczna tożsamość.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA