Najlepsze SERIALE OSTATNIEJ DEKADY. Wielki ranking czytelników
20. Sex education
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że mamy do czynienia z typowym netfliksowym guilty pleasure dla nastolatków. Nic bardziej mylnego! To serial, którego wszyscy – zarówno ci młodsi, jak i ci starsi – skrycie potrzebowaliśmy. Nietuzinkowy, kolorowy, zabawny, odważny, świetnie zagrany, przełamujący stereotypy, przepełniony pozytywną energią… Lista jego mocnych stron jest całkiem długa. Nie sposób też nie wspomnieć o jego wartości edukacyjnej – jest szansa, że wyniesiecie z niego więcej niż z przedmiotu o kryptonimie WDŻWR w przeciętnej polskiej szkole. Nic dziwnego więc, że znalazł się w tym rankingu. Kto jeszcze nie widział, niech koniecznie nadrobi! Najlepiej przed 3. sezonem, który zapowiedziany jest na wrzesień tego roku. [Paulina Zdebik]
19. Mandalorian
Pierwszy aktorski serial ze świata Gwiezdnych wojen w moim odczuciu rozkręcał się dość długo, bo pierwszy sezon przypadł mi do gustu co najwyżej częściowo. Na szczęście drugi już zaskoczył idealnie, sprawiając, że moja czasem uśpiona miłość do serii George’a Lucasa obudziła się z pełną… ekhem… Mocą. W The Mandalorian znajdziemy idealny klimat, efektowne sceny akcji, angażującą historię, udany humor i ciekawe rozwinięcie uniwersum. [Filip Pęziński]
17. Mindhunter (ex aequo)
Kiedy słyszysz, że David Fincher bierze się za serial o seryjnych mordercach, to nie pozostaje nic innego jak zarezerwować sobie wolny weekend na obejrzenie tej prawdziwej perełki. To jeden z tych serialu, który toczy się niespiesznie, a emocji jest tyle, że widz ledwo wytrzymuje na krawędzi fotela. Akcja Mindhuntera została oparta na książce zatytułowanej Mindhunter. Tajemnice elitarnej jednostki FBI i rozgrywa się w 1977 roku. Opowiada historię tego, w jaki sposób FBI zainteresowało się profilowaniem seryjnych morderców, dzięki czemu możliwe będzie ich złapanie, zanim zginą kolejne ofiary. Duet Jonathan Groff i Holt McCallany to najlepsze, co spotkało telewizję od czasów Detektywa, zaś ich spotkania z kolejnymi seryjnymi zabójcami są niesamowicie fascynujące, biorąc pod uwagę, iż historia opowiada o prawdziwych wydarzeniach. Mindhunter broni się świetnym klimatem, genialnym scenariuszem oraz grą aktorską, zgłębiającą coraz to bardziej pogmatwane relacje pomiędzy pracą, rodziną i seryjnymi mordercami. [Gracja Grzegorczyk]
17. Peaky Blinders (ex aequo)
Kolejne cacko fetyszyzujące przeszłość, tym razem od BBC i Stevena Knighta. Można patrzeć na Peaky Blinders jak na brutalną opowieść o dzikich czasach międzywojnia, kiedy to mniejszości mogły walczyć z warstwami rządzącymi tylko za pomocą strzelb i przekrętów. Można patrzeć na ten serial jak na historię o sile rodzinnych więzów, dzięki którym można przetrwać największy kataklizm. Wydaje się jednak, że Peaky Blinders to w głównej mierze popkulturowa zabawa w policjantów i złodziei, gdzie to zło jest tą atrakcyjniejszą, nęcącą zmysły stroną. Fabuły kolejnych sezonów mogą odchodzić w zapomnienie, ale na dnie pamięci na pewno pozostaną sceny, w których w zwolnionym tempie kamera spogląda na bohaterów kroczących trotuarami miasta Birmingham, z obowiązkowymi kaszkietami na głowach i papierosami w ustach. Abstrahując już od tego, że produkcja BBC stoi wybitnymi kreacjami aktorskimi, z Cillianem Murphym, Tomem Hardym i Adrienem Brodym na czele. [Marcin Kempisty, fragment plebiscytu]
16. Wiedźmin
(The Witcher)
Przewrotnie częściej słyszę krytykę netfliksowego Wiedźmina (bo książka, bo gra, bo coś tam), więc jego obecność w rankingu naszych czytelników bardzo mnie cieszy. Ja bowiem też należę do entuzjastów najnowszej ekranizacji prozy Andrzeja Sapkowskiego. To moim zdaniem bardzo efektowny, wciągający i stylowy kawałek fantastyki, na którym bawiłem się o niebo lepiej niż na np. kilku ostatnich sezonach Gry o tron. Z utęsknieniem czekam na sezon drugi. [Filip Pęziński]
15. Fargo
Swego czasu, pisząc o tym serialu, postawiłem śmiałą tezę i teraz ją podtrzymam – według mnie Fargo to najlepszy serial na podstawie filmu. Jego siła polega na tym, że stworzył zupełnie nową osobowość. Zapożyczył jedynie ducha i charakter pamiętnej produkcji braci Coen, idąc jednak w zupełnie nowatorskich kierunkach. To zaskakujące, jak bardzo Fargo potrafi być sztampowe za sprawą licznych zapożyczeń, przy jednoczesnym byciu czystym oryginałem. Po każdym sezonie ręce same składały mi się do oklasków, za sprawą doświadczenia niezwykłego miksu aktorstwa, humoru i specyficznego (zimowego) klimatu. [Jakub Piwoński, fragment plebiscytu]
14. Lucyfer
Dla mnie Lucyfer to przykład serialu typu guilty pleasure. Albo się go kocha, albo nienawidzi. Ale trzeba przyznać, że to dużo lepsza produkcja, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Lucyfer – który po raz pierwszy został wyemitowany w Foxie w styczniu 2016 roku i jest oparty na postaciach DC Comics stworzonych do serii Sandman przez Neila Gaimana, Sama Keitha i Mike’a Dringenberga – miał coś, co można nazwać trudnym początkiem. Z biegiem czasu serial zyskał kultowy status, nie bez powodu. To właśnie miłość do tego szalonego procedurala sprawiła, że Netflix wkroczył na scenę i go uratował. Czym się wyróżnia na tle innych seriali w stylu Agenci NCIS? Otóż konsultantem jest sam diabeł. Ale w tym przypadku diabeł nie jest zły i nie chce tworzyć chaosu. Jest przezabawny i świetnie zdaje sobie z tego sprawę. Zresztą posługiwanie się imieniem Lucyfer Morningstar wcale nie wygląda na przesadnie subtelne. Idąc w Gaimanowe klimaty, wyobraźcie sobie demona Crowleya, który odkrył kokainę, przeniósł się do LA, nawiązał współpracę z policją i wziął udział w kilku zajęciach stand-upu. To zdanie najlepiej podsumowuje cały serial. I wcale nie przesadzam. [Gracja Grzegorczyk]
13. BoJack Horseman
BoJack Horseman to fenomen. Z pozoru kolejna wypchana nieprzyzwoitymi żartami animacja jest w rzeczywistości dramatem kryjącym się za fasadą komedii. Dramatem konia, który popularność zawdzięcza rodzinnemu sitcomowi z lat 90. Serial okazuje się dla niego zbawieniem, ale również przekleństwem, bo BoJack nie radzi sobie ze sławą i do tego nie umie w życie. W zasadzie to koń nie radzi sobie z niczym, a już najgorszy jest w ludzkich, czy raczej ludzko-końskich, relacjach. Świat BoJacka to Hollywood, który twórcy adaptują, przedstawiając go od tej najgorszej, bezdusznej strony. Odnajdujemy w nim dziesiątki nawiązań popkulturowych, np. tytuły znanych filmów tłumaczone są na język „zwierzęcy”, a niektóre gwiazdy filmowe występują pod zmienionymi imionami. Bogate uniwersum zachwyca i jednocześnie smuci. Reżyserzy widowiska nie unikają trudnych tematów, naświetlają palące zjawiska społeczne i ani na chwilę nie zdejmują nogi z gazu. W konsekwencji serial wali po głowie, pozostawiając słodko-gorzki posmak. Pozycja raczej z tych obowiązkowych. [Tomek Ludward]
12. Dom z papieru
(La casa de papel)
Przez długi czas nie mogłam zrozumieć fenomenu hiszpańskiego serialu, dopóki nie włączyłam pierwszego sezonu, gdzie zamaskowany gang – o pseudonimach odpowiadających różnymi miastom świata – postanawia napaść na hiszpańską mennicę. Ubrani w czerwone kostiumy i maski Salvadora Dalí włamują się do królewskiej mennicy, biorąc 67 osób jako zakładników, przy okazji drukując zawrotną sumę pieniędzy, a dokładnie 2.4 miliarda euro. Niestety nie wszystko idzie zgodnie z planem, ale od czego jest mózg przedsięwzięcia – Profesor, który wyprowadzi naszych bohaterów z największych tarapatów. Produkcja ma w sobie wszystko: świetnie napisane postacie, wciągającą intrygę, świetne piosenki i jest od samego początku totalną jazdą bez trzymanki. Mimo iż w netflixowych sezonach można zauważyć lekką zadyszkę i spadek formy, to serial dalej ogląda się z wypiekami na twarzy. Jedyne, co mnie smuci, to fakt, że przekleństwa sypią się jak z rękawa, a tłumacz jak ich nie tłumaczył, tak nie tłumaczy ich dalej. [Gracja Grzegorczyk]
11. Rick i Morty
Niezmiennie fascynuje mnie pomysłowość scenarzystów na kolejne przygody Ricka i Morty’ego – toż z fabuł konkretnych odcinków można by było tworzyć autonomiczne produkcje science fiction! Zwariowane scenariusze idą w parze z galerią wyjątkowo pokręconych postaci i świetnym (choć nie zawsze wysublimowanym) poczuciem humoru. Przy tym twórcom wielokrotnie udaje się przemycić do serialu wątki i sceny, które solidnie dają po głowie i wzbudzają w widzach refleksję – moim faworytem w tej kategorii jest aktualnie odcinek, w którym Morty dostał pilot, dzięki któremu mógł zapisywać swoje życie w dowolnym momencie. To, co z tego wynikło, jest dobrym podsumowaniem całego serialu – kreatywne, tak zabawne, jak i przytłaczające, bezkompromisowe. [Łukasz Budnik]