5 powodów, dla których FARGO to najlepszy serial na podstawie filmu
Ostatnimi czasy coraz częstszą praktyką jest tworzenie seriali telewizyjnych bazujących na popularnych filmach. Mają one rozwijać pierwotną myśl lub po prostu dawać widzowi przestrzeń do ponownego obcowania z ulubionymi bohaterami. Jak jednak wiadomo, te realizacje nie zawsze wychodzą fanom na dobre, gdyż często unosi się nad nimi widmo produkcji niepotrzebnych, żerujących na sentymencie do oryginału.
Inspirowany słynnym filmem braci Coen serial Fargo stanowi jednak zaprzeczenie tej zasady. Po trzech sezonach i łącznie trzydziestu odcinkach ciśnie mi się na usta śmiała teza. Według mnie to najlepszy serial oparty na filmie i chciałbym swój wniosek podeprzeć pięcioma argumentami. Zgodzicie się ze mną?
5. Aktorzy w nowych maskach
Powiedzieć, że Fargo jest dobre aktorsko, to jak nie powiedzieć nic. Jako że każdy sezon opowiada inną historię, łącznie uzbierała się duża liczba bohaterów, a co za tym idzie, show stacji FX zebrało przez lata imponującą obsadę. Billy Bob Thornton, Martin Freeman, Patrick Wilson, Kirsten Dunst, Mary Elizabeth Winsted i w końcu Ewan McGregor to tylko niektóre nazwiska z długiej listy płac, jaka ciągnie się za tym projektem. To nie jest jednak tak, że Fargo wykorzystało znanych aktorów do tego, by przyciągnąć ludzi do ekranu telewizora (no, może trochę), a o ich rolach nikt już nie pamięta. Jest dokładnie odwrotnie – występ w serialu okazał się dla nich krokiem naprzód. Wielu z wymienionych aktorów nie miało wcześniej okazji zagrania tak odważnych, dojrzałych, niejednoznacznych, wyważonych kreacji, jak właśnie w Fargo. Występujący w trzecim sezonie Ewan McGregor zagrał nawet podwójną rolę, wcielając się w braci bliźniaków. I owszem, wyszło mu to brawurowo. Moim ulubieńcem pozostanie jednak Martin Freeman (z pierwszego, według mnie najlepszego sezonu), który zaprezentował w serialu niesamowitą metamorfozę, zamieniając się z niepozornego everymana w mściwego skurczybyka.
4. Siła niepozorności
Skoro już o niepozornym bohaterze mowa, warto zauważyć, że owa niepozorność to jeden z tematów przewodnich produkcji stacji FX. Fargo opowiada bowiem o złu, które może kryć się w bardzo błahych sytuacjach i w ludziach nieodznaczających się niczym szczególnym. Serial sygnowany jest ponadto hasłem, jakoby wydarzenia, które obserwujemy, stanowiły obraz prawdziwej historii, wyczytanych prawdopodobnie z policyjnych kartotek. Obie te cechy wywołują wrażenie kryminału niezwykle bliskiego – takiego, który może mieć miejsce za ścianą domu. Kryminału potrafiącego jednocześnie wiarygodnie zmieszać problemy dnia codziennego z brutalnością zbrodni. Okazuje się bowiem, że nie trzeba być wcale żadnym geniuszem zła, by być zdolnym do popełnienia morderstwa czy uknucia intrygi mającej na celu zmylenie policji. Według twórców Fargo granica oddzielająca dobrych od złych jest niezwykle cienka i w dodatku pokrywa ją gruba warstwa śniegu. Tym, co z kolei decyduje o jej przekroczeniu, bardzo często jest nieszczęśliwy zbieg okoliczności.
3. Inny, a jednak ten sam
Pamiętny film braci Coen nie przejawiał w moich oczach potencjału to tego, by zamienić go w serial. Zamknięta historia o zbrodni i karze doprawiona czarnym humorem i mroźnym klimatem wydawała się tak bardzo specyficzna i hermetyczna zarazem, że perspektywa jakiejkolwiek kontynuacji po prostu do niej nie pasowała. Twórcy serialu wpadli jednak na genialny w swej prostocie pomysł. Stworzyli opowieść nawiązującą do oryginału tylko w poszczególnych elementach stylistyki oraz narracji, ale niezwiązaną z nim fabularnie. Akcja kolejnych sezonów osadzona jest – zgodnie z pierwowzorem – w Minnesocie. Po jednej stronie intrygi stoi niepozorny policjant, a po drugiej równie niepozorny osobnik, który wpada w sidła zbrodni. Choć serial Fargo funkcjonuje jako trzy osobne historie (powiązane interesującymi niuansami), to jednak na poszczególnych etapach akcji, w charakterystyce postaci, ale także dzięki muzyce, zimowemu klimatowi i przede wszystkim, czarnemu humorowi, daje do zrozumienia widzowi, że ma on do czynienia z tworem inspirowanym filmem braci Coen. To niezwykłe i zachwycające zarazem, jak bardzo twórcom serialu udało się stworzyć coś oryginalnego w ramach wyznaczonych uprzednio przez duet znanych twórców. Nie ma mowy o żadnym odcinaniu kuponów od popularności pierwowzoru. Serial FX to nowa jakość, acz wyrosła na jakości wielkiego poprzednika.
2. Idealny do kominka
Jedną z podstawowych zalet produkcji stacji FX jest jej klimat. To zarazem ta cecha, którą udało się zaadaptować z oryginału autorstwa braci Coen. Jak wiadomo, jeśli uda się odtworzyć klimat, cała reszta gra już mniejszą rolę. Ten z kolei budowany jest przede wszystkim porą roku. Powaga sytuacji często ustępuje humorowi, ale i tak najważniejsze jest to, co widać za oknem. Serial wyjątkowo ciekawie wykorzystał warunki atmosferyczne do tego, by nadały one opowieści określonego charakteru. Z ekranu bije klimat tak mroźny, że do każdego seansu obowiązkowymi rekwizytami zdają się ciepły koc, kubek gorącej herbaty i rozpalony kominek. Zima, która spowija bohaterów białym puchem, kryje w sobie pewien paradoks. To bowiem pora roku, która ze względu na trudne warunki pogodowe i niską temperaturę, kojarzy się ze snem, zastojem i odpoczynkiem od pracy. Bohaterowie Fargo nie mogą sobie jednak pozwolić na przerwę, gdyż utknęli w samym środku absurdalnych rozmiarów nieporozumienia. To także dzięki temu specyficznemu klimatowi i wszechobecnemu zimnu tak łatwo jest poczuć na własnej skórze beznadzieję sytuacji.
1. Deszcz nagród
Mogę nad Fargo jeszcze długo się rozwodzić, ale jako czytelnicy i tak możecie wykazać się zdrowym sceptycyzmem, uznając jednocześnie, że jednostkowa opinia nie jest w stanie zachęcić was do seansu. Może zatem łatwiej będzie, jak przytoczę konkretne fakty, potwierdzające jakość tej produkcji. Serial Fargo zebrał bardzo wysokie noty od krytyków, co potwierdza blisko sto procent pozytywnych opinii na Rotten Tomatoes w odniesieniu do każdego sezonu tej produkcji. Jakby tego było mało, Fargo regularnie jest też nominowane do nagrody Emmy, Złotych Globów i innych wyróżnień telewizyjnych. Z tego niejedna statuetka trafiła na konto twórców. Sumując wszystkie laury przypadłe serialowi (wspomagając się niezawodną Wikipedią), da się zliczyć, iż ogólnych nominacji dla serialu uzbierało się dwieście dwadzieścia osiem (!), z czego samych nagród udało się wygrać już pięćdziesiąt jeden (!!). To imponujący wynik. Śmiem stwierdzić, że drugiego takiego serialu opartego na filmie, który potrafiłby tak jednogłośnie wszystkich powalić na kolana, po prostu nie ma.
Puentą podkreślającą wyjątkowość Fargo niech będzie fakt, iż twórcy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i potwierdzili produkcję czwartego sezonu. Już nie mogę się doczekać.