search
REKLAMA
Felietony

BARBIE i OPPENHEIMER z premierą w ten sam dzień. Który film wybrać najpierw?

„Barbie” czy „Oppenheimer”? Wybór niemożliwy?

Odys Korczyński

7 maja 2023

REKLAMA

Barbie czy Oppenheimer? Obie produkcje mają premierę 21 lipca tego roku, ale nie będę miał problemu z wyborem. Historia z lalką Barbie w roli głównej jest o wiele przyjemniejsza niż przypominanie sobie mrocznej historii powstania bomby atomowej. Zresztą tego typu filmy jak Oppenheimer zwykle nie opowiadają niczego nowego, czego nie znajdziemy w historii powszechnej, więc ich odtwórczość faktualna jest naturalna i mniej interesująca niż wejście w fenomenalny świat stworzony przez firmę Mattel. A gdyby tak jeszcze w filmie prócz Barbie i Kena pojawiła się jakaś postać z zespołem Downa, mógłby to być film o potencjalnym znaczeniu wychowawczym. Generalnie lepiej jest promować świat fantazji oparty na zabawkach niż broń masowego rażenia, więc mam nadzieję, że widzowie nie będą mieli problemu z wyborem, bo Oppenheimer im przecież z kin przed Barbie nie ucieknie.

To żaden problem, że premiery obu filmów są w tym samym czasie. Media jednak lubią takie smaczki, bo zawsze można rozniecić jakiś płomień internetowego konfliktu, podziały widzów na tych dojrzałych, poważnych, zainteresowanych wielkimi problemami tego świata, i tych niedorosłych do polityki, uwielbiających kolorowe stroje i tandetne rozmowy o aktualnie modnych wzorkach na tipsach. Zresztą ten tekst jest tego dowodem, że jest szansa na chwilową sensację z powodu zbieżności terminów i radykalnej odmienności gatunków obu produkcji. Tylko czy ta odmienność faktycznie ma swoje odzwierciedlenie w różnicach między widzami?

Szczerze wątpię. Większość społecznych podziałów zresztą jest sztuczna, sztucznie definiowana i podtrzymywana w imię jakichś szerszych interesów. Tak jest i tutaj. Film jest przecież świetnym narzędziem do wywoływania społecznych napięć, więc antagonizowanie grupy miłośników Oppenheimera w stosunku do wszystkich tych, którzy uwielbiają „ideologię” Barbie, może być ciekawym zjawiskiem, na jakim można zbić kliki, fejm lub inne niematerialne dobra internetowe możliwe potem do spieniężenia. Dlatego traktowałbym ten ewentualny podział z dystansem, a właściwie w ogóle go nie zauważał, nawet celowo, żeby nie ulec antagonizmom. Naprawdę nie ma znaczenia, czy te filmy mają wspólną premierę, czy nie, zwłaszcza na poziomie świadomości widza. Pewnie na poziomie marketingowej analityki, już takie rozważania dawno się pojawiły, a jednakowa data wpisuje się w jakiś sprytny plan zarobkowy jednych i drugich producentów, którzy liczą, że wygrają poprzez wywołanie małej gównoburzy. Bez wątpienia się to uda, lecz ferment szybko zgaśnie, bo odbiorcy Oppenheimera są w istocie bardzo podobni do publiczności, która zechce obejrzeć Barbie. I nastąpi to nie ze względu na postać jednego z twórców bomby atomowej, lecz na Cilliana Murphy’ego i sam klimat II wojny światowej. Od drugiej strony widzów ściągnie do kin aktorski duet Margot Robbie i Ryana Goslinga, jak również Greta Gerwig oraz to, co się wiąże z legendą marki – dziecięce marzenia.

Pierwszą lalkę Barbie sprzedano w 1959 roku. Pierwszy film pełnometrażowy miał premierę w 2001 roku. Od tamtego czasu powstało ich kilkadziesiąt, ale nigdy produkcja o takim rozmachu i z realnie istniejącymi aktorami. Jest więc szansa, że historia lalki Barbie i jej relacji z Kenem wyjdzie teraz poza ramy kina typowo dziecięcego. Stanie się produkcją nieco fantasy, prześmiewczą, z jakimś ważnym przekazem kulturowym, skonstruowanym na kanwie niewątpliwie ponadczasowego sukcesu jednej zabawki, tak upragnionej przez dzieci na całym świecie. I ten sukces należy docenić o wiele bardziej niż powstanie bomby atomowej, w której cieniu żyjemy aż po dzisiejsze czasy, jednak wciąż jest tak, że to Oppenheimer uchodzi za bardziej poważny temat, rzec by można dojrzały. To odprysk filmowy współczesnej kultury przemocy, która jest z nami od wieków, przeziera przez najróżniejsze formy sztuki, a więc i dzisiejszy film.

Chciałbym, żeby było inaczej, żebyśmy potrafili się cieszyć bardziej z mniej zobowiązujących rzeczy, które wcale nie muszą być infantylne, tylko nieść ze sobą mądry przekaz, jak to nieraz potrafią bajki. Nie chcę przesądzać jeszcze przed premierą, jaka będzie wartość intelektualna obu produkcji. Chcę je zobaczyć spokojnie, obie, bez chorej między nimi konkurencji i wzajemnego wydzierania sobie widzów na zasadzie oskarżeń o kicz i głupotę lub patos i historyczną odtwórczość. Kino to w końcu głównie mniej lub bardziej pouczająca rozrywka.

REKLAMA

Co różni więc Barbie i Oppenheimera, ale nie na oczywistych poziomach gatunku, treści, stylistyki itp., tylko funkcji społecznej? Obawiam się, że najlepszą odpowiedzią jest: NIC. Dlatego nie ma sensu przeciwstawiać tych produkcji za pomocą daty premiery. Oba filmy przedstawiają pewien rodzaj fantazji opartej na historii zabawek Mattel oraz życiu i pracy Roberta Oppenheimera. Zapewne będą posiadały również jakąś warstwę moralitetową. Jeden będzie przedstawiał, jak bardzo bycie lalką Barbie jest trudne i może też niezbyt właściwe w rzeczywistości poza światem zabawek, a drugi zapewne wtrąci jakieś przemyślenia nad bezsensownością posiadania takiej broni jak bomba atomowa, gdyż za jej pomocą trudno jest wygrać jakąkolwiek wojnę, jeśli wszystkie mocarstwa podobną broń posiadają. Mimo że różnice wydają mi się mało ważne w wyborze daty seansu kinowego, to jednak mam faworyta.

Najpewniej zobaczę Barbie jako pierwszy film z tych dwóch, bo wydaje mi się to kino cieplejsze emocjonalnie, zapewniające mi reminiscencyjny powrót do dziecięcej fantazji, a im jestem starszy, tym bardziej tego oczekuję od filmowej rozrywki. Oppenheimer to kolejna, napakowana faktami opowieść, która nic nie wniesie do historii, prócz może jakichś wniosków na temat zaangażowania i motywacji naukowca oraz jego relacji z bliskimi. Zresztą wszystko to, co w filmie, i zapewne o wiele więcej znajdziemy w biografii Birda Kaia i Sherwina Marwina pod tytułem Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej. Tu jednak wiemy, jak się film skończy. W przypadku Barbie nie. Rozwinięcie i zakończenie historii jest tajemnicą, czyli tym, czego oczekuje się od fabuły jeszcze nieobejrzanego filmu. Na Oppenheimera przyjdzie czas w jakiś spokojniejszy wieczór i niekoniecznie w kinie.

A poza tym warto docenić, że powstają filmy aktorskie oparte na znanych, zabawkarskich uniwersach, i nie są to niedoinwestowane produkcje telewizyjne. Dzięki temu rodzice przypominają sobie, jak przyjemny był to moment, gdy rozpakowywali upragnioną zabawkę i potem godzinami się nią bawili, tworząc w swoich głowach niesamowite fabularnie filmy, a dzięki temu przypomnieniu umieją lepiej swoim dzieciom przedstawić na nowo ten świat, żeby one same również ćwiczyły wyobraźnię na zasadzie odgrywania najbardziej karkołomnych scenek, gdzie główne role grają lalki, samochody, roboty, pluszaki i wszelkie inne nasze ukochane przez całe życie zabawki.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA