Jak mogły wyglądać słynne postaci z filmów SCIENCE FICTION? Pierwsze projekty były zupełnie inne
Wstępne projekty zwykle różnią się od końcowych. Koncepcje postaci ewoluują wraz z kolejnymi zmianami w scenariuszach, poprawkami rysowników, ale także finansowymi zawirowaniami producenckimi i z powodu mnóstwa innych czynników, z których nie zdajemy sobie sprawy. Ważne jednak, że te finalne wersje są najlepsze, a przynajmniej takie się nam wydają, co zresztą pokazuje to zestawienie. Trudno by było zaakceptować np. predatora z dziobem jak u ptaka albo Jabbę z wąsami. Inną sprawą jest, że przyzwyczailiśmy się już do takich, a nie innych wizerunków słynnych postaci w kinie science fiction i dlatego nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić ich inaczej. Może gdyby Jabba zawsze miał wąsy, dzisiaj nie bylibyśmy w stanie zaakceptować go bez nich?
Darth Vader
Jest to niewątpliwie jedna z najlepiej opracowanych postaci w historii kina fantastycznego. Idealnie odzwierciedla założenie, że kiedy pierwszy raz się ją zobaczy, już jest się pewnym, że ma się do czynienia z czymś bardzo głęboko złym. Vader ze swoim czarnym strojem, peleryną jak u demonicznego potwora, maską zamiast twarzy nie mógł być niczym innym jak tylko złoczyńcą. Nie zawsze jednak Vader był tak straszny. Na wczesnych etapach tworzenia filmu zatytułowanego Gwiezdne wojny: przygody Luke’a Starkillera Darth Vader odgrywał stosunkowo niewielką rolę i nawet nie nosił maski. Idee Lucasa jednak zmieniły ten wizerunek. Głównym projektantem, starającym się oddać pomysły Lucasa, był Ralph McQuarrie, który wyszedł od tego, jak Vader będzie oddychał, podczas przechodzenia z jednego statku kosmicznego na drugi. Trzeba było jednak zaprojektować mu jakąś maskę z goglami. Gdy ją narysował, znów pojawił się pomysł, żeby upodobnić ją do masek noszonych przez samurajów w feudalnej Japonii nakrytych hełmami kabuto. Lucasowi tak bardzo spodobał się ten pomysł, że stworzył przerażającą historię bohatera, aby dookreślić jego wygląd – uzasadnić go słowami. Ostateczny projekt był złączeniem pracy wielu osób – Lucasa, Johna Mollo od kostiumów i dawcy głównej idei: McQuarriego. Wyszedł z tego jeden z najstraszniejszych antagonistów w popkulturze.
Ksenomorf
Ridley Scott wraz z ekipą zwrócili uwagę na projekt Gigera, kiedy już mieli zarys postaci Ksenomorfa w przynajmniej dwóch wersjach – Rona Cobba i Dana O’Bannona. Giger jednak zaprojektował coś, co wymykało się ich przewidywaniom i tym samym je olśniewało. Siła Gigerowskiej koncepcji kryje się w tym, że nie była oryginalnie filmowa. Powstała jako postać z surrealistycznego obrazu Necronomicon IV. Charakterystyczny styl Gigera łączy elementy organiczne i mechaniczne. Niesamowite, wydłużone i poskręcane formy wywołują strach i zmysłową fascynację. Elementy biomechaniczne, takie jak groteskowe konstrukcje szkieletowe i kręte rurki, przeplatają się z formami organicznymi, sugerując perwersyjne połączenie człowieka i maszyny. Przed zaangażowaniem Gigera O’Bannon i Cobb próbowali wyobrazić sobie obcego na swój bardzo klasyczny sposób. Podejście Cobba widać na załączonej grafice. Jest ono realistyczne i biologiczne. Trzeba jednak przyznać, że przypominające haczyki pazury, są bardziej dziwne niż straszne. Ciało obcego zaś przypomina głowonoga. Pomysły O’Bannona były o wiele bardziej humanoidalne i przez to sugestywne, chociaż i tak daleko im do wizji Gigera.
Predator
Na YT jest ciekawy film pt. PREDATOR – Original Suit with Jean-Claude Van Damme. Dokładnie w nim wyjaśniono, na czym polegały problemy z pierwszą koncepcją Predatora i dlaczego niemal zaważyły one na realizacji produkcji. Mogliśmy dzisiaj Predatora nie mieć, gdyby nie tytaniczna praca ekipy Stana Winstona. Straciliśmy jednak Van Damme’a. Oryginalny projekt kombinezonu został w dość dziwnych okolicznościach zatwierdzony, mimo zastrzeżeń firmy, która go budowała (szyła). Niektórzy zdawali sobie najwidoczniej sprawę, że to projekt nieudany i niegrywalny. Kiedy będziecie oglądali film na YT, przyjrzyjcie się nogom i ramionom. Nogi Predatora przypominały nogi dwunożnego gada prehistorycznego, a ręce były tak długie, że aktor musiał nienaturalnie wyprostowywać swoje ręce. Mało tego, na takich nogach nie dało się chodzić, więc w ujęciach ze stopami trzeba było podwieszać przebranego w kostium Van Damme’a. Praca w takich warunkach okazała się dla niego nie do zniesienia. Van Damme odszedł, a produkcję wstrzymano, a Studio Stana Winstona musiało zaprojektować nowy kostium w zaledwie 6 tygodni. Wywiązali się i dzisiaj na szczęście Predator nie przypomina już ptaka z wyłupiastymi oczami.
Darth Maul
Darth Maul to jedna z tych kreacji wizualnych, które pojawiły się na krótko w sadze, ale pozostały w pamięci na długo. Zaprojektował go Iain McCaig, nie bez nieudanych prób. Punktem wyjścia była mętna koncepcja przerażającego snu. Kiedy McCaig po raz pierwszy został zatrudniony jako artysta koncepcyjny, roboczy tytuł pierwsza część Gwiezdnych wojen nie miała nawet scenariusza. Początkowym założeniem był dość niebezpieczny pomysł, żeby Maul przewyższał Vadera złem, mrokiem i generowanym wokół strachem. W ogólnych zarysach Darth Maul był opisywany jako skrzyżowanie ducha z seryjnym mordercą, który potrafi samym spojrzeniem wywołać paniczny strach, a na dodatek wydaje się, jakby spoglądał na nas spomiędzy kropel padającego deszczu. Iain McCaig narysował kogoś takiego, a deszcz zastąpił czerwonymi włosami. Projekt pokazał George’owi Lucasowi, a ten tylko westchnął – O mój Boże. Iain McCaig musiał się bardziej postarać, rysując swój najgorszy koszmar. I w końcu podołał temu zadaniu.
Heptapody
Nie są to może postaci tak znane, jak chociażby istota z Coś, ale warto również znać nieco szczegółów, jak ich projekt ewoluował, gdyż Nowy początek Denisa Villeneuve’a to pozycja w SF nie do pominięcia. Ewolucja polegała na odbieraniu szczegółów, żeby istoty były jak najbardziej tajemnicze. Pierwsze projekty Siedmionogów były jednak dość abstrakcyjne, ale i ludzkie w porównaniu do finalnych. Gdyby takie przeszły do filmu, znikłoby jakiekolwiek wrażenie lęku, tajemnicy, niedopowiedzenia itp. Przypomnę, że Nowym początku Louise Banks wchodzi do gigantycznej kapsuły, w której przebywają kosmici, ale pojawiają się oni jedynie za tajemniczym ekranem. Istoty nie posiadają wyraźnych twarzy (w pierwszych koncepcjach miały), co tworzy dla widza zagadkową atmosferę.
Coś
Jednym z najgenialniejszych pomysłów w Coś jest to, że obcy organizm nie ma własnej postaci, a my jako widzowie cały czas intuicyjnie chcemy ją zobaczyć. Nic z tego jednak. I na tym polega cały suspens i horror produkcji. Gdybyśmy to „coś” w końcu zobaczyli, wszelkie napięcie by opadło, a tak do końca nic nie wiemy. Stwór jest ukrytym zagrożeniem, które powoduje, że ocaleni wpadają w paranoję z powodu domniemanego zarażenia. Nie wiedzą, jaką formę organizm może przybrać. Każdy jest podejrzany, a ataki następują całkowicie przypadkowo. Wszędzie czuć strach. Jednakże oryginalny projekt tego obcego zasadzał się na zupełnie innych założeniach. Potwór miał posiadać swoją postać, przypominającą trochę stawonoga – z wrzecionowatymi nogami, czarną głową i ogromnymi, białymi oczami. Niby straszne, a może bardziej ohydne, lecz w gruncie rzeczy sztampowe i sprowadzające działania bohaterów do otwartej walki nie ze sobą, ale z zewnętrznym przeciwnikiem.
Jabba
Projektów Jabby znajdziemy w sieci sporo. Ralph McQuarrie przyznał się, że jego projekty stawiały na Jabbę-małpoluda, a nie ślimaka. W końcu za projekt zabrał się Phil Tippett i powstała w miarę użytkowa filmowo hybryda ssaka i mięczaka. Wcześniej jednak Jabba miał nawet wąsy. To chyba najbardziej osobliwy, nieudany projekt, jaki kiedykolwiek widziano w kinie science fiction. Postać ta prócz wąsów miała krzaczaste brwi i przypominała mieszkańca Chin. Jej budowa fizyczna była więc humanoidalna.
Jar Jar
Jar Jar Bings jest jedną z najbardziej denerwujących postaci w Gwiezdnych wojnach, a mogło być jeszcze gorzej. Po pierwsze na grafikach koncepcyjnych Jar Jar podobny jest z twarzy bardziej do świni, względnie psa. Jest zwierzęcy i ma ludzkie oczy. Po drugie Jar Jar był rysowany z psim towarzyszem o imieniu Blarf. Wyobraźcie sobie taką parę, która stara się być śmieszna, ale w rzeczywistości tylko doprowadza widzów do szału, i to podwójnie. Koncepcja ta na szczęście upadła, a to ze względu na charakter tej postaci. Nie było możliwe, żeby nieporadny Jar Jar był w stanie zajmować się jeszcze psem lub czymś w rodzaju psa. Co zaś do świńskiego ryja: George Lucas finalnie zdecydował się na łagodniejsze twarze dla Gunganów, ponieważ są oni pokojowym gatunkiem w uniwersum Gwiezdnych wojen. Dzik pokojowo się raczej nie kojarzy.
Potwór z Zakazanej Planety
Niewidzialność potwora to świetny zabieg, zwiększający napięcie, o ile jednak w końcu nastąpi rozwiązanie, czyli potworna epifania. W Zakazanej planecie było na nią kilka pomysłów. Rozważano ukazanie potwora jako istotę cielesną, a nie konturową, zwierzęcą i drapieżną. Wszystkie wersje cielesne ostatecznie odrzucono. Była nawet taka, która posiadała twarz Morbiusa, ale to już w ogóle nie byłoby straszne. Postawiono na niewidzialność i kontury, co było wspaniałym rozwiązaniem do przedstawienia obcych istot. Eliminowano tym samym konieczność tworzenia przekonujących, ale kosztownych makiet na planie. A poza tym niewidzialne zagrożenie katalizuje strach, gdyż siła wyobraźni często przewyższa tę, którą może symulować manekin, lalka czy też inny efekt specjalny. Potwór musiał się jednak ujawnić, ale także szkicowo. Pomysłowe rozwiązanie polegało na animowaniu jego kształtu za pomocą ręcznie rysowanych szkiców, ujawniających się dopiero wtedy, gdy potwór stykał się z barierą energetyczną. Ostateczny projekt stworzenia został opracowany przez niezależnego animatora i artystę Kena Hultgrena, a ożywiony przez animatora efektów z Disneya Joshuę Meadora.
Żeński Ksenomorf
Zakres zmian, które przeszedł Obcy 3 Davida Finchera, jest ogromny. Usunięcie niektórych scen i koncepcji, zwłaszcza dotyczących Newt, zaważyło na stylistyce całej produkcji. Podobnie z ksenomorfem. Fincher odświeżył jego wizerunek, ale jeden projekt ostatecznie został pominięty, a mógł mocno namieszać w archetypie Ksenomorfa. Chodzi o żeńską jego odmianę, silnie nawiązującą do naszych cech płciowych. Kobieta Xenomorf miała być mocno erotyczna, z gibkim ciałem, cechującym się krągłościami bioder i pośladków. Twarz za to wyglądałaby mniej potwornie – pełny podbródek i pełne usta. Niektórzy twierdzą, że zaburzyłoby to spójność gatunku, ale z tą wiedzą, jaką dzisiaj mamy, dzięki Prometeuszowi i Przymierzu, już wiemy, że Ksenomorf zawsze był bardziej ludzki, niż mogliśmy to sobie wyobrazić.