search
REKLAMA
Wspomnienie

IN MEMORIAM 2018

REDAKCJA

1 listopada 2018

REKLAMA

Wielcy niewidoczni

Często mieli wielki wpływ na ostateczny kształt dzieła, nadając mu konkretne, niezapomniane cechy, tylko pozornie niezauważalne. Począwszy od samego pomysłu, a na przemykających na czarnym tle w takt chwytliwego tematu napisach kończąc – bez ich technicznego geniuszu i wyczucia chwili filmy byłyby niczym.

Nie znacie go z filmów, ale bardzo możliwe, że to dzięki niemu w ogóle zawitaliście do kina. Bill Gold tworzył plakaty dumnie zapowiadające kolejne premiery. Tym pierwszym był poster do musicalu Yankee Doodle Dandy – ostatnim zaś grafika J. Edgara Clinta Eastwooda, z którym to pracował najczęściej. W międzyczasie stworzył klasyczne prace do Casablanki, My Fair Lady, Bullitta, Mechanicznej pomarańczy, Brudnego Harry’ego, Dopaść Cartera, Wyzwania oraz do filmów z Jamesem Bondem. Ogółem przez równo 70 lat narysował ponad dwa tysiące plakatów, stając się jednym z najważniejszych artystów w branży. Zmarł w wieku 97 lat na Alzheimera.

Rysował także George Jenson, ale już bardziej pod filmy. Był uznanym ilustratorem storyboardów i prac koncepcyjnych oraz twórcą efektów specjalnych na planie. W jego filmografii znajdują się tak imponujące pod tym względem tytuły, jak Terminator 2, Diuna, Ucieczka Logana czy Christine, pracował też nad Powrotem Jedi i 2010: Odyseją kosmiczną, za którą otrzymał nominację do Oscara. Był dziesięć lat młodszy od Golda.

Dyrektor artystyczny i dekorator planu to kolejne mało atrakcyjne z pozoru stanowiska. Michael Dickins Ford – zmarły w maju 90-latek – pełnił właśnie taką funkcję przy wielu znanych i kultowych widowiskach, w tym wspomnianych już Gwiezdnych wojnach oraz filmach o 007 w latach 80. i 90., a także w Imperium słońca i Złocie dla zuchwałych. Za pracę wykonaną na potrzeby Poszukiwaczy zaginionej Arki oraz Titanica otrzymał Oscary. Prywatnie był także oryginalnym malarzem obrazów.

Stawkę wizualnych wirtuozów zamyka Hubert de Givenchy – legendarny francuski projektant mody, bez którego wizerunek Audrey Hepburn byłby niekompletny. To on stworzył dla niej wszystkie ikoniczne stroje, którymi czarowała na ekranie, jak i te noszone w życiu prywatnym. I choć nominację oscarową za kostiumy otrzymał tylko raz, przy okazji Zabawnej buzi, to dziś trudno wyobrazić sobie współczesną popkulturę bez jego poczucia estetyki. Hrabia Hubert James Marcel Taffin de Givenchy miał 91 lat.

Hubert de Givenchy 19272018

Montaż jest równoznaczny z ostatecznym kształtem filmu. Legendarny Lawrence z Arabii z pewnością nie byłby więc tym samym bez wprawnej ręki Anne V. Coates, którą za montaż tegoż dzieła uhonorowano Oscarem. Drugiego, za całokształt twórczości, dostała zaledwie przed rokiem, a do samej nagrody była nominowana jeszcze czterokrotnie – m.in. za Na linii ognia i Człowieka słonia. Była jedną z najsłynniejszych kobiet w tym zawodzie, z ponad 50 produkcjami na koncie, z których ta ostatnia jeszcze czeka na premierę. Dożyła pięknego wieku 92 lat i zostawiła po sobie córkę, Emmę Hickox, która również jest montażystką.

Była nią także Françoise Bonnot, postać niezwykle ważna dla francuskiego kina. Stała za sukcesami takich trójkolorowych filmów jak Z (Oscar) czy Armia cieni, a z reżyserem tego pierwszego, Costą-Gavrasem, pracowała także przy Zaginionym i Miejskim obłędzie. Montowała też dla Julie Taymor, Rolanda Joffé, Romana Polańskiego, Michaela Cimino i Ridleya Scotta. Od blisko dekady przebywała na emeryturze, miała 78 lat.

95 lat dożył natomiast… John Carter – montażysta między innymi kultowego Odlotu wspomnianego już Formana, ale też trzeciej odsłony Karate Kida, Mikeya i Nicky’a oraz wczesnych filmów F. Gary’ego Graya.

Nie byłoby jednak co montować, gdyby nie wcześniej napisany scenariusz. Niestety w tym roku straciliśmy kilku mistrzów tego niełatwego, wiecznie niedocenianego fachu. Jednym z największych z nich był Neil Simon – pisarz i światowej sławy dramaturg, który doczekał się nie tylko teatru własnego imienia, ale też Nagrody Pulitzera. Przez sześć dekad twórczości pisał niemal dla każdego medium – radia, telewizji i oczywiście kina. Specjalizował się w komediach pełnych ciętych ripost (m.in. Dziwna para, Promienni chłopcy, Zabity na śmierć i Suita kalifornijska), które sprawiły, że jego sztuki były najczęściej wystawianymi i równie chętnie nagradzanymi oraz przenoszonymi na duży ekran. Jego wpływ na współczesną komedię i wielu innych twórców jest wprost nieoceniony. Odszedł w sierpniu, miał 91 lat.

Równo stu lat dożył natomiast jego równie wpływowy kolega po fachu z Kraju Kwitnącej Wiśni. Shinobu Hashimoto napisał aż 70 scenariuszy i przynajmniej kilka z nich zmieniło bieg kinematografii. Był przyjacielem i stałym współpracownikiem Akiry Kurosawy, któremu napisał kolejno Rashōmon, Piętno śmierci, Siedmiu samurajów, Tron we krwi i Ukrytą fortecę. Wyreżyserował też trzy filmy. Jego ostatnim ważnym dziełem jest I Want to Be a Shellfish z 2008 roku.

Jóhann Jóhannsson 19692018

Do kina chodzimy jednak także po to, by połechtać nie tylko wzrok, ale i słuch. Jakość dźwięku jest zatem bardzo ważna, a tą zapewniał Frank Serafine – dźwiękowiec, który nadał rytm i odpowiednią moc takim produkcjom jak Tron i jego sequel, filmy z serii Star Trek, Pole marzeń, Kosiarz umysłów, Duch II, Robot Jox czy w końcu Polowanie na Czerwony Październik, za które słusznie nagrodzono go Oscarem. Stworzył też swoją własną kolekcję efektów dźwiękowych, które stały się branżowym wykładnikiem. Niestety zmarł we wrześniu, potrącony przez samochód. Miał 65 lat.

Pod definicję dźwięku podpadają też gitarowe riffy Matta Murphy’ego. Był muzykiem bluesowym i członkiem pamiętnych Blues Brothers, dzięki którym stał się najbardziej znanym gitarzystą w USA. Miał nawet sygnowaną swoim nazwiskiem gitarę. Zmarł na atak serca w wieku 88 lat i tym samym dołączył do innych, nieżyjących już kumpli z kapeli – Johna Belushiego, Alana Rubina i Donalda Dunna. Ale jego muzyka nie umrze.

Tak samo jak nie zginą nuty kompozytora Jóhanna Jóhannssona, który dość nieoczekiwanie odszedł na początku tego roku, mając zaledwie 48 lat. Potężny Islandczyk wdarł się do uszu kinomanów zaledwie kilka wiosen temu, dzięki ponurej, specyficznej muzyce do Labiryntu Denisa Villeneuve’a. Potem otrzymał oscarową nominację i Złoty Glob za Teorię wszystkiego, a swój status potwierdził niesamowitymi, ciężkimi brzmieniami napisanymi na potrzeby Sicario i Nowego początku tegoż reżysera. Początkowo był także autorem muzyki do Blade Runner 2049, jednak ostatecznie nie została ona użyta w filmie. Łącznie napisał ilustrację do ponad 40 produkcji dużego i małego ekranu, a jedną z ostatnich było kontrowersyjne Mandy z Nicolasem Cage’em.

Niestety nie był on jedynym mistrzem batuty, którzy opuścili ziemski padół w 2018 roku. W wieku 81 lat zmarł także Stelvio Cipriani, czyli jeden z tych włoskich kompozytorów starej daty, po których prace chętnie sięga w swoich dziełach Quentin Tarantino. Jego pierwszą i zarazem jedną z najsłynniejszych ścieżek dźwiękowych był western The Bounty Killer. Gatunkowi temu pozostał wierny, komponując do wielu spaghetti westernów, ale też do filmów z rodzaju poliziottesco. Nie był równie płodny, co jego rodak Ennio Morricone, ale i tak pozostaje autorem ponad dwustu soundtracków, z których ostatni napisał zaledwie trzy lata temu. Komponował też muzykę dla dwóch papieży, w tym Jana Pawła II.

Tylko rok młodszy od Ciprianiego był amerykański kompozytor Arthur B. Rubinstein. Autor ponad stu ilustracji, głównie telewizyjnych. W kinie nigdy nie osiągnął większych sukcesów, choć to jemu zawdzięczamy kultowy temat z filmu Błękitny Grom. Do innych jego słynnych prac należą też popularne Gry wojenne, thriller Na żywo oraz komediowy dyptyk Zasadzka / Nowa zasadzka. Był jednym z prekursorów użycia syntezatorów w kinie, jak i mocno oryginalnym twórcą opartej na nich muzyki. Karierę zakończył na początku stulecia.

Lata świetności miał za sobą również John Morris – w chwili śmierci 91-letni kompozytor, którego chwytliwe melodie powinien kojarzyć każdy fan Mela Brooksa. Morris zilustrował bowiem niemal wszystkie jego filmy, z wyjątkiem dwóch ostatnich. Chętnie współpracował też z Gene’em Wilderem, któremu oprawił w nuty między innymi Kobietę w czerwieni. Jego najsłynniejszym dokonaniem jest natomiast bodajże Człowiek słoń, za muzykę do którego otrzymał nominację do Grammy oraz do Oscara. Pracował także przy nieśmiertelnym Dirty Dancing, jednak wypełniony przede wszystkim piosenkami film trudno uznać za jego największy sukces.
[Jacek Lubiński]

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA