search
REKLAMA
Artykuł

Ćwiek zabity obcasem lateksowego kozaka, czyli co zrobić z SHOWGIRLS?

Verhoeven czasem twierdzi, że “Showgirls” to czysty camp i że został niezrozumiany, a czasem przyznaje, że film mu nie wyszedł, bo nie mógł go zrobić do końca tak, jak chciał.

Katarzyna Kebernik

12 lipca 2022

REKLAMA

No właśnie, co zrobić z Showgirls?! Najłatwiej byłoby w tym miejscu podsunąć mikrofon pod nos Paula Verhoevena i zapytać go o to tonem natrętnej dziennikarki, lubującej się w wyciąganiu niewygodnych faktów z przeszłości celem sprowokowania interlokutora. Problem w tym, że stosunek reżysera do Showgirls jest przerywany, z lekka dwubiegunowy i co najmniej tak chwiejny, jak nastroje Nomi Malone, czyli głównej bohaterki tegoż filmu.

A mianowicie: Verhoeven czasem twierdzi, że Showgirls to czysty camp i że został niezrozumiany, a czasem otwarcie przyznaje, że film mu nie wyszedł, bo nie mógł go zrobić do końca tak, jak chciał (i faktycznie podejrzewam, że puszczony samopas, bez producenckiego nadzoru, dołożyłby bardziej do pieca). Które stanowisko jest bliższe prawdy? Cóż, obu zaprzecza książka graficzna autorstwa samego Verhoevena, towarzysząca premierze Showgirls. Reżyser opowiada w niej o swoim dziele jak o poważnym, mrocznym dramacie społecznym, który z pewnością wstrząśnie widzem i wyciągnie na światło dzienne zgniliznę Hollywood – słowem, opowiada o jakimś filmie z 1995 roku, być może wyimaginowanym, ale na pewno nie tym, który realnie wtedy nakręcił.

Jego teksty w książce są pisane zbyt serio, by mówić tutaj o zgrywie, podobnie brzmią pozostałe wypowiedzi reżysera towarzyszące premierze i podobnie uważają również aktorzy. Kyle MacLachlan pytany o swój udział w filmie odpowiada, że nikt na planie nie traktował Showgirls jak satyry i że takie interpretowanie całości to nadużycie. Młodziutka Elizabeth Berkley w wywiadach opowiadała z przejęciem, w jak mocnym i poruszającym filmie gra główną rolę. Chyba tylko Joe Eszterhas, scenarzysta, konsekwentnie trzyma się linii obrony Showgirls jako samoświadomego kiczu. Jego zdaniem od samego początku chodziło o camp, o zawadiacki retelling Wszystko o Ewie Mankiewicza, ale chyba nawet on nie był dumny z efektu końcowego, skoro śmiertelnie się pokłócił z Verhoevenem po porażce Showgirls – filmu, który docelowo miał powtórzyć artystyczny i finansowy sukces poprzedniego projektu obu twórców, Nagiego instynktu.

Reżyser, scenarzysta i aktorzy nie wiedzą zatem, co zrobić z Showgirls. Trudno, to i tak nieważne, wszyscy opłakaliśmy już Śmierć autora w 1967 roku. Może krytycy będą wiedzieli? Ci dla odmiany byli niezwykle zgodni tuż po premierze, kiedy okrzyknęli Showgirls najpoczwarniejszym filmem, jaki kiedykolwiek nakręcono, i obsypali go Złotymi Malinami (osobiście odebranymi przez reżysera!) najpierw dla najgorszej produkcji 1995 roku, a później – całej dekady. Recenzenci prześcigali się w efektownym wylewaniu słowotoków pomyj na ten film, co czasem czyta się naprawdę zabawnie, a czasem są to teksty z dzisiejszej perspektywy zniesmaczające swoją jawną mizoginią względem 21-letniej Berkley. Jest również w tych pierwszych recenzjach Showgirls coś z odpychającego populizmu, z kolektywnego wymierzania kary i zbiorowego palenia na stosie tego, kogo już wszyscy uznali za najsłabszego w plemieniu i kogo teraz każdy musi bezwzględnie uderzyć, wyrażając tym swoją wyższość, pogardę i przynależność do stada wiedzących lepiej.

Zwrot w recepcji Showgirls swój początek bierze z niespodziewanego sukcesu tytułu na rynku kaset VHS. Równolegle produkcja zaczęła zyskiwać zainteresowanie odbiorców queerowych, którzy wywindowali film do statusu podziemnego klasyka, chętnie odtwarzając go w ramach drag shows; bezkompromisowa ekspresja seksualna Showgirls dobrze rezonowała z widzami, którzy w codziennym życiu musieli tę seksualność ukrywać. Mniej więcej na przełomie wieków zaczęły też pobrzękiwać nieśmiało pierwsze pozytywne opinie krytyków o filmie. Brzmiały one: słuchajcie, czy my aby na pewno się nie pomyliliśmy? Przecież Showgirls to pierwszej wody camp. Czy to najgorszy film w historii kina czy może raczej przypadkowe arcydzieło?

Stężenie kiczu i złej jakości jest tutaj faktycznie tak wysokie, że trudno nie podejrzewać działania z premedytacją. Główna bohaterka, Nomi (Elizabeth Berkley), przypomina inną zadziorną tancerkę napisaną przez Eszterhasa – dziewczynę z Flashdance graną przez Jennifer Beals – ale taką na wagonie amfetaminy. Jest to trzyletnie dziecko w ciele wysokiej, zmysłowej kobiety. Jedyną dostępną jej formą mowy jest krzyk, trzy znane jej stany emocjonalne to wściekłość, euforia i strzelanie focha: naprzemiennie, bez ustanku, już po pierwszych minutach filmu czujemy się wyczerpani przebywaniem w towarzystwie Nomi. Szczególny popis daje podczas histerycznego jedzenia fast foodu w jednej z pierwszych scen: najpierw rozdziera torebkę keczupu i rozlewa go po frytkach z taką agresją, jakby te frytki były winne wszystkich jej porażek życiowych, a następnie, zapytana przez nowo poznaną koleżankę o to, skąd pochodzi, wykrzykuje płaczliwym tonem „different places!”, ciska posiłkiem o stół i opada na siedzenie z dziecinnym grymasem. Emfaza, ekstaza, eskalacja: to Verhoeven kazał podkręcać swojej aktorce wszystkie gesty, ruchy i zachowania, to on pchnął ją w kierunku stworzenia jednej z najbardziej konfundujących kreacji w amerykańskim kinie – dlaczego?

Jeśli trzymać się interpretacji całości jako dramatu społecznego, który nie wyszedł – zachowanie Nomi staje się zrozumiałe pod koniec filmu, kiedy poznajemy jej mroczną przeszłość i dysfunkcyjną rodzinę, tłumaczące w pewien sposób jej niezrównoważenie. Jeśli jednak spojrzymy na całość jak na camp, to Berkley stanie się w naszych oczach doskonała w swojej przesadzie, przeszarżowaniu, nadmiarze, w kategorii „przestylizowanie” jest to rola wybitna. Ta druga, campowa interpretacja takiego, a nie innego poprowadzenia aktorki przemawia do mnie bardziej, ponieważ Nomi nie jest jedyną nienaturalnie się zachowującą osobą w świecie Showgirls. Nie – dziwaczność Showgirls polega właśnie na tym, że tutaj wszyscy są równie sztuczni i ostentacyjni. Wszyscy rzucają się na siebie i krzyczą w istnej parodii kontaktów międzyludzkich, dwie psiapsiółki skaczą jak dzikie po kanapie, bo jedna z nich zrobiła sobie paznokcie, a spazmy rozkoszy przeżywanej w basenie przypominają raczej elektrowstrząsy na stole sadystycznego psychiatry.

https://www.youtube.com/watch?v=Mpg_Fka8BtY

Wrażenie oglądania filmu, który mógłby o Ziemianach nakręcić kosmita, znający ludzkie zachowania jedynie z teorii, pogłębiają perfekcyjnie puste dialogi, wymiany zdań, takie jak poniższa rozmowa Nomi i Cristal, w której ta druga komplementuje biust tej pierwszej:

„– Masz ładne cycki. Są piękne.

– Dzięki.

– Kocham piękne cycki. Zawsze kochałam. A ty?

– Fajnie jest mieć ładne cycki.

– Bardzo je lubisz?

– O co ci chodzi?

– Dobrze wiesz.

– Lubię je w ładnej sukni, w obcisłym staniku.

– Lubisz je pokazywać”.

Trudno wyobrazić sobie, by tak doświadczony scenarzysta jak Eszterhas napisał podobne kwestie na serio. Chyba że – jak utrzymywali komentatorzy w latach 90. – winną obniżonej formy pisarza była przyjmowana w ilościach hurtowych kokaina. Nie wiem też, czy główna choreografka, Marguerite Derricks, podczas układania tanecznych setów była pod wpływem czegoś więcej niż tylko Verhoevena żądającego od niej stworzenia choreografii jednocześnie seksualnej, dzikiej, gwałtownej i niepokojącej, ale efektem końcowym jest coś tak narkotycznie dziwacznego, że trudno nie zgodzić się z komentatorami określającymi Showgirls mianem najmniej seksownego z seksownych filmów. Ciężko winić za ten stan rzeczy aktorki, ponieważ większość z nich (w tym Berkley) miało doświadczenie taneczne, a ich nieskoordynowane ruchy wynikają z choreografii.

Energetyczny styl Verhoevena nie zostawia widzowi przestrzeni na oddech. Historia Nomi to wesołe miasteczko i rollercoaster, tocząca się kołem fortuna. W ciągu pierwszych pięciu minut filmu protagonistka zdąża: złapać stopa do Vegas, grozić kierowcy nożem i cudem uniknąć wypadku, wygrać sporo monet w jednorękim bandycie, stracić walizkę z całym dobytkiem, puścić pawia, popłakać się, zaatakować pięściami samochód obcej kobiety, pójść z tą obcą kobietą na lunch i znaleźć w jej osobie współlokatorkę.

Reżyser napomykał gdzieniegdzie, że inspirację do nakręcenia Showgirls stanowiło malarstwo George’a Grosza. Rzeczywiście, w Verhoevenowskim portrecie Las Vegas można dostrzec podobieństwo do groteskowej brzydoty i hałaśliwości Berlina lat 20. z obrazów niemieckiego artysty. Stolica kasyn i striptizu to w Showgirls cekinowe, neonowe monstrum, kanibalizujące własnych mieszkańców, antyteza piękna, apogeum wulgarności, królestwo artystycznej pustki. Kamera Josta Vacano fetyszyzuje kiczowaty blichtr Vegas; do tego wszystkiego dochodzi charakterystyczny dla Verhoevena miks brzydoty, fizjologii i seksu, a tak ukochany przez reżysera ciemny barok przechodzi tutaj w jaskrawe rokoko w sposób bezprecedensowy na tle reszty jego dorobku.

A więc nie, nie, nie – abstrahując, czy udana, czy nie, Showgirls to świadoma stylizacja. Zbyt wyraźne odbija się też w każdym kadrze stempel autorski. Jeśli zatem jest to pastisz, to co trawestujący? Jeśli camp, to jaki rodzaj kiczu stawiający na piedestale? Jeśli satyra, to na co? I wreszcie: czy jeśli satyra jest tak głęboko ukryta w warstwie dzieła i tak nieoczywista, to czy jest to dobra satyra? Tak się składa, że mam na te pytania swoją własną odpowiedź i nie zawaham się jej poniżej rozpisać.

Po pierwsze: Verhoeven to twórca chętnie sięgający po mocne środki wyrazu i poetykę szoku, ale już ironia w jego dziełach jest znacznie subtelniejsza i trudniejsza do uchwycenia. Filmy Holendra często się z czegoś nabijają, ale satyryczność nigdy nie wybija się w nich na plan pierwszy, pełni raczej funkcję mrugnięcia okiem, działa na zasadzie „kto wie, ten wie”. Jak Sharon Stone, która przez cały Nagi instynkt pokpiwa sobie z tkliwego męskiego ego Michaela Douglasa, a on nie chwyta większości jej aluzji. U Verhoevena sensy naddane nigdy nie zakłócają wciągającej opowieści, nie spowalniają akcji i nie dominują w efektownej warstwie audiowizualnej, dzięki czemu jego filmy działają na tak wielu różnych polach… a wpisana w nie ironia tak często okazuje się zbyt dyskretna do wychwycenia przez widzów.

Po drugie: Showgirls to satyra na szeroko pojętą amerykańskość stworzona przez Europejczyka i jako taka – niełatwa do zauważenia przez Amerykanów. Nie należą oni do narodów tak samoświadomych, zakompleksionych i wyczulonych na choćby śladową krytykę skierowaną w swoją stronę, jak np. Polacy. Nic zatem dziwnego, że chichot Verhoevena rozlegający się w tle wszystkich kadrów Showgirls tak długo pozostawał niesłyszalny dla Amerykanów.

Zacznijmy jednak od początku. Showgirls rozpoczyna się wejściem młodej autostopowiczki do wielkiego amerykańskiego wozu, za którego kierownicą siedzi chłopak z fryzurą na Elvisa, z którego głośników leci country, a który jedzie do Las Vegas, gdzie dziewczyna zamierza zacząć wszystko od nowa oraz znaleźć bogactwo i sławę. American dream do potęgi. Jednak wszystko, co następuje później, jest dekonstrukcją i obśmianiem mitu „od zera do bohatera”, które odbywa się nie poprzez zjadliwą szyderę, lecz poprzez lekkie, acz zauważalne przejaskrawienie klisz.

Cristal Connors, grana przez Ginę Gershon z przesadzoną nonszalancją, to komisowy villain, którego jedyną motywacją jest szkodzenie głównej bohaterce. James (Glenn Plummer) i Molly (Gina Ravera) istnieją tylko po to, by kibicować i pomagać głównej bohaterce. Ogólnie: wszystkie wprowadzone w ten świat postacie istnieją tylko w odniesieniu do głównej bohaterki i dla głównej bohaterki, wszyscy też już od pierwszego spotkania traktują główną bohaterkę jako kogoś wyjątkowego, chociaż z perspektywy widza nie wybija się ona urodą i talentem na tle pozostałych tancerek. Sama główna bohaterka to doprowadzona do absurdu boss bitch, z wieczną smug face, sztampowa independent strong girl amerykańskiego popfeminizmu, protagonistka nieporadnie próbującego oddawać kobiecą perspektywę, a wciąż przesiąkniętego przez male gaze Hollywoodu. I oczywiście, zgodnie z logiką Fabryki Snów, wszystko od samego początku się jej udaje wbrew głupim decyzjom i pomyłkom: dostaje angaż pomimo znieważenia producenta na castingu, występuje w głównym spektaklu po zaledwie jednej próbie, mimo licznych błędów w czasie scenicznego debiutu staje się główną konkurencją, a ostatecznie następczynią liderki zespołu.

Poszczególne sceny są tak karkołomne w przekazie, że mogą wywodzić się albo z nieporadności twórców, albo z ich satyrycznej intencji; wcześniejszy dorobek Verhoevena wyklucza raczej opcję numer jeden. Moją ulubioną z takich pokracznych narracyjnie scen jest sekwencja z rzucaniem kryształków pod stopy konkurencyjnej pary przez jedną z tancerek. Obrazy prowadzą widza za rączkę: wchodzi zwolnione tempo, mamy zbliżenie na twarz Nomi, by nie mieć wątpliwości, że dostrzegła, co się stało, a złowieszcza muzyka podkreśla nikczemność postępku. Zerowa subtelność nie pozostawia widzowi miejsca na samodzielne myślenie – co jest cechą sztuki, którą holenderski reżyser wielokrotnie określał jako znienawidzoną, trudno więc uwierzyć, by tak szeroko wykorzystywał łopatologię w Showgirls bez ukrytych celów.

Verhoeven do samego końca pozostaje wierny konwencji kina gatunkowego i po wszystkich okropnościach doświadczonych przez Nomi serwuje jej sztampowe zakończenie z happy endem, nawróceniem na właściwą drogę, przywróceniem sprawiedliwości i skopaniem tyłka (dosłownym) głównemu złemu. Ponieważ reżyser w żadnym miejscu nie przeinterpretowuje utartych schematów, a jedynie na campową modłę je wzmacnia, „niewtajemniczony” widz może mieć problem z dostrzeżeniem satyryczności i sklasyfikuje całość jako po prostu kiepski film.

Katarzyna Kebernik

Katarzyna Kebernik

Publikuje w "KINIE", Filmwebie, serwisie Film w Szkole i (oczywiście) na film.org.pl. Edukatorka filmowa w Zespole Edukacji Ferment Kolektiv. Lauretka II nagrody w Konkursie im. Krzysztofa Mętraka dla młodych krytyków filmowych oraz zwyciężczyni konkursu Krytyk Pisze Festiwalu Kamera Akcja.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/