Dawne SKANDALE, które dziś WSTRZĄSNĘŁYBY mediami
Aktorom musi być tęskno do czasów, gdy o ich pozafilmowych wyczynach można było wyczytać wyłącznie w jutrzejszej prasie. Bez share’owania, bez zasięgów ich ekscesy, często zniekształcone, przez co owiane mgłą tajemnicy, żyły krótką chwilę. Dla kontrastu dziś pewnie opanowałyby media na długie dni. A żądne sensacji brukowce jeszcze bardziej uprzykrzyłyby życie gwiazdom, których jedyną winą jest to, że są sławni. Kto królowałby w nagłówkach portali, a kto stałby się ich ofiarą, gdyby podobne skandale wybuchły na nowo?
Errol Flynn, król życia i śmierci
Król przygody z lat 30. i 40. był również niekwestionowanym królem imprezy. W ilości pijackich anegdot Flynn mógłby pewnie rywalizować z Janem Himilsbachem, a i tak ten drugi poczułby się zawstydzony. Na przykład Errol nigdzie nie ruszał się bez swojej charakterystycznej walizki opatrzonej etykietą „Flynn Enterprises”, w której to mieścił wódkę, chininę, szklanki i Biblię. Hulaszczy tryb życia przysporzył mu niezliczonych skandali. Był między innymi oskarżony o gwałt na dwóch 17-latkach, a zapytany o wydarzenie, nie uniknął oburzającego wyznania. Jego odpowiedź brzmiała: „kto, podchodząc do obiecującej ślicznotki, patrzy w akt urodzenia, prawo jazdy czy list od mamy?”. Pocieszający jest fakt, że dziś, w przeciwieństwie do kiedyś, Flynn pewnie nie uniknąłby kary i medialnego napiętnowania. W dość osobliwym katalogu afer jego autorstwa nie brakuje prawdziwej finezji. Pewnego razu przyjaciele Flynna przekupili grabarza, by ten wypożyczył im na godzinę ciało zmarłego Johna Barrymore’a (dziadka aktorki Drew Barrymore), i zabrali je na wycieczkę niczym Tomasz Karolak w filmie Tomasza Koneckiego i Andrzeja Saramonowicza. Oczywiście pretekstem do wypożyczenia zwłok była ckliwa historia o cioci chcącej pożegnać się z Johnem. Do pożegnania nie doszło, a znajomi Flynna umieścili zwłoki na ganku aktora, by ten mógł się z nimi przywitać, jak tylko wróci z imprezy. Nie ma to jak koledzy.
Ekipa Ofiar wojny
Kręcenie w ekstremalnych warunkach aż się prosi o mrożące krew w żyłach relacje z planu, w których ekipa filmowa igra z losem, by uzyskać jak najlepsze ujęcie. W swojej biografii Michael J. Fox przywołuje trudne warunki, jakie zaoferowała swoim gościom tajlandzka dżungla. W uciążliwych przerwach pomiędzy kolejnymi ujęciami Fox wraz z innymi raczył się alkoholem zawierającym rzekomo formaldehyd. Fox wspomina, że trucizny udałoby się uniknąć, gdyby sami czytali etykiety butelek lub gdyby tutejsi wytłumaczyli, że to niebezpieczne, a Amerykanie rozumieli ich język. Nie to jednak mogłoby rozjuszyć dziennikarzy A.D. 2021. Otóż popularną praktyką na planie było wynajmowanie prostytutek na czas długich i mozolnych zdjęć. Ponoć pewna osoba, która w biografii Foxa pozostaje anonimowa, do tego stopnia zaaklimatyzowała się w egzotycznym kraju, że zamieszkała z dwoma prostytutkami, które pomagały w codziennych czynnościach, takich jak zakupy. Gdy sam zainteresowany zapytany, po co mu aż dwie towarzyszki, odrzekł ze stoickim spokojem, że po to, by mogły ze sobą rozmawiać, kiedy on przegląda poranną prasę. Wyznanie tego typu dziś wymagałoby wylewnych przeprosin i bezwzględnej agencji marketingowej, która kryzysy w social mediach wyssała z mlekiem inwestora. W najgorszym razie anonimowy bohater przypłaciłby swoją ekstrawagancję kilkoma zerwanymi kontraktami reklamowymi.
Elizabeth Taylor i Eddie Fisher
Klasyczny skandal obyczajowy mogący zostać pożywką dla portali plotkarskich na miesiące. Oprócz burzliwej relacji z Richardem Burtonem – jak zapewniała, miłości swojego życia – Elizabeth Taylor angażowała się w rozmaite bardziej i mniej udane związki, często wieńcząc je ślubnym kobiercem. Trochę matematyki. Jednym z jej mężów, czwartym z siedmiu, był Eddie Fisher, topowy piosenkarz i aktor lat 50. Fisher zostawił swoją pierwszą żonę Debbie Reynolds z dwójką dzieci, by poślubić jej najlepszą koleżankę, Elizabeth. Odtwórczyni roli Kleopatry miesiąc wcześniej straciła swojego trzeciego męża, Mike’a Todda i niedługo potem uległa nowemu uczuciu, wywołując absolutny skandal. Reynolds wspominała, że sama wysłała Fishera do opłakującej męża wdowy. Ten jej wysłuchał i został dłużej, niż być może wszyscy planowali. Prasa szybko podchwyciła temat i podzieliła ten trójkąt, jak goście weselni dzielą tort. Fisher i Taylor byli zepsutymi i bezdusznymi celebrytami. Reynolds samotną, pracującą matką z dziećmi. I choć już kilka dekad temu sprawa robiła furorę, z dzisiejszymi możliwościami technologicznymi dowiedzielibyśmy się o tej małżeńskiej intrydze pewnie dużo więcej, niż ktokolwiek by chciał, z samymi zainteresowanymi włącznie.
Feralny wieczór Montgomery’ego Clifta
Jeszcze słowo o Elizabeth Taylor. Według przekazywanych od ucha do ucha plotkom to ona uchroniła Montgomery’ego Clifta przed falą reporterów czających się na choćby jedno zdjęcie z miejsca wypadku. Weteranka fleszy rzekomo zakomunikowała napalonym paparazzi, że zna każdego z imienia i nazwiska i jeśli tylko usłyszy dźwięk aparatu, żaden z nich nie znajdzie już pracy w Hollywood. Dłuższą chwilę wcześniej Clift wracał swoim autem z domu Taylor. Aktor z impetem uderzył w budkę telefoniczną i doznał przerażających obrażeń twarzy. Na miejsce zdarzenia szybko dotarła śmietanka towarzyska Fabryki Snów w składzie: Kevin McCarthy, Rock Hudson z żoną Phyllis oraz Elizabeth Taylor z, niespodzianka, drugim mężem Michaelem Wildingiem. Nie ma jednej wersji mówiącej, co wydarzyło się wkrótce potem. Ta najbardziej dramatyczna mówi o Taylor wkładającej rękę do ust Montgomery’ego, by wyrwać dwa zęby, które zatamowały drogi oddechowe aktora. To, że „Monty” przeżył, określano jako cud. Jednak sam wypadek położył się cieniem na jego dalszym życiu. Po żmudnej próbie rekonstrukcji twarzy – luźno przywodzącej na myśl fabułę Vanilla Sky Camerona Crowe’a – Clift powoli znikał, co najlepiej oddają słowa Roberta Lewisa, nauczyciela aktorstwa, który nazwał ten okres „najdłuższym samobójstwem w Hollywood”. Czy dziś udałoby się uniknąć nigdy niewykonanego zdjęcia z momentu wypadku? Znamy odpowiedź.