SZYBKO & GŁUPIO. 12 NAJLEPSZYCH vs 12 NAJGŁUPSZYCH scen akcji w serii FAST & FURIOUS
Nigdy nie pałałem szczególną sympatią do tej ekipy bandytów i złodziei, którzy za każdym razem, gdy tylko orientowali się, że przegrywają wyścig, wciskali pedał gazu jeszcze mocniej w podłogę, i jednak wygrywali wyścig. Ich słusznych rozmiarów frontman ubrany przez dwie dekady żywota franczyzy w ten sam nieskazitelnie biały podkoszulek, słowem femli do znudzenia podkreślał prorodzinne wartości, którymi mieli się wszyscy kierować. Rodzina ponad wszystko, rodzina to siła i energia na cały dzień, no i obowiązkowa modlitwa przed grillem, podczas świętowania ukończenia misji, czyli rozwalania, demolowania i miażdżenia dziesiątek przypadkowych pojazdów, z pominięciem przez scenarzystów drobnego faktu, że mogli w nich znajdować się ludzie, którzy również mogli być częścią czyjejś femli. Każdą odsłonę tej głupiutkiej, acz momentami przyjemnej w odbiorze serii, z kronikarskiego obowiązku oglądałem, z czego pierwszą (Szybcy i wściekli, 2001) i do dziś w moim mniemaniu najlepszą, w kinie. Na dużym ekranie widziałem jeszcze odsłonę numer 7, i nie powiem, na końcówce się szczerze wzruszyłem.
Seria miała wzloty i upadki; pierwszy sequel (Za szybko, za wściekle, 2003) do momentu premiery okrutnie nędznej odsłony numer 9 (Szybcy i wściekli 9, 2021), pozostawał najsłabszą, bo najbardziej nijaką częścią w 20-letniej historii franczyzy. Paul Walker bez towarzystwa Vina Diesela i Michelle Rodriguez, nie zdołał na swoich barkach ponieść filmu, choć wspomagany był przez nowe postacie Romana i Teja, którzy mieli pozostać w serii aż do dziś. Sequel numer 2, najbardziej odstająca od rdzenia serii część, czyli Szybcy i wściekli: Tokio Drift (2006), okazał się niewiele lepszy, ale lepszy. Trójka odważnie & ryzykownie porzucała wszystkie centralne postacie znane z oryginalnego filmu, wprowadzając w ich miejsce nowego, nieco miałkiego protagonistę (Lucas Black), niemającego choćby grama uroku i urody Walkera, czy charyzmy i mięśni Diesela, nie mówiąc już o białym podkoszulku. Na szczęście w ostatniej scenie filmu, w rytmach kawałka The Prodigy, powracał Vin Diesel, pokazując, na czyich barkach od teraz niesiona będzie seria, i zwiastując powrót Szybkich i wściekłych na stare śmieci.
I tak, wraz z powrotem w części czwartej (Szybko i wściekle, 2009) znanych i lubianych bohaterów, seria zaczęła powoli wychodzić na prostą, a postać Paula Walkera ostatecznie przestała stać w rozkroku między służbą prawu a bandyterką, decydując się ostatecznie na tę drugą stronę barykady. Począwszy od najwyżej ocenianej odsłony numer 5 (Szybcy i wściekli 5, 2011) i 6 (Szybcy i wściekli 6, 2013) aż do dziś, seria legitymuje się już własną, w pełni uformowaną tożsamością, gdzie kolejne filmy budowane są konsekwentnie wokół tej samej grupy bohaterów, w podobnej konwencji, dodając w każdej części coraz bardziej karkołomne i irracjonalne popisy kaskaderskie, nowego villaina, coraz większe stężenie idiotyzmów na metr taśmy filmowej, oraz pozostających z serią na dłużej lub krócej bohaterów pobocznych, czy wręcz nowych członków femli.
Przez kolejne lata, z serią związane były tak głośne nazwiska, jak Dwayne Johnson, Jason Statham, Charlize Theron, Kurt Russell, Gal Gadot, Eva Mendes, Helen Mirren, Djimon Hounsou, Idris Elba, Tony Jaa, Luke Owen, czy coraz bardziej rozpychający się w kinie akcji John Cena. Nawet Tokio Drift, niemające wiele wspólnego z pozostałymi częściami, zostało po drodze nieco mocniej wciśnięte w ramy uniwersum, bo z czasem okazało się, że za śmiercią Hana (który notabene, wraca żywy i cały w odsłonie numer 9) stoi znany z części 7 i 8 villain (a potem postać pozytywna) Deckard Shaw (Statham). W dodatku główny bohater drugiego sequela, wraca jako postać trzecioplanowa w części dziewiątej, by w finale ponownie spotkać się z Hanem, który zginął, ale przeżył… Skomplikowane to, prawda?
Dziś, po dwudziestu latach od premiery Szybkich i wściekłych, Szybcy i wściekli nie mają już nic wspólnego z filmami o wyścigach ulicznych, zrywając na dobre z tamtą tematyką, na rzecz stricte samochodowych napadów, gonitw, ucieczek i wielkiej rozwałki z udziałem m.in. ciężarówek, czołgów, sejfów, czy okrętów podwodnych, a nawet czołowego zderzenia auta z satelitą w kosmicznej próżni. Seria przeżyła w międzyczasie ogromny wstrząs, gdy w roku 2013, w wieku zaledwie 40 lat , gdy część siódma (Szybcy i wściekli 7, 2015) była jeszcze w trakcie realizacji, tragiczną śmiercią, notabene w szybkim samochodzie, zginął Paul Walker, jedna z dwóch twarzy i filarów franczyzy.
Zdjęcia do części siódmej, po dłuższej przerwie postanowiono ukończyć, wykorzystując nakręcony z Paulem Walkerem materiał, możliwości grafiki komputerowej, oraz korzystając z pomocy braci Paula – Cody’ego i Caleba, którzy zastąpili zmarłego aktora w brakujących ujęciach. Część siódma, zapewne w dużej mierze przez aurę śmierci głównego aktora, okazała się spektakularnym sukcesem kasowym (zebrała również niezłe noty od widzów), a zakończenie, w którym bohater Paula Walkera symbolicznie żegna się z Vinem Dieselem (prywatnie byli dobrymi przyjaciółmi) oraz widownią na rozstaju dróg, wycisnęło łzy niejednemu kinomanowi.
Seria otrząsnąwszy się po ogromnej stracie, wraz z częścią ósmą (Szybcy i wściekli 8, 2017), spin-offem Szybcy i wściekli: Hobbs i Shaw (2019), oraz Szybkimi i wściekłymi 9 z 2021, kontynuuje swoją szybką i wściekłą, a zwłaszcza coraz bardziej niedorzeczną przejażdżkę z przeszkodami, przez światowe kina. Niestety, F9, choć wyreżyserowana przez Justina Lina, twórcę niezłych części 3, 4, 5 i 6, drastycznie zaniżyła poziom serii, zdobywając najniższe noty w dwudziestoletniej historii franczyzy. Serwując widzom festiwal kompletnie bezmyślnej demolki pozbawionej emocji, próbowano zatuszować brak Dwayne’a Johnsona (odszedł z serii przez konflikt z Dieselem) i Stathama (aczkolwiek pojawia się w niezrozumiale brutalnej scenie po napisach), tabunami postaci / aktorów ściągniętych z poprzednich części. Ściągnięto nawet Briana, w sposób nieco podobny do finałowej sceny z Ojca chrzestnego II, gdzie nie widzieliśmy Marlona Brando, ale czuliśmy obecność jego bohatera. Co by jednak nie mówić o tych filmach, zaliczających aktualnie zjazd jakościowy (w przygotowaniu dziesiąta, ponoć finałowa odsłona, a potem już tylko F&F: The Musical), dają kawał porządnej (Ty nie, dziewiątko!), niewymagającej, często głupawej i prostackiej rozrywki, ale przeważnie, zwłaszcza w ostatnich kilku częściach, stojącej na wysokim poziomie realizacyjnym.
Ale przejdźmy już do meritum, Szybcy i wściekli to przede wszystkim szybkie samochody i kompletnie odrealnione, wciskające w fotel sceny pościgów, gdzie skrzynie biegów zdają się nie mieć końca, oraz kaskaderskich popisów za kółkami, nie mających zbyt wiele wspólnego z sensem i logiką. Trzeba tu jednak stanowczo rozdzielić sceny widowiskowe i zapierające dech w piersiach, od tych, na których chce się plasnąć w czoło i siebie i twórców, za przekroczenie magicznej bariery, za którą czai się już tylko przekombinowanie i zwykła głupota. Mój osobisty ranking podzieliłem więc na dwa przeciwległe bieguny, czyli tytułowe 12 NAJLEPSZYCH vs 12 NAJGŁUPSZYCH scen akcji w serii Szybcy i wściekli. A teraz już redukujemy bieg, dodajemy podtlenku azotu, wciskamy pedał gazu z siłą wodospadu, jeszcze trochę podtlenku, stawiamy żagiel i jazda!