Aktorzy, którzy potrzebowali DUBLERÓW z DZIWACZNYCH powodów
Możecie mi wierzyć lub nie, ale ten żółty gość w masce przeciwgazowej na zdjęciu poniżej to ja. Poniższa fotka pochodzi z jednego z odcinków drugiego sezonu niemiecko-duńskiego serialu Sløborn, kręconego latem ubiegłego roku m.in. w Sopocie, Helu i Pucku. W ostatnim „polskim” dniu zdjęciowym miałem przyjemność dublować Adriana Grünewalda. Yellow Manem, albo raczej Gelber Mannem (tak nazywane są w produkcji osoby ubrane w żółte kombinezony), stałem się na moment, dzięki podobnemu do młodego niemieckiego aktora wzrostowi, podobnej sylwetce i… dość małemu obwodowi głowy, co podobno pozwalało dobrze uchwycić rozszerzanie się i zwężanie maski przeciwgazowej, gdy w niej oddychałem. Ta całkiem niespodziewana możliwość pojawiła się w moim życiu głównie dlatego, że Adriana podczas ostatnich dni zdjęciowych nie było już w naszym kraju, a należało „dokręcić” jedną scenę, w której postać żółtego gościa zbliża się w kierunku głównych bohaterów serialu, aby potem ich ścigać. No dobra, pochwaliłem się, więc możemy już przejść do aktorów, którzy potrzebowali dublerów z naprawdę dziwacznych powodów.
Dezorientujący penis
Willem Dafoe to bez dwóch zdań jeden z najlepszych aktorów naszych czasów. Artysta ten nie boi się wyzwań, czego dowodem są jego występy w naprawdę przeróżnych pod względem gatunkowym produkcjach. Dafoe doskonale wcieli się więc w wampira, goblina czy Jezusa Chrystusa. Od 2009 roku wiadomo również, że aktor ten posiada również inny… dar. Jack Horner (Burt Reynolds) ze słynnego Boogie Nights stwierdziłby zapewne, że Willem Dafoe nosi w spodniach prawdziwy skarb. Tymczasem duży rozmiar penisa artysty nie raz przysporzył mu już drobnych kłopotów na planach filmowych. W rzeczonym 2009 roku, gdy w Antychryście Larsa von Triera Dafoe wcielił się w najprawdopodobniej najgorszego psychiatrę w historii kina, okazało się, że wielkość członka aktora dezorientowała całą ekipę filmową, co zmusiło reżysera do zatrudnienia dublera. Gdy podczas jednego z wywiadów dotyczących Antychrysta jakiś dziennikarz zapytał żartobliwie von Triera, czy penis Dafoe był tak duży, że nie mieścił się w kadrze, Duńczyk odparł, że nie o to chodzi. Rzecz podobno była w tym, że nikt po jego zobaczeniu nie mógł skupić się na swojej pracy. Wygląda więc na to, że członka aktora po prostu trudno ogarnąć wyobraźnią. Kwestia wielkości penisa Dafoe była swego czasu tak popularna i szeroko komentowana, że jego (tego penisa) imieniem nazwano służącą wspinaczce formację skalną w Wyoming.
Goldfinger
Auric Goldfinger to z pewnością jeden z ciekawszych złoczyńców nie tylko w serii filmów o Bondzie, ale także w historii kina. Zdaje się jednak, że największa w tym zasługa nie wcielającego się w tę postać Gerta Fröbe, ale przede wszystkim jego twórców. Nie dość bowiem, że niemiecki aktor dość słabo mówił po angielsku, co zmusiło autorów Goldfingera do zatrudnienia Michaela Collinsa, aby go dubbingował, to jeszcze Fröbe nie wypadał zbyt przekonywająco podczas uprawiania ulubionego sportu Aurica, czyli golfa. W rezultacie należało zatrudnić dublera, który z odpowiednią gracją, precyzją, sprytem i oczywiście przebiegłością uderzał piłeczki golfowe. Nieważne, czy była to Slazenger 1, czy też Slazenger 7. Swoją drogą ciekawe, jak w roli Goldfingera sprawdziłby się Orson Welles.
Szpieg, który nie biegał
Pozostańmy jeszcze na moment w świecie Jamesa Bonda. Czy wiecie, że wcielający się w rolę 007 Roger Moore nie przebiegł na planie nawet 10 metrów? Wszystko dlatego, że aktorowi wydawało się, iż jego bieganie wygląda… niezręcznie. W rezultacie za każdym razem, gdy słynny agent musiał gdzieś lub za kimś pobiec, zatrudniano dublera. Bardzo ciekawi mnie w tym kontekście, czy Moore’owi nigdy nie wydawało się, że wygląda co najmniej dziwnie w stroju klowna w Ośmiorniczce (1983)?
Ten Kopciuszek cuchnie!
Aktorzy mają różne sposoby, aby jak najlepiej wczuć się w odgrywaną postać. Jednym z nich jest np. unikanie kąpieli i mycia zębów w celu niewypadnięcia z roli i jak najwierniejszego oddania np. poziomu zmęczenia bohatera. Serio! Zapytajcie o to Renée Zellweger, która aktorską metodę „na brudasa” wyczuła od Russella Crowe’a podczas kręcenia Człowieka ringu (2005). Według wcielającej się w ekranową partnerkę Crowe’a Zellweger aktor miał tak nieświeży oddech i tak bardzo śmierdział potem, że ta musiała udać się do reżysera filmu, Rona Howarda, i poprosić go, aby porozmawiał z odtwórcą głównej roli i namówił go do zadbania o higienę. Gdy dyskusje Howarda i Crowe’a nie przyniosły rezultatów, Renée zagroziła odejściem z planu, jeśli reżyser nie znajdzie dublera na miejsce urodzonego w Nowej Zelandii aktora podczas kręcenia intymnych zbliżeń filmowego małżeństwa. Trudno powiedzieć, czy groźby poskutkowały, czy może jednak Zellweger zdecydowała się pracować w szkodliwych warunkach.
Bliźniacze dłonie
Na pewno doskonale pamiętacie odcinek Przyjaciół, w którym Joey zauważa, że krupier w Vegas posiada dłonie bliźniaczo podobne do jego dłoni, prawda? Wydawało wam się również, że to jeden z głupszych wymysłów Joeya? Ron Howard z pewnością tak nie uważa. Podczas kręcenia Pięknego umysłu (2001) reżyser ten zauważył bowiem, że Russell Crowe miał problemy z jednoczesnym wypowiadaniem kwestii oraz zapisywaniem skomplikowanych matematycznych równań na tablicy. Dlatego wpadł na pomysł, aby pracujący przy produkcji konsultant matematyczny Dave Bayer dosłownie wyręczył Crowe’a przy scenach pisania. Plan wypalił, ponieważ wspomniany Bayer posiadał nie tylko bliźniacze wobec dłoni aktora, hmm… dłonie, ale obaj panowie mieli również podobny charakter pisma.
Ta woda jest lodowata!
W marcu 2011 roku wybuchł skandal. Według dublerki Natalie Portman, Sarah Lane, w większości scen tanecznych w filmie Czarny łabędź (2010) wystąpiła właśnie ona, a nie laureatka Oscara za rolę Niny Sayers. Chociaż twórcy obrazu zdementowali te sensacyjne doniesienia, to wątpliwości i kontrowersje wynikające z niemożności opanowania sztuki tańca w zaledwie pół roku pozostały. Zupełnie inaczej do kwestii dublowania Portman podeszła pewna irlandzka studentka filmoznawstwa, która zastąpiła gwiazdę w pewnym momencie produkcji Wasza wysokość (2011). „Skorzystałam z okazji, aby być na filmowym planie” – stwierdziła Caroline Davis. Warto dodać, że za skok do zimnej wody, którego odmówiła twórcom filmu Portman, dublerka zainkasowała 250 funtów. Czy to dużo? Może i nie, ale któż z nas nie chciałby choć na chwilę stać się cudowną Natalie.
BONUS
Na zakończenie mały dodatek do powyższego zestawienia, czyli kadr z filmu Zmierzch, na którym na pewno nie widzimy Roberta Pattinsona i na pewno nie widzimy Kristen Stewart. Wygląda na to, że ci podczas jednego z dni zdjęciowych zajęci byli już bowiem swoimi innymi sprawami, więc należało „dokręcić” kilka ujęć, wykorzystując do tego celu dublerów. Jak widać, dublerzy nie zawsze wyglądają podobnie do wcielających się w postaci aktorów, ale ci przynajmniej są szczęśliwi.