search
REKLAMA
Zestawienie

SERIALE, które LEPIEJ działałyby JAKO FILMY

To, że jakiś serial „nie działa”, nie oznacza, że jest zły i nie należało go kręcić.

Odys Korczyński

25 listopada 2022

REKLAMA

Temat nieco pokrętny i potraktuję go specyficznie. Otóż, to, że jakiś serial „nie działa”, nie oznacza, że jest zły i nie należało go kręcić. Przyczyn może być wiele, np. te bardzo prozaiczne – na serial trzeba poświęcić więcej czasu niż na film pełnometrażowy, a w dzisiejszym świecie ludzie czasu na seriale po prostu nie mają. Kolejną przyczyną jest sposób narracji serialowej – nie wszyscy lubią jej wolniejszy rytm. Poza tym nie wszystkie seriale mają tak naprawdę historię odpowiednią na zagospodarowanie wielu odcinków, nie mówiąc już o wielu sezonach. Niejednokrotnie jest ona sztucznie rozciągana za pomocą pobocznych wątków, co zaburza suspens, a w końcu nudzi. Film pełnometrażowy dałby szansę odcedzenia najciekawszych motywów i nakręcenia historii, która dużo lepiej zadziałałaby na widza niż przegadany serial. Są w tym zestawieniu takie produkcje, które zawierają pewne elementy opowieści lub postaci, znakomicie nadające się na niezależne historie filmowe. Dałyby one szansę widzowi na skupienie się wyłącznie na tej, a nie innej postaci i jej stosunku do wydarzeń, opowiedzianych w serialu w sposób inny, niż to mogłoby nastąpić w produkcji serialowej. Wreszcie są wybrane przeze mnie seriale, które zostały już nieco zapomniane, a dzisiaj można by pomyśleć o reaktywacji przedstawionych w nich fabuł, a może w jednym przypadku nawet o stworzeniu całego uniwersum?

„Gwiezdna Eskadra” (1995–1996)

Do dzisiaj pamiętam moment, kiedy obcy pokazali ludziom swoją nową broń – supermyśliwiec z napisem „Abandon all hope”. Zrobiło to na mnie takie wrażenie, że zapisało się na stałe w pamięci. Uważam, że Gwiezdna Eskadra jest zmarnowaną szansą na stworzenie konkurencyjnego uniwersum do Star Treka. W serialu zawarte było mnóstwo wątków, nie tylko kosmicznej walki, ale i problem androidów, kolonizacji obcych planet, transhumanizmu, walki o władzę między ludźmi itp. Serial został zapomniany, częściowo przez swoją dość słabą, realizacyjną jakość. Warto jednak dać mu szansę, jeśli ktoś szuka science fiction w retro stylu lat 90. Film pełnometrażowy mógłby przywrócić Gwiezdną Eskadrę do życia we współczesnej formie.

„Ród smoka” (2022–) – historia Daemona Targaryena

Jestem daleki od stwierdzenia, że pierwszy sezon był słaby. Powiedziałbym nawet, że jest świetny, ale tylko wtedy, gdyby nie było Gry o Tron. Ród smoka ma więc trochę niewdzięczne zadanie konkurowania z serialem-legendą, w którym postaci miały nietuzinkowy charakter i pamięta się je długo. Czy więc pod tym względem Ród smoka uniósł ten ciężar? Niestety nie. W pierwszym sezonie tak naprawdę jest tylko jedna postać godna zapamiętania – Matt Smith jako Daemon Targaryen. Reszta aktorów dopiero pracuje na swój rozpoznawalny wizerunek, podczas gdy w Grze o tron spotykaliśmy się z aktorami już znanymi, wypróbowanymi, wokół których istniały już bardziej komercyjne, fanowskie grupy. Matt Smith opatrzył się widzom dzięki The Crown. I to on zasługuje na swój własny, mroczny film pełnometrażowy, które być może pomógłby serialowi konkurować z wielką GoT. Zaznaczam jednak, że to wcale nie oznacza, że Ród smoka jest serialem złym. Jest w pewnym aspektach po prostu słabszy niż Gry o Tron.

„Zagubieni” (2004–2010)

Jest to przykład historii, której nie da się dobrze rozpisać na wiele sezonów. Jeden, maksymalnie dwa wystarczą, inaczej z serialu robi się wręcz mydlana opera. Tak się w istocie stało i w opinii wielu widzów serial przestał być zdatny do oglądania. Rozumiem, że sama katastrofa i przeżycie rozbitków na wyspie jako historia nie starczyłoby na kilka sezonów, lecz na jeden, ale treściwy. Mnogość wątków i wydarzeń jednak ma swoje granice prawdopodobieństwa. W Zagubionych ją przekroczono. Lepiej byłoby nakręcić wysokobudżetowy film pełnometrażowy i to wokół niego zbudować hype bazujący na rozsiewaniu zagadek we wszelkich materiałach promocyjnych. Może i szybciej doszłoby się do rozwiązań, zabawa trwałaby krócej niż w przypadku wielosezonowego serialu, ale sądzę, że luka, jaka powstała po rewelacyjnym Cast away wciąż nie została zagospodarowana. Brakuje nam kina survivalowego w stylu robinsonowym na miarę niekończących się powtórek w telewizji i wspominania we wszelkich zestawieniach. Mimo że upłynęło już sporo lat od premiery serialu, wciąż można jednak wrócić do tematu i dać szansę Johnowi Lockowi.

„Wiedźmin” (2019–)

I stało się. Henry Cavill zostawił postać Wiedźmina z tych czy innych powodów. Ten tekst nie służy analizie, dlaczego tak się stało ani co teraz z serialem się stanie. Niewątpliwie zatrudniono aktora mniej rozpoznawalnego, a to jest niebezpieczne dla całości. Na produkcję może teraz spać o wiele więcej hejtu od psychofanów Sapkowskiego, ale i więcej krytyki od widzów, którzy poważnie i racjonalnie są zainteresowani ulepszeniem serialowego uniwersum Wiedźmina. Zobaczymy. Szkoda jednak, że nie dane było Cavillowi, nim jeszcze odszedł, zagranie w pełnometrażowym Wiedźminie. Może nakręcenie takiej produkcji dałoby szansę serialowi. Można by zekranizować którąś z książek Sapkowskiego, nie mieszając tak wątków i wychodząc naprzeciwko niektórym fanom. Mam na myśli tych, którzy potrafią formułować w stosunku do serialu krytykę w formie przyzwoitej kulturalnie i racjonalnie. Serial od pierwszego sezonu wymagał poprawek, przede wszystkim doinwestowania, co przełożyłoby się na lepszą realizację wizualną. Cały czas ten cień Gry o Tron się nad Wiedźminem unosi.

„Pierścienie władzy” (2022–) – historia Saurona

To było dla mnie wielkie zaskoczenie, że udało się zebrać mitologię Tolkiena i potraktować ją tak udanie nowatorsko. Protestami raczej się nie przejmujmy – ludzie zawsze przeciw czemuś protestują, a zwłaszcza przeciwko reinterpretacji autorytetów. Te protesty są wpisane w proces zmian. Nie zatrzymają ich, a wręcz będą katalizatorem. Na tym polega głębszy sens protestów przeciw nowym hermeneutykom. Co zaś do sukcesu lub porażki Pierścieni władzy, to serial poradził sobie znakomicie, ale wcale to nie znaczy, że nie oczekiwałbym w drugim sezonie poprawek w kilku elementach fabuły. Moim dodatkowym oczekiwaniem jest stworzenie pełnometrażowego filmu o Sauronie, postaci znakomicie umieszczonej w serialu, nareszcie wykorzystującej potencjał tego antagonisty, co nie udało się Peterowi Jacksonowi, a może i nawet samemu Tolkienowi.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA