THE CROWN. Czy SEZON PIĄTY naprawdę jest taki SŁABY?
Piąty sezon The Crown ukazuje się na Netfliksie w znaczącym momencie, bo zaledwie dwa miesiące po śmierci jego głównej protagonistki, królowej Elżbiety II. To także pierwszy sezon, który pojawia się po śmierci małżonka monarchini, księcia Filipa, w dniu 9 kwietnia 2021 roku. Ich ekranowe wcielenia jeszcze przez jakiś czas będziemy mogli oglądać na ekranie. Twórcy The Crown zapowiedzieli już sezon szósty.
W piątym sezonie serialu wkraczamy w lata 90. To dla królowej (w tym sezonie pałeczkę od Olivii Colman przejmuje Imelda Staunton znana z roli Very Drake w aborcyjnym dramacie o tym samym tytule czy Dolores Umbridge w serii o Harrym Potterze) anni horribiles, „okropne lata”, w których musi zmierzyć się z rozpadem swojej rodziny. Małżeństwo Diany (Elizabeth Debicki) i Karola (Dominic West) to już tylko fasada, a w praktyce małżonkowie prowadzą osobne życia i są na prostej drodze do separacji i rozwodu. Rozstają się książę Andrzej (James Murray) i Sarah Ferguson (Emma Laird Craig), księżniczka Anna (Claudia Harrison) i Mark Phillips. Na jaw wychodzą romanse rodziny królewskiej i pikantne szczegóły z ich życia – zdjęcia topless czy pełne erotycznych sugestii rozmowy telefoniczne. Diana udziela wywiadu do słynnej książki Andrew Mortona, a potem dla BBC, ujawniając, jak wyglądało jej życie w najbardziej dysfunkcyjnej rodzinie świata. Stawiająca na piedestale honor i poczucie obowiązku królowa nie ma lekko. Żal do niej mają także książę Filip (Jonathan Pryce) i księżniczka Małgorzata (Lesley Manville).
Chociaż pojawiły się zarzuty, że The Crown w piątym sezonie stało się telenowelą, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że wynika to wprost z kondycji monarchii brytyjskiej w tamtym okresie. Nie ma się co oszukiwać – od czasu objęcia tronu przez Elżbietę II, monarchia stopniowo traciła na znaczeniu, stając się z czasem pewnego rodzaju kuriozum, kulturową ciekawostką przyciągającą na Wyspy miliony turystów rocznie. Przyczyniły się do tego w dużej mierze właśnie głośne skandale małżeńskie w latach 90. Społeczeństwo dużo mniej było zainteresowane dyplomatycznymi spotkaniami królowej, a znacznie bardziej romantycznymi perypetiami jej dzieci. Nie dziwi więc, że to właśnie te miłosno-matrymonialne wątki monarchii wysuwają się w piątym sezonie The Crown na pierwszy plan, a życie uczuciowe Diany i Karola jest szczegółowo roztrząsane. Wydaje się, że trochę też z tego powodu serial musi zwolnić tempo narracji, w efekcie czego zdaje się trochę rozwleczony czy chaotyczny.
Brakuje pikanterii
The Crown ma więc swoje słabsze momenty. Wciąż jak mantra powracają hasła o tym, że „monarchia to system”, że poczucie obowiązku jest ważniejsze niż prawdziwe szczęście i bycie sobą. To wszystko wystarczająco dobitnie wybrzmiało już w poprzednich sezonach. Irytuje też trochę pozorna doskonałość bohaterów. W serialu Petera Morgana (scenarzysta takich filmów jak Królowa, Frost/Nixon, Kochanice króla) każdy jest trochę dobry i trochę zły, nikomu nie można nic zarzucić i każdego da się usprawiedliwić. Rozumiem oczywiście ten wybór, ostrzejsze zarysowanie konfliktów czy bardziej zdecydowane ukazanie wad postaci w większości wciąż żyjących pewnie odbiłoby się twórcom czkawką. Można było jednak nadać The Crown trochę więcej pikanterii.
Jak już jesteśmy przy postaciach, nie sposób nie wspomnieć o największej sile serialu – obsadzie aktorskiej. To od początku trwania The Crown jego najbardziej elektryzujący aspekt. Elizabeth Debicki jest absolutnie rewelacyjna w roli Diany, stając się tym samym najlepszą odtwórczynią roli zmarłej księżnej. Czarująca, grająca miękkim głosem, odtwarzająca manieryzmy Diany i jej powłóczyste spojrzenia ożywia Lady Di na ekranie. Świetna jest również Olivia Williams odgrywająca Kamilę, ukochaną Karola, czy Lesley Manville jako księżniczka Małgorzata. Zaskakującą ciekawostką obsadową jest aktorka Haydn Gwynne, która grała księżną Kamilę, żonę Karola, w prześmiewczym serialu The Windsors (który jest także dostępny na Netfliksie), parodiującym rodzinę królewską. W piątym sezonie The Crown wciela się w jedną z dwórek Elżbiety II, Lady Susan Hussey.
To partnerujący Debicki Dominic West w roli księcia Karola wydaje się zupełnie nietrafionym wyborem obsadowym. Jest zbyt pewny siebie, zbyt charyzmatyczny, zbyt… powiedzmy to sobie szczerze – zbyt przystojny, by grać księcia Karola. To zdecydowana zmiana na gorsze w stosunku do trzeciego i czwartego sezonu, gdzie w rolę młodszego Karola wcielił się Josh O’Connor, perfekcyjnie naśladujący manieryzmy i zachowania dzisiejszego króla, wydobywając jego nieśmiałą wrażliwość. Dominic West nawet nie próbuje naśladować Karola, dlatego tak ciężko uwierzyć w jego kreację. Pomimo tych drobnych niedociągnięć nowe The Crown wciąż utrzymuje poziom poprzednich sezonów. To wciągający, angażujący serial, idealny na długi, listopadowy weekend.