Cannes 2015 – podsumowanie przed ogłoszeniem wyników
FILIP JALOWSKI
W tegorocznym konkursie głównym liczyłem na wielu twórców, choć zarówno prasa, jak i kinomani zarzucali sześćdziesiątej ósmej edycji festiwalu w Cannes brak nazwisk z pierwszej ligi. Dla mnie zestawienie prezentowało się więcej niż atrakcyjnie. Koreeda, Garrone, Lanthimos, Van Sant, Moretti, Haynes, Villenueve, Sorrentino, Audiard – każdy z nich ma na swoim koncie filmy dobre i bardzo dobre, a niektórzy z nich stworzyli obrazy bliskie wyczerpania mojej skali ocen. Przez długi czas każdy kolejny dzień festiwalu przynosił jednak mniejsze bądź większe rozczarowanie. Swoją Złotą Palmę odnalazłem dopiero przy premierze Młodości Sorrentino, na cztery dni przed zakończeniem imprezy. To właśnie temu filmowi kibicuję w wyścigu o nagrody.
Z konkursu głównego na wyróżnienie zasługują jednak i inne tytuły. Haynes oddał pod ocenę widzów świetny melodramat z doskonałymi rolami Mary i Blanchet. Nie obraziłbym się, gdyby któraś z Pań wyjechała z Francji z nagrodą aktorską, choć wydaje mi się, że ta przypadnie w udziale Marghericie Buy za rolę w Mia Madre Morettiego. Lanthimosowi na dobre wyszła zmiana języka i obsady. The Lobster był jednym z najbardziej oryginalnych filmów festiwalu. Swoim spokojnym i wrażliwym filmem ponownie oczarował mnie Hirokazu Koreeda. My Little Sister to nie poziom genialnego Dziecięcego świata, ale wciąż kino zdecydowanie autorskie i warte zobaczenia. W jakiś sposób zaintrygował mnie Joachim Trier, który w Louder than Bombs opowiada o skomplikowanym życiu rodzinnym. Solidne filmy przedstawili również Audiard (Dheepan) oraz Brize (La Loi Du Marche). W końcu, doceniam scenariusz Mountains May Depart Zhangke, ale uważam, że sam film nie udźwignął opowiadanej historii.
Co poza konkursem głównym? Z pewnością Mad Max, który wyznaczył nowe standardy filmowego widowiska, ale i szereg tytułów zrealizowanych z nieco mniejszym rozmachem. W formie jest Allen (Irrational Man) oraz Pixar (Inside Out). Doskonały debiut zaliczyła Natalie Portman (A Tale of Love and Darkness), a poziom utrzymał Jeremy Saulnier (Green Room). Udał się również animowany Mały książę. Z rzeczy mniej znanych warto wspomnieć natomiast o Nahidzie Idy Panahandeh, Taklubie Brillante Mendozy i Mustangu Deniz Gamze Erguven, czyli tureckiej Sofii Coppoli. Ten festiwal należy jednak według mnie do Paolo Sorrentino.
Oceny filmów konkursowych:
Our little sister 7/10
Son of Saul 7/10
Mia Madre 6/10
Mon Roi 3/10
Carol 8/10
Louder than bombs 7/10
Sicario 6/10
Mountains may depart 5/10
Valley of Love 5/10
La Loi Du Marche 7/10
Dheepan 6/10
Marguerite & Julien – wyszedłem zażenowany pod 20 minutach.
Assasin – wyszedłem skrajnie znudzony po 30 minutach
MACIEJ NIEDŹWIEDZKI
Carol, Młodość, The Son of Saul. Jeśli któryś z tych trzech film dostanie Złotą Palmę będę zadowolony. Te tytuły wyraźnie górują nad resztą stawki pod kilkoma względami. Przede wszystkim realizacji i wyjściowego pomysłu. To filmy mądre i zrobione z sercem, tym wyczuwalnym na każdej pojedynczej klatce director’s touch. To filmy wspaniałe, ale na pewno nie będę do nich zbyt często wracał. Doceniam włożoną w nie pracę i zdecydowanie zasługują na główną nagrodę. Produkcją, która ze mną zostanie na lata jest Inside Out Pixara. Pete’owi Docterowi i spółce znowu się udało. Dla takiego ultrafana Pixara jak ja nie mogło zdarzyć się nic lepszego, niż powrót tego studia do najwyższej formy. To mój ulubiony film obejrzany na festiwalu w Cannes. Na długo w pamięci zostanie mi też doskonały Makbet. To mięsiste kino, mocne, krwawe i niezwykle intensywne. Nowa adaptacja tragedii Szekspira nie wnosi wiele do tekstu Anglika, ale wydobywa z niej patos i mrok. Wzorowa adaptacja i pierwszorzędna robota filmowa.
Bardzo bym nie chciał, by Złotą Palmę wygrał obraz jedynie dobry. Takich było kilka: The Lobster, Mia Madre, Dheepan czy The Valley of Love. One nie sprowokują do żadnej dyskusji, przemkną przez kina niezauważone. Tak nie będzie z koszmarnie pretensjonalnym The Sea of Trees. Nowy film Van Santa nie ma raczej żadnych szans. Czułbym jednak wewnętrzną satysfakcję z tego, że jury doceniło tego potwora. Tak, jest w tym masochizm, ale chciałbym przeżyć tego rodzaju szok.
Poza tym dobrze bawiłem się na Mad Maksie i wzruszył mnie Mały Książę. W sekcji “Un Certain Regard” udało mi się zobaczyć kilka niezwykle ciekawych produkcji, które miejmy nadzieję trafią do polskich kin studyjnych. Szczególnie polecam serbski Zvizdan, tajwański Taklub i rumuński Comoara.
Oceny filmów konkursowych:
Tale of Tales 3/10
The Lobster 7/10
Mia Madre 8/10
The Sea of Trees 2/10
Youth 9/10
Mountains may depart 6/10
Chronic 6/10
Valley of Love 6/10
Macbeth 9/10