Connect with us

Publicystyka filmowa

RADOŚĆ DLA OKA, czyli ikoniczne męskie klaty

RADOŚĆ DLA OKA to zabawna podróż przez męskie klaty w filmach, które rozpalają wyobraźnię płci pięknej i nie tylko.

Published

on

RADOŚĆ DLA OKA, czyli ikoniczne męskie klaty

Było już o kobiecych biustach – i to z jakiej zacnej okazji. To teraz o facetach – bez okazji. Za to z myślą o płci pięknej, Ateńczykach oraz wszystkich marzycielach, którzy chcieliby pozbyć się „męskich cyców”. Oto kamienie milowe kinematografii w prezentacji spoconych torsów (kolejność, jak zawsze, alfabetyczna). Tylko pamiętajcie, że dołączone do tekstu zdjęcia przeznaczone są dla każdego i jeśli oglądacie je w pracy, to znaczy, że tak naprawdę nie pracujecie!

Advertisement

Alec Baldwin

Ucieczka gangstera, Miami Blues, Pełnia zła, Cień, Pracująca dziewczyna… – to tylko część filmów, w których Baldwin lubił paradować bez koszulki. Aż trudno uwierzyć, że ten parodiujący obecnie Trumpa sympatyczny grubcio był kiedyś prawdziwym bad assem, na którego wspomnienie pociły się kobiety. Na uwagę zasługują tutaj zwłaszcza dwa pierwsze z wyżej wymienionych tytułów, w których klacie Baldwina towarzyszy też odpowiednio duża spluwa, potęgująca zajebistość. Rosła ona także (zajebistość, nie spluwa) w zależności od ustawienia światła na planie. Oto dowód – film ten sam (Miami Blues), a różnica nie do opisania:

Tutaj Baldwin wygląda już tak, jakby własnoręcznie zaciukał niedźwiedzia, po czym z jego resztek strzelił sobie gustowny dywanik na klatę, dla ozdoby (na zimę jak znalazł). Od razu wiadomo, że z takim to lepiej nie zaczynać. Szacunek ludzi ulicy.

Advertisement

Arnold Schwarzenegger

Podobnie jak poprzednik, Arnold świecił klatą praktycznie w co drugim filmie. Wszak jego pierwszym zawodem, który przyniósł mu miliony, było prezentowanie muskułów przed obiektywem. Ba! W jednej ze swoich pierwszych ról – u samego Roberta Altmana! – pojawił się na moment jedynie po to, żeby się rozebrać.

Także jego pamiętny występ u Jamesa Camerona rozpoczynał się… lataniem na golasa nocą po mieście. W tym jednak wypadku (nagi) król może być tylko jeden i jest nim bez cienia wątpliwości Conan Barbarzyńca. W filmie tym oraz jego mniej udanym sequelu Arnie paradował głównie w skąpych, futrzanych gaciach rodem z He-Mana, którego wprawiał zresztą w zakłopotanie – podobnie jak całą resztę rodzaju męskiego. No a kobiety, wiadomo – lamentowały u jego stóp.

Advertisement

Brad Pitt

Piękniś Brad został gwiazdą po tym, jak w samych szortach skakał po motelowym łóżku w Thelmie i Louise. Pod koniec tej samej dekady wzbił się o poziom wyżej, wystawiając swą klatę na pokaz w Podziemnym kręgu, gdzie sponiewierany i zakrwawiony dumnie prężył mięśnie w półmroku ku uciesze nastolatek i zazdrości, ekhm, członków ekipy. Ponoć to właśnie ten dekadencki wizerunek rozdawano w formie inspirujących ulotek na castingach do sagi Zmierzch.

Bruce Lee

Tego pana nie mogło tutaj zabraknąć. Tragicznie zmarły mistrz sztuk walki przez całe życie odznaczał się sylwetką tworzoną pod hasłem „same mięśnie, zero tłuszczu”. Jego klata, acz niewielka, była zatem twardsza od skały, więc nic dziwnego, że właściciel chwalił się nią właściwie we wszystkich swoich filmach. Na szczególną uwagę zasługuje jednakże legendarne Wejście smoka, w którym to Lee dorobił się na torsie charakterystycznych ran ciętych (wykonanych, trzeba przyznać, z niezwykłą precyzją), dodatkowo spotęgowanych użyciem luster. To wizerunek, który być może przerósł samego mistrza, z miejsca trafiając nie tylko na ściany pokoi wielu nastolatków, ale i szkół karate przez nich szturmowanych.

Advertisement

Charlton Heston

Kolejna legenda, bez klaty której nie byłoby kina, jakie znamy. Heston pocił się wydatnie na łodziach w Ben-Hurze, w klatkach Planety Małp, w łańcuchach na imprezie u Ramzesa II w Dziesięciu przykazaniach oraz gdy zabawiał się z manekinami w Człowieku Omega.

I wszystko to w większym lub mniejszym stopniu bez koszulki, brak której sprytnie rozwiązywały za aktora ambitne scenariusze. Wisienką na torcie jest tu Zielona pożywka, w której przeludnionym świecie przyszłości Heston znajduje czas, aby bez problemu… wziąć prysznic. I choć w porównaniu z konkurencją jego fizjonomia nie niszczy może systemu, należy pamiętać, że to jedyny człowiek, który swym lekko owłosionym torsem zdołał uwieść nawet małpę. Crazy, crazy, crazy is my life!

Advertisement

Chris Hemsworth

Średni, acz najsłynniejszy z braci Hemsworth, to oczywiście seria Thor wraz z Marvelowskimi przyległościami. Chris parę razy pokazuje tam swój wydatny, nagi tors, czemu służą dość pretekstowe sceny przebierania się, kwitowane jeszcze bardziej pretekstowymi gagami.

I choć nie jest on jedynym, który w tym uniwersum pada ofiarą podobnych zabiegów (wszak trzeba pokazać publice, że pokaźna gaża, restrykcyjna dieta i miesiące treningu nie poszły na marne), to jako pretendent do tronu i swoisty bóg z innej planety Chris dzierży palmę pierwszeństwa w obecnych trendach/modzie/popularności (niepotrzebne skreślić) męskich klat wśród tak zwanych młodych lasek. Odyn lajkuje to.

Advertisement

Christian Bale

Znany ze swoich fizycznych metamorfoz Krzyś to zdecydowanie niezapomniane chwile z American Psycho, w którym eksponując swoje skrojone idealnie niczym garnitur ciało, robił wiele rzeczy – w tym biegał z piłą łańcuchową za dziwkami.

.. dosłownie. To ostatnie z pewnością nie przysporzyło mu pewnie fanek, ale na całą resztę szło zwyczajnie dobrze popatrzeć – i to niezależnie od preferencji seksualnych tudzież statusu materialnego. Bale po prostu wykuł klatę na miarę nowego milenium.

Advertisement

David Hasselhoff

Cóż można powiedzieć o boskim Hoffie, który raczył nas swoją mityczną klatą nie tylko w serii Słoneczny patrol, ale także po pijaku, w domowym filmikach kulinarnych, pozbawionych dawnej chwały. Co więcej, były Nieustraszony potrafi niemal rokrocznie przypominać o swojej niezaprzeczalnej wyjątkowości w gościnnych występach – czy to w kinowej reinkarnacji plażowej serii, czy też w… animacji dla dzieci. I raz za razem udowadnia, że jego mega tors właściwie się nie starzeje, a on sam dojrzewa niczym dobre, wytrawne wino. To klata-ewenement, która przy zbyt długim wpatrywaniu się w nią dosłownie potrafi oślepić.

Dlatego też w trosce o zdrowie naszych czytelników fotkę poglądową zamieszczamy w tym odrębnym linku (naukowcy ostrzegają: przed kliknięciem skontaktuj się z lekarzem bądź farmaceutą, zażyj valium i załóż dobre okulary przeciwsłoneczne z atestem UHOFF).

Advertisement

Henry Cavill

Obecny Człowiek ze stali to dopiero piąte wcielenie Supermana (a i to licząc jedynie występy kinowe). Lecz w przeciwieństwie do swoich wielkich poprzedników Cavill naprawdę zapracował sobie na ten przydomek. Dowodem tego iście stalowa klata i prawdziwie żelazny kaloryfer, który w przeepicki sposób Heniek prezentował szczególnie w swoim pierwszym „S” filmie – przy ratowaniu załogi platformy wiertniczej, a następnie wychodzeniu z wody w samych szortach.

Nie potrzebował zatem pelerynki, aby porwać w obłoki żeńską część widowni (za to miesięcy treningów jak najbardziej). Zresztą sympatyczny Brytol już wcześniej nie miał oporów, aby śmiało wyginać swoje ciało przed kamerą – czynił tak choćby w Immortals. A ponieważ jesteśmy wredni, raczymy was kadrem właśnie z tego ostatniego filmu, w którym jest chudszy, umorusany i ma głupią minę. Coś za coś.

Advertisement

Jeff Goldblum

Klata i kult Jeffa to jedyna rzecz będąca w stanie dorównać legendzie Hoffa (dlatego też mamy nadzieję, iż mimo umieszczenia takiej ilości epy na jednej stronie wszechświat nie imploduje – a jeśli tak, to strasznie nam przykro). Już sama Mucha byłaby zdolna ostro pozamiatać w temacie, gdyby nie fakt, że biedny Jeff z czasem zaczyna się tam rozpadać.

Co jednak nie przeszkodziło mu potem udowodnić, że z taką klatą jak jego wszystkie Ziemskie dziewczyny są łatwe. Jednak dopiero Park Jurajski dał mu szansę na wykazanie się swoim nagim, spoconym i stosownie ubarwionym krwią torsem, który tym samym przeszedł do historii kina. Nawet doktor Alan Grant nie był w stanie mu się oprzeć, czego dowodem słynna, wycięta scena z filmu:

Advertisement

Johnny Weissmuller

Weiss… who? – spytają zapewne młodsze czytelniczki. Taki tam, pięciokrotny złoty medalista olimpijski w pływaniu, który następnie zaczął szukać szczęścia w kinie, gdzie zasłynął jako… Tarzan, grając ostatecznie w aż dwunastu filmach o jego przygodach. I jako człowiek-małpa w każdym z nich dzielnie eksponował swoją opływową klatę (zaskakująco przy tym wygoloną jak na kolesia z dżungli). Być może na powyższym zdjęciu nie robi ona jakiegoś specjalnie dużego wrażenia. Weissmuller nie był ani pierwszym sportowcem próbującym swoich sił przed kamerą, ani też pierwszym wcieleniem tej postaci na dużym ekranie. Ale z całą pewnością najpopularniejszym, wydatnie inspirującym kolejne pokolenia. W dodatku przed nim mało kto mógł sobie na taką skalę polatać nago po planie. A to zobowiązuje.

A teraz, ponieważ nie chcemy zostać oskarżeni o seksizm, pora na przerwę i piękny kadr z filmu Po prostu chłopak – niesłusznie zapomniana Joyce Hyser w pełni chwały.

Advertisement

Lou Ferrigno

Człowiek, z którym Arnold Schwarzenegger wielokrotnie konkurował i który jednocześnie stanowił dla niego inspirację w „pompowaniu żelaza”, to przede wszystkim telewizyjny Hulk, gdzie bez pomocy efektów specjalnych szalał jako tytułowy stwór. Jego klata była zatem cały czas w pełni zielona, co znacząco wyróżnia go spośród wszystkich innych.

A ponieważ zielony to kolor natury, optymizmu i przede wszystkim pieniędzy, Lou przyciągał do siebie kobiety niczym lep na muchy (a przynajmniej tę jedną, z którą jest od ponad trzydzieści lat). Oczywiście świecił swoim potężnym torsem także na dużym ekranie – na przykład w powstałych w koprodukcji z Italią Przygodach Herkulesa (z których pochodzi powyższe, niszczące system zdjęcie) i Sinbada, gdzie jednym tylko wypięciem klaty potrafił rozstawić przeciwników po kątach.

Advertisement

Matthew McConaughey

Po sukcesie serialu Detektyw MMC stał się mistrzem życiowych dywagacji. Zanim jednak do tego doszło, był mistrzem klaty. Zresztą co tu dużo ukrywać – dalej nim jest, bo wciąż negliżuje się w co drugim filmie. Ba! Ziomkowi z Teksasu do prezentacji gładkiego jak pupcia niemowlęcia torsu kino nie jest nawet potrzebne, bo notorycznie czyni to także poza planem.

Jak wieść niesie, tylko dlatego urządza co piątek grilla dla znajomych na swoim ranczu. Oczywiście nie da się wymienić wszystkich produkcji i/lub sytuacji, w których McConaughey obnażał swoje jankeskie wdzięki – robił to wszak, nawet będąc w służbie Boga w Kontakcie! Przykładem nie do przeskoczenia wydaje się jednak w tym wypadku Magic Mike, gdzie ku uciesze fanek Matt rozbierał się za pieniądze jako Dallas, który ku uciesze pań rozbierał się dla pieniędzy – po prostu nie pogadasz, taka filozofia.

Advertisement

Sacha Baron Cohen

Mały rodzynek w temacie, który znalazł się tu za sprawą kultowego już wyczynu z Borata: Podpatrzone w Ameryce, aby Kazachstan rósł w siłę, a ludzie żyli dostatniej (to się nazywa tytuł!). Jako zagraniczny, nieokrzesany gość z osobliwego kraju na zadupiu Europy, przechadzając się po plaży w widocznym powyżej, nietypowym… eee… zielonej gumie z babcinych szortów, udowodnił za jednym posiedzeniem, że ma jaja i nie ma wstydu.

No i pokazał, że nie trzeba być napompowanym niczym Arnold S. lub przyciągać wzrok pokaźną wycieraczką, aby zyskać zainteresowanie kobiet. Zresztą nie oszukujmy się, drogie panie – większości z nas bliżej właśnie do Borata niż Bruce’a Lee. I to też jest piękne.

Advertisement

Sean Connery

Robert Redford odchodzi na emeryturę?

W żadnym rankingu tego typu nie może oczywiście zabraknąć Bonda, Jamesa Bonda. Agent 007 w tajnej i tak dalej różnił się na przestrzeni dekad, a każdy kolejny odtwórca pracownika MI-6 ukazywał swoją klatkę piersiową średnio dwa razy na film. Zatem można dywagować długo i namiętnie o tym, która klata jest lepsza od której – szczególnie, że każda była inna. Palma pierwszeństwa musi jednak powędrować do Connery’ego, i to nie tylko dlatego, że był pierwszym Bondem dużego ekranu. Sir Sean zaliczył przede wszystkim jedne z najbardziej ikonicznych momentów bez koszulki w historii serii – jak chociażby połowa intrygi Dr.

No – a w dodatku bardzo nonszalancko obnosił się ze swoją klatą, jakże w dodatku… skromną. Ale też i w sumie idealną. Bond Connery’ego nie był tak napakowany jak Craig, ale też nie tak chuderlawy jak Timothy Dalton. Nie był również wydepilowany niczym Roger Moore, a z drugiej strony daleko mu było do futerka Brosnana. 007 w jego wydaniu nie musiał się przesadnie prężyć ani też wciągać brzucha i generalnie nic udowadniać płci przeciwnej. Ot, sama natura, którą Szkot z chlubą prezentował także w innych swoich filmach – na przykład w Zardozie. Choć tego „dzieła” może akurat lepiej nie wspominać. ..

Advertisement

Auć!

Sylvester Stallone

Skoro był Arnold, to nie mogło zabraknąć także Stalowego Sylwka, który nad swoim rywalem przewagę w temacie miał w sumie od samego początku. A to za sprawą bokserskiej sagi, która już w samym założeniu miała na celu promowanie muskulatury Włoskiego Ogiera. Parę lat później doszła do tego inna seria, w której Sly również rozbierał się od pasa w górę niejako z obowiązku – a mowa, rzecz jasna, o Rockym i Rambo.

Advertisement

I chociaż po latach gwiazdor z powodzeniem prezentował swoją ładnie przyozdobioną tatuażami klatę w Niezniszczalnych, to właśnie dwie wspomniane marki przyniosły mu nieśmiertelność. A konkretnie, kolejno część czwarta i trzecia rzeczonych cykli, w których to odpowiednio naoliwiony, dopakowany aż do przesady Stallone owijał swój tors amerykańską flagą (no, bo czymże innym?) i zabijał nim wszelką nadzieję u przeciwników. W obu przypadkach czynił to już nawet na plakatach zapowiadających owe filmy (z jednego z nich Schwarzenegger bezskutecznie nabijał się w Bliźniakach), co wydatnie przyczyniło się do ukucia ulicznego terminu: „twardy jak suty Slaja”.

Bonus:

ekipa 300

W tym wypadku fotka mówi sama za siebie – cały film Snydera to właściwie opus magnum w temacie. I w slo-mo. Czegóż chcieć więcej?

Advertisement

A wam co staje przed oczami, gdy mowa o klatach bądź torsach? Szturmujcie komentarze!

korekta: Kornelia Farynowska

Advertisement

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

Kliknij, żeby skomentować

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *